recenzje / KOMENTARZE

Niewielki kontynent*

Jacek Dehnel

Komentarz Jacka Dehnela do Zimowego królestwa Philipa Larkina, wydanego w Biurze Literackim 23 stycznia 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jako poeta Phi­lip Lar­kin jest już w Pol­sce zna­ny. Od pierw­szych, roz­pro­szo­nych prze­kła­dów, przez 44 wier­sze[1], po Zebra­ne[2] – był u nas czy­ta­ny, nie­raz bar­dzo uważ­nie, i stał się istot­nym punk­tem odnie­sie­nia dla nowych poko­leń poetyc­kich. Jego twór­czość pro­za­tor­ska nato­miast – jeśli nie liczyć zamiesz­czo­nych w „Lite­ra­tu­rze na Świe­cie” krót­kich frag­men­tów Zimo­wej dziew­czy­ny[3], Jill[4] i Kło­po­tów w Wil­low Gables[5] – pozo­sta­je dla pol­skie­go czy­tel­ni­ka lądem ukry­tym.

Nie jest to wpraw­dzie wiel­ki kon­ty­nent, ale sam Lar­kin od począt­ku widział sie­bie jako i poetę, i pro­za­ika. Kie­dy w wie­ku lat sie­dem­na­stu posta­no­wił doko­nać ostrej selek­cji tego, co dotych­czas napi­sał, „posta­rał się – jak pisze James Booth w zna­ko­mi­tej bio­gra­fii Phi­lip Lar­kin. Life, Art and Love[6] – z wła­ści­wą mu przez całe życie skłon­no­ścią do rów­no­wa­gi i syme­trii, żeby pozo­sta­wić po tyle samo stron pro­zy i poezji”. Był zresz­tą zda­nia, że „powieść powin­na być roz­pro­szo­nym wier­szem”, a po latach mówił o zarzu­co­nych powie­ściach: „Były to prze­ro­śnię­te wier­sze. Na pew­no napi­sa­ne z głę­bo­ką tro­ską o szcze­gó­ły. Jeśli uży­łem jakie­goś sło­wa na stro­nie pięt­na­stej, to nie uży­wa­łem go na sto pięt­na­stej”.

*

Z jego pierw­szych prób pro­za­tor­skich (pisa­nych pod pseu­do­ni­mem Bru­net­te Cole­man) nic spe­cjal­ne­go nie wyni­kło. Wię­cej szczę­ścia mia­ły debiu­tanc­ka powieść Jill, wyda­na w paź­dzier­ni­ku 1946 roku przez For­tu­ne Press, oraz A Girl in Win­ter, opu­bli­ko­wa­na rap­tem czte­ry mie­sią­ce póź­niej przez Faber and Faber. Przez kolej­ne lata Lar­kin pró­bo­wał upo­rać się z kolej­ną dużą pro­zą, ale pozo­sta­ły z tego tyl­ko nie­peł­ne, prze­trze­bio­ne ręko­pi­sy, z któ­rych istot­ne są szki­ce dwóch powie­ści: No For An Answer i A New World Sym­pho­ny. Czy to dla­te­go, że nie był do nich prze­ko­na­ny, czy dla­te­go, że – jak uwa­ża Booth – gęste nasy­ce­nie ich szcze­gó­ła­mi z wła­sne­go życia i por­tre­ta­mi zna­nych mu osób czy­ni­ło je w isto­cie „nie­pu­bli­ko­wal­ny­mi”, Lar­kin osta­tecz­nie zarzu­cił pro­zę. Za Aude­nem powta­rzał, że pisa­nie wier­szy jest prost­sze, a powie­ści były „po pro­stu za trud­ne”; kie­dy indziej stwier­dził, że „w powie­ściach pisze się o innych, a w wier­szach – o sobie samym” oraz że „pro­blem leżał chy­ba w tym, że nie wie­dzia­łem wystar­cza­ją­co wie­le o innych ludziach, nie­wy­star­cza­ją­co ich lubi­łem”. Ale jak zawsze w przy­pad­ku Lar­ki­na, czło­wie­ka peł­ne­go sprzecz­no­ści, jest to tyl­ko jed­na z moż­li­wych wer­sji wyda­rzeń.

