Machina czasu
dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał WojaczekAudycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
1.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tom Polskie znaki Wojciecha Bonowicza jest powrotem do Wielkiej Gry. Gry z przeszłością. Gry ze swoimi mistrzami. Gry z językiem, z poezją, z historią, z wiarą, z nadzieją i z własną strategią pisarską. Gry z grą. Autor Pełnego morzaznów dialoguje. Znów zwiedza zakamarki rzeczywistości. Zwodzi. Znów drąży tematy, których poetyckie złoża zdają się być niewyczerpane. Wyczekuje…
2.
Bonowicz już na wstępie pozornie nakreśla kierunek recepcji swojej książki. Tytułem Polskie znaki stwarza coś na kształt drogowskazów, które wyznaczają i potencjalne ścieżki odczytań, i właściwe punkty odniesień dla zachwytów i wzruszeń. Przymiotnik „polski” jednoznacznie wskazuje na osadzenie tych wierszy w rodzimej tradycji i historii. Czyżby chodziło o znaki (symptomy? gesty? symbole?), obciążone bagażem martyrologiczno-patriotycznych komplikacji? Czyżby poeta mierzył się z mitem założycielskim Polski dotkniętej tragizmem? Z mitem narodu, który powstał w paradygmacie ofiary i męczeństwa? A może demitologizuje? A co, jeśli owe znaki to ledwie przeczucia albo wizyjna zapowiedź tego, co dopiero ma się wydarzyć? Pytań doprawdy wiele…
3.
Pokrótce można rzec, iż najnowszy tom autora Pełnego morza ma dwa główne tematy. Pierwszy to historia – polska historia; w dodatku przez duże „h” i duże „p” (w jakiejś mierze zapowiadana już w tytule tomu). Drugi (może ważniejszy) to szeroko eksponowany wątek autotematyczny, w którym po raz kolejny Bonowicz pochyla się nad procesem tworzenia i zastanawia nad towarzyszącym temu procesowi zależnościom. Całość wypełnia znane już z poprzednich książek instrumentarium, którego „środowiskiem naturalnym” jest tyleż rzeczywistość, co symbolika; nierzadko biblijna. Nie bez znaczenia pozostaje również notatka na końcu książki, w której Bonowicz wskazuje na poetów i konkretne teksty, z którymi „dialoguje” oraz wymienia zapożyczone frazy. I tu znów zaskakuje. Nie dlatego, że jest lojalny i uprzedza czytelnika. Nie dlatego, że ponownie otwiera zamknięte już wszak dzieła Jerzego Ficowskiego, Leo Lipskiego czy Witolda Wirpszy. Ale dlatego, że pomija tego, którego obecność jest aż nadto widoczna; mianowicie Tadeusza Różewicza. Jak sądzę, to z nim i przy jego niemałej pomocy Bonowicz zdaje się grać w polskie znaki. Ale po kolei.
4.
W rozmowie z Maciejem Robertem („Wiersze szukające nadziei”, „Rzeczpospolita”, 04.01.2008) Bonowicz powiada wprost: „próbuję pisać tę poezję, poezję po Oświęcimiu. Na pewno wiele zawdzięczam Różewiczowi; od wielu lat z uwagą przyglądam się temu, co on robi. Wydaje mi się, że on ciągle nosi w sobie ten dylemat. […] Sądzę, że moja poezja jest również taką próbą bardzo ostrożnego budowania światopoglądu po Oświęcimiu, optymizmu po Oświęcimiu. Dla mnie ciekawe jest nie tyle to, czy możliwa jest poezja po Oświęcimiu, bo to już zostało udowodnione, ale czy po Oświęcimiu możliwa jest nadzieja. Czy też jesteśmy skazani na to, aby tam ciągle wracać?”. W kontekście tego, co powyżej, nieco prowokacyjnie brzmi fraza pomieszczona w wierszu „Ogród”.
Co to jest historia? Nie myślałem o tym wcześniej
a teraz pytam: co to jest historia?
Nie myślał? Może nie formułował swoich wątpliwości wprost? To jedno z fundamentalnych pytań w najnowszym tomie Bonowicza, na które nie znajduję jedynej, autorytatywnej odpowiedzi. Nie znajduję, bowiem pytanie o historię uruchamia całą serię kolejnych pytań, a nie odpowiedzi. Co wnosi historia, po co „coś” się wydarza, co z tego wynika? Dlaczego wiersze wciąż zapełniają ciała, po co świstają kule, w jakim kontekście pojawia się gułag, czym jest Katyń, wreszcie dlaczego z ziemi wychodzą trupy? „Dlaczego te ciała nie wychodzą z rowów? / Dlaczego nie idą w proch swąd dlaczego wiatr / nie rozwiewa ich? Czemu historia broni się tak długo / oczami zębami?”. Bonowicz zmusza do stawiania pytań także już poza tekstem. Tymczasem „poeta przygląda się / wpatruje nawet gdy odwraca wzrok / jest poetą. Poeta nie moż / zamknąć oczu”. Od czasu do czasu zdarza się, że „wiersz / podnosi głowę. / Wtedy myślisz / jak mu pomóc / zachować jasne spojrzenie / zdezorientowanego”. Wiersz pamięta i chroni od zapomnienia. W jego strukturze zostaje tylko to, co jest istotne. Sprawdzona w poprzednich tomach metoda znajduje po raz kolejny swoje zastosowanie: teksty Bonowicza są krótkie i pozbawione przecinków; nie mają i nie mogą mieć żelaznej konstrukcji, bowiem notoryczne pytania nie mają żelaznych (racjonalnych) odpowiedzi.
5.
Cierpienie pomaga odróżnić to, co istotne, od tego, co nie. Bonowicz przywołuje surową, tragiczną wersję historii, jednak nie pozbawia jej ani współczucia, ani liryzmu. Doskonałym przykładem jest tu utwór „Cień”:
Wystarczy kilka drzew żeby ustawić ludzi.
Nie trzeba kopać głęboko nie trzeba też kul.
Najlepiej jeśli niebo jest granatowe a ofiary milczą.
Najlepiej jeśli niebo jest nisko i można oprzeć o nie głowę.
Nie trzeba niczego odczytywać można wbić widły
można po prostu tłuc to nie potrwa długo:
niebo szybko upływa z rozebranych ciał.
Nie trzeba dotykać łagodnie. Ziemi jest wszystko jedno
czy przyjąć ma twarz czy krocze. Nie trzeba o tym mówić.
Gdy niebo wsiąknie w ziemię wyrosną na niej nowe
krzewy szaleństwa strachu. Nie trzeba długo czekać.
Ta zakorzeniona w historii opowieść jest szalenie wyrazista i niejednoznaczna zarazem. Nie sposób uciec od skojarzeń z mordem polskich oficerów w Katyniu, doświadczeń gułagowych (czy prościej po prostu wojennych), nie sposób pominąć kwestii nisko zawieszonego nieba i pojawiającej się w wierszu symboliki (choćby notorycznie powracającego motywu drzewa). Nie sposób uciec od kategorii winy i kary, nie sposób też nie przywołać skojarzeń ze świetnym dramatem „Do piachu” i postacią Walusia. Narracja poetycka Bonowicza (podświadomie?) przywołuje (przeczuwa) Różewicza; oto dobrze znany motyw i temat. Zanim partyzanci rozstrzeliwują swojego kolegę, ten patrzy w niebo, modli się i robi pod siebie. Ze strachu, bo niebo jest puste. Bo żaden głos nie dociera do przerażonej głowy Walusia. Bo została już tylko śmierć, a potem czerń. „Ziemi jest wszystko jedno / czy przyjąć ma twarz czy krocze. Nie trzeba o tym mówić.” – powiada Bonowicz, jednocześnie przerzucając główny temat na kwestię wiary i niewiary, winy i zadośćuczynienia. Hołduje zasadzie wycofania (zatrzymania) wyobraźni i próby budowania świata na nowo. Zdaje się być przywiązany do codzienności i rzeczywistości. Rzeczywistości ciemnej, bolesnej. Pisanie surowe Bonowicza jest pisaniem etycznym. Składnia i słownik zamykają się w kręgu określonych rekwizytów, a zatem w jakiejś mierze jest to po różewiczowsku – poezja samoograniczająca się…
6.
Wiersze wciąż jednak szukają nadziei, jak choćby w wierszu „Powstaniec” (ten, który powstaje; zmartwychwstaje? Ten, który bierze udział w powstaniu?):
Nachyla się nad stołem i widzę na jego piersi
mały stalowy krzyżyk który zaplątał się we włosy.
A potem na fotografii jesteśmy parą niezgrabnych gołębi
które podają sobie uratowaną z potopu gałązkę.
Teksty Bonowicza są śmiałe w obrazowaniu, wykorzystują sporadycznie oniryczną „poświatę” i nadrealistyczny sposób posługiwania się metaforą (dialogowanie z Wirpszą), a jednocześnie zachowują medytacyjny charakter. Raz w dyskursywność wpleciona zostaje publicystyka, innym razem niemalże wyznanie religijne:
Mój Boże/ nie było ciebie a teraz jesteś – zapisany przede mną
w zdaniach nad którymi będzie przez wieczność ślęczało
moje biedne oko.
7.
Koncept tomu Bonowicza oparty jest na akcentowaniu i eksponowaniu wątków autotematycznych, które szeroko podejmował już w Pełnym morzu. Zaraz po premierze książki przyznawał: „Chciałem właśnie uwypuklić tę zaborczość, to, że autor staje się niewolnikiem procesu tworzenia i w pewnym momencie nie wiadomo już, kto kogo tworzy i kto jest czyim zakładnikiem. […] Nie wiesz, czy ten wiersz jest w tobie i musisz go „urodzić”, czy też odwrotnie – ty stałeś się częścią wiersza i czekasz, żeby wiersz ciebie uwolnił. Jest to proces obustronnego uwalniania się od siebie”. Jeśli ktoś myśli, że tom Polskie znaki jest udaną próbą tego uwolnienia, jest w błędzie. Powiem więcej: Bonowicz po mistrzowsku zamyka i otwiera każde z potencjalnych wyjść. Nie ufa i nie chce jednoznaczności. Z jednej strony – w cytowanym już wcześniej wierszu „Poeta” powiada:
Przekleństwo poezji z tym wpatrywaniem się
wypatrywaniem. Poeta gdy inni śpią
nie śpi. Czuwa. Nad wielkim okiem
które nie należy do niego.
Z tego wynikałoby, że poeta nie jest właścicielem wiersza, ile raczej specyficznym medium, przez które ów wiersz przechodzi. Nie należą do niego ani słowa, ani odczucia. Jeśli poważnie traktować to wyznanie, czymś większym od poety jest wielkie oko. I to ono odgrywa w procesie tworzenia kluczową rolę. A zatem powinniśmy spodziewać się odkryć wyobraźni, sfer i stref rzeczywistości, powinniśmy oczekiwać poezji rewelatorskiej, która poszukuje czegoś niezwykłego i niezwykle się nam objawia. Poezji, która ujawnia coś, czego nie widzimy lub dotąd nie zauważaliśmy. To jednak nie do końca znajduje odzwierciedlenie w tekście… Ale mamy też drugi wiersz („Co można, co nie można”), który mówi zupełnie coś innego.
Księżyc świeci.
Kobieta się uśmiecha.
Kobieta widzi księżyc.
Księżyc w dół patrzy.
Rzeczy które czekają.
I rzeczy które nie mogą czekać.
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
Wyobraź sobie
dokładnie tyle.
Oto kolejna gra z Różewiczem i jego znanym tekstem „Księżyc świeci” pomieszczonym w tomie Czerwona rękawiczka z 1948 roku. Interesuje nas szczególnie zakończenie tego wiersza. „Nie wyobrażaj sobie za wiele / wyobraź sobie / dokładnie tyle”. To co mamy robić? Nie wyobrażać sobie zbyt wiele, tylko dokładnie tyle, ile w tym surowym tekście, czy może poważnie traktować wcześniejszą deklarację Bonowicza, że patrzy przez niego jakieś inne wielkie oko? Wiersze wychodzą z poety, czy tylko przez niego przechodzą? Jest świadomy procesu tworzenia, czy ów proces rozgrywa się poza jego świadomością? Kto jest autorem tej książki? Bonowicz kunsztownie jednocześnie otwiera i zamyka recepcję dzieła. Stajemy pod poetycką ścianą? Skądże. Bo na tym nie koniec. Z pomocą przychodzi jeszcze jeden tekst („W zatoce”): „Nie chciałem niczego opisywać. Samo tak wyszło”.
8.
Bonowicz stosuje strategię uniku. Każda zapisana w tym tomie deklaracja jest niezwykle istotna i istotnie niezwykła. Śmiertelnie poważna i niepoważna. Ironiczna. Jeśli traktować historię, jak temat przewodni całej książki, tytuł Polskie znaki jest trafny i inspirujący zarazem. Reszta to gra. Gra z przeszłością. Gra z mistrzami. Gra z językiem, z poezją, z historią, z wiarą, z nadzieją i z własną strategią pisarską. Konsekwentnie drąży tematy, których poetyckie złoża zdają się być tyleż niewyczerpywane, ileż ryzykowne. Stawia odważne pytania i odważnie zwodzi… Bonowicz nie chciał niczego opisywać, nie chciał, by mówiło przez niego wielkie oko, nie chciał Różewicza. Samo tak wyszło. „Do głowy by mi nie przyszło / że trzeba to rozumieć / żeby pójść”. Dojść? Zostać? Przez Polskie znaki. Do sedna.
Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.
Audycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły towarzysząca premierze e‑booka Kory Stoję, czuję się świetnie, wydanego w Biurze Literackim 18 stycznia 2016 roku.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Myśli do słów. Szkice o poezji Piotra Matywieckiego.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem Jarosława Borowca.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.
WięcejKomentarze Zdzisława Jaskuły, Andrzeja Nowaka, Mieczysława Orskiego, Piotra Śliwińskiego, Adama Wiedemanna oraz Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Trop w trop Andrzeja Sosnowskiego.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Dożynki 2008”.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Bogusława Kierca, Karola Maliszewskiego, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułki, Justyny Sobolewskiej i Konrada Wojtyły.
WięcejKomentarze Sławomira Kuźnickiego, Konrada Wojtyły i Jarosława Borowca.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Wojaczek wielokrotny.
WięcejRecenzja Pawła Mackiewicza z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejRecenzja Marcina Jurzysty z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
Więcej