recenzje / IMPRESJE

Nie (wy)obrażać sobie za wiele…

Konrad Wojtyła

Recenzja Konrada Wojtyły z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Wszyst­kie zna­ki na nie­bie i zie­mi wska­zu­ją, że tom Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza jest powro­tem do Wiel­kiej Gry. Gry z prze­szło­ścią. Gry ze swo­imi mistrza­mi. Gry z języ­kiem, z poezją, z histo­rią, z wia­rą, z nadzie­ją i z wła­sną stra­te­gią pisar­ską. Gry z grą. Autor Peł­ne­go morzaznów dia­lo­gu­je. Znów zwie­dza zaka­mar­ki rze­czy­wi­sto­ści. Zwo­dzi. Znów drą­ży tema­ty, któ­rych poetyc­kie zło­ża zda­ją się być nie­wy­czer­pa­ne. Wycze­ku­je…

2.

Bono­wicz już na wstę­pie pozor­nie nakre­śla kie­ru­nek recep­cji swo­jej książ­ki. Tytu­łem Pol­skie zna­ki stwa­rza coś na kształt dro­go­wska­zów, któ­re wyzna­cza­ją i poten­cjal­ne ścież­ki odczy­tań, i wła­ści­we punk­ty odnie­sień dla zachwy­tów i wzru­szeń. Przy­miot­nik „pol­ski” jed­no­znacz­nie wska­zu­je na osa­dze­nie tych wier­szy w rodzi­mej tra­dy­cji i histo­rii. Czyż­by cho­dzi­ło o zna­ki (symp­to­my? gesty? sym­bo­le?), obcią­żo­ne baga­żem mar­ty­ro­lo­gicz­no-patrio­tycz­nych kom­pli­ka­cji? Czyż­by poeta mie­rzył się z mitem zało­ży­ciel­skim Pol­ski dotknię­tej tra­gi­zmem? Z mitem naro­du, któ­ry powstał w para­dyg­ma­cie ofia­ry i męczeń­stwa? A może demi­to­lo­gi­zu­je? A co, jeśli owe zna­ki to led­wie prze­czu­cia albo wizyj­na zapo­wiedź tego, co dopie­ro ma się wyda­rzyć? Pytań dopraw­dy wie­le…

3.

Pokrót­ce moż­na rzec, iż naj­now­szy tom auto­ra Peł­ne­go morza ma dwa głów­ne tema­ty. Pierw­szy to histo­ria – pol­ska histo­ria; w dodat­ku przez duże „h” i duże „p” (w jakiejś mie­rze zapo­wia­da­na już w tytu­le tomu). Dru­gi (może waż­niej­szy) to sze­ro­ko eks­po­no­wa­ny wątek auto­te­ma­tycz­ny, w któ­rym po raz kolej­ny Bono­wicz pochy­la się nad pro­ce­sem two­rze­nia i zasta­na­wia nad towa­rzy­szą­cym temu pro­ce­so­wi zależ­no­ściom. Całość wypeł­nia zna­ne już z poprzed­nich ksią­żek instru­men­ta­rium, któ­re­go „śro­do­wi­skiem natu­ral­nym” jest tyleż rze­czy­wi­stość, co sym­bo­li­ka; nie­rzad­ko biblij­na. Nie bez zna­cze­nia pozo­sta­je rów­nież notat­ka na koń­cu książ­ki, w któ­rej Bono­wicz wska­zu­je na poetów i kon­kret­ne tek­sty, z któ­ry­mi „dia­lo­gu­je” oraz wymie­nia zapo­ży­czo­ne fra­zy. I tu znów zaska­ku­je. Nie dla­te­go, że jest lojal­ny i uprze­dza czy­tel­ni­ka. Nie dla­te­go, że ponow­nie otwie­ra zamknię­te już wszak dzie­ła Jerze­go Ficow­skie­go, Leo Lip­skie­go czy Witol­da Wirp­szy. Ale dla­te­go, że pomi­ja tego, któ­re­go obec­ność jest aż nad­to widocz­na; mia­no­wi­cie Tade­usza Róże­wi­cza. Jak sądzę, to z nim i przy jego nie­ma­łej pomo­cy Bono­wicz zda­je się grać w pol­skie zna­ki. Ale po kolei.

4.