Jeśli bowiem uświa­do­mi­my sobie, że Lar­kin ukoń­czył ręko­pis A Girl in Win­ter jako zale­d­wie dwu­dzie­sto­trzy­la­tek, to musi nas zasko­czyć nie tyl­ko poziom lite­rac­ki, lecz tak­że nie­by­wa­ła intu­icja emo­cjo­nal­na (tym cie­kaw­sza, że sam był pod pew­ny­mi wzglę­da­mi życio­wo nie­doj­rza­ły). Zesta­wie­nie z bio­gra­fią auto­ra poka­zu­je też, że jest to tyleż książ­ka „o innych”, co „o sobie samym”, moż­na bowiem uznać, że mło­dy Phi­lip prze­ja­wia się we wszyst­kich zasad­ni­czych posta­ciach: nie­zgrab­nym i ultra­an­giel­skim mania­ku wycie­czek rowe­ro­wych Robi­nie, w zdy­stan­so­wa­nej, peł­nej poczu­cia obco­ści i nie­do­sto­so­wa­nia Kathe­ri­ne, w nie­wie­dzą­cej, co począć z życiem, Jane, a może nawet w odra­ża­ją­cym panu Ansteyu.

*

Zimo­we kró­le­stwo dzie­li się na trzy czę­ści – środ­ko­wą oko­lo­ną skraj­ny­mi (wzo­rzec zaczerp­nię­ty przez Lar­ki­na, jak suge­ru­je Booth, z Do latar­ni mor­skiej Vir­gi­nii Woolf). Wspo­mnie­nie lata, wiej­skiej idyl­li, zasob­ne­go okre­su poko­ju, mło­dzień­czo­ści kon­tra­stu­je z zimą, mia­stem, wojen­ną bie­dą, doj­rza­ło­ścią. Dla Lar­ki­na, jak sam mówił, „poczu­cie wyzu­cia było tym, czym żon­ki­le dla Word­swor­tha” – oś wie­lu jego doj­rza­łych wier­szy sta­no­wi prze­ko­na­nie, że spo­łe­czeń­stwo przy­ucza nas do ści­ga­nia nie­ist­nie­ją­cych ide­ałów, któ­rych nie jeste­śmy w sta­nie osią­gnąć ani któ­rym nie potra­fi­my spro­stać. Wizje dosko­na­łe­go dzie­ciń­stwa („Pomnę, pomnę”), świa­ta i rodzi­ny z przy­droż­nych reklam („Wiel­ki, chłod­ny sklep”, „Sło­necz­ny Pre­sta­tyn”, „Isto­ta pięk­na”) czy pio­se­nek („Pie­śni miło­sne na sta­rość”), pod­trzy­my­wa­ne przez reli­gię („Uzdra­wia­nie wia­rą”, „Alba”) i sztu­kę („Gro­bo­wiec w Arun­del”), są tyl­ko źró­dłem fru­stra­cji; doj­rza­łość i mądrość pole­ga­ją na uświa­do­mie­niu sobie zwod­ni­czo­ści ide­ałów i zarzu­ce­niu dąże­nia ku nim, któ­re jest tyl­ko bez­sen­sow­ną sza­mo­ta­ni­ną. Jeśli przy­po­mni­my sobie tytuł pierw­sze­go z kano­nicz­nych tomów poetyc­kich Lar­ki­na, The Less Dece­ived, czy­li „mniej oszu­ka­ni”, to łatwo znaj­dzie­my ana­lo­gię z Zimo­wym kró­le­stwem. Kathe­ri­ne w toku powie­ści – a zwłasz­cza pod­czas klu­czo­we­go dnia opi­sa­ne­go w jej skraj­nych czę­ściach – prze­cho­dzi ze stro­ny „bar­dziej oszu­ka­nych”, któ­rzy, jak Robin, łudzą się, że karie­ra czy roman­tycz­na miłość pozwa­la­ją osią­gnąć jakieś życio­we speł­nie­nie, na stro­nę „mniej oszu­ka­nych”, któ­rzy omi­nę­li rafy zgorzk­nie­nia (mło­da Jane) i przyj­mu­ją byle­ja­kość świa­ta oraz otwie­ra­ją­cych się przed nami skrom­nych „rze­czy­wi­stych” moż­li­wo­ści. Dwie inne „pan­ny na wyda­niu” – Jane i pan­na Par­bu­ry – razem ze swy­mi życio­wy­mi wybo­ra­mi sta­no­wią mister­ny sys­tem luster, w któ­rych prze­glą­da się histo­ria Kathe­ri­ne, zaś nie­doj­rza­ła pan­na Gre­en, z pozo­ru postać pery­fe­ryj­na i nie­istot­na, jest uoso­bie­niem nie­doj­rza­łej mło­do­ści, któ­ra chcia­ła­by – bez wzglę­du na real­ne zagro­że­nia – przyj­mo­wać wszel­kie cier­pie­nie w peł­nym znie­czu­le­niu. Sło­wem: im głę­biej wcho­dzi­my w struk­tu­rę powie­ści, tym dobit­niej poka­zu­je ona maestrię i zadzi­wia­ją­cą intu­icję psy­cho­lo­gicz­ną mło­de­go auto­ra. A tak­że zna­ko­mi­ty styl. Poezje Lar­ki­na od począt­ku były nar­ra­cyj­ne, pro­za zaś – poetyc­ka. Zary­zy­ko­wał­bym stwier­dze­nie, że nie­któ­re stro­ny powie­ści zawie­ra­ją w sobie ukry­te całost­ki (jak choć­by dwa opi­sy śnie­gu otwie­ra­ją­ce część pierw­szą i trze­cią), któ­re z powo­dze­niem mogły­by rywa­li­zo­wać z jego naj­lep­szy­mi wier­sza­mi. Nie spo­sób stwier­dzić, jak roz­wi­nę­ła­by się jego karie­ra lite­rac­ka, gdy­by nie zarzu­cił pro­zy, ale Zimo­we kró­le­stwo wyso­ko sta­wia poprzecz­kę – nale­ży w moim naj­szczer­szym prze­ko­na­niu do dzieł wybit­nych i z praw­dzi­wą rado­ścią przed­sta­wiam je pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi.

