recenzje / NOTKI I OPINIE

O Antypodach

Grzegorz Jankowicz

Łukasz Jarosz

Maciej Robert

Maciej Woźniak

Marek K. E. Baczewski

Mariusz Grzebalski

Komentarze Mariusza Grzebalskiego, Grzegorza Jankowicza, Marka K. E. Baczewskiego, Macieja Roberta, Łukasza Jarosza, Grzegorza Wysockiego oraz Macieja Woźniaka do książki Antypody Sławomira Elsnera.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Osob­ność, inność – te sło­wa przy­cho­dzą do gło­wy pod­czas lek­tu­ry poezji Elsne­ra. Jest ona jak labi­rynt, któ­ry kusi do wtar­gnię­cia w głąb. Te tajem­ni­cze, zwró­co­ne ku sobie i wza­jem­nie oświe­tla­ją­ce się mini-fabu­ły mają w sobie coś z mrocz­ne­go mitu. Żyją­cy na pogra­ni­czu snu i jawy, asce­tycz­ny pod­miot bar­dziej przy­po­mi­na huma­no­idal­ną hybry­dę niż czło­wie­ka. Ludz­kie są jego uczu­cia, zwłasz­cza nie­speł­nio­na miłość – cicha boha­ter­ka tych tek­stów.

Woj­ciech Bono­wicz, któ­re­mu poeta zade­dy­ko­wał „Tego czło­wie­ka”, porów­nał wiersz do kamie­nia, któ­ry trze­ba otwo­rzyć. Otwie­raj­cie „kamie­nie” Elsne­ra.

Mariusz Grze­bal­ski


Elsner wchła­nia świat i odda­je go w zmie­nio­nej posta­ci. Każ­dy wiersz z tej książ­ki jest jak wykop pod nowy fun­da­ment, na któ­rym poeta pró­bu­je osa­dzić swo­je­go boha­te­ra, nadać mu kształt, zmu­sić do mówie­nia dorzecz­nych rze­czy. Ale sło­wo nie chce przy­znać się do rze­czy, rzecz tra­ci kształt, a fun­da­men­ty kru­sze­ją. Zosta­je pusta, lustrza­na sala słów. Tak wyglą­da życie na anty­po­dach.

Grze­gorz Jan­ko­wicz


Anty­po­dy – isto­ty żyją­ce po wewnętrz­nej stro­nie Zie­mi. Tak nale­ża­ło­by tłu­ma­czyć owo grec­kie sło­wo. Są to zatem byty, któ­re uka­za­ły­by się naszym oczom, gdy­by wywró­cić tę pla­ne­tę na nice, gdy­by uka­zać pod­szew­kę rze­czy­wi­sto­ści. Żyją do góry noga­mi, a przez to są bar­dziej praw­dzi­wi. Dziw­ny to mit, mają­cy nie­wie­le wspól­ne­go z dzi­siej­szą, prze­strzen­ną wykład­nią poję­cia anty­po­dów. Strach pomy­śleć: pod powierzch­nią świa­ta wre życie, któ­re jest lustrza­nym odbi­ciem nasze­go. Pro­szę wyba­czyć dygre­sję. Nie szu­kam kom­for­tu, jaki dało­by wypo­wie­dze­nie paru okrą­głych zdań o twór­czo­ści – bądź co bądź – debiu­tan­ta. Szu­kam pod­staw do zawar­cia soju­szu. Będę się więc odwo­ły­wał do inte­lek­tu­al­ne­go wyja­ło­wie­nia – tak samo, jak znaw­cy lite­ra­tu­ry korzy­sta­ją ze swych narzę­dzi badaw­czych: psy­cho­ana­li­zy czy dekon­struk­cji. Elsner jawi się jed­nym z auto­rów pod­pro­go­wych. Ma za sobą całe zaple­cze poezji sur­re­ali­stycz­nej. Czy­ni to tę poety­kę w zasa­dzie odpor­ną na wszel­kie pró­by wykła­du w imię jed­no­znacz­nych tre­ści. Jak naj­dal­szy prze­to od duf­ne­go zarze­ka­nia się, jako­bym miał rozu­mieć wier­sze Elsne­ra, zga­dzam się tyl­ko docie­kać, co one ze mną robią. A robią wszyst­ko i… może jesz­cze tro­szecz­kę. To, co w każ­dym razie mógł­bym powie­dzieć o Anty­po­dach Elsne­ra, wyni­ka ze skraj­ne­go men­tal­ne­go ogo­ło­ce­nia: czyż­by autor w ten spo­sób ziścił jakiś ukry­ty cel? Niech nawet: uczy­nił to nie bez wdzię­ku.

Marek K. E. Baczew­ski


No pro­szę – jest jed­nak spra­wie­dli­wość na tym świe­cie.
Jest spra­wie­dli­wość na tym świe­cie, ponie­waż uka­za­ła się wresz­cie książ­ka Sław­ka Elsne­ra.
Nie­wie­lu stać na to, by zwle­kać z debiu­tem sześć lat.
Elsne­ra stać, bo – poza poko­rą – ma w sobie rów­nież świa­do­mość wagi każ­de­go sło­wa.
Nie mówi się w tych tek­stach wie­le.
To poezja zamknię­ta w sobie, nie­chęt­na wyrwa­niu się na zewnątrz.
Boha­ter tych wier­szy ma zakne­blo­wa­ne usta i zata­cza się we śnie – tak to widzę.
Jest zmy­ślo­ny, od niko­go nie ocze­ku­je pomo­cy.
Anty­po­dy to krzyk ze ści­śnię­te­go gar­dła.
Krót­kie, bole­sne zda­nia.
Zaszy­fro­wa­na wia­do­mość z dru­giej stro­ny.
Jeśli ist­nie­je dru­ga stro­na.

Maciej Robert


Był dom, był czło­wiek, było lustro. Małe miesz­kan­ko w cen­trum mia­sta, pod wia­duk­tem. Miesz­ka­nie z wido­kiem na tar­go­wi­sko, na sto­ją­ce kobie­ty kup­czą­ce warzy­wa­mi, na męż­czyzn gnio­tą­cych w rękach tytoń, na szar­pa­ne wia­trem ubra­nia. Mija­ły pory roku, śnieg top­niał, kro­ple stu­ka­ły w para­pet, szcze­ka­ły psy. Pta­ki cho­dzi­ły po bło­cie, pęka­ły war­stwy far­by. Był dom, był czło­wiek. Tu, wśród nas. Igła słoń­ca wska­zy­wa­ła go, stróż roz­sy­py­wał piach.
Był czło­wiek, miał imię. Potra­fił je zmie­niać.
Był czło­wiek. Miał ból.
Potra­fił go nazwać.

Łukasz Jarosz


Gdy­by chcieć połą­czyć ze sobą Rafa­ła Wojacz­ka i Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go, mógł­by nam wyjść z takie­go skrzy­żo­wa­nia nie­zbyt atrak­cyj­ny, choć z całą pew­no­ścią moc­no prze­wraż­li­wio­ny, potwór. Tak wła­śnie wyobra­ża­łem sobie tę hybry­dę przed lek­tu­rą Anty­po­dów Sła­wo­mi­ra Elsne­ra. Po lek­tu­rze tomu i kon­fron­ta­cji ze zdję­ciem auto­ra stwier­dzam, że nie taki potwór strasz­ny, jak go sobie w wyobraź­ni malo­wa­łem.

Bez­pre­ten­sjo­nal­na pro­sto­ta tej poezji onie­śmie­la. Pro­sto­ta w naj­lep­szym, naj­bar­dziej szla­chet­nym zna­cze­niu tego sło­wa. Poezja szcze­ra i mimo wszyst­ko skrom­na. A tak­że: pre­cy­zyj­na, kon­kret­na i dobit­na. Kamu­flaż zata­cza­ją­ce­go się po pija­ku twar­dzie­la chro­nią­ce­go swo­ją wraż­li­wość przed obcy­mi. „Cza­sa­mi ktoś tutaj puka – patrzę wte­dy / w szcze­li­nę pomię­dzy cegła­mi”.

A więc nie tyl­ko odpo­wiedź na pyta­nie, jak wyglą­da­ła­by krzy­żów­ka Wojacz­ka ze Świe­tlic­kim, ale tak­że „co by było, gdy­by roman­ty­cy byli mini­ma­li­sta­mi?”. Współ­cze­sny Sło­wac­ki nie pisał­by już poema­tów dygre­syj­nych. Dzi­siaj wystar­czy­ło­by mu kil­ka zdań. I w dal­szym cią­gu mógł­by uży­wać słów takich, jak „ser­ce”, „kocham cię”, „prze­pra­szam”, „nie­na­wi­dzę”, „nie­bo” czy „sny”. Wol­no mu wszyst­ko, choć wszyst­ko robi tro­chę ina­czej.

Sło­wac­ki, Woja­czek, Świe­tlic­ki. Tak, to dobry zestaw nazwisk na począ­tek. Mogli­by­śmy dorzu­cić tutaj jesz­cze kil­ku nie mniej waż­nych, ale sta­ram się, niczym Elsner, nie mno­żyć słów ponad koniecz­ność.

Mamy więc wybi­ja­ją­ce­go się ponad prze­cięt­ność ucznia i przy­glą­da­ją­cych mu się w mil­cze­niu wiel­kich mistrzów. Pozo­sta­je tyl­ko cze­kać na moment, w któ­rym Sła­wo­mir Elsner prze­ro­śnie swo­ich nauczy­cie­li. Mam nadzie­ję, że nie zdą­ży­my się znie­cier­pli­wić.

Grze­gorz Wysoc­ki


Po pierw­sze – anty­po­dy. Rzecz dzie­je się we mnie, czy­li nigdzie („Stąd mogę wołać – tu mam potęż­ne echo”), i to wyzna­czo­ne na roz­ma­itych mapach („Z obu stron nie­uchron­nie osu­wa się pia­sek”) czy wykre­sach („cia­ło nie ma sen­su”), nigdzie jest oczy­wi­ście anty­po­da­mi jakie­go­kol­wiek solid­nie osa­dzo­ne­go  g d z i e ś  („Kocham cię, ale nie wiem, gdzie miesz­kasz”), ale ma też swo­je anty­po­dy („Dro­ga dru­ga stro­no, doje­cha­łem do domu”), tak jak każ­de miej­sce na kuli, na przy­kład ziem­skiej.

Po dru­gie – nar­ra­tor Elsne­ra. Chło­piec z popsu­tym nok­to­wi­zo­rem („dużo nie­ja­snych zdań, jak­by mi cią­gle z gło­wy wykra­da­li świa­tło”), kaf­kow­skie dzie­cię, któ­re samo sobie para­gra­fem, wezwa­niem, urzę­dem („Uro­dzi­łem się ze skrę­co­nym kar­kiem. Kie­dy kocham, nie­na­wi­dzę”), ale jak wyzy­wa­ją­co gorz­kie skła­da wyja­śnie­nia („Czar­ny dziób roz­łu­pu­je puste zia­ren­ko na uli­cy posy­pa­nej pia­chem – tak się nazy­wam”), jak dziel­nie lirycz­ne („Może po pro­stu ktoś mnie wykrze­sał, czysz­cząc bla­chę z rdzy”).

Po trze­cie – absur­dal­nie zaci­śnię­te pię­ści tych wier­szy. Lako­nicz­ność kon­fe­sji. Woja­czek bawi się w Kry­nic­kie­go? Ber­ry­man bawi się w Bono­wi­cza? Pio­sen­ki języ­ka za zęba­mi. Pew­nie, że welt­sch­merz. Ale cał­kiem wyso­kiej pró­by.

Maciej Woź­niak

O autorach i autorkach

Grzegorz Jankowicz

Urodzony w 1978 roku. Krytyk, filozof literatury i tłumacz. Redaktor serii krytycznoliterackiej „Punkt Krytyczny” czasopisma „Studium”. Wykładał literaturę polską na Uniwersytecie Indiana w Bloomington. Współpracownik Centre for Advanced Studies in the Humanities UJ. Prowadził audycję „Czytelnia” w TVP Kultura. Jest wiceprezesem i redaktorem w Fundacji Korporacja Ha!Art. Redaktor działu kultura „Tygodnika Powszechnego”. Juror Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”. Dyrektor wykonawczy Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada. Mieszka w Krakowie.

Łukasz Jarosz

Urodzony w 1978 roku. Poeta, wokalista, perkusista i autor tekstów grupy Lesers Bend, Chaotic Splutter, Panoptikum, Katil Ferman, Zziajani Porywacze Makowców, Mgłowce. Laureat wielu konkursów poetyckich m.in.: im. K. K Baczyńskiego, im. Rafała Wojaczka, im. Reinera Marii Rilkego. Jego debiutancka książka poetycka Soma została wyróżniona I nagrodą w Konkursie Młodych Twórców im. W. Gombrowicza. Laureat pierwszej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2013) za tom Pełna krew. Mieszka w Żuradzie pod Olkuszem.

Maciej Robert

Urodzony w 1977 roku w Łodzi. Poeta, dziennikarz, krytyk literacki i filmowy. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich. Publikował m.in. w „Opcjach”, „Studium”, „Frazie”, „Tyglu Kultury”, „Ha!arcie”, „Toposie” i „Gazecie Wyborczej”. Jego wiersze były tłumaczone na język angielski, chorwacki i serbski. Stypendysta Ministra Kultury. Mieszka w Łodzi.

Maciej Woźniak

Urodzony w 1969 r.. Autor książek z wierszami oraz felietonista muzyczny i literacki. Okazjonalnie redaktor, tłumacz, sprawca wydarzeń poetyckich. Autor dziewięciu książek z wierszami oraz współautor albumu foto-poetyckiego o Wiśle. Wiosną 2017 r. ukazał się jego najnowsza książka Obywatelstwo podwójnego kraju. Mieszka w Płocku i okolicach.

Marek K. E.  Baczewski

Właśc. Marek Kowalik. Urodzony w 1967 roku. Poeta, prozaik, eseista, krytyk literacki, autor słuchowisk radiowych. Laureat nagrody poetyckiej im. R.M. Rilkego (1997) oraz konkursu „Tyska Zima Poetycka” (2003). Nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia (2007) za tom Morze i inne morza. Mieszka w Zawierciu.

Mariusz Grzebalski

Urodzony w 1969 roku w Łodzi. Poeta, prozaik, redaktor. Studiował polonistykę i filozofię w Poznaniu. Były redaktor naczelny Ogólnopolskiego Dwutygodnika Literackiego „Nowy Nurt”. Obecnie redaktor w Wydawnictwie WBPiCAK. Laureat m.in. nagrody literackiej im. Kazimiery Iłłakowiczówny (za Negatyw, 1994), nagrody Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (za Ulicę Gnostycką, 1997), nagrody Ericha Burdy (2002). Mieszka w Dąbrówce koło Poznania.

Powiązania