W roz­mo­wie z Macie­jem Rober­tem („Wier­sze szu­ka­ją­ce nadziei”, „Rzecz­po­spo­li­ta”, 04.01.2008) Bono­wicz powia­da wprost: „pró­bu­ję pisać tę poezję, poezję po Oświę­ci­miu. Na pew­no wie­le zawdzię­czam Róże­wi­czo­wi; od wie­lu lat z uwa­gą przy­glą­dam się temu, co on robi. Wyda­je mi się, że on cią­gle nosi w sobie ten dyle­mat. […] Sądzę, że moja poezja jest rów­nież taką pró­bą bar­dzo ostroż­ne­go budo­wa­nia świa­to­po­glą­du po Oświę­ci­miu, opty­mi­zmu po Oświę­ci­miu. Dla mnie cie­ka­we jest nie tyle to, czy moż­li­wa jest poezja po Oświę­ci­miu, bo to już zosta­ło udo­wod­nio­ne, ale czy po Oświę­ci­miu moż­li­wa jest nadzie­ja. Czy też jeste­śmy ska­za­ni na to, aby tam cią­gle wra­cać?”. W kon­tek­ście tego, co powy­żej, nie­co pro­wo­ka­cyj­nie brzmi fra­za pomiesz­czo­na w wier­szu „Ogród”.

Co to jest histo­ria? Nie myśla­łem o tym wcze­śniej
a teraz pytam: co to jest histo­ria?

Nie myślał? Może nie for­mu­ło­wał swo­ich wąt­pli­wo­ści wprost? To jed­no z fun­da­men­tal­nych pytań w naj­now­szym tomie Bono­wi­cza, na któ­re nie znaj­du­ję jedy­nej, auto­ry­ta­tyw­nej odpo­wie­dzi. Nie znaj­du­ję, bowiem pyta­nie o histo­rię uru­cha­mia całą serię kolej­nych pytań, a nie odpo­wie­dzi. Co wno­si histo­ria, po co „coś” się wyda­rza, co z tego wyni­ka? Dla­cze­go wier­sze wciąż zapeł­nia­ją cia­ła, po co świ­sta­ją kule, w jakim kon­tek­ście poja­wia się gułag, czym jest Katyń, wresz­cie dla­cze­go z zie­mi wycho­dzą tru­py? „Dla­cze­go te cia­ła nie wycho­dzą z rowów? / Dla­cze­go nie idą w proch swąd dla­cze­go wiatr / nie roz­wie­wa ich? Cze­mu histo­ria bro­ni się tak dłu­go / ocza­mi zęba­mi?”. Bono­wicz zmu­sza do sta­wia­nia pytań tak­że już poza tek­stem. Tym­cza­sem „poeta przy­glą­da się / wpa­tru­je nawet gdy odwra­ca wzrok / jest poetą. Poeta nie moż / zamknąć oczu”. Od cza­su do cza­su zda­rza się, że „wiersz / pod­no­si gło­wę. / Wte­dy myślisz / jak mu pomóc / zacho­wać jasne spoj­rze­nie / zdez­o­rien­to­wa­ne­go”. Wiersz pamię­ta i chro­ni od zapo­mnie­nia. W jego struk­tu­rze zosta­je tyl­ko to, co jest istot­ne. Spraw­dzo­na w poprzed­nich tomach meto­da znaj­du­je po raz kolej­ny swo­je zasto­so­wa­nie: tek­sty Bono­wi­cza są krót­kie i pozba­wio­ne prze­cin­ków; nie mają i nie mogą mieć żela­znej kon­struk­cji, bowiem noto­rycz­ne pyta­nia nie mają żela­znych (racjo­nal­nych) odpo­wie­dzi.

5.

Cier­pie­nie poma­ga odróż­nić to, co istot­ne, od tego, co nie. Bono­wicz przy­wo­łu­je suro­wą, tra­gicz­ną wer­sję histo­rii, jed­nak nie pozba­wia jej ani współ­czu­cia, ani liry­zmu. Dosko­na­łym przy­kła­dem jest tu utwór „Cień”:

