recenzje / ESEJE

Niewidka i Zobaczysko – forma obecności

Joanna Roszak

Recenzja Joanny Roszak, towarzysząca premierze książki Niewidka i Zobaczysko Joanny Mueller i Joanny Łańcuckiej, wydanej w Biurze Literackim 10 lipca 2023 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Rumi, sufic­ki poeta z XIII wie­ku, pytał: „Dla­cze­go zosta­jesz w wię­zie­niu, sko­ro drzwi są sze­ro­ko otwar­te”. Podob­ne pyta­nia sta­wia kami­shi­baj­ka, książ­ka w pudeł­ku (jap. kami ozna­cza „papier”, shi­bai zaś „teatr”) Nie­wid­ka i Zoba­czy­skoJoan­ny Muel­ler i Joan­ny Łań­cuc­kiej. Tęsk­no­ta i samot­ność – ta przy­no­szą­ca gorycz, nie zaś jej sio­stra kie­ru­ją­ca na dro­gę samo­po­zna­nia i kre­acji – uka­za­ne zosta­ły jako stan, w któ­rym powo­li drą­ży się ścież­ka do dostrze­że­nia i zaak­cep­to­wa­nia wła­snych potrzeb, do two­rze­nia, do odczu­cia związ­ku z kosmo­sem.

Tytu­ło­wa Nie­wid­ka to dziew­czyn­ka, któ­ra czu­je się nie­wi­dzial­na (myśli: „Sko­ro tu jestem, jak­by mnie wca­le nie było, to może spró­bu­ję nie być, a wte­dy się poja­wię”), cze­ka, aż świa­tło „zmie­ni się na zie­lo­ne”. W tej książ­ce, z domi­na­cją czer­ni i bie­li, na por­tre­cie w miesz­ka­niu dziew­czyn­ka nie ma twa­rzy, a pod­pis gło­si: „kto­kol­wiek widział, kto­kol­wiek wie”. Nie­trud­no będzie zsyn­chro­ni­zo­wać się z tą opo­wie­ścią tym mło­dym odbior­com i odbior­czy­niom, któ­rzy i któ­re tra­cą poczu­cie wspól­no­ty, tęsk­nią za Wiel­kim Zoba­czy­skiem, bo dotąd oglą­da­ją świat zza szyb – domów, szkół, ekra­nów smart­fo­nów. Uru­cha­mia­ją się tu kon­tek­sty spo­łecz­ne: pan­de­micz­ny, nie­wy­dol­no­ści psy­chia­trii dzie­cię­cej, kry­zy­su zdro­wia psy­chicz­ne­go wśród dzie­ci i mło­dzie­ży. Nie­wid­ka przez dłu­gi, dłu­gi czas musia­ła „nie widzieć” moż­li­wo­ści wyj­ścia ze swo­je­go sta­nu, zatrza­snę­ła w nim. Wyj­ście z domu z kra­ta­mi w oknach będzie dla niej jak wyj­ście z wię­zie­nia.

Książ­ka Nie­wid­ka i Zoba­czy­sko Joan­ny Muel­ler i Joan­ny Łań­cuc­kiej umoż­li­wia wie­lo­po­zio­mo­we doświad­cze­nie czy­tel­ni­cze, na nie­wiel­kiej prze­strze­ni prze­ka­za­nych zosta­je wie­le emo­cjo­nal­nych i kul­tu­ro­wych infor­ma­cji. Wpi­su­je się w nur­ty: teatru kami­shi­bai, her­sto­rii, baśni, pic­tu­re booków, ale też powia­stek filo­zo­ficz­nych i mora­li­te­tów. Jed­no­cze­śnie jest w niej obec­na rady­kal­na świe­żość. Nie tyl­ko przez tę podwój­ność for­my – książ­ki-pudeł­ka z plan­sza­mi, ale tak­że przez pod­ję­ty temat – będzie ona war­to­ścio­wym nabyt­kiem dla szkol­nych biblio­tek. Umoż­li­wi prze­pro­wa­dze­nie zajęć na temat osa­mot­nie­nia, szu­ka­nia wła­sne­go miej­sca, odcię­cia od ludzi i wła­sne­go świa­ta emo­cji, wzię­cia odpo­wie­dzial­no­ści za życie, by „iść w Dale­kie Dolu­dzie”. Pomo­że wywo­łać roz­mo­wy na temat tem­pe­ra­men­tów, intro­wer­ty­zmu, komu­ni­ka­cji, świa­ta dzie­ci i doro­słych. Może sta­no­wić „tera­pię ukrad­ko­wą.

