Połów 2009
dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzyZapis całego spotkania z udziałem Agnieszki Mirahiny, Michała Piętniewicza, Przemysława Witkowskiego i Jakuba Wojciechowskiego podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejRecenzja Michała Piętniewicza z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
Dwa razy przeczytałem najnowszą książkę Krystyny Miłobędzkiej znikam jestem i za każdym razem była to lektura na jednym oddechu. Mam wrażenie, że książka ta tworzy bardzo zwartą i przemyślaną całość. Dzieli się na cztery wieczory, cztery kwartety wypełnione poezją Miłobędzkiej i komentarzami autorki. Każdy wiersz opatrzony jest osobnym przypisem. Każdy wiersz czeka na wyjaśnienie.
Moim zdaniem właśnie w tych komentarzach i wyjaśnieniach zawarte jest najwięcej. Miłobędzka pisze piękny esej nie tylko o własnych wierszach (wiersze te istotnie są punktem wyjścia i dojścia), ale o poezji w ogóle. Jej istocie, jej sile, napędzie, przemijaniu. O związkach poezji z życiem.
Książka dzieli się na cztery wieczory. Każdy wieczór traktuje o czymś innym. Wszystkie łączy temat poezji, ale rozmaicie on opalizuje. Pierwszy wieczór nazwałbym wieczorem poświęconym matce. Drugi opowiada o ruchu. Trzeci o życiu. A czwarty o sobie. Wydaje mi się, że wszystkie ze sobą są bardzo silnie splecione. Siłą, która je splata jest życie wiersza, a także opowieść o swoistej filozofii pisania.
Jaka jest ta filozofia poezjowania Krystyny Miłobędzkiej? To bardzo ciekawe i wypada poświęcić temu kilka słów. Otóż dwa środkowe wieczory mówią o tym najwięcej. W wieczorze drugim poetka stwierdza: „pisanie każdego tekstu jest procesem szukania ‑odnajdywania – gubienia obrazów i słów (…) rodzenie, umieranie, rodzenie, umieranie – ten nieustanny ruch życia obejmuje nas i wszystko, co istnieje (…) poezja próbuje powiedzieć to, czego nie da się powiedzieć(…).”
Wiele pięknych zdań pada na każdym wieczorze, mają one wręcz strukturę aforystyczną, nadają się do przepisania jako złote myśli.
Istotą tych zdań są rozważania nad niedoskonałością języka, który próbuje (jedynie próbuje) wyrazić świat, oddać sedno życia. Wszystko jednak (wszystko czyli sztuka, język) jest w stanie permanentnej dekompozycji i demontażu. Pragnie coś oddać, pragnie wyrazić „jest” czyli bycie, istnienie, jakąś pneumę albo materię, ale to „coś”, owo sedno życia, zagadka i rdzeń nieustająco się wymykają wszelkim próbom językowym i poznawczym. Język zatem nie jest w stanie oddać istoty świata i życia. Ale jednak czasem, w tych próbach przybliżania, „gubienia, znikania” oraz błądzenia wydarza się „cud”. Przy pomocy nieudolnej, językowej maszynerii autor, poeta, artysta jest w stanie wyrazić to coś, co jest bardzo nieuchwytne i ulotne, a co z grubsza można określić mianem stawania się. W istocie, Miłobędzka próbuje oddać chwilę w jej dzianiu się, moment w jego przemijalności, uchwycić ten ulotny rdzeń, to ulotne „się”, które na chwilę staje, zostaje zamrożone w chwili i momencie – gotowe do utrwalenia, do konfrontacji z pismem. W taki sposób właśnie powstaje tekst; by trochę sięgnąć do języka ponowoczesnego, tekst powstaje z tego, czego nie ma, albo z czegoś, co próbuje usilnie wydarzyć się.
Miłobędzka co chwilę, w sposób bardzo łagodny i spokojny stawia czytelnika i autora przed ścianą epistemologii języka. Pisze o nieustającym trudzie wiersza, by zbliżyć się do życia. Jednak autorka ma świadomość, że życie „jest silniejsze”, że nie obejmie go pismo, że jego wydarzanie się, dzianie, ulotność, nieustająca transgresja i ekspansja są poza zasięgiem tekstualnej mocy.