Wystar­czy kil­ka drzew żeby usta­wić ludzi.
Nie trze­ba kopać głę­bo­ko nie trze­ba też kul.
Naj­le­piej jeśli nie­bo jest gra­na­to­we a ofia­ry mil­czą.
Naj­le­piej jeśli nie­bo jest nisko i moż­na oprzeć o nie gło­wę.
Nie trze­ba nicze­go odczy­ty­wać moż­na wbić widły
moż­na po pro­stu tłuc to nie potrwa dłu­go:
nie­bo szyb­ko upły­wa z roze­bra­nych ciał.
Nie trze­ba doty­kać łagod­nie. Zie­mi jest wszyst­ko jed­no
czy przy­jąć ma twarz czy kro­cze. Nie trze­ba o tym mówić.
Gdy nie­bo wsiąk­nie w zie­mię wyro­sną na niej nowe
krze­wy sza­leń­stwa stra­chu. Nie trze­ba dłu­go cze­kać.

Ta zako­rze­nio­na w histo­rii opo­wieść jest sza­le­nie wyra­zi­sta i nie­jed­no­znacz­na zara­zem. Nie spo­sób uciec od sko­ja­rzeń z mor­dem pol­skich ofi­ce­rów w Katy­niu, doświad­czeń guła­go­wych (czy pro­ściej po pro­stu wojen­nych), nie spo­sób pomi­nąć kwe­stii nisko zawie­szo­ne­go nie­ba i poja­wia­ją­cej się w wier­szu sym­bo­li­ki (choć­by noto­rycz­nie powra­ca­ją­ce­go moty­wu drze­wa). Nie spo­sób uciec od kate­go­rii winy i kary, nie spo­sób też nie przy­wo­łać sko­ja­rzeń ze świet­nym dra­ma­tem „Do pia­chu” i posta­cią Walu­sia. Nar­ra­cja poetyc­ka Bono­wi­cza (pod­świa­do­mie?) przy­wo­łu­je (prze­czu­wa) Róże­wi­cza; oto dobrze zna­ny motyw i temat. Zanim par­ty­zan­ci roz­strze­li­wu­ją swo­je­go kole­gę, ten patrzy w nie­bo, modli się i robi pod sie­bie. Ze stra­chu, bo nie­bo jest puste. Bo żaden głos nie docie­ra do prze­ra­żo­nej gło­wy Walu­sia. Bo zosta­ła już tyl­ko śmierć, a potem czerń. „Zie­mi jest wszyst­ko jed­no / czy przy­jąć ma twarz czy kro­cze. Nie trze­ba o tym mówić.” – powia­da Bono­wicz, jed­no­cze­śnie prze­rzu­ca­jąc głów­ny temat na kwe­stię wia­ry i nie­wia­ry, winy i zadość­uczy­nie­nia. Hoł­du­je zasa­dzie wyco­fa­nia (zatrzy­ma­nia) wyobraź­ni i pró­by budo­wa­nia świa­ta na nowo. Zda­je się być przy­wią­za­ny do codzien­no­ści i rze­czy­wi­sto­ści. Rze­czy­wi­sto­ści ciem­nej, bole­snej. Pisa­nie suro­we Bono­wi­cza jest pisa­niem etycz­nym. Skład­nia i słow­nik zamy­ka­ją się w krę­gu okre­ślo­nych rekwi­zy­tów, a zatem w jakiejś mie­rze jest to po róże­wi­czow­sku – poezja samo­ogra­ni­cza­ją­ca się…

6.

Wier­sze wciąż jed­nak szu­ka­ją nadziei, jak choć­by w wier­szu „Powsta­niec” (ten, któ­ry powsta­je; zmar­twych­wsta­je? Ten, któ­ry bie­rze udział w powsta­niu?):

Nachy­la się nad sto­łem i widzę na jego pier­si
mały sta­lo­wy krzy­żyk któ­ry zaplą­tał się we wło­sy.
A potem na foto­gra­fii jeste­śmy parą nie­zgrab­nych gołę­bi
któ­re poda­ją sobie ura­to­wa­ną z poto­pu gałąz­kę.

Tek­sty Bono­wi­cza są śmia­łe w obra­zo­wa­niu, wyko­rzy­stu­ją spo­ra­dycz­nie oni­rycz­ną „poświa­tę” i nad­re­ali­stycz­ny spo­sób posłu­gi­wa­nia się meta­fo­rą (dia­lo­go­wa­nie z Wirp­szą), a jed­no­cze­śnie zacho­wu­ją medy­ta­cyj­ny cha­rak­ter. Raz w dys­kur­syw­ność wple­cio­na zosta­je publi­cy­sty­ka, innym razem nie­mal­że wyzna­nie reli­gij­ne:

Mój Boże/ nie było cie­bie a teraz jesteś – zapi­sa­ny przede mną
w zda­niach nad któ­ry­mi będzie przez wiecz­ność ślę­cza­ło
moje bied­ne oko.