*

Winie­nem jesz­cze pew­ne wyja­śnie­nie, jeśli cho­dzi o pol­ski tytuł. Pier­wot­nie Lar­kin wybrał King­dom of Win­ter (być może zwią­za­ny z nazwą nie­miec­kie­go kuror­tu, gdzie był z ojcem na waka­cjach: nad­reń­skie­go König­swin­ter). Kie­dy wydaw­nic­two Faber and Faber przy­ję­ło książ­kę do dru­ku, wymu­si­ło na auto­rze – z powo­dów sprze­da­żo­wych – zmia­nę tytu­łu na A Girl in Win­ter. Mło­dy pisarz uległ, choć uwa­żał, że to tytuł jak z tanie­go roman­si­dła, i jesz­cze po latach przy­zna­wał, że zawsze myśli o tej książ­ce jako o Zimo­wym kró­le­stwie. Booth w swo­jej bio­gra­fii uży­wa zatem kon­se­kwent­nie tytu­łu pier­wot­ne­go, co wyda­je mi się roz­wią­za­niem peł­nym sza­cun­ku dla woli auto­ra. Skon­sul­to­wa­łem tę zmia­nę z redak­tor­ką Joan­ną Muel­ler, zna­jo­my­mi tłu­ma­cza­mi, w tym wybit­nym lar­ki­no­lo­giem Jerzym Jar­nie­wi­czem, wresz­cie, last but not least, z pol­skim i współ­cze­snym odpo­wied­ni­kiem tego, któ­ry tytuł zmie­nił, czy­li z wydaw­cą – Artu­rem Bursz­tą. Wszy­scy uzna­li­śmy, że nale­ży się­gnąć przez czas do tego dwu­dzie­stocz­te­ro­let­nie­go, chu­de­go, nie­pew­ne­go chło­pa­ka, któ­ry prze­słał ręko­pis do Faber and Faber, i powie­dzieć mu: to ty mia­łeś rację. Co niniej­szym czy­ni­my.

belka_2

O autorze

Jacek Dehnel

Urodzony 1 maja 1980 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu "Polityki" (2007), Nagrody Splendor Gedanensis (2008) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2009 i w 2010 roku. W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce (2013). Mieszka w Warszawie.

Powiązania