
Wiersz polski średniej długości
dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Darka Foksa, Krzysztofa Jaworskiego, Zbigniewa Macheja i Tomasza Majerana podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejEsej Darka Foksa towarzyszący premierze książki Dancing Dagmary Sumary.
1
Gdyby był profesorem uniwersytetu, zacząłbym tak:
„Delikatność to sposób odczuwania świata rzadko w naszych czasach spotykany. Nie potrafię znaleźć innego określenia: właśnie delikatna jest ta poezja. Poezja dyskrecji, ściszonego głosu, kameralnych traktatów o życiu, śmierci, niedopowiedzianych do końca skarg. Ciężar rzeczy ostatecznych zdaje się być tutaj niedostrzegalny, lecz zarazem jest bardzo dojmujący. W omawianych lirykach słowa codzienne nie służą jednak skutecznemu oswajaniu egzystencjalnej trwogi, pozorna lekkość wyrazu – złudzie, że znajdziemy rozwiązania prawdziwie poważnych problemów. Co najwyżej możliwy staje się dystans wobec gwałtownych ekspresji bólu oraz lamentów nie w porę.
Lęk przed zranieniem, lęk przed dotknięciem, powszednie rany odnoszone w utarczkach ze światem (krawędzie spotkanych rzeczy są zdecydowanie zbyt ostre), trudna akceptacja cielesnego, a przez to ograniczonego, wymiaru istnienia – takie kompleksy i przesądy składają się na obraz osoby wrażliwej, wypowiadającej się w tych wierszach. Nie należy jednak mylić tych właściwości duchowych oraz zespołów reakcji z naiwnym i zwykle drażniącym anielstwem”.
Bardzo się dziwię, wiesz, gdy mówisz: nie ma
dla mnie ratunku. Siedzisz nieruchomy,
z angielską książką, i próbujesz składać trudne
słowa, budować dom, ogród, musztardę.
2
Gdybym był dowcipnisiem z innego wydziału, na początek spróbowałbym tak:
„Od pewnego czasu tekst interesuje nas bardziej niż rzeczy, tzn., być może, interesuje nas przede wszystkim nieobliczalność samych rzeczy”.
Masz mnie jak kartkę, pod zachłannym palcem,
złożoną z liter płaszczyznę płaskiego dietą
owoców brzucha, nieczynnego mózgu pełnego
czarnych koni, twoich stóp w pantoflach,
zgubionych wdzięcznie pociągów do miejsc C
i B, którym zmieniono nazwy. Siadam w środku
nocy i słucham Stinga, śnię o brzytwach, których
można się chwytać, gdy ktoś idzie na dno jak
statek pijany.
3
Gdybym był profesorem uniwersytetu, zakończyłbym tak:
„Na koniec wyliczenia: lustro tajemnicy, choć taka metafora nie pojawia się w żadnym z utworów, lecz właśnie wysiłek nazywania nienazywalnego oraz przekraczania poznawczych granic wydaje się charakterystyczny dla omawianej poezji. Tafla lustra jest nieprzezroczysta. Podejmowane próby nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Rozwiązania nie pojawiają się, ale lepiej rozumieć będziemy treść egzystencjalnych pytań. Metafizyczne dążenie zaś polegałoby na tym, by choć przez moment posłużyć się niedostępnym dla nas wzrokiem transcendencji.
Doznanie nietrwałości rzeczy w omawianej poezji jest szczególnie mocne. Nieustannie gromadzi się tu dowody na przemijanie, rozpad i kruchość życia ludzkiego. Można by nawet mówić w tym miejscu o serii ćwiczeń, która na tym polega, że wciąż poprzez nowe nazwy oraz metafory poetka stara się dotrzeć do ukrytych reguł istnienia. To, co najważniejsze, zatajone zostało pod powierzchnią rzeczy dotykalnych”.
Zawsze myślałam: pewnie, tak łatwo potrafię się zgubić,
w czterech ścianach czyjegoś przywiązania do ścian,
trzech uderzeniach silnika starej skody sąsiadów,
we dwóch kolejkach po buty do tego samego sklepu,
jednej wódce chłodzonej krajowej, pięciu twoich słowach:
„Dla ciebie nie ma ratunku”.
4
Gdybym był dowcipnisiem z innego wydziału, zakończyłbym tak:
„W samej rzeczy, banicja”.
A przecież jest, uwierz trochę – czuję, że rośnie ci
w gardle znajomą dłonią, kiedy patrzysz na mnie
jakoś tak obco, że nie wiem czy to ty, czy ręka
współczującego po ojcowsku kata
wiesza się za mnie, na krzyżu, samopieści
gwoździami; „Przecież jest” – tłumaczę głośno
a ty odkładasz angielską książkę, i oboje jesteśmy
w tym miejscu zagubieni, nie wiemy, co robić
jeśli robić cokolwiek. Odgarniam włosy, żebyś
lepiej wiedział, że potrzebuję cię do happy endów,
happy startów powieści autobiograficznych.
5
Nie jestem profesorem uniwersytetu. Nie jestem też dowcipnisiem z innego wydziału. Jedyny zawód, jakim będę mógł się pochwalić przed synem, to scenarzysta (całkiem zdrowe połączenie profesora uniwersytetu, który stracił właśnie duże państwowe pieniądze na badania naukowe, i dowcipnisia z innego wydziału, któremu nie chcą już nic wydrukować, bo przegiął pałę i obraził kogoś ważnego z innego wydziału). W tej sytuacji mogę zakończyć tylko tak:
„Z tego może być film. Czarno-biały, mój ulubiony. Tako rzecze rzecz”.
Bierzesz mnie w palce i nazywasz miłościwą
otchłanią, rzeką, mleczną piersią. Jestem
tym wszystkim, kiedy ty tak twierdzisz i nigdy
poza tym, czyli poza tobą.
6
Aha, nie cytowałem wiersza „Gadanie” z tomu „Dancing” Dagmary Sumary, żeby coś ilustrować i do czegoś przekonywać. Wiersz mi się po prostu spodobał, więc skorzystałem z okazji i pokazałem go w tym miejscu po kawałku, ale w całości, żeby było więcej wiersza, bo przecież wiersza nigdy za dużo, szczególnie takiego, który rośnie czytelnikowi w gardle znajomą dłonią.
Urodzony w Skierniewicach. Poeta, prozaik, redaktor i scenarzysta. Studiował na Wydziale Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, ukończył scenopisarstwo w łódzkiej Filmówce. Laureat m.in. głównej nagrody Konkursu na Brulion Poetycki (1993), Nagrody im. Natalii Gall (1999), Nagrody TVP Kultura (2006) za książkę Co robi łączniczka (przygotowaną wraz ze Z. Liberą), nominowaną również do Nagrody Literackiej Gdynia (2006). Laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2014) za całokształt twórczości. Dwukrotnie nominowany do Paszportu Polityki (2000, 2004). Redaktor działu prozy w „Twórczości”. Mieszka w Skierniewicach.