7.

Kon­cept tomu Bono­wi­cza opar­ty jest na akcen­to­wa­niu i eks­po­no­wa­niu wąt­ków auto­te­ma­tycz­nych, któ­re sze­ro­ko podej­mo­wał już w Peł­nym morzu. Zaraz po pre­mie­rze książ­ki przy­zna­wał: „Chcia­łem wła­śnie uwy­pu­klić tę zabor­czość, to, że autor sta­je się nie­wol­ni­kiem pro­ce­su two­rze­nia i w pew­nym momen­cie nie wia­do­mo już, kto kogo two­rzy i kto jest czy­im zakład­ni­kiem. […] Nie wiesz, czy ten wiersz jest w tobie i musisz go „uro­dzić”, czy też odwrot­nie – ty sta­łeś się czę­ścią wier­sza i cze­kasz, żeby wiersz cie­bie uwol­nił. Jest to pro­ces obu­stron­ne­go uwal­nia­nia się od sie­bie”. Jeśli ktoś myśli, że tom Pol­skie zna­ki jest uda­ną pró­bą tego uwol­nie­nia, jest w błę­dzie. Powiem wię­cej: Bono­wicz po mistrzow­sku zamy­ka i otwie­ra każ­de z poten­cjal­nych wyjść. Nie ufa i nie chce jed­no­znacz­no­ści. Z jed­nej stro­ny – w cyto­wa­nym już wcze­śniej wier­szu „Poeta” powia­da:

Prze­kleń­stwo poezji z tym wpa­try­wa­niem się
wypa­try­wa­niem. Poeta gdy inni śpią
nie śpi. Czu­wa. Nad wiel­kim okiem
któ­re nie nale­ży do nie­go.

Z tego wyni­ka­ło­by, że poeta nie jest wła­ści­cie­lem wier­sza, ile raczej spe­cy­ficz­nym medium, przez któ­re ów wiersz prze­cho­dzi. Nie nale­żą do nie­go ani sło­wa, ani odczu­cia. Jeśli poważ­nie trak­to­wać to wyzna­nie, czymś więk­szym od poety jest wiel­kie oko. I to ono odgry­wa w pro­ce­sie two­rze­nia klu­czo­wą rolę. A zatem powin­ni­śmy spo­dzie­wać się odkryć wyobraź­ni, sfer i stref rze­czy­wi­sto­ści, powin­ni­śmy ocze­ki­wać poezji rewe­la­tor­skiej, któ­ra poszu­ku­je cze­goś nie­zwy­kłe­go i nie­zwy­kle się nam obja­wia. Poezji, któ­ra ujaw­nia coś, cze­go nie widzi­my lub dotąd nie zauwa­ża­li­śmy. To jed­nak nie do koń­ca znaj­du­je odzwier­cie­dle­nie w tek­ście… Ale mamy też dru­gi wiersz („Co moż­na, co nie moż­na”), któ­ry mówi zupeł­nie coś inne­go.

Księ­życ świe­ci.
Kobie­ta się uśmie­cha.
Kobie­ta widzi księ­życ.
Księ­życ w dół patrzy.
Rze­czy któ­re cze­ka­ją.
I rze­czy któ­re nie mogą cze­kać.
Nie wyobra­żaj sobie zbyt wie­le.
Wyobraź sobie
dokład­nie tyle.

