recenzje / ESEJE

O Abecadle Tadeusza Pióry

Adam Zdrodowski

Recenzja Adama Zdrodowskiego z książki Abecadło Tadeusza Pióry.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zda­je się, że w kon­tek­ście poezji Tade­usza Pió­ry czę­sto mówi się, iż „wszyst­ko jest cyta­tem”, choć w przy­pad­ku tek­stów tego auto­ra moż­na by tę for­mu­łę pod­nieść do kwa­dra­tu. Jed­nak nawet jeśli powie­my, iż wszyst­ko jest „cyta­tem cyta­tu”, korzy­ści będą nie­wiel­kie, bo to roz­po­zna­nie sta­ło się w zasa­dzie zwy­kłym bana­łem. Lepiej pomy­śleć, jak to się dzie­je, iż głos Pió­ry – choć zbu­do­wa­ny z cyta­tów – jest natych­miast roz­po­zna­wal­ny. Moż­na odpo­wie­dzieć, iż nie cho­dzi o to, że się cytu­je, ani kogo się cytu­je; cho­dzi przede wszyst­kim o to, jak się to robi, w jaki spo­sób, i w jakiej tona­cji. Pió­ro robi to iro­nicz­nie, bez złu­dzeń i bez znie­czu­le­nia. Do żad­nej fra­zy, do żad­nej linij­ki nie moż­na się przy­wią­zać, gdyż ton i rejestr zmie­nia­ją się z nie­sa­mo­wi­tą pręd­ko­ścią i trud­no się w tych wier­szach zado­mo­wić. Jeśli zda­rzy się nam polu­bić zakoń­cze­nie „Krzyw­dy” – „kto wie co mówi ten kry­je” – powró­ci ono w wier­szu „Niko­pol”, ale znie­kształ­co­ne pra­wie nie do pozna­nia: „a kto nas obu­dzi, ten żyje”. To jest bez­par­do­no­wa gra:

„Gra­li­śmy w bin­go, w mary­na­rza, w pociąg, w butel­kę, w głu­chy tele­fon, w tru­pa, w ber­ka kuca­ne­go, w trzy kar­ty, w dok­to­ra, w inte­li­gen­cję, w poli­cjan­tów i zło­dziei, w „piz­du”, w Fari­nel­li, w czar­ne­go luda, w marien­bad­ki, w cho­wa­ne­go, w dwa ognie, w pod­miot lirycz­ny, w sza­ra­dy, w listo­no­sza, w tele­tom­bo­lę, w pań­stwo i innych do utra­ty tchu”.

(„Wese­le”)

W tej grze cho­dzi o rytu­ały (ślu­by i roz­wo­dy, zaku­py i seks) i – być może – o pró­bę uciecz­ki przed pułap­ką mecha­nicz­ne­go ich powta­rza­nia. Mamy więc licz­ne, nie­co gro­te­sko­we, pró­by uciecz­ki: „Owszem tak, spier­da­la­my na Florydę/ pry­wat­nym tgv”, „porów­naj reflek­sy słoń­ca w szkłach z pla­nem uciecz­ki”, „wysła­no mnie do sana­to­rium sania­mi, póź­niej dre­zy­ną i spe­cjal­nym szy­bow­cem”, ale przede wszyst­kim mamy iro­nię, któ­ra pozwo­li nam wziąć udział w tych cere­mo­niach na naszą modłę: trze­ba stro­ić miny („jak gło­wa pań­stwa w muzeum stra­chów na wró­ble”, „jak bol­sze­wik na góral­skim wese­lu”, „jak nudy­sta, któ­ry się zgu­bił na pla­ży”), zamie­nić Ash­be­row­ski „Grand gal­lop” na „Grand balon”, a wesel­ną prza­śność i tele­tur­nie­jo­wą tan­de­tę połą­czyć z Fir­ban­kow­skim cam­pem („Wese­le”). Dzię­ki tej stra­te­gii może­my coś dla sie­bie ugrać i zbu­do­wać sobie jakąś toż­sa­mość.

Abe­ca­dło otwie­ra mot­to z Ryszar­da Kapu­ściń­skie­go, mówią­ce o prze­śla­do­wa­nych Ormia­nach: „część szła w góry, chro­ni­ła się w pie­cza­rach, a część emi­gro­wa­ła w świat, na wszyst­kie kon­ty­nen­ty. I jed­ni, i dru­dzy bra­li ze sobą ormiań­skie księ­gi. Ponie­waż tuła­cze opusz­cza­li Arme­nię pie­szo, nie­któ­re ręko­pi­sy, zbyt cięż­kie, dzie­lo­no na pół. Te połów­ki wędro­wa­ły czę­sto w róż­ne krań­ce glo­bu”.

Co to zna­czy? Czy, mimo że dosta­je­my całe Abe­ca­dło (tytuł każ­de­go wier­sza zaczy­na się na kolej­ną lite­rę alfa­be­tu, wier­szy jest 22), mamy jed­nak szu­kać bra­ku­ją­cej połów­ki tomu Pió­ry? Nie moż­na odpo­wie­dzieć ani tak, ani nie (pamię­taj­my, że mamy do czy­nie­nia z auto­rem afo­ry­zmu „w obli­czu wybo­ru weź jed­no i dru­gie”). War­to jed­nak prze­czy­tać sobie „Świę­to pra­cy”, wiersz (z tomu Wier­sze oko­licz­no­ścio­we), któ­ry moż­na potrak­to­wać jak uzu­peł­nie­nie i zapo­wiedź Abe­ca­dła:

Ana­li­zy Freu­da pomi­ja­ją mil­cze­niem fakt, iż kie­dy śni się nam np.
wizy­ta akwi­zy­to­ra, to ów akwi­zy­tor, nawet kie­dy śpi,
zmu­szo­ny jest do pra­cy w zawo­dzie.
Bez­ro­bot­ny ban­kier spę­dza sen z oczu innym, bez­ro­bot­nym
ban­kie­rom.
Cen­zor wpa­da na trop szaj­ki prze­my­ca­ją­cej samo­wa­ry do New­ca­stle
przez Paryż i Ate­ny.
Dro­go­wców zaska­ku­je zima.
Eks­ta­tyk pro­fi­lu­je cień.
Fał­szerz liczy się ze sło­wa­mi, far­ma­ceu­ta świe­ci przy­kła­dem.
Gastar­be­iter czu­je pismo nosem i prze­wra­ca się na dru­gi bok.
Han­dlarz zachwa­la swój towar, lecz nie jest w sta­nie prze­krzy­czeć
huku wodo­spa­du.
Inspek­to­ro­wi nie prze­szka­dza brzę­cze­nie much, ponie­waż ma oczy i
uszy otwar­te.
Jubi­lat wyra­ża głę­bo­kie prze­ko­na­nie, że wszyst­ko będzie
dobrze, tra­ci oddech i cze­ka na bra­wa.
Kosmo­nau­ta ma nas wszyst­kich na oku.
Licho nie śpi.
Łącz­nicz­ka tra­ci kon­takt z cen­tra­lą i tyl­ko gwiaź­dzi­ste nie­bo może
oca­lić naszą cywi­li­za­cję.
Murarz bie­gle robi domy, wróg go mami coca-colą.
Neo­re­ali­sta i nowo­fa­lo­wiec posta­na­wia­ją wal­czyć do utra­ty tchu,
lecz decy­zja zapa­da w nie­od­po­wied­niej chwi­li, a kon­se­kwen­cje ich
pry­wat­nej roz­gryw­ki muszą ponieść wszy­scy zgro­ma­dze­ni tu
tak licz­nie przed­sta­wi­cie­le sił zbroj­nych i służb
porząd­ko­wych, zapro­sze­ni goście zagra­nicz­ni, związ­kow­cy
oraz mło­dzież; mało tego, nie bez koze­ry wieść gmin­na nie­sie,
że co trze­ci Polak marzy o wła­snym dom­ku z ogro­dem,
powiedz­my pół hek­ta­ra grun­tu pod upra­wę warzyw i owo­ców
oraz dru­gie pół, na któ­rym moż­na leżeć w cie­niu roz­ło­ży­stej
lipy w upal­ne popo­łu­dnia i pić wino porzecz­ko­we lub inny,
orzeź­wia­ją­cy napój; co wię­cej, nie trze­ba być Hewe­liu­szem,
aby wie­dzieć, ze tajem­ni­cze zna­ki zna­le­zio­ne pod dywa­nem w
sypial­ni oskar­żo­ne­go nijak się mają do jego rze­czy­wi­stych
zamia­rów, choć widzia­ne z lotu pta­ka mogą przy­po­mi­nać
ilu­stra­cje zamiesz­czo­ne w instruk­cjach obsłu­gi pew­nych
urzą­dzeń, np. son­dy rtę­cio­wej uży­wa­nej do bada­nia pozio­mu
żeto­nów w auto­ma­tach tele­fo­nicz­nych, lub cyfro­wych
czuj­ni­ków wska­zu­ją­cych miej­sce na cie­le śli­ma­ka w któ­re
naj­snad­niej wbić pozła­ca­ny widel­czyk; nie na tym koniec:
doszły nas słu­chy, że na tere­nie tej paka­me­ry ukry­wa się pod
pseu­do­ni­mem Zeit­ge­ist noto­rycz­ny wam­pir Nepo­mu­cen N., więc
w imie­niu naj­wyż­szych władz naszej kolo­nii przy­wo­łu­je­my
was do porząd­ku dzien­ne­go.
Oha­ry­ści wszyst­kich kra­jów łączą się.
Psy­cho­ana­li­tyk pod­glą­da dzie­ci przez dziur­kę od klu­cza, jego żona
trzy­ma w pogo­to­wiu dra­bin­kę sznu­ro­wą.
Roman­tyk spie­ra się z kla­sy­kiem, a czas ucie­ka.
Sena­tor biczu­je sekre­tar­kę w oku­la­rach.
Tre­ner zapo­mi­na języ­ka w gębie, mistrzy­nie ska­czą dalej.
Uczeń budzi się z nie­złom­nym posta­no­wie­niem, by pójść na waga­ry a
potem zjeść lunch w hote­lu Forum.
Von Fohr­man zdej­mu­je ręka­wicz­ki i spo­glą­da na uli­cę, gdzie z
tram­wa­ju wysia­da mło­da kobie­ta w zno­szo­nym, lecz
auten­tycz­nym Bur­ber­ry.
War­sza­wa da się lubić.
X chra­pie, pisząc ano­nim.
Y towa­rzy­szy nam do roz­staj­nych dróg i nik­nie w mro­ku.
Zwia­dow­ca ginie w nie­wy­ja­śnio­nych oko­licz­no­ściach.
Żoł­nierz masze­ru­je dro­gą z ple­ca­kiem peł­nym poezji.

