recenzje / ESEJE

Na własne ryzyko

Piotr Bratkowski

Recenzja Piotra Bratkowskiego z książki Bez stempla Piotra Kępińskiego, która ukazała się 19 sierpnia 2008 roku na łamach Newsweeka.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Piotr Kępiń­ski w swej naj­now­szej książ­ce doko­nu­je rewo­lu­cji w pol­skiej tra­dy­cji pisa­nia o wier­szach. Nie uda­je wta­jem­ni­czo­ne­go zawo­dow­ca, któ­ry poznał ukry­ty i nie­pod­wa­żal­ny sens tego, co czy­ta, lecz zachę­ca do wła­snych pry­wat­nych inter­pre­ta­cji poezji. Efekt – rewe­la­cyj­ny.

Inte­re­su­je­cie się współ­cze­sną poezją? Jeśli nie, może­cie daro­wać sobie lek­tu­rę tego tek­stu. Jeśli tak – pro­po­nu­ję zacząć od krót­kiej psy­cho­za­ba­wy. Czy czy­ta­jąc nie­zna­ne wcze­śniej wier­sze, pró­bu­je­cie dopa­so­wać je do tego, co już zna­cie? Śle­dzi­cie wpły­wy i inspi­ra­cje, pró­bu­je­cie łączyć auto­rów w poetyc­kie szko­ły i poko­le­nia? Szu­ka­cie w wier­szu jego jedy­ne­go, nie­pod­wa­żal­ne­go sen­su lub moral­nej nauki, a jeśli nie znaj­du­je­cie – opa­truj­cie wiersz ety­kiet­ką „nie­zro­zu­mia­ły”?

A może to wszyst­ko was nie obcho­dzi? Może czy­ta­cie poezję, bo podo­ba się wam twór­czość kon­kret­nych auto­rów? Albo urze­ka poje­dyn­czy wiersz czy nawet jed­na w nim fra­za? I zamiast szu­kać prawd obja­wio­nych, pod­da­je­cie się narzu­co­ne­mu przez tę fra­zę poto­ko­wi sko­ja­rzeń: prze­kła­da­cie to, co prze­czy­ta­li­ście, na język wła­sne­go świa­ta? Na pej­zaż, któ­ry widzi­cie za oknem, na wewnętrz­ny pej­zaż ducho­wy?

Jeśli wybie­ra­cie wariant pierw­szy, jest wiel­ce praw­do­po­dob­ne, że jeste­ście (lub chce­cie zostać) czy­tel­ni­ka­mi zawo­do­wy­mi: lite­ra­tu­ro­znaw­ca­mi, kry­ty­ka­mi. Albo wasza wraż­li­wość na poezję zosta­ła ukształ­to­wa­na przez ich książ­ki lub arty­ku­ły.

Jeśli wybie­ra­cie wariant dru­gi, zapew­ne jeste­ście nor­mal­ny­mi czy­tel­ni­ka­mi poezji, szu­ka­ją­cy­mi w niej posze­rze­nia wła­snej wraż­li­wo­ści, wolą­cy­mi czy­tać wier­sze niż roz­pra­wy je inter­pre­tu­ją­ce. Albo jeste­ście kimś podob­nym do Pio­tra Kępiń­skie­go.

Bez stem­pla, nie­wiel­ka (rap­tem 120 stron podzie­lo­nych na dwa­dzie­ścia kil­ka krót­kich szki­ców) ksią­żecz­ka 43-let­nie­go poety (w cywi­lu sze­fa dzia­łu kul­tu­ra w „Dzien­ni­ku”) to chy­ba jedy­na cie­ka­wa książ­ka o współ­cze­snej poezji, jaką prze­czy­ta­łem w ostat­nich latach. Prze­sa­dzam: jest jesz­cze oczy­wi­ście Mniej niż ktoś, zbiór ese­jów Josi­fa Brod­skie­go.

Ale jeśli idzie o pol­ską tra­dy­cję pisa­nia o poezji, Kępiń­ski doko­nał praw­dzi­wej – i uwa­żam, że bar­dzo potrzeb­nej – rewo­lu­cji.

Na czym ta rewo­lu­cyj­ność pole­ga? Zanim wyja­śnię wprost, mała dygre­sja. Zamiast w naboż­nym sku­pie­niu, poczy­ty­wa­łem Bez stem­pla, przy­go­to­wu­jąc dla rodzi­ny nie­dziel­ny obiad. Mówiąc ści­śle, było to leczo; pod­czas przerw w kucha­rze­niu, gdy cze­ka­łem, aż zmięk­ną kolej­ne dokła­da­ne prze­ze mnie pro­duk­ty, czy­ta­łem, co Kępiń­ski napi­sał o Tade­uszu Róże­wi­czu i Tade­uszu Pió­rze, o Mar­ci­nie Świe­tlic­kim i Mar­ci­nie Sen­dec­kim, o Andrze­ju Sosnow­skim i Pau­lu Cela­nie. I mia­łem wra­że­nie cał­ko­wi­tej har­mo­nii, czy też – jak­by się dziś powie­dzia­ło – peł­nej kom­pa­ty­bil­no­ści mię­dzy tymi dwie­ma czyn­no­ścia­mi: goto­wa­niem obia­du i czy­ta­niem Kępiń­skie­go.

Zapew­ne to poczu­cie har­mo­nii wyni­ka­ło z dwóch powo­dów. Po pierw­sze: gotu­jąc leczo pod­czas lek­tu­ry Bez stem­pla, nie­świa­do­mie powta­rza­łem meto­dę, jaką zasto­so­wał w tej książ­ce autor, jego spo­sób na czy­ta­nie wier­szy i pisa­nie o nich. Kępiń­ski jest zde­cy­do­wa­nym prze­ciw­ni­kiem nada­wa­niu poezji ran­gi mowy sakral­nej czy oko­licz­no­ścio­wej, wyłą­czo­nej ze sfe­ry codzien­no­ści. Gdy pisze o wier­szu Róże­wi­cza, opo­wia­da o dość paskud­nym wido­ku z okna swe­go miesz­ka­nia. Gdy odwie­dza smut­ne bia­ło­ru­skie Grod­no, przy­po­mi­na mu się poezja Jac­ka Bie­re­zi­na. Pisząc o Mariu­szu Grze­bal­skim, wspo­mi­na o tym, co oglą­dał pew­ne­go razu w nie­miec­kiej tele­wi­zji. A żeby uwia­ry­god­nić swe uwa­gi o wier­szu Char­le­sa Rezni­kof­fa, decy­du­je się na prze­chadz­kę opi­sa­ną w nim 42. Uli­cą. I podob­nie jak nowo­jor­ski poeta dostrze­ga tam coś nie­zwy­kłe­go, poru­sza­ją­ce­go wyobraź­nię.

Dru­gi powód peł­nej kom­pa­ty­bil­no­ści mię­dzy moim leczo a Kępiń­skie­go pisa­niem o poezji jest jed­nak dale­ce waż­niej­szy. Każ­dy orto­doks, sto­ją­cy na stra­ży czy­sto­ści tej węgier­skiej potra­wy, był­by obu­rzo­ny tym, jak z nią postą­pi­łem. Nie trzy­ma­łem się żad­ne­go prze­pi­su, wrzu­ca­łem, co mi przy­szło do gło­wy – a to pół kabacz­ka, a to czer­wo­ną faso­lę; nawet kawał­ki upie­czo­ne­go kur­cza­ka.

Kępiń­ski w swej książ­ce postę­pu­je podob­nie, tyle że jest ode mnie, kucha­rza, znacz­nie bar­dziej rady­kal­ny. O ile ja prze­strze­ga­łem ele­men­tar­nych reguł goto­wa­nia leczo (papry­ka, pomi­do­ry, cebu­la obo­wiąz­ko­wo!), o tyle autor Bez stem­pla postą­pił wbrew wszel­kim utrwa­lo­nym w pol­skiej kul­tu­rze zasa­dom pisa­nia o poezji.

Jest zażar­tym wro­giem sys­te­ma­ty­zo­wa­nia poetów w gru­py czy też poko­le­nia i wyzna­cza­nia im zadań, wro­giem poetyc­kiej publi­cy­sty­ki. Pisze o tym wprost. Kpi z Igo­ra Stok­fi­szew­skie­go, pięt­nu­ją­ce­go twór­ców za brak zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­no-poli­tycz­ne­go, lecz do kpin się nie ogra­ni­cza, prze­ciw­sta­wia­jąc kon­cep­cjom mło­de­go kry­ty­ka pięk­ny i nic z jego postu­la­ta­mi nie­ma­ją­cy wiersz Bar­tło­mie­ja Maj­zla „Bia­ła Afry­ka”. Zaś we wstę­pie do książ­ki pisze, iż „cho­ro­bą pol­skiej lite­ra­tu­ry są poko­le­nia i mani­fe­sty”. I ośmie­la się sfor­mu­ło­wać pogląd, któ­ry zdys­kwa­li­fi­ko­wał­by tra­dy­cyj­ne­go – scep­tycz­ne­go i tro­chę zbla­zo­wa­ne­go – kry­ty­ka, że pol­ska poezja po prze­ło­mie ’89 roku „była i jest rewe­la­cyj­na”. A kon­klu­du­je ów wstęp stwier­dze­niem: „Nie znaj­dzie­cie tutaj przy­pi­sów ani uni­wer­sy­tec­kich tre­ści. To rzecz o moich auto­rach i moich lite­rac­kich fascy­na­cjach. To opo­wieść o zni­ko­mo­ści wspól­nych mia­now­ni­ków”.

Te zda­nia brzmią tak rewo­lu­cyj­nie, jak przed laty na począt­ku pol­skiej trans­for­ma­cji brzmia­ły sło­wa koń­czą­ce wiersz Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go „Pol­ska”: „Wyda­je im się, że mają swo­je­go poetę. A ja odcze­ku­ję iro­nicz­ną, gorz­ką chwi­lę, krzy­wię się i try­um­fal­nie zaprze­czam”. Tłu­ma­czą też pro­gra­mo­we – wedle tra­dy­cyj­nych kry­te­riów – nie­kon­se­kwen­cje książ­ki Kępiń­skie­go. Zaczy­na ją autor od zda­nia „Nie było poko­le­nia bru­Lio­nu”, by potem zde­cy­do­wa­ną więk­szość szki­ców poświę­cić poetom zwy­cza­jo­wo do tego poko­le­nia zali­cza­nym i ich młod­szym kole­gom na poezji tej gene­ra­cji wycho­wa­nym. Ale od cza­su do cza­su Kępiń­ski prze­ty­ka te szki­ce tek­sta­mi, któ­re na pozór wyda­ją się nie­zu­peł­nie na swo­im miej­scu. Owszem, Róże­wicz może być patro­nem nie­mal każ­dej rewo­lu­cji poetyc­kiej. Ale skąd tu Jacek Bie­re­zin, tro­chę już zapo­mnia­ny poeta poko­le­nia ’68? Skąd parę szki­ców o nie­wie­le mają­cych ze sobą wspól­ne­go poetach zagra­nicz­nych: o wspo­mnia­nych Cela­nie i Rezni­kof­fie, o Reine­rze Kun­ze? A prze­cież Kępiń­ski tyl­ko przy­po­mi­na praw­dę zupeł­nie ele­men­tar­ną, choć przez zru­ty­ni­zo­wa­nych kry­ty­ków czę­sto zapo­mi­na­ną: że o war­to­ści i bogac­twie poezji decy­du­je nie to, co poetów łączy, lecz to, co ich róż­ni. Że poezję każ­dy upra­wia w samot­no­ści i na wła­sne ryzy­ko.

Rów­nież na wła­sne ryzy­ko czy­ta­my współ­cze­sną poezję i Kępiń­ski o tym przy­po­mi­na – naj­do­bit­niej w szki­cu o słup­skim poecie Bar­to­szu Muszyń­skim: „Wiersz Muszyń­skie­go przy­po­mi­na­ją mi Anglię. Tę spe­cy­ficz­ną, nigdzie nie­spo­ty­ka­ną atmos­fe­rę – w lek­ko zady­mio­nym pubie to, co minio­ne, prze­pla­ta się z nowo­cze­snym. Ale nie mam na to żad­nych racjo­nal­nych dowo­dów. I mieć ich nie będę. (…) Inter­pre­to­wać tę poezję to zna­czy mnie­mać, poru­szać się po zdra­dli­wym grun­cie”.

To zda­nia klu­cze do całej książ­ki Kępiń­skie­go. On nie tyl­ko nie ma i nie będzie miał dowo­dów na praw­dzi­wość swo­ich inter­pre­ta­cji, ale co i raz daje do zro­zu­mie­nia, że mieć ich nie powi­nien. Pisze, że kry­ty­ka nie nadą­ży­ła za zmia­na­mi, któ­re nastą­pi­ły w pol­skiej poezji po 1989 roku, że sto­su­je wobec niej ana­chro­nicz­ne pyta­nia i wyma­ga­nia. I suge­ru­je, że wier­sze, do któ­rych wyja­śnie­nia wystar­czy jeden nie­pod­wa­żal­ny klucz inter­pre­ta­cyj­ny, nie są war­te, by o nich pisać. Para­dok­sal­nie wła­śnie to prze­ko­na­nie pozwa­la mu wni­kać w sen­sy, zawar­te w wier­szach poetów czę­sto postrze­ga­nych jako nie­zro­zu­mia­li: Andrze­ja Sosnow­skie­go, Tade­usza Pió­ry czy Mar­ci­na Sen­dec­kie­go. Bo sko­ro nie ma do wier­szy uni­wer­sal­ne­go klu­cza, upraw­nio­ne są wszel­kie inter­pre­ta­cje. Upraw­nio­ne to za mało powie­dzia­ne. Pozwa­la­ją trak­to­wać lek­tu­rę współ­cze­snej poezji nie jak koniecz­ny do wyucze­nia pro­gram obo­wiąz­ko­wy w łyż­wiar­stwie, lecz jak fascy­nu­ją­cą przy­go­dę ducho­wą.

Ja swo­je leczo wła­śnie jako przy­go­dę potrak­to­wa­łem. I wysze­dłem na tym świet­nie. Oka­za­ło się – powiem nie­skrom­nie – pra­wie tak uda­ne jak książ­ka Kępiń­skie­go. Może to wła­śnie jego ryzy­kanc­kie żeglo­wa­nie po oce­anie współ­cze­snej poezji uwol­ni­ło moją – w tym wypad­ku kuli­nar­ną – wyobraź­nię?


Tekst uka­zał się po raz pierw­szy na łamach „New­swe­eka”. Dzię­ku­je­my za zgo­dę na prze­druk.

O autorze

Piotr Bratkowski

Urodzony w 1955 wroku. Poeta, krytyk literacki i publicysta. Redaktor "Newsweeka". Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Dylan z polskim paszportem

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recen­zja Pio­tra Brat­kow­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dusz­ny kraj Boba Dyla­na w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 lute­go 2017 roku.

Więcej

Pośmiertna maska poezji

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recen­zja Pio­tra Brat­kow­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

O znikomości wspólnych mianowników

recenzje / ESEJE Jakub Winiarski

Recen­zja Jaku­ba Winiar­skie­go z książ­ki Bez stem­pla Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

O Bez stempla

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Jac­ka Guto­ro­wa, Ada­ma Wie­de­man­na, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Pio­tra Boga­lec­kie­go.

Więcej

Krytyka bez krytyki?

recenzje / ESEJE Dariusz Nowacki

Recen­zja Dariu­sza Nowac­kie­go z książ­ki Bez stem­pla Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Piotr Kępiński – krytyk z charakterem

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Bez stem­pla Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej