recenzje / ESEJE

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy towarzysząca wydaniu almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2018, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 3 czerwca 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nie da się ukryć – nie jest mi łatwo dostro­ić kry­tycz­no­li­te­rac­kie instru­men­ty do ocze­ki­wań czy­tel­ni­ka, któ­ry natra­fia­jąc na recen­zję alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018 nie będzie prze­cież spo­dzie­wał się ana­li­zy powsta­łej gdzieś na sty­ku post­struk­tu­ra­li­zmu, posto­pe­ra­izmu i cul­tu­ral mate­ria­lism, ale inte­re­so­wać będzie go jed­no­znacz­na, eks­perc­ka odpo­wiedź na pyta­nie: „czy to jest dobre?”. Cóż, zwy­kle uni­kam pisa­nia o pol­skiej poezji przy uży­ciu sądów war­to­ściu­ją­cych, a gdy myślę o sobie w roli auto­ry­te­tu od arty­stycz­nej wagi dzie­ła, raczej gło­śno par­skam śmie­chem, niż przyj­mu­ję dostoj­ną pozę spe­cja­li­sty. Z góry zatem prze­pra­szam roz­go­ry­czo­ne­go odbior­cę za nie­do­trzy­ma­nie kon­trak­tu, któ­ry, jak sądzę, obo­wią­zu­je w sytu­acji pisa­nia o wscho­dzą­cych gwiazd­kach – na tyle, na ile będzie to moż­li­we w ramach moich kom­pe­ten­cji, posta­ram się wyjść czy­tel­ni­ko­wi naprze­ciw, nie gwa­ran­tu­ję jed­nak, że misja zakoń­czy się peł­nym powo­dze­niem.

Zazna­czyć wypa­da na wstę­pie, że tego­rocz­ny alma­nach wyglą­da nie­ty­po­wo już ze wzglę­du na jego stro­nę „selek­cjo­ner­sko-lau­da­cyj­ną”: choć auto­rów i autor­ki wska­zy­wa­ła dwój­ka redak­to­rów (Dawid Mate­usz i Joan­na Muel­ler), za komen­ta­rze towa­rzy­szą­ce pre­zen­to­wa­nym zesta­wom w cało­ści odpo­wia­dał tym razem tyl­ko Dawid Mate­usz. Decy­zja Artu­ra Bursz­ty, by powie­rzyć pra­cę nad odpo­wied­nim oświe­tle­niem zesta­wów jed­ne­mu tyl­ko redak­to­ro­wi, bez wąt­pie­nia mia­ła w sobie coś kaska­der­skie­go: tym spo­so­bem łatwo moż­na było prze­cież pozba­wić nową odsło­nę Poło­wu typo­wej dla serii hete­ro­ge­nicz­no­ści – wzna­wia­ne rok po roku edy­cje kon­kur­su sta­no­wi­ły zawsze zwia­stu­ny nad­cho­dzą­cych poetyc­kich bifur­ka­cji, wska­zy­wa­ły na roz­ma­ite, rodzą­ce się dopie­ro lub wskrze­sza­ne po latach zaląż­ki dyk­cji, któ­re zwy­kle infe­ko­wać mia­ły zupeł­nie inne obsza­ry lek­tu­ro­wej wraż­li­wo­ści. Bez obaw: redak­to­rzy tomu uważ­nie prze­bie­ra­li w bogac­twie języ­ko­wym począt­ku­ją­cych poetek i poetów, a autor komen­ta­rzy nie sta­rał się skom­po­no­wać książ­ki w peł­ni odpo­wia­da­ją­cej jego wła­snej wizji twór­czo­ści poetyc­kiej, ale posta­wił na róż­no­rod­ność i moc­no wyeks­po­no­wał dys­tynk­tyw­ne cechy swo­ich pod­opiecz­nych. Co wię­cej, w tomie uda­ło się zacho­wać tzw. gen­der balan­ce, nie pozo­sta­wia­jąc nawet śla­du zwią­za­ne­go z tym wysił­ku: fakt, że trzy pre­zen­to­wa­ne tu autor­ki poru­sza­ją się odważ­nie i pew­nie w cał­ko­wi­cie odmien­nych reje­strach mowy, bez wąt­pie­nia jest dobrym zna­kiem na przy­szłość.

Alma­nach otwie­ra zestaw uro­dzo­nej w 1989 roku Marii Hal­ber zaty­tu­ło­wa­ny zero waste; w zwię­złym omó­wie­niu Mate­usz zwra­ca uwa­gę przede wszyst­kim na oso­bli­wie „nie­swój” cha­rak­ter poetyc­kie­go świa­ta kre­owa­ne­go przez autor­kę i sil­nie zwią­za­ny z tą kwe­stią intro­wer­tyzm poetyc­kie­go ukła­du wypo­wie­dze­nia, ale moją uwa­gę przy­cią­gnę­ła zupeł­nie inna kwe­stia: na prze­strze­ni tych kil­ku krót­kich wier­szy Hal­ber jawi mi się jako poet­ka dro­bin i pył­ków, któ­re jed­nak nijak mają się do obli­zy­wa­ne­go już ze wszyst­kich stron, przy­nud­na­we­go nie­co moty­wu reszt­ki cen­niej­szej nic całość, czę­sto roz­gry­wa­ne­go przez kry­ty­kę prze­ciw­ko poli­tycz­ne­mu czy­ta­niu lite­ra­tu­ry. Gdy autor­ka pisze o miło­ści małej „jak okru­szek lub dro­bin­ka kurzu” (s. 17), uzbra­ja ową miłość w par­ty­ku­łę „jesz­cze”, któ­ra pozwa­la docią­żyć kry­ją­cą się za tą fra­zą poten­cjal­ność; gdy pisze o „zastę­pach dni”, dookre­śla je jako usia­ne „gęsto bar­dzo drob­ny­mi zmia­na­mi” (s. 13); gdy ujmu­je mia­sto jako „ogrom histo­rii mar­nych” (s. 7), bez więk­sze­go tru­du potra­fi na powrót sfał­do­wać całą tę mister­ną kon­struk­cję aż do jej wyj­ścio­wej, wir­tu­al­nej for­my „czar­ne­go” zaląż­ka. Na tym tle Hal­ber wyda­je mi się bar­dzo zdol­ną mikro­loż­ką „nowych gatun­ków”, skru­pu­lat­nie śle­dzą­cą mole­ku­lar­ny wymiar rze­czy­wi­sto­ści nie po to, by ogło­sić osta­tecz­ny triumf tego, co mniej­sze, i zaanon­so­wać śmierć wszel­kich uni­wer­sa­li­zmów, ale by dostrzec pierw­sze jaskół­ki nad­cho­dzą­cych prze­kształ­ceń, któ­re w punk­cie wyj­ścia zawsze mają cha­rak­ter mniej­szo­ścio­wy i któ­rych osta­tecz­ny prze­bieg nigdy nie jest okre­ślo­ny z góry. W kolej­nej banal­nej pio­sen­ce o miło­ści układ wypo­wie­dze­nia rzu­ca en pas­sant: „prze­cież za żad­nym świa­tem / nie tęsk­nię tak jak za tobą”, i choć nawy­ki czy­tel­ni­cze kaza­ły­by nam podej­rze­wać, że mowa o świa­tach utra­co­nych, ja głę­bo­ko wie­rzę w to, że dla Hal­ber inte­re­su­ją­ce są tyl­ko świa­ty nie­po­wsta­łe, te, któ­rych moż­li­wo­ści zaist­nie­nia nigdy nie zosta­ły wcie­lo­ne w życie. Bar­dzo liczę na to, że ramy debiu­tanc­kiej książ­ki poet­ki rów­nież wyzna­czać będą te dwa, wciąż jed­nak sła­bo obec­ne w pol­skiej poezji wąt­ki: świa­tów, któ­re dopie­ro wyro­sną z „drob­nych zmian”, i daw­nych świa­tów przy­szłych, któ­re nigdy nie nade­szły.

Dru­gim w kolej­no­ści pre­zen­ta­cji lau­re­atem ubie­gło­rocz­nej pra­cow­ni jest Mar­cin Pierz­chliń­ski, któ­re­go sta­ram się obser­wo­wać już od kil­ku lat. Jeże­li macie dość „epi­go­nów Sosnow­skie­go”, z peł­ną odpo­wie­dzial­no­ścią zachę­cam Pań­stwa do zapo­zna­nia się z zesta­wem La voy­age ivrebia­ło­gardz­kie­go poety, któ­ry chy­ba jak nikt do tej pory zbli­żył się do skład­ni i reguł dobo­ru lek­sy­ki typo­wych dla auto­ra Tra­wer­su,jed­no­cze­śnie udo­wad­nia­jąc, że z prak­tyk tego rodza­ju wycią­gnąć moż­na lek­cję arty­stycz­nej syn­gu­la­ry­za­cji. Pierz­chliń­ski nie naśla­du­je: w doj­rza­ły spo­sób czy­ni ze swo­ich tek­stów kolej­ne ogni­wo w łań­cu­chu poetów rim­bau­dow­skich, nie ucie­ka­jąc w rejo­ny puste­go este­ty­zmu (o ile w ogó­le taki twór kie­dy­kol­wiek ist­niał poza nie­zbyt uda­ny­mi pró­ba­mi kry­tycz­no­li­te­rac­ki­mi), ale raczej pod­trzy­mu­jąc tra­dy­cję Rim­bau­da-komu­nar­da (opi­sa­ne­go prze­ko­nu­ją­co przez Kri­stin Ross) i pozo­sta­jąc przy tym bli­sko „swo­ich cza­sów”. Wie­lo­krot­nie wyobra­ża­łem sobie moż­li­we sce­na­riu­sze histo­rycz­no­li­te­rac­kich prze­ta­so­wań, któ­re nastą­pi­ły­by po sobie, gdy­by Sosnow­ski swo­ją inspi­ra­cję Guy Debor­dem sygna­li­zo­wał już na eta­pie wcze­snych pro­jek­tów. Zda­je się, że w przed­się­wzię­ciu Pierz­chliń­skie­go eks­pe­ry­ment myślo­wy doty­czą­cy debiu­tu świa­do­mie osa­dzo­ne­go w takiej linii znaj­du­je urze­czy­wist­nie­nie, ale ‒ jak już wspo­mnia­łem ‒ mamy do czy­nie­nia z auto­rem wybi­ja­ją­cym się na pozy­cję auto­no­micz­ną wobec mistrzów. Poetyc­kie pro­zy Pierz­chliń­skie­go cha­rak­te­ry­zu­je uni­ka­to­wy rodzaj wyobraź­ni prze­strzen­nej – cza­sem mam wra­że­nie, że nawią­zu­je on tyleż do MapyEli­za­beth Bishop, co do dzia­łal­no­ści rady­kal­ne­go geo­gra­fa Éli­ségo Rec­lu­sa – któ­ra w całym zesta­wie roz­cią­ga się na płasz­czyź­nie kom­po­zy­cji, two­rząc tło dla napę­dza­nych spo­łecz­ny­mi siła­mi ruchów języ­ka. Dopraw­dy trud­no było­by czy­tać lirycz­ne mapy auto­ra poza klu­czem poli­tycz­nym, któ­ry skła­nia nas to do rozu­mie­nia „współ­rzęd­nych” w sen­sie naj­szer­szym, jako doty­czą­cych kolek­tyw­nych warun­ków egzy­sten­cji. Mister­nie skon­stru­owa­ny układ wypo­wie­dze­nia nie­ustan­nie akcen­tu­je swój zbio­ro­wy cha­rak­ter, a przy tym nie pozo­sta­wia złu­dzeń co do kłam­stwa jed­nost­ko­wej spraw­czo­ści – fun­da­men­tal­ne­go czyn­ni­ka w pro­ce­sie repro­duk­cji kapi­ta­li­stycz­ne­go sta­tus quo: „Jakiś swo­bod­ny ten­sor pcha nas i obra­ca we wszyst­kie stro­ny. Led­wo żywi uzu­peł­nia­my pły­ny” (s. 24).

Tuż za wier­sza­mi Pierz­chliń­skie­go natra­fia­my na pro­po­zy­cję Mar­ci­na Pod­la­skie­go, auto­ra miesz­ka­ją­ce­go na sta­łe w Toru­niu, ale od jakie­goś już cza­su zwią­za­ne­go towa­rzy­sko ze śro­do­wi­skiem Kra­kow­skiej Szko­ły Poezji – wpływ ten pozo­sta­je zresz­tą łatwy do uchwy­ce­nia w jego trzy­stu cytry­nach do trze­ciej potę­gi tygry­sa. Pod­la­ski nie jest może jesz­cze poetą tak dobrze ukształ­to­wa­nym jak jego kole­żan­ka i kole­ga opi­sa­ni wyżej – jest od nich zresz­tą o kil­ka lat młod­szy – ale już teraz intry­gu­je mnie jego upór w zakre­sie stra­te­gii kre­owa­nia wła­snej kon­cep­cji języ­ka poetyc­kie­go. Czy­niąc punk­tem wyj­ścia schi­zo­fa­zję towa­rzy­szą­cą zabu­rze­niom psy­cho­tycz­nym, Pod­la­ski nie sku­pia się prze­sad­nie – jak mogli­by­śmy podej­rze­wać – na umow­nym i nie­trwa­łym cha­rak­te­rze „piko­wa­nia”, któ­re w dys­kur­sie psy­cho­ana­li­tycz­nym ozna­cza opar­te na spo­łecz­nych prak­ty­kach moco­wa­nie słów i ich refe­ren­tów bez jakie­go­kol­wiek odnie­sie­nia do zewnętrz­nej wobec nich instan­cji, ale raczej roz­cią­gapara­no­icz­ny aspekt „sała­ty słow­nej”na całą prze­strzeń dys­kur­su, a więc ujaw­nia cho­ro­bo­wy cha­rak­ter języ­ka jako takie­go, języ­ka pozor­nie tyl­ko zdro­we­go. Pod­la­ski zda­je się mówić: zawsze, gdy jeste­śmy już zdol­ni coś zako­mu­ni­ko­wać, gene­ro­wać może­my wyłącz­nie komu­ni­ka­ty zawie­ra­ją­ce w sobie okre­ślo­ny ładu­nek uro­je­nio­wy; gdy poprzez komu­ni­kat powo­łu­je­my do życia układ wypo­wie­dze­nia, doko­nu­je­my oso­bli­we­go roz­dzie­le­nia sub­stan­cji na to, co wewnątrz, i to, co na zewnątrz, przy czym to dru­gie zawsze sta­no­wić będzie poten­cjal­ne zagro­że­nie dla tego pierw­sze­go. Inny­mi sło­wy: mowa z koniecz­no­ści usta­na­wia samo­zw­rot­ne „ja”, któ­re auto­no­mi­zu­je się tym moc­niej, im więk­szy odczu­wa strach przez ujaw­nie­niem wła­snej spe­ku­la­tyw­no­ści. Jakie ma to kon­se­kwen­cje dla pro­jek­tu Pod­la­skie­go? Gdy tyl­ko z seman­tycz­ne­go bała­ga­nu wyło­ni się spój­na nar­ra­cja, domknię­ty „pod­miot” lub inna łatwa do uchwy­ce­nia ist­ność, język z miej­sca wytwa­rzać zaczy­na obja­wy pozy­tyw­ne: „coś mi zro­bi­li pod­pro­gra­mo­wa­li” (s. 44), „to tu mnie przy­bi­ła | tu wiem | poin­sta­lo­wa­ła wizje­ry kamer­ki” (s. 49), „przy­śni­łem | wyja­śnie­nie wszyst­kie­go” (s. 53). Jeśli tyl­ko Pod­la­ski zechce w przy­szło­ści roz­wi­jać się w tym kie­run­ku, za kil­ka lat będzie­my mie­li do czy­nie­nia z auto­rem ory­gi­nal­nej i nie­spo­ty­ka­nej dotąd u nas wykład­ni języ­ka poetyc­kie­go.