A kie­dy już pozna­my oby­dwie połów­ki księ­gi, będzie moż­na do woli cie­szyć się nie­usta­ją­cym świę­tem, nie­dzie­lą życia: „Na nie­bie wybu­cha­ją fajer­wer­ki, olbrzy­mie kaska­dy bły­ska­ją­cych ogni­ków spły­wa­ją ku ciem­ne­mu morzu. Jest świę­to i nie zapo­wia­da się już żaden powsze­dni dzień”.


[1] Tade­usz Pió­ro, Asor­ty­ment, WBPi­CAK, Poznań 2008.
[2] Tade­usz Pió­ro, „Imie­ni­ny Hen­ry­ka”, „Stu­dium”, 2–3/2001.

O autorze

Adam Zdrodowski

Urodzony w 1979 roku. Poeta, tłumacz, krytyk literacki, pracownik Wydziału Grafiki warszawskiej ASP. Opublikował m.in. tom 49 lotów balonem (2013) oraz przekłady m.in. Gertrudy Stein, Henry’ego Greena i Williama S. Burroughsa. Publikował m.in. w „Literaturze na Świecie”, „Przekroju” i „Opcjach”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Srebro i kwarc

dzwieki / WYDARZENIA Adam Zdrodowski Anna Podczaszy Łukasz Jarosz

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Łuka­sza Jaro­sza, Anny Pod­cza­szy i Ada­ma Zdro­dow­skie­go pod­czas Por­tu Wro­cław 2008.

Więcej

Lament na dancingu

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Dar­ka Fok­sa, Mar­ty Pod­gór­nik, Dag­ma­ry Suma­ry, Ada­ma Zdro­dow­skie­go i Tade­usza Pió­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Czas na debiut

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Łuka­sza Bagiń­skie­go, Dag­ma­ry Suma­ry, Joan­ny Obu­cho­wicz, Ada­ma Zdro­dow­skie­go i Tobia­sza Mela­now­skie­go pod­czas Por­tu Lite­rac­kie­go 2004.

Więcej

No bo ja piszę

nagrania / złodzieje wierszy Adam Zdrodowski

Zdo­byw­ca II nagro­dy w II edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz”. Zespół w skła­dzie: Agniesz­ka Pasz­kie­wicz, Wal­de­mar Sze­met­nia.

Więcej

Prawda i nic. Laura Riding po polsku

recenzje / ESEJE Adam Zdrodowski

Recen­zja Ada­ma Zdro­dow­skie­go z książ­ki Obro­ty cudów Lau­ry (Riding) Jack­son.

Więcej

O sennych porządkach

recenzje / KOMENTARZE Różni autorzy

Komen­ta­rze Mar­ci­na Bie­sa, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Micha­ła Pięt­nie­wi­cza, Ada­ma Zdro­dow­skie­go, Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

O Dokumentach mających służyć za kanwę

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Joh­na Ash­be­ry­’e­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Kuby Mikur­dy oraz Ada­ma Zdro­dow­skie­go.

Więcej

O Trapie

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Ada­ma Zdro­dow­skie­go, Julii Szy­cho­wiak, Kami­la Zają­ca, Bar­to­sza Sadul­skie­go.

Więcej

Vilanella, Sestyna

recenzje / Adam Zdrodowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Zdro­dow­skie­go do wier­szy z książ­ki Jesień Zuzan­ny.

Więcej

Wiersze z wody

recenzje / KOMENTARZE Adam Zdrodowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Zdro­dow­skie­go do książ­ki Przy­go­dy, etc..

Więcej

Sestyna

recenzje / KOMENTARZE Adam Zdrodowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Zdro­dow­skie­go do wier­sza z książ­ki Przy­go­dy, etc..

Więcej

Rozmowa

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Jesień Zuzan­ny Ada­ma Zdro­dow­skie­go.

Więcej

O Jesieni Zuzanny

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Julii Fie­dor­czuk, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Paw­ła Mac­kie­wi­cza.

Więcej

O Przygodach, etc.

recenzje / NOTKI I OPINIE Andrzej Sosnowski Grzegorz Olszański

Komen­ta­rze Andrze­ja Sosnow­skie­go i Grze­go­rza Olszań­skie­go.

Więcej