recenzje / IMPRESJE

Nouvelles impressions de Białogard?

Dawid Mateusz

Impresja Dawida Mateusza na temat zestawu wierszy Le voyage ivre Marcina Piechrzlińskiego, laureata 13. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­cin Pierz­chliń­ski to poeta już od kil­ka lat dobrze zna­ny juro­rom „Poło­wu” – poeta, któ­ry od jakie­goś cza­su krą­żył po orbi­cie fina­ło­wej anto­lo­gii, aby w koń­cu na niej zasłu­że­nie wylą­do­wać. Bia­ło­gardz­ki twór­ca i ani­ma­tor kul­tu­ry zasko­czył jed­nak niżej pod­pi­sa­ne­go zesta­wem wier­szy, ich for­mą (i ambi­cja­mi za nią idą­cy­mi), któ­re spra­wi­ły, że nie było wąt­pli­wo­ści, że tym razem zosta­nie już ostem­plo­wa­ny i „ostyg­ma­ty­zo­wa­ny” jako „lau­re­at”.

Wcze­śniej­sze pró­by lite­rac­kie Pierz­chliń­skie­go zaska­ki­wa­ły swo­istą roz­cią­gnię­tą seman­tycz­nie fra­zą, wra­że­niem obra­zu jako­by zewnętrz­ne siły nagi­na­ły te wer­sy do gra­nic wytrzy­ma­ło­ści, jak­by sta­ra­ły się je, z lewej i pra­wej, roze­rwać. Już wte­dy widać było nie­pew­nie źró­dła tego pisa­nia, eru­dy­cję i zaple­cze lek­tu­ro­we auto­ra. Wyda­wa­ło się, że bia­ło­gar­dzia­nin kon­se­kwent­nie będzie zmie­rzał w stro­nę posze­rza­nia odle­gło­ści seman­tycz­nych i wytrą­ca­nia czy­tel­ni­ka z przy­zwy­cza­jeń nowa­tor­ski­mi prze­rzut­nia­mi. Może i jesz­cze będzie, jed­nak tym razem ser­wu­je nam coś zupeł­nie inne­go.

Poemat pro­zą – takie są ambi­cje pomor­skie­go lau­re­ata. Dosta­je­my zestaw dwu­na­stu minia­tu­ro­wych impre­sji o pozor­nie bez­piecz­nej i kla­sycz­nej fra­zie. Pierz­chliń­ski od razu wrzu­ca nas w sam śro­dek histo­rii, umiesz­cza w cen­tral­nej sce­nie fil­mu i tyl­ko dopo­wie­dzieć może­my sobie jego wcze­śniej­szy zarys fabu­ły i ewen­tu­al­nie moż­li­we roz­wią­za­nia koń­co­we. Tego już autor za nas nie zro­bi. Sta­je­my wobec epi­fa­nii, wyrwa­ni z codzien­nych zajęć, wobec momen­tu, w któ­rym rze­czy­wi­stość wresz­cie łączy się ze sobą i kry­sta­li­zu­je w jakąś pozor­nie spój­ną całość.

Tyl­ko pozor­nie, bo – tu zno­wu zaska­ku­ją­co – jeste­śmy jed­nak na tri­pie w podwój­nym zna­cze­niu tego sło­wa. Podróż wyda­je się klu­czo­wym poję­ciem dla tych impre­sji, a jed­no­cze­śnie wszyst­ko, co nas doświad­cza, nie jest tutaj do koń­ca rze­czy­wi­ste. Pierz­chliń­ski znaj­du­je się zaska­ku­ją­co bli­sko kra­kow­skie­go śro­do­wi­ska spod zna­ku Sto­ne­ra Pol­skie­go – ramy tego, co real­ne nie są wyraź­ne i nie może­my być pew­ni, czy to, co nas doświad­cza, dzie­je się napraw­dę. Jed­nak­że nie jest to kolej­na naiw­na pró­ba liry­ki psy­cho­de­licz­nej. Autor w roz­mo­wie z Marią Hal­ber pod­kre­śla swo­ją zna­jo­mość zało­żeń awan­gar­dy, kie­dy wypo­wia­da się na temat związ­ków wyna­laz­ków ery prze­my­sło­wej z twór­czo­ścią i zało­że­nia­mi futu­ry­stów. Mniej wię­cej to samo nasz autor sta­ra się robić w erze cyfry­za­cji.

To kolej­ny cie­ka­wy wątek, a jeże­li doło­ży­my do tego zaduch rodem z twór­czo­ści Baudelaire’a otrzy­ma­my bar­dzo ory­gi­nal­ną miesz­kan­kę pod posta­cią Le voy­age ivre. Trud­no jed­no­znacz­nie stwier­dzić, czy Pierz­chliń­ski jest tro­chę „Bau­de­la­irem w prze­bra­niu”, na pew­no jed­nak ten krót­ki, a zapo­wia­da­ją­cy więk­szą całość zestaw koja­rzy się nie­zmier­nie z fan­ta­stycz­ną Nouvel­les impres­sions d’A­me­ri­que Andrze­ja Sosnow­skie­go. Mamy tu do czy­nie­nia z poważ­ną pró­bą i bar­dzo poważ­nie brzmi rów­nież ta lau­da­cja, dla­te­go też nie mogłem się powstrzy­mać przed cho­ciaż jed­nym żar­tem – w jej tytu­le.

O autorze

Dawid Mateusz

Urodzony w 1986 roku. Publikował w licznych pismach zwartych i ulotnych. Podejmował wiele, mniej lub bardziej udanych inicjatyw kulturalnych. Jest autorem debiutanckiej Stacji wieży ciśnień (2016), która ukazała się nakładem Biura Literackiego. Mieszka w Krakowie.

Powiązania