Autor­ką kolej­ne­go zesta­wu zamiesz­czo­ne­go w alma­na­chu jest pocho­dzą­ca z Koło­brze­gu psy­cho­te­ra­peut­ka Kata­rzy­na Szau­liń­ska – obszar, w któ­rym roz­gry­wa się ruch języ­ka w cyklu Nic cięż­sze niż coś, został świet­nie uchwy­co­ny w komen­ta­rzu towa­rzy­szą­cym wier­szom: z jed­nej stro­ny mamy sil­ną potrze­bę funk­cjo­no­wa­nia w ramach nie­zmien­nej struk­tu­ry, osa­dze­nia pod­mio­to­wo­ści w tym, co sta­bil­ne, i osią­gnię­cia chwi­lo­we­go sta­nu pew­no­ści („wobec róż­nic mie­wam mięk­kie nogi”, s. 63), z dru­giej zaś – daje tu o sobie znać prze­ko­na­nie o ogra­ni­cza­ją­cym cha­rak­te­rze wszel­kich struk­tur i domknię­tych, osia­dłych toż­sa­mo­ści, któ­re to prze­ko­na­nie skła­nia do per­ma­nent­nie pona­wia­ne­go poszu­ki­wa­nia linii ujścia, nio­są­cych choć­by tym­cza­so­we wra­że­nie wyzwo­le­nia z opre­syj­ne­go porząd­ku („ten cię­żar w koniusz­kach pal­ców / puść to puść niech odpły­nie”, s. 64). Ale kwe­stia odnaj­dy­wa­nia wła­ści­wych pro­por­cji mię­dzy (neu­ro­tycz­nym) tery­to­rium i (psy­cho­tycz­ną) dete­ry­to­ria­li­za­cją nie jest jedy­nym wąt­kiem, któ­ry zwró­cił moją uwa­gę w oma­wia­nym zesta­wie: nie mam wąt­pli­wo­ści co do tego, że ze wszyst­kich ubie­gło­rocz­nych lau­re­atów Poło­wu Szau­liń­ska wypa­da abso­lut­nie naj­le­piej pod wzglę­dem roz­pię­to­ści i jed­no­cze­snej pre­cy­zji meta­fo­ry– dosko­na­le widać to w wier­szu cali­for­nia dre­aming, chy­ba moim ulu­bio­nym z całe­go tomu, w któ­rym czy­ta­my: „gra Trza­ska i każ­da z tych nut jest kro­plą wody z popsu­te­go hydran­tu / jesz­cze tyl­ko jed­na i zro­zu­miem / że nie ma po co rozu­mieć” (s. 62). Oczy­wi­ście jako osob­nik wycho­wa­ny na „Luto­wa­niu weł­ny” doce­nił­bym w tym miej­scu zapis nazwi­ska roz­po­czy­na­ją­cy się od małe­go „t”, ot tak, dla wzmo­że­nia seman­tycz­ne­go zamie­sza­nia, ale nie zmie­nia to fak­tu, że tek­stem Szau­liń­skiej, z całą jego trzeź­wą kry­ty­ką „rozu­mie­nia”, afir­ma­cją sub­stan­cji w jej wymia­rze Real­nym i nie­na­chal­ną, cudow­nie reku­ren­cyj­ną puen­tą, jestem głę­bo­ko poru­szo­ny. Natu­ral­nie Szau­liń­ska nie jest dziś jesz­cze goto­wa na publi­ka­cję pierw­szej książ­ki – musi­my tro­chę pocze­kać, by jej kon­fe­syj­ny język nabrał bar­dziej kom­po­zy­cyj­ne­go, kre­acyj­ne­go cha­rak­te­ru – ale jeśli naj­bliż­sze mie­sią­ce poet­ka spę­dzi na szli­fo­wa­niu tech­ni­ki pod kątem już teraz zary­so­wu­ją­cych się moc­nych stron jej warsz­ta­tu, za jakiś czas może­my mieć do czy­nie­nia z debiu­tem na mia­rę Wit­kow­skiej. Wspo­mni­cie te sło­wa, ha!