Filozofię poezji Miłobędzkiej można określić jako nieco podszytą nihilizmem, ale nihilizmem nostalgicznym czyli takim, w którego widnokręgu jest „marzenie o nieosiągalnej całości”. Ruch języka, jego nieustające falowanie, fragmentacja i przemiana nie jest w stanie objąć tego, co „jest”, nie jest w stanie przybliżyć całości. Jednakowoż sam fakt tych prób daje jakąś nadzieję; język nie wyraża, język próbuje wyrażać. Skazany jest na fragment, „niedoskonałość”, oraz wieczną „niegotowość”. Ale w tym właśnie, w tej rozpaczy fragmentu kryje się nadzieja za jakąś pleromą. Z pewnością nie będzie to pleroma znaczenia i sensu. Niemniej Miłobędzka daje nadzieję, że „jest” – jest możliwe do uchwycenia przez jeden moment, moment epifaniczny, dodajmy moment, który się wymyka.
Pierwszy i ostatni wieczór w odróżnieniu od bardziej filozoficznych, środkowych – mają charakter bardziej prywatny. Niemniej łączą się z pozostałymi bardzo wyrazistą nicią sensotwórczą. W pierwszym wieczorze poetka opowiada o swojej więzi z matką, o nieustającej transgresji „ja”, przekraczaniu siebie, aby dojrzeć do siebie jako do matki właśnie. Poetka pisze, że sama stając się matką zrozumiała swoją matkę. To jest wieczór opowiadający o próbie zrozumienia świata, jego roli w nim, próbie.
Ostatni szkic opowiada o „ja”. Poetka opowiada o sobie. To jest specyficzne „ja”, „ja” oczekujące na transgresję, pragnące spotkania. To jest relacja „ja” do „ty”. Tym „ty” może być bliski, ale to „ty” może przybrać również wymiar wspólnoty, jakiegoś „my”. Poetka w bardzo piękny sposób pisze: „obcość mimo bliskości. Czy bezradność jest w naszych rękach czy w naszym języku? (…) Czy bliźni jest od blizny czy od otwartej rany (…).” I w końcu kluczowe moim zdaniem zdanie dla całości: „Cała, ale całej nigdzie nie ma. Stracić to zyskać siebie”.
To są zmagania przede wszystkim z językiem jako narzędziem komunikacji między „ja” i „ty”. Ta relacja może być kłująca, raniąca, skazana na niepowodzenie i rozpacz, na taniec masek i pozorów. Ta relacja jest również „niedoskonała, niegotowa, nieukończona” i ulotna. I owo „ja” w tej relacji również jest niepełne, nieustannie „traci i gubi siebie”. Ale właśnie taka aporetyczna filozofia „ja”, które najpierw siebie traci, by później siebie zyskać (analogia do chrześcijaństwa jest tu aż nazbyt oczywista), pozwala odnaleźć w świecie sens, pozwala jakieś „jest” przywołać do życia – „niepełnego, nietrwałego”, migotliwego. Sens życia tkwi między fałdkami języka.
Urodzony 13 stycznia 1984 roku. Poeta. Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uczestnik projektu „Połów 2008”. Wyróżniony m.in. w konkursie im. Gombrowicza „Przeciw poetom”. Mieszka w Krakowie.
Zapis całego spotkania z udziałem Agnieszki Mirahiny, Michała Piętniewicza, Przemysława Witkowskiego i Jakuba Wojciechowskiego podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejEtiuda filmowa do wiersza z arkusza poetyckiego Oddział otwarty (2008). Klip zrealizowany w ramach konkursu „Etiuda z wierszem” dla studentów wrocławskiej ASP.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Co dał mi Połów?”.
WięcejEsej Michała Piętniewicza towarzyszący premierze książki Sześć poetek irlandzkich w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza.
WięcejKomentarz Michała Piętniewicza do wiersza „Drzewo” Ezry Pounda z książki Wiersze, poematy i Pieśni wydanej nakładem Biura Literackiego 5 stycznia 2012 roku.
WięcejRecenzja Michała Piętniewicza z książki Niepojęte: Jest Mariana Stali.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „20. edycja Warsztatów literackich”.
WięcejRecenzja Michała Piętniewicza z książki Kronika zakłóceń Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Poezja na nowy wiek”.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Z Fortu do Portu”.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Poeci na nowy wiek”.
WięcejGłos Michała Piętniewicza w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Marcina Biesa, Tomasza Fijałkowskiego, Michała Piętniewicza, Adama Zdrodowskiego, Przemysława Witkowskiego.
WięcejAutorski komentarz Michała Piętniewicza do wierszy z książki Oddział otwarty.
WięcejRecenzja Rafała Gawina z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Łukasza Zatorskiego z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejKomentarze Wojciecha Brzoski, Marka K.E. Baczewskiego, Marty Podgórnik oraz Jakuba Winiarskiego.
WięcejNota Andrzeja Sosnowskiego o wierszach Michała Piętniewicza.
Więcej