recenzje / ESEJE

Nie tylko Czerwona sukienka

Tymoteusz Milas

Recenzja Tymoteusza Milasa z książki Warszafka płonie Bartosza Waglewskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jeden ze zna­nych mi rape­rów był lek­ko zdzi­wio­ny, kie­dy powie­dzia­łem mu, że Biu­ro Lite­rac­kie wyda­ło wybór tek­stów pio­se­nek Fisza (Bar­tosz Waglew­ski), po czym zaczął mówić o Ema­de, pro­du­cen­cie muzycz­nym (według OSTR‑a czo­łów­ka euro­pej­ska). Czym ta reak­cja mogła być spo­wo­do­wa­na, trud­no stwier­dzić, acz­kol­wiek war­to pod­kre­ślić, że War­szaf­ka pło­nie (choć domy­ślam się, jakie zamia­ry kry­ły się za nada­niem takie­go tytu­łu tej książ­ce, to redak­cja mogła wybrać lep­szy i bar­dziej repre­zen­ta­tyw­ny dla tych pio­se­nek) jest pierw­szą publi­ka­cją tego typu na pol­skim ryn­ku wydaw­ni­czym. To pierw­szy raper, któ­ry może pochwa­lić się wła­snym tomi­kiem. Żad­ne wydaw­nic­two pol­skie, pomi­mo zauwa­ża­nej podob­no w ostat­nim latach rosną­cej popu­lar­no­ści hip-hopu wśród mło­dzie­ży, nie zde­cy­do­wa­ło się wydać tek­stów, któ­re zna­ne są głów­nie pew­nie słu­cha­czom Fisza. Czy był to wybór traf­ny i wła­śnie jego „33 pio­sen­ki na papie­rze” trze­ba było zebrać, a nie inne­go rape­ra, nie ma sen­su dywa­go­wać na ten temat w recen­zji. Na pew­no redak­tor tego tomi­ku jest świa­do­my tego jak wiel­kie zna­cze­nie ma beat i wszel­kie dodat­ko­we brzmie­nia (np. dźwię­ko­na­śla­dow­cze) w hip-hopie, o czym świad­czy czę­sto sły­sza­ne w pio­sen­ce tek­sty typu: „co za beat!”, „ale siek­ną­łeś beat”, „coś ty wysma­żył dj-…”. Nie­któ­rzy rape­rzy nie zgo­dzi­li­by się na wyda­nie ich muzy­ki w innej for­mie, bo nie czu­ją się arty­sta­mi pió­ra albo wystar­cza im kil­ku­na­sto­stro­ni­co­wa ksią­żecz­ka z tek­sta­mi, któ­ra cza­sa­mi bywa dołą­czo­na do albu­mu. Poza tym, wbrew mitom roz­gła­sza­nym w pio­sen­kach hipho­po­wych, nie każ­dy raper jest poetą uli­cy, nawet jeśli robi ulicz­ny rap. Fisz jed­nak wyda­je się arty­stą wsob­nym, ani gor­szym, ani lep­szym od paru prze­ze mnie cenio­nych w śro­do­wi­sku hipho­po­wym, lecz nale­żą­cym do pew­nej „gru­py”, któ­rą wyróż­nia świa­do­mość języ­ko­wa (poetyc­ka), flow, styl, a tak­że, co może mieć zna­cze­nie – brak wul­ga­ry­zmów, któ­rych ist­nie­nie prze­szka­dza wie­lu doraź­nym słu­cha­czom-este­tom w języ­ku codzien­no­ści, będą­cym w pew­nej mie­rze języ­kiem hip-hopu − w pozna­wa­niu war­to­ścio­wych pio­se­nek z tego nur­tu muzycz­ne­go. Czy­ta­jąc ten tomik, może­my dojść do nie­co innych wnio­sków o boga­tej twór­czo­ści Fisza (nagra­nych 9 albu­mów), nie tyl­ko hipho­po­wej niż do tej pory, kie­dy słu­cha­li­śmy Czer­wo­nej sukien­ki, Sznu­ro­wa­dła, Gory­la lub innych jego utwo­rów. Takie odkry­wa­nie ma dobre i złe stro­ny, cze­go ten inte­re­su­ją­cy raper jest pew­nie świa­do­my.

Swo­je­go cza­su dzien­ni­ka­rze muzycz­ni dokle­ili Fiszo­wi łat­kę arty­sty two­rzą­ce­go rap stu­denc­ki, rap dla inte­lek­tu­ali­stów, itp. Sam pew­nie nie zga­dza się na takie okre­śle­nia, acz­kol­wiek nie ma chy­ba takiej pio­sen­ki, w któ­rej opo­wia­dał­by o życiu uli­cy (do dziś nie rozu­miem tej meta­fo­ry, może dla­te­go, że nie wycho­wa­łem się na uli­cy), czy pro­stac­kim boun­cie (bałn­sie). Nie sto­su­je też meta­for cha­rak­te­ry­stycz­nych dla pol­skiej poezji awan­gar­do­wej, nie ma według mnie, a taka opi­nia krą­ży­ła nie­gdyś w inter­ne­cie w wyni­ku pro­mo­cji Asfalt Records, wie­le wspól­ne­go z poezją lin­gwi­stycz­ną, z odwznio­śla­niem i zara­zem uwznio­śla­niem codzien­no­ści, cechu­ją­cej twór­czość Miro­na Bia­ło­szew­skie­go! Fisz to jed­nak zna­ko­mi­ty opo­wia­dacz histo­rii, głów­nie miło­snych. Jak­że barw­nych, a przy­naj­mniej bar­dziej barw­nych od tych, któ­re wyśpie­wu­ją wraż­li­we, uta­len­to­wa­ne woka­list­ki pop z, co tu ukry­wać, małą wyobraź­nią poetyc­ką, nar­ra­cyj­ną. Opo­wia­da­jąc o miło­ści nie­trud­no popaść w banał, dla­te­go ujmu­je on temat tak jak­by ina­czej. Przy­kła­dy niech sta­no­wią dwie pio­sen­ki: Heavi metal (pier­wot­nie uka­zał się na albu­mie pod tym samym tytu­łem) i Imi­ta­cje (pier­wot­nie na albu­mie Pią­tek 13). Pierw­sza to sen­ty­men­tal­na histo­ria o szkol­nej miło­ści, pozba­wio­na pato­su tak cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla wie­lu sin­gli i kon­kur­so­wych pio­se­nek, któ­re moż­na usły­szeć co roku w kil­ku pol­skich mia­stach i obej­rzeć w tele­wi­zji (to chy­ba o tych pio­sen­kach pop, a nie o tak zwa­nym dobrym popie, pisał Tade­usz Róże­wicz w Złej muzy­ce). Tutaj nie ma prze­szar­żo­wa­nych meta­for ani wkrę­tek o zako­cha­nym księ­ciu i księż­nicz­ce, zamiast tego są np. takie sło­wa: To był koniec, koniec pod­sta­wów­ki / sukien­ka słyn­na i kola­nów­ki. Mówi­łem sobie: „a chuj tam podej­dę / powiem w oczy, jak bar­dzo cier­pię / z gru­bej rury od razu zacznę / poli­żę szy­ję jak jakiś zna­czek”. Lecz zamiast tego mru­gną­łem nie­śmia­ło / mach­ną­łem ręką, posze­dłem na Ram­bo. (…) Słu­cha­ło się Sodom i Anth­rax / two­ja sukien­ka, ogrom­ny skan­dal. I moż­na bez prze­kom­bi­no­wa­nia? W dodat­ku jest zabaw­nie i jak­by tak bli­żej życia, „praw­dzi­wie”, a praw­da poznaw­cza była i jest war­to­ścią nad­rzęd­ną w hip-hopie. Jak­by w opo­zy­cji este­tycz­nej moż­na posta­wić do tej pio­sen­ki Imi­ta­cje, w któ­rej Fisz cha­rak­te­ry­zu­je kobie­tę i męż­czy­znę, któ­ry o nią zabie­ga. Jest to już jed­nak romans, w któ­rym naj­waż­niej­sze są pie­nią­dze, mar­ki i kon­sump­cja, by ująć to w mak­sy­mal­nym skró­cie. Oczy­wi­ście nie wyda­je się to tema­tem na odkryw­czą powieść scien­ce-fic­tion, ale takie związ­ki jak ten przed­sta­wio­ny przez Fisza, zapew­ne ist­nie­ją. Zwy­kle mówi­my wte­dy, że bab­ka leci na kasę, a facet jest dzia­ny i lubi pohu­lać. Moż­na to jed­nak ująć ina­czej, w przy­pad­ku Fisza pole­ga to m.in. na gro­ma­dze­niu porów­nań: Chwy­ta met­ki, oglą­da logo, czy w kół­ku ma ®. Nie­waż­ne, czy wygod­ne, czy ciśnie jak cierń / waż­ne, czy sprze­daj się jak pro­sty­tut­ka (…) Logo­ty­py zbie­ra jak znacz­ki w kla­se­rze / Logo­ty­py cią­gną jak magnes / bo to waż­ne / żeby mieć logo / stać dum­nie wypro­sto­wa­ny / a nie gar­bić się jak Quasi­mo­do, a jej wybra­nek: „The Win­ner is…” szpa­ko­wa­ty eme­ryt ze zło­tą kar­tą w kie­sze­ni. (…) Bo ona kocha bank­no­ty, tuli je, liże / czu­je ich zapach, gdy tyl­ko jest bli­żej / Bo on potrze­bu­je blich­tru / by móc tu gło­wą się­gać wyżej. Nie­co smut­ne, ale po tym nastę­pu­je iro­nicz­ny hap­py end, któ­re­go zdra­dzić oczy­wi­ście nie mogę. Te dwa przy­kła­dy nie sta­no­wią wyjąt­ków w tek­stach Fisza, wer­tu­jąc tomik War­szaf­ka pło­nie moż­na zauwa­żyć, że domi­nu­ją­cym moty­wem jego utwo­rów jest miłość. Kto wie, czy to nie dzię­ki tej miło­snej tema­ty­ce zyskał taką popu­lar­ność, teraz już na pew­no nie tyl­ko wśród słu­cha­czy hip-hopu, ale tak­że wśród słu­cha­czy sze­ro­ko poj­mo­wa­nej muzy­ki alter­na­tyw­nej.

Wspo­mnia­ny śro­dek sty­li­stycz­ny – porów­na­nie – to też coś, co Fisz lubi wyko­rzy­sty­wać w swo­ich pio­sen­kach. To już daw­no odkry­te, że jego, według mnie naj­cie­kaw­szy album Pią­tek 13 pod wzglę­dem muzycz­nym i tek­sto­wym, opie­ra się na porów­na­niach. Teraz jed­nak może­my się im przyj­rzeć, nie tyl­ko usły­szeć, a jeśli ktoś chce, to może ana­li­zo­wać nawet pod tym kątem utwo­ry takie jak Szef kuch­ni czy Goryl, swo­iste nie tyle auto­pre­zen­ta­cje, jak chce jed­na recen­zent­ka, tyl­ko brag­ga­do­cio, co może prze­ja­wiać się tak: Ja nie skoń­czę jak reży­ser Pasji / co krzy­czy jak nazi / bo uru­cha­miam gwiezd­ne wro­ta mej pyska­tej wyobraź­ni. Widać wyraź­nie, że pio­sen­ki z kolej­nych płyt, nagry­wa­nych z Ema­de i Woj­cie­chem Waglew­skim, mają zde­cy­do­wa­nie krót­sze i są bar­dziej zme­ta­fo­ry­zo­wa­ne. Sądzę, że jed­nak jesz­cze nie czas na jakie­kol­wiek pod­su­mo­wa­nia jego dzia­łal­no­ści, acz­kol­wiek inte­re­su­ją­ce mogło­by być zaję­cie się zmia­ną poety­ki tych utwo­rów na prze­strze­ni ostat­nich 7 lat.

Fani Fisza będą też usa­tys­fak­cjo­no­wa­ni, bo w tomi­ku są też sta­re pio­sen­ki, jak Czer­wo­na sukien­ka, Dyna­mit, War­szaf­ka. O ile teraz pro­ściej będzie rapo­wać (choć nie do koń­ca, bo dyk­cja i to gadul­skie flow trud­no naśla­do­wać) razem z nim ten utwór, zresz­tą cie­ka­wy sto­ry­tel­ling. Być może wła­śnie zamia­rem Biu­ra Lite­rac­kie­go było po pro­stu udo­stęp­nie­nie utwo­rów Fisza, bez błę­dów i wąt­pli­wych podzia­łów metrycz­nych, któ­re moż­na zna­leźć na stro­nach inter­ne­to­wych z tek­sta­mi pio­se­nek. Wiem nato­miast jed­no: Fisza nawet po wyda­niu tego tomi­ku, nadal będę trak­to­wał jedy­nie jako rape­ra, a nie wiel­kie­go poetę. Zde­cy­do­wa­nie wolę go słu­chać niż czy­tać, bo wte­dy sku­piam się nie­po­trzeb­nie na szcze­gó­łach, któ­re dla lite­ra­tu­ro­znaw­cy mają zna­cze­nie, ale dla zwy­kłe­go słu­cha­cza już nie. A są to: banal­ne rymy i pew­na łatwość w odbio­rze, szcze­gól­nie gdy porów­na się go z Miro­nem Bia­ło­szew­skim. Ale jeże­li będzie­cie wybie­ra­li się na kon­cert Fisza, war­to przy­po­mnieć sobie te pio­sen­ki. Lek­tu­ra niko­mu nie zaszko­dzi, a gdy spró­bu­je­cie jesz­cze nawi­jać jego tek­sty tak szyb­ko i zgod­nie z zasa­da­mi popraw­nej wymo­wy, to być może sza­cu­nek wzro­śnie dla samej umie­jęt­no­ści rapo­wa­nia. Choć takie porów­na­nia jak Fisz też chciał­bym two­rzyć.


Recen­zja zosta­ła opu­bli­ko­wa­na w „Lam­pie” (nr 3–4/2014). Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Tymoteusz Milas

Urodzony 10 lutego 1987 roku. Krytyk literacki, absolwent kulturoznawstwa o specjalizacji kultura literacka na Uniwersytecie Łódzkim, student filologii polskiej, współpracownik „Lampy”, pisał recenzje do „Twórczości”. Interesował się prozą postmodernistyczną, postkolonializmem, hip-hopem, z czasem jednak poszerzył horyzonty. Mieszka w Łodzi.

Powiązania

O czym pisze, kiedy pisze miłości

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Kil­ler Andri­ja Lub­ki, któ­ra uka­za­ła się 21 sierp­nia 2014 roku na stro­nie Literatki.com.

Więcej

Spalanie wewnętrzne

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”.

Więcej

Przeciwnikiem zawsze jesteś ty sam

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Labirynty ze złudnych iluzji

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Jalo­sa Gren­de­la.

Więcej

Egotrip

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Geo­gra­fie Gio­van­nie­go Catel­le­go.

Więcej

Dojrzewanie do Ameryki

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Nie­ostre widze­nia Kata­rzy­na Jaku­biak, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2013 roku w mie­sięcz­ni­ku „Lam­pa”.

Więcej

Całkiem nieźle kombinują. Jak Fisz, ale nie Stanley

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki War­szaf­ka pło­nie, któ­ra uka­za­ła się 4 kwiet­nia 2013 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Witalizm to duch rocka

recenzje / ESEJE Paweł Tański

Szkic Paw­ła Tań­skie­go o pły­cie Bar­to­sza (Fisza) Waglew­skie­go i zespo­łu Kim Nowak.

Więcej