A dociśnięty język to przecież poezja.
Jacek Gutorow, „Sznurowadło”
1.
W jednym z pierwszych wierszy Innego tempa, w liryku „Łubiny” padają intrygujące dwa zdania: „Piątek. Jestem w Chróścinie. / Poezja zasłania mi widok / na ogród”. Mniejsza o Chróścin, miasteczko zapewne urokliwe i sympatyczne – zwracam uwagę na to drugie stwierdzenie: „Poezja zasłania mi widok na ogród”. Zastanawia mnie ono i każe zadać chyba jedyne możliwe w tym miejscu pytanie: czym jest poezja dla poety, któremu może ona przesłonić widok nawet na coś tak – zakładam – pięknego, jak ogród. I czym jest dla tego poety świat z jego elementami, z pięknem i brzydotą, dobrem i złem, ludźmi, zwierzętami, naturą i kulturą, jeśli poezja może zasłonić mu na to wszystko widok? Po lekturze Innego tempa wydaje mi się, że odpowiedź nie będzie skomplikowana. W świecie tej książki postaci ludzkich praktycznie nie ma, co od razu też przypomina, że Gutorow tłumaczył intensywnie Stevensa, autora, u którego ludzi także, co już krytyka dawno zauważyła, właściwie nie ma. W świecie tej książki trudno byłoby także dopatrzyć się jakichś zmagań pomiędzy dobrem a złem, wielkiej miłości czy wielkiej nienawiści do kogoś czy czegoś poza poezją, albo też sporu pomiędzy naturą i kulturą. Ta poezja oferuje świat zgoła inny, niż ten codzienny, potoczny z potocznymi i zwyczajnymi emocjami – u Gutorowa bodaj jedynymi naprawdę dojmującymi uczuciami są: niespełnienie związane z aktem poetyckiej kreacji i monstrualne pragnienie wyjścia poza liryczny konwenans.
2.
Słów kilka o tym drugim: o pragnieniu wyjścia poza liryczny konwenans. Temat ambicji stworzenia liryki gwałtownie naruszającej czytelnicze przyzwyczajenia, odmieniającej czytelniczą wrażliwość i poruszającej w stopniu zdecydowanie ponadprzeciętnym sygnalizuje Jacek Gutorow w Innym tempie kilka razy. W „Czego nie namalowali Holendrzy” czytamy: „Chcę wyjść poza ramę wiersza – ku temu, co bezimienne. // Chcę zrzucić poezję jak starą skórę.” Podobnie, lecz jeszcze mocniej widać to we fragmentach poematu „Parataksa”, gdzie stoi: „właśnie w tej chwili pragnę literatury gwałcącej wszystkie kanony literatury ekscesu i wykroczenia, takiej, która nie pozwoli nam zasnąć, lecz będzie drążyła nasze myśli na jawie i we śnie”. Albo popatrzmy na utwory z cyklu „Zbliżenia”, gdzie w tekście „Jadąc na wieczór poezji” autor „Linii życia” przyznaje się do takiej choćby wielkiej ochoty: „Wyjść z ładnych wierszy / i nie dać po sobie poznać. // Zrozumieją? // Honoraria nie są przewidziane. / Tylko zwrot kosztów podróży. // Ale wychodzi się na swoje.” Nie wspominając już i nie roztrząsając innej, samemu sobie złożonej obietnicy, której w gruncie rzeczy Gutorow w żadnym miejscu swojego tomiku nie dotrzymuje: „Dość już ładnych wierszy. // Jutro zaczniemy inaczej. / Będzie warkot i hurkot i turkot. / Będzie gruchot i klekot i furkot. / Będzie chrupot i chrobot i zgrzyt.”( „Creative writing”.) To niezwykłe – rzec można na marginesie tego zbioru – z jak fantastyczną precyzją wie Jacek Gutorow, co chciałby napisać oraz co napisanego żyłoby życiem pełnym emocji i czaru, a jednak… Jest takie stare pisarskie przysłowie: Nie pisze się książek, jakie by się chciało napisać, pisze się takie, jakie wychodzą. I Gutorow powinien o tym wiedzieć, ba, on to również wie doskonale – wszak jest autorem eleganckiego na ten temat wiersza pod tytułem – nomen omen – „Na temat”. Oto ten liryk z epigrafem „Skąd się biorą wiersze”: „Wyskakują / z ciemnych miejsc, / gdzie było im niewygodnie. // Potem toczą się jak dojrzałe jabłka / i wpadają wprost w otwarte ręce. // Czasem ręce są zaciśnięte. / Ale one i tak wpadają.”
3.
Proszę nie myśleć, że ironia moja jest ironią szyderczą. Nie tym razem. W gruncie rzeczy do pewnego stopnia współczuję poecie, który posiadłszy tajniki wszelkie dalej, jak wszyscy poeci, skazany jest na to, jak pisał Ryszard Kapuściński, „źródło z Królestwa Ciemności”. Bo może sobie Jacek Gutorow żądać i życzyć „wyjść poza ramę wiersza – ku temu, co bezimienne”, może pragnąć „zrzucić poezję jak starą skórę”, może domagać się „literatury gwałcącej wszystkie kanony literatury ekscesu i wykroczenia, takiej, która nie pozwoli nam zasnąć, lecz będzie drążyła nasze myśli na jawie i we śnie”, a finalnie i tak pozostaje mu to niespełnienie, o którym – to jego jedyna nagroda – daje radę powiedzieć tak pięknie, jak w liryku „Bez tytułu”: „Wymyślasz wiersz. / Przed snem. / Układa się jak marzenie. Każde słowo. / Nie musisz wstawać / i zapalać lampki.” Niestety: rano „słowa mają tremę. / Nie chcą zalśnić / pełnym blaskiem.” I tu następuje moment gorzkiej epifanii: „Kiedyś zrozumiesz, / czego ci będzie żal. / Nie zgubionego wiersza, / nie lśniących słów, / lecz siebie samego / w tamtej chwili / przed snem, / gdy nie musiałeś wstawać / i zapalać lampki.” I to niespełnienie umie Gutorow, choć bardzo rzadko z tego talentu korzysta, opowiedzieć głosem bezbłędnym i pewnym, kiedy chodzi również o inne sprawy. Takie, jak marzenie o wielkiej podróży w „Wierszu przeciw podróżom”: „Masz sześć lat / i marzysz o podróży / do Ameryki. // Mija trzydzieści lat / i nic nie jest w stanie oddać / tego marzenia. // Nawet podróż do Ameryki.” Czy jak w poematu „Mandarynka” fragmencie 11.: „Ile mi dałaś, poezji. / No ile. / Ledwie starcza na mandarynkę / i kilka dygresji.”
4.
Nadzieja? Światełko w tunelu? Może dałoby się coś takiego znaleźć w utworze „Dekompresja (piosenka)”. Pisze Gutorow w tym tekście: „Pozbywam się kolejnych słów, / które chciałem złożyć w darze. // Powoli wynurzam się na powierzchnię. // Odrzucam balast wrażeń, / choć chciałem z nich czerpać. // Powoli wynurzam się na powierzchnię. // Coraz mniej pobocznych wątków, / przebłysków na stronie. / Tylko jedna jasna smuga / stąd / aż do samej góry. // Powoli wynurzam się na powierzchnię. // Spada ciśnienie słów. // Wszyscy razem: // Dekompresja / Depresja / Presja / na ja”. Chciałbym wierzyć, że po tej „dekompresji”, po „wynurzeniu się na powierzchnię” Jackowi Gutorowowi już nigdy nic nie przeszkodzi w zobaczeniu ogrodu. Czy czegokolwiek. Niechby z tej „presji na ja” poetyckie „ja” Gutorowa wyszło w postaci jeszcze mocniejszej niż do tej pory.
Tekst ukazał się po raz pierwszy na stronie nieszuflada.pl. Dziękujemy za udostępnienie materiału.