Chy­ba wiem, jakie reak­cje u spo­rej czę­ści odbior­ców wzbu­dzi zestaw zaty­tu­ło­wa­ny gmin­ne autor­stwa Anto­ni­ny M. Tosiek – zwo­len­ni­cy dyk­cji „postę­po­wych”, a już na pew­no tych „pono­wo­cze­śnie postę­po­wych”, zrzę­dzić będą na heaney­ow­ską z grun­tu sła­bość autor­ki do „praw­dzi­we­go życia” i na jej głę­bo­ką wia­rę w moż­li­wo­ści mime­tycz­ne języ­ka. Sam jed­nak uwa­żam, że wier­sze te zde­cy­do­wa­nie wycho­dzą książ­ce na dobre – ich obec­ność w tomie wyraź­nie wska­zu­je, że dla redak­to­rów kate­go­ria róż­ni­cy dale­ce wykra­cza poza ramy, jakie wyzna­czył jej wiel­ko­miej­ski, dobrze wykształ­co­ny pre­ka­riat zatrud­nio­ny przy NGO-sach, żar­li­wie wal­czą­cy o ścież­ki rowe­ro­we, wegań­skie hot-dogi i szyb­ki Inter­net w smart­fo­nach. Pro­gra­mo­wa pro­sto­ta wier­szy Tosiek świet­nie kon­tra­stu­je na przy­kład z inter­tek­stu­al­ny­mi utwo­ra­mi Pierz­chliń­skie­go, nicze­go przy tym nie tra­cąc i wca­le nie wypa­da­jąc przy nich bla­do – poetyc­ka repre­zen­ta­cja Pol­ski pery­fe­ryj­nej, zapo­mnia­nej i kon­se­kwent­nie lek­ce­wa­żo­nej przez wszyst­kie rzą­dy III RP, bez naj­mniej­sze­go pro­ble­mu odnaj­du­je swo­je miej­sce tuż obok wyra­zi­stych eks­pe­ry­men­tów, uwy­dat­nia­jąc przy tym swój moc­no poli­tycz­ny cha­rak­ter (zaak­cen­to­wa­ny zresz­tą solid­nie w not­ce redak­to­ra). Utwo­ry Tosiek skon­stru­owa­ne są nar­ra­cyj­nie, na ich tech­nicz­ną płasz­czy­znę kom­po­zy­cji rzu­to­wa­ny jest zawsze pewienpozór trans­cen­den­cji. Inny­mi sło­wy: są to tek­sty, któ­re raczej nie chcą ucho­dzić za obiek­ty arty­stycz­ne, a za opo­wie­ści z domknię­tą struk­tu­rą przed­sta­wio­ne­go świa­ta i spój­ną pod­mio­to­wo­ścią ukła­du wypo­wie­dze­nia. Jeśli ktoś z tego powo­du zechce nazwać je naiw­ny­mi – pro­szę bar­dzo; przy oka­zji umknie mu jed­nak wie­le tra­fia­ją­cych w sed­no fraz, wyro­słych na grun­cie cze­goś, co w dużym uprosz­cze­niu mogli­by­śmy nazwać wyobraź­nią ludo­wą: „sia­da­li­śmy wte­dy przy sto­le / nie miał kątów ani rogów mówi­li nam / lepiej licha nie kusić i na okręt­kę żyć jak w pętli” (s. 90). Jeśli miał­bym dziś do wybo­ru lek­tu­rę kolej­nej publi­ka­cji posta­sh­be­riań­skiej, o któ­rej w inte­lek­tu­al­nych krę­gach nie wypa­da mówić źle, bowiem „prze­ni­kli­wie dia­gno­zu­je ona nie­moż­ność języ­ko­we­go przed­sta­wie­nia świa­ta”, oraz lek­tu­rę debiu­tanc­kiej książ­ki Anto­ni­ny Tosiek – bez waha­nia się­gnął­bym po dru­gi z tych tomów.

Last but not least– do omó­wie­nia zosta­je nam zestaw Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań. W pew­nych krę­gach autor ten jest świet­nie zna­ny – jak prze­czy­tać może­my w lau­da­cji, dwu­krot­nie był już nomi­no­wa­ny do Nagro­dy Poetyc­kiej im. Jac­ka Bie­re­zi­na i dwu­krot­nie został lau­re­atem nagro­dy publicz­no­ści. Nie jest trud­no wska­zać na naj­istot­niej­sze, jak sądzę, źró­dło inspi­ra­cji wro­cław­skie­go poety – wpływ dyk­cji Kon­ra­da Góry narzu­ca się już przy pierw­szej lek­tu­rze tych tek­stów, zazna­czyć nale­ży jed­nak, że nie jest to wpływ – tutaj nie­co wul­ga­ry­zu­ję – „tema­tycz­ny” ani tym bar­dziej „for­mal­ny” (zresz­tą: czy ist­nie­je w tym kra­ju choć jeden czło­wiek, któ­ry potra­fił­by w nie­wiel­kim nawet stop­niu for­mal­nie upodob­nić się w swo­ich wier­szach do auto­ra Kalen­da­rza majów? – mam co do tego spo­ro wąt­pli­wo­ści). Co więc z poezji Góry bie­rze dla swo­je­go języ­ka Tro­ja­now­ski? To coś w rodza­ju „glo­bal­ne­go afek­tu”, jaki aktu­ali­zo­wa­ny jest pod­czas lek­tu­ry wier­szy oboj­ga auto­rów, domi­nu­ją­cej aury – mówi­my o wier­szach brud­nych, dusz­nych i szorst­kich, ale wca­le nie na modłę chan­dle­row­skich wygi­ba­sów, któ­re zna­my w wyko­na­niu zespo­łu The Rocz­ni­ki Sześć­dzie­sią­te Band. Dla kogoś, kto nie obser­wu­je z bli­ska pol­skie­go życia lite­rac­kie­go i towa­rzy­szą­cych mu dys­ku­sji kry­tycz­no­li­te­rac­kich, róż­ni­ca może wyda­wać się mało zna­czą­ca, ale w grun­cie rze­czy ma ona cha­rak­ter fun­da­men­tal­ny: u pod­staw brud­nej, dusz­nej i szorst­kiej płasz­czy­zny kom­po­zy­cji nie stoi tu bowiem egzy­sten­cjal­ny lęk pozor­nie domknię­tej, neu­ro­tycz­nej figu­ry „ja”, ale coś na kształt regu­ły reali­zmu spo­łecz­ne­go: układ wypo­wie­dze­nia na praw­dach spe­ku­la­cji „wydzie­la” się z rze­czy­wi­sto­ści, któ­rej jest czę­ścią, ale czy­ni to tyl­ko po to, by w akcie wypo­wie­dzi sfał­do­wać moż­li­wie naj­wię­cej z tego, co go ota­cza. Prze­cho­dząc do kon­kre­tów: aby osią­gnąć taki sto­pień kon­den­sa­cji mro­ku i bez­na­dziei, nie trze­ba wca­le wychy­lać się w stro­nę kry­mi­na­łu noir– wystar­czy przez krót­ką chwi­lę popa­trzeć na pięk­no potrans­for­ma­cyj­ne­go pań­stwa z kar­to­nu, z jego spe­cjal­ny­mi stre­fa­mi eko­no­micz­ny­mi, pusto­sze­ją­cy­mi mały­mi mia­sta­mi, post­in­du­strial­ny­mi kra­jo­bra­za­mi niczym ze snu o Detro­it (s. 101). I z tym wła­śnie uczu­ciem przy­gnę­bie­nia redak­to­rzy alma­na­chu posta­no­wi­li zosta­wić nas samych, co będzie­my musie­li im wyba­czyć, jak zwy­kli­śmy to robić wcze­śniej.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2018

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018 z udzia­łem Marii Hal­ber, Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, Mar­ci­na Pod­la­skie­go, Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go i Anto­ni­ny Mał­go­rza­ty Tosiek w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Miejsca cięcia i podłożenia

utwory / premiera w sieci z Połowu Paweł Kusiak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Paw­ła Kusia­ka Miej­sca cię­cia i pod­ło­że­nia. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów 2018”.