Oto kolej­na gra z Róże­wi­czem i jego zna­nym tek­stem „Księ­życ świe­ci” pomiesz­czo­nym w tomie Czer­wo­na ręka­wicz­ka z 1948 roku. Inte­re­su­je nas szcze­gól­nie zakoń­cze­nie tego wier­sza. „Nie wyobra­żaj sobie za wie­le / wyobraź sobie / dokład­nie tyle”. To co mamy robić? Nie wyobra­żać sobie zbyt wie­le, tyl­ko dokład­nie tyle, ile w tym suro­wym tek­ście, czy może poważ­nie trak­to­wać wcze­śniej­szą dekla­ra­cję Bono­wi­cza, że patrzy przez nie­go jakieś inne wiel­kie oko? Wier­sze wycho­dzą z poety, czy tyl­ko przez nie­go prze­cho­dzą? Jest świa­do­my pro­ce­su two­rze­nia, czy ów pro­ces roz­gry­wa się poza jego świa­do­mo­ścią? Kto jest auto­rem tej książ­ki? Bono­wicz kunsz­tow­nie jed­no­cze­śnie otwie­ra i zamy­ka recep­cję dzie­ła. Sta­je­my pod poetyc­ką ścia­ną? Skąd­że. Bo na tym nie koniec. Z pomo­cą przy­cho­dzi jesz­cze jeden tekst („W zato­ce”): „Nie chcia­łem nicze­go opi­sy­wać. Samo tak wyszło”.

8.

Bono­wicz sto­su­je stra­te­gię uni­ku. Każ­da zapi­sa­na w tym tomie dekla­ra­cja jest nie­zwy­kle istot­na i istot­nie nie­zwy­kła. Śmier­tel­nie poważ­na i nie­po­waż­na. Iro­nicz­na. Jeśli trak­to­wać histo­rię, jak temat prze­wod­ni całej książ­ki, tytuł Pol­skie zna­ki jest traf­ny i inspi­ru­ją­cy zara­zem. Resz­ta to gra. Gra z prze­szło­ścią. Gra z mistrza­mi. Gra z języ­kiem, z poezją, z histo­rią, z wia­rą, z nadzie­ją i z wła­sną stra­te­gią pisar­ską. Kon­se­kwent­nie drą­ży tema­ty, któ­rych poetyc­kie zło­ża zda­ją się być tyleż nie­wy­czer­py­wa­ne, ileż ryzy­kow­ne. Sta­wia odważ­ne pyta­nia i odważ­nie zwo­dzi… Bono­wicz nie chciał nicze­go opi­sy­wać, nie chciał, by mówi­ło przez nie­go wiel­kie oko, nie chciał Róże­wi­cza. Samo tak wyszło. „Do gło­wy by mi nie przy­szło / że trze­ba to rozu­mieć / żeby pójść”. Dojść? Zostać? Przez Pol­skie zna­ki. Do sed­na.

O autorze

Konrad Wojtyła

Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.

Powiązania

Machina czasu

dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał Wojaczek

Audy­cja „Machi­na cza­su” Kon­ra­da Woj­ty­ły poświę­co­na twór­czo­ści i życiu Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Obietnica na ciało i krew

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Przeklęte Sanatorium

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Sana­to­rium Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Myśli do słów. Słowa do myśli.

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Esej Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Myśli do słów. Szki­ce o poezji Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

Gubione paradoksy

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Trzynaście impresji zza uchylonej kurtyny

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Esej Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Sza­re świa­tło. Roz­mo­wy z Kry­sty­ną Miło­będz­ką i Andrze­jem Fal­kie­wi­czem Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej

„Stracony na mocy nie ogłoszonego wyroku…”

debaty / książki i autorzy Konrad Wojtyła

Głos Kon­ra­da Woj­ty­ły w deba­cie „Czy Nobel zasłu­żył na Róże­wi­cza?”.

Więcej

Sześć głosów o wierszach Jacka Gutorowa

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Zdzi­sła­wa Jasku­ły, Andrze­ja Nowa­ka, Mie­czy­sła­wa Orskie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Ada­ma Wie­de­man­na oraz Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

Trop albo Trud. Na marginesie rozmów z Andrzejem Sosnowskim

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Trop w trop Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Skowyt utraconej niewinności

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Nie­pio­sen­ki Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

O gubionych

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Anny Kału­ży, Bogu­sła­wa Kier­ca, Karo­la Mali­szew­skie­go, Edwar­da Pase­wi­cza, Toma­sza Puł­ki, Justy­ny Sobo­lew­skiej i Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

O Innym tempie

recenzje / NOTKI I OPINIE Jarosław Borowiec Konrad Wojtyła

Komen­ta­rze Sła­wo­mi­ra Kuź­nic­kie­go, Kon­ra­da Woj­ty­ły i Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej

Klonowanie z pamięci

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Woja­czek wie­lo­krot­ny.

Więcej

Powrót podmiotu odłożony

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Alt + a i inne polskie znaki Wojciecha Bonowicza

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej