recenzje / ESEJE

O Firbanku w siedmiu punktach

Jacek Gutorow

Recenzja Jacka Gutorowa z książki Studium temperamentu Rolanda Firbanka.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1. Stu­dium tem­pe­ra­men­tu, zbiór juwe­ni­liów Ronal­da Fir­ban­ka w prze­kła­dach Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza i Andrze­ja Sosnow­skie­go, i pod redak­cją tego pierw­sze­go, to ryzy­kow­ne, ale dobre wpro­wa­dze­nie do twór­czo­ści jed­ne­go z pio­nie­rów cam­pu (bądź, jak kto woli, kam­pu). Ryzy­kow­ne, bo te wcze­sne tek­sty grze­szą nie­ja­kim sen­ty­men­ta­li­zmem, któ­ry nie jest pod­par­ty cha­rak­te­ry­stycz­ną dla póź­niej­sze­go Fir­ban­ka reto­rycz­na werwą, prze­mie­nia­ją­cą sen­ty­men­ty w zdu­mie­wa­ją­co nie­ocze­ki­wa­ne narzę­dzie pozna­nia. Dobre, bo jed­nak mamy tu wszyst­kie fir­ban­kow­skie ingre­dien­cje, nie­zbęd­ne do wpra­wie­nia nas w – cho­ciaż­by łza­wą, cho­ciaż­by z lek­ka afek­to­wa­ną, ale zawsze – egzal­ta­cję.

2. Czy­tel­ni­ko­wi zaczy­na­ją­ce­mu swo­ją przy­go­dę z pro­zą Fir­ban­ka nale­ży się jed­no wyja­śnie­nie: w twór­czo­ści tej nie ma nicze­go do tłu­ma­cze­nia. Żad­nych egzem­pli­fi­ka­cji, egze­gez czy homi­lii. O wie­le wła­ściw­szym spo­so­bem podej­ścia do Fir­ban­ka jest wej­ście w jego świat. Oczy­wi­ście nie może to być wej­ście w butach – nie zniósł­by tego duch auto­ra. Cho­dzi raczej o tryb fascy­na­cji, któ­ra z kry­ty­ką w tra­dy­cyj­nym rozu­mie­niu tego sło­wa nie­wie­le ma wspól­ne­go. Fascy­na­cja to ruch dwu­znacz­ny: odnaj­dy­wa­nie dzie­ła w sobie, a rów­no­cze­śnie odkry­wa­nie sie­bie w dzie­le. Ero­tyzm? Jak naj­bar­dziej.

3. Dzie­sięć wcze­snych tek­stów, napi­sa­nych w latach 1903–1905. Dzie­sięć gestów, bo chy­ba tak nale­ża­ło­by je nazwać. Jeże­li bowiem z książ­ki tej wyła­nia się jakiś por­tret arty­sty – a Grze­gorz Jan­ko­wicz twier­dzi w (bar­dzo pomoc­nym) posło­wiu, że tak – to jest to por­tret kogoś, kto nie­ustan­nie i tro­chę bez­wied­nie wyko­nu­je gesty w stro­nę nie­wi­docz­nej publicz­no­ści. Na przy­kład „Praw­dzi­wa miłość”, pro­za otwie­ra­ją­ca tom, zaczy­na się tak: „Co chwi­lę wsta­wał i spa­ce­ro­wał po poko­ju, ale wyda­wa­ło się, że to jedy­nie nasi­la jego wzbu­rze­nie”. Jeśli cho­dzi o suspens, to nicze­go wię­cej nie potrze­bu­je­my – oto cały Fir­bank.

4. Nawia­sem mówiąc, sło­wo camp nie jest tu koniecz­ne. Może nam tyl­ko usi­dlić auto­ra, któ­ry chce pozo­stać sobą. Jeśli już trzy­mać się tej kate­go­rii, to moim zda­niem bez pato­su, któ­ry nada­ła mu ongiś Susan Son­tag. Cam­po­we dzie­ło nie może być wła­sną paro­dią? Ależ u Fir­ban­ka jest! I to jest podwój­nie, a to dzię­ki sto­so­wa­ne­mu przez pisa­rza kiczo­wi, któ­ry nie pozwa­la osiąść na reto­rycz­nych lau­rach. Kicz jest zawsze krzy­kli­wy – i zawsze prze­śmiew­czy, rów­nież w sto­sun­ku do auto­ra