Więcej

Dalszy ciąg

wywiady / o książce Dawid Mateusz Jakub Skurtys

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Dawi­dem Mate­uszem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Pomiędzy patrzeniem

recenzje / ESEJE Antoni Zając

Recen­zja Anto­nie­go Zają­ca towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Za dużo powietrza między słowami

wywiady / o pisaniu Aleksander Trojanowski Katarzyna Szaulińska

Kata­rzy­na Szau­liń­ska roz­ma­wia z Alek­san­drem Tro­ja­now­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Wiersze do spławiania drewna

recenzje / ESEJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Schemat budowy wiersza dla hydraulików

recenzje / KOMENTARZE Aleksander Trojanowski

Autor­ski komen­ta­rza Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Parkingi podziemne jako miasta spotkań

utwory / premiery w sieci Aleksander Trojanowski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań. Pre­zen­ta­cja lau­re­ata pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Opowieść o ludziach stamtąd

wywiady / o pisaniu Antonina Tosiek Marcin Pierzchliński

Mar­cin Pierz­chliń­ski roz­ma­wia z Anto­ni­ną M. Tosiek, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Jeszcze starszy testament

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Gmin­ne Anto­ni­ny M. Tosiek, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

za deszcz

recenzje / KOMENTARZE Antonina Tosiek

Autor­ski komen­tarz Anto­ni­ny M. Tosiek, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Gminne

utwory / premiery w sieci Antonina Tosiek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Anto­ni­ny M. Tosiek Gmin­ne. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Otwieranie na przepływ

wywiady / o pisaniu Katarzyna Szaulińska Marcin Podlaski

Mar­cin Pod­la­ski roz­ma­wia z Kata­rzy­ną Szau­liń­ską, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Tweet w horyzont zdarzeń

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Nic cięż­sze niż coś Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

California dreaming

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Szaulińska

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Nic cięższe niż coś

utwory / premiera w sieci z Połowu Katarzyna Szaulińska

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej Nic cięż­sze niż coś. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Przepoczwarzanie, czyli wszystkie kagańce w kąt

wywiady / o pisaniu Antonina Tosiek Marcin Podlaski

Anto­ni­na M. Tosiek roz­ma­wia z Mar­ci­nem Pod­la­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

W poszukiwaniu innej gramatyki

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Trzy­sta cytryn do trze­ciej potę­gi tygry­sa Mar­ci­na Pod­la­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

terror

recenzje / KOMENTARZE Marcin Podlaski

Autor­ski komen­tarz Mar­ci­na Pod­la­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

trzysta cytryn do trzeciej potęgi tygrysa

utwory / premiery w sieci Marcin Podlaski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Mar­ci­na Pod­la­skie­go Trzy­sta cytryn do trze­ciej potę­gi tygry­sa. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Uwierzyć w czytelnika

wywiady / o pisaniu Marcin Pierzchliński Maria Halber

Maria Hal­ber roz­ma­wia z Mar­ci­nem Pierz­chliń­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Nouvelles impressions de Białogard?

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Le voy­age ivre Mar­ci­na Pie­chrz­liń­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Duch

recenzje / KOMENTARZE Marcin Pierzchliński

Autor­ski komen­tarz Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Le voyage ivre

utwory / premiery w sieci Marcin Pierzchliński

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go Le voy­age ivre. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Nie wierzę w pisanie z dala od świata

wywiady / o pisaniu Aleksander Trojanowski Maria Halber

Alek­san­der Tro­ja­now­ski roz­ma­wia z Marią Hal­ber, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Thriller, dokumentalny

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy zero waste Marii Hal­ber, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

bardzoładne.jpg

recenzje / KOMENTARZE Maria Halber

Autor­ski komen­tarz Marii Hal­ber, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej