Spalanie wewnętrzne
recenzje / ESEJE Tymoteusz MilasRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Spalanie Grzegorza Kwiatkowskiego, która ukazała się w czasopiśmie „Fabularie”.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Killer Andrija Lubki, która ukazała się 21 sierpnia 2014 roku na stronie Literatki.com.
Andrij Lubka − ukraiński prozaik, poeta i aktywista, jest moim rówieśnikiem. Nieczęsty to chyba przypadek, a już dla mnie szczególny, żeby krytyk literacki, recenzent był w tym samym wieku, co autor. Powstaje problem, na który nie powinno się zwracać uwagi w ocenie wartości artystycznej dzieła. Jeżeli nie ma różnicy wieku między ludźmi, tworzy się wówczas zwykle pewna relacja, której sens najlepiej streściłyby słowa: „oni się lepiej (wzajemnie) zrozumieją”. Współodczuwanie jest początkiem innych uczuć (tolerancja, ulgowe traktowanie), które niby nie przystoją krytykowi, według mnie, ostoi dobrego gustu literackiego, próbującego patrzeć na pisarza z góry, z dystansu. Nawet jeśli o to trudno. Taka już rola poważnego krytyka. Są jednak sytuacje, kiedy można zdjąć maskę „wszechwiedzącego”, perukę „sędziego” spraw zbyt skomplikowanych dla czytelnika niewymagającego erudycyjnych interpretacji, tj. „sędziego” od rozgraniczania wysokiej literatury od niskiej, popularnej, wskazując książki wybitne i ignorując lub, co rzadkość, krytykując wyraźnie książki słabe. Muszę jednak wyznać, że te podziały w kulturze zawsze wydawały mi się sztuczne i archaiczne. Piszę o tym, dlatego, że zbiór opowiadań Killer to nie jest literatura wysoka ani niska, choć posiada cechy jednej i drugiej.
Lubka to młody ukraiński twórca, piszący opowiadania i wiersze (nieprzetłumaczone na język polski tomiki wierszy Osiem miesięcy schizofrenii, Terroryzm), a nie powieści odwołujące się do mistrzów gatunku. Trudno znaleźć pisarza, którego by naśladował. Zbiór opowiadań podobnych do tych z Killera, w większości o miłości niebanalnej i niepowtarzalnej (przyznaję to bez cienia ironii), powstało zapewne multum w samym XX wieku. Można zadać sobie pytanie, parafrazując tytuł zbioru opowiadań Raymonda Carvera, „o czym się pisze, kiedy pisze się o miłości”? To tylko pozorna tautologia, którą analizują pisarze w różnym wieku i wtedy każda odpowiedź jest zawsze nieco inna. A że w młodości miłość i seks to temat rzeka, Killer wydany przez autora w wieku 25 lat, zdaje się rozlewać pragnieniem emocji kochanków, które czytelnik i czytelniczka powinni spróbować określić sami. Cóż bowiem z tego, że przypomni się stare, ale nadal aktualne stwierdzenie, że „miłość to gra”, albo powoła przy interpretacji opowiadań Lubki na tezy ze Sztuki miłości Ericha Fromma lub udowodni za pomocą wykładni psychologicznej z Psychologii miłości Bogdana Wojciszke o zaniku, u niektórych bohaterów Lubki, któregoś ze składników z triady warunkującej udany związek miłosny: intymność-namiętność-zaangażowanie, że ich życie uczuciowe pełne jest rozczarowań, niezrozumienia oczekiwań, ale też, że brakuje im szczęścia? Po takiej etykietyzacji prozy Lubki, z pewnością lepsza się nie stanie. Zresztą autor zdaje sobie chyba z tego sprawę, że o niezbyt ckliwych i nieromantycznych przygodach można tylko ciekawie opowiadać. Nie tworzy on eseistycznych wtrętów o miłości duchowej i fizycznej, jak w swojej prozie Milan Kundera. Opowiada ciekawie, prawdziwie, na tyle, na ile pozwala mu jego talent literacki.
Chociaż zdarza mu się też snuć narracje zabawne, w których bardziej niż sens, znaczenie opowiadania, liczy się dla niego sama gra z konwencją, kliszą historii o rzekomych „kochankach kochanków”. Jeśli jednak na tym miałaby się opierać bezkompromisowość, na tym polega bycie zabójcą czy „killerem miłości” na przełamywaniu schematu miłosnej relacji jakimś groteskowo-humorystycznym zwrotem akcji, bo przecież opowiadań nie na serio jest w tym tomie co najmniej kilka (chociażby Podwójne morderstwo koło użhorodzkiego akademika, Kobieta z piasku, Cztery tezy starego hidalgo, Killer, Pułkownik milicji i zbliżające się klimakterium), to trzymając się tej metaforyki, nie są to zabójcze strzały ostrą amunicją. Na szczęście Lubka nie stworzył jedynie placu gier i zabaw postmodernistycznych, w których miłość została zdewaluowana do konstruktu artystycznego, słowa bez znaczenia. Czasem zadziwia wyobraźnią poetycką, która przy opowiadaniu o tego rodzaju perypetiach bohaterów przydaje się, a czasami snuje kipiącą od emocji rozkochanego bohatera historię o rozpadzie związku. Smutno, depresyjnie, przygnębiająco, ale niestety też czasami chropowato, potrafi pisać. Może tę pełną nierówności stylistycznych formę trzeba wiązać z faktem, że Killer był jego debiutem prozatorskim. Spróbujmy jednak znaleźć w tym tomie opowiadań coś innego niż tylko kronikę wypadków miłosnych. Wszak tytuł recenzji zobowiązuje do tego, by go wyjaśnić.
W zdecydowanie bardziej przekonujących mnie opowiadaniach, jak Maleńka improwizacja na fortepian, Dziewczyna z Valparaiso, Tajemnicza jesienna fotografia czy How I spent my summer, realizm miesza się z młodzieńczą fantazją bohaterów o miłości, która była, ale niestety już jej nie ma. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia mężczyzny myślącego o uczuciu do kobiety, z początku hiperbolizującego miłość różnymi środkami, mniej lub bardziej wyszukanymi stylistycznie, opiewającego ją bez użycia patetycznych metafor, z czasem obdzierana jest ze swojej fantastyczności, by w końcu zostawić czytelnika z poczuciem pustki i utraty. Tak jest w tych opowiadaniach. Do wyjątków można zaliczyć Skrytkę pod uliczną latarnią, w której narracja jest auktorialna. Lecz nie wszystko o tej miłosnej korespondencji czytanej przez znudzoną staruszkę, na czytelnicze szczęście, zostało powiedziane. Jeżeli już wspominam o trybie opowiadania stosowanym przez Lubkę, to mimo że potrafi on zaskoczyć, jak w opowiadaniu Czechow, który żył wewnątrz mnie, to niestety robi to za rzadko. Szkoda, że nie pomyślał, aby opowiedzieć jakąś historię z dwóch różnych punktów widzenia, bo ten stosowany często przez modernistów do połowy XX wieku zabieg literacki, według mnie jeszcze bardziej ubarwiłby sprzecznymi emocjami dyskursy miłosne kochanków.
Jest jednak całkiem ciekawie, bo autor umie budować nastrój. To wprowadzenie nie trwa jednak zbyt długo, bo gdy prowadzi się jednostajnie opowiadanie, staje się ono mdłe i nudne. Lubka unika tego, nie roztkliwia się nad swoimi bohaterami, głównie młodymi. Konstruuje ich tożsamość, nie zapominając, że zbierać stracone owoce miłości, to zbierać doświadczenie. A więc kształtować samoświadomość. Młodzi, jak i starzy, znają swoje winy, błędy. Ale żeby nie był to tom opowiadań tylko o rozkochanych intelektualistach, musiał też dodać do tytułowego Killera historię, w której można doszukać się sprzeczności moralnej w postępowaniu bohatera, myślącego tylko o seksie. Z czasem i morderstwo przeciwników, którzy przeszkadzali mu w zorganizowaniu orgii z ponętną sąsiadką, przestanie być celem, a ta czynność kopulacyjna, opisana w konwencji porno, stanie się jałowa. Wniosek może i prawdziwy, aczkolwiek trudno zrozumieć czerpanie przyjemności z zabijania, zważywszy, że autor nie uzasadnia przyczyn tej dewiacji. Chyba że to sublimacja jakiejś męskiej fantazji, która polegałaby na likwidowaniu mężczyzn, z którymi kobieta była w związku? A może reinterpretacja mitu o Erosie i Thanatosie?
O czym w końcu się pisze, kiedy pisze się o miłości? – to pytanie mógłbym zadać Andrijowi Lubce. Jeżeli o pewnym poczuciu (nie)spełniania, które, zaryzykuję stwierdzenie, towarzyszy wszystkim kochankom w książce, to czemu bohater Dziewczyny z Valparaiso, który, mimo że jest zakochany w mężatce z dwojgiem dzieci, mieszka sam, pisze książki, wyznaje z pewnym poczuciem samozadowolenia: „Uważam, że życie mi się udało. Robię to, co lubię, mam wszystko, czego chcę, a raz w tygodniu czuję się szczęśliwy. Być może kiedyś wszystko się zmieni i moje życie z porządku przekształci się w chaos. Nie wiem, jak byłoby lepiej, ale dziękuję za to, co mam teraz (…)”. Ja też nie wiem, ale mogę zacytować inną wypowiedź bohatera tego opowiadania, która nieco wyjaśnia problem: „Natałka była jedynym chaosem pośród mojego porządku”. Takich „Natałek” występuje wiele w tych opowiadaniach, choć kochanka różne ma imię.
Urodzony 10 lutego 1987 roku. Krytyk literacki, absolwent kulturoznawstwa o specjalizacji kultura literacka na Uniwersytecie Łódzkim, student filologii polskiej, współpracownik „Lampy”, pisał recenzje do „Twórczości”. Interesował się prozą postmodernistyczną, postkolonializmem, hip-hopem, z czasem jednak poszerzył horyzonty. Mieszka w Łodzi.
Recenzja Tymoteusza Milasa z książki Spalanie Grzegorza Kwiatkowskiego, która ukazała się w czasopiśmie „Fabularie”.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Pod słońce było Filipa Zawady.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Poświęcenie hetmana Jalosa Grendela.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Geografie Giovanniego Catellego.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Warszafka płonie Bartosza Waglewskiego.
WięcejGłos Tymoteusza Milasa w debacie „Z uwagi na tekst”.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Nieostre widzenia Katarzyna Jakubiak, która ukazała się w sierpniu 2013 roku w miesięczniku „Lampa”.
WięcejRozmowa Darii Burej z Andrijem Lubką towarzysząca premierze książki Killer, wydanej nakładem Biura Literackiego 9 maja 2013 roku, a w wersji elektronicznej 30 października 2017 roku. Rozmowę przełożył Bohdan Zadura.
WięcejRecenzja Macieja Roberta z książki Killer Andrija Lubki.
WięcejRecenzja Iwony Boruszkowskiej książki Killer Andrija Lubki w tłumaczeniu Bohdana Zadury, która ukazała się w wersji elektronicznej nakładem Biura Literackiego 30 października 2017 roku.
WięcejFragmenty prozy z tomu Killer, zarejestrowane podczas spotkania „Języki obce” na festiwalu Port Wrocław 2014.
WięcejRecenzja Michała Mazura z książki Killer Andrija Lubki, która ukazała się w portalu Wywrota.pl.
WięcejRecenzja Aleksandry Bączek z książki Andrija Lubki Killer, która ukazała się na stronie lubimyczytac.pl.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Killer Andrija Lubki.
WięcejKomentarz Andrija Lubki do książki Killer.
Więcej