Deepak Cho­pra, ame­ry­kań­ski lekarz uro­dzo­ny w Nowym Del­hi w 1946 roku, we wstę­pie do książ­ki Eddie­go Ster­na Jed­na pro­sta rzecz (przeł. Bar­ba­ra Sze­le­wa), zapi­sał pas­sus, któ­rym moż­na by sko­men­to­wać rów­nież publi­ka­cję Muel­ler i Łań­cuc­kiej:

Trud­no zaak­cep­to­wać ule­cze­nie, a naj­trud­niej to zro­bić w przy­pad­ku lecze­nia umy­słu. Rumi zma­gał się z umy­słem wypeł­nio­nym nie­zli­czo­ny­mi, na pozór przy­pad­ko­wy­mi myśla­mi, a nasz dzi­siej­szy kra­jo­braz men­tal­ny, zabu­rzo­ny przez gry kom­pu­te­ro­we, media spo­łecz­no­ścio­we i inter­net, był­by czymś zupeł­nie obcym w śre­dnio­wiecz­nej Per­sji czy sta­ro­żyt­nych Indiach. […].

Kie­dy Wil­liam Bla­ke cho­dził uli­ca­mi osiem­na­sto­wiecz­ne­go Lon­dy­nu, „sła­bo­ści i nie­do­li pięt­no”, któ­re widział u mija­nych przez sie­bie ludzi, było rezul­ta­tem „kajdan/ wyku­tych w ludz­kiej duszy” – te sło­wa nęka­ją mnie gdzieś z tyłu gło­wy od trzy­dzie­stu lat. Gdy umysł funk­cjo­nu­je jed­no­cze­śnie jako straż­nik wię­zien­ny i wię­zień, nie­wia­ry­god­nie trud­no zna­leźć spo­sób na uśmie­rze­nie men­tal­ne­go cier­pie­nia.

Nie­wid­ka jest więc u począt­ku opo­wie­ści for­mą ist­nie­nia dobrze zba­da­ną przez nie­ma­łą część mło­dzie­ży – dziew­czyn­ką z cho­rą duszą, oto­czo­ną przez doro­słych mają­cych umy­sły będą­ce jed­no­cze­śnie więź­nia­mi i straż­ni­ka­mi wię­zien­ny­mi. Nie­wid­ka ule­czy­ła umysł; zaczę­ła od skrom­nych aktyw­no­ści: od gra­nia w kra­tach okien­nych w kół­ko i krzy­żyk, póź­niej wsłu­cha­ła się we wła­sne tęsk­no­ty, nie zaprze­cza­ła im i pozwo­li­ła im prze­mó­wić.

A książ­ka? Od pierw­szej do ostat­niej plan­szy jest for­mą obec­no­ści, towa­rzy­sze­nia i azy­lem.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry – pań­stwo­we­go fun­du­szu celo­we­go.

 

O autorze

Joanna Roszak

Urodziła się w 1981 roku. Poetka, badaczka. Pracuje jako profesor w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk oraz jako nauczycielka języka polskiego w jednej z poznańskich szkół. Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata. Ostatnio wydała: Miejsce i imię. Poeci niemieckojęzyczni żydowskiego pochodzenia, Słyszysz? Synagoga. Wychodząc spod poznańskiej synagogi przy Wronieckiej oraz Żuraw z origami. Opowieść o Józefie Rotblacie. Redaktorka wielu książek zbiorowych (poświęconych m.in. Ingeborg Bachmann, Paulowi Celanowi czy Fernandowi Pessoi). Autorka tomów poetyckich: lele, wewe, tego dnia. W Biurze Literackim opublikowała zbiory wierszy: przyszli niedokonani (2018) oraz ploso (2020), a dekadę temu – złożoną z wywiadów (m.in. z Edwardem Balcerzanem, Stanem Borysem, Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem, Ewą Sułkowską-Bierezin, Janem Stolarczykiem, Marianem Grześczakiem) – książkę W cztery strony naraz. Portrety Tymoteusza Karpowicza. Redagowała także tom esejów Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się w 2019 roku we Wrocławiu.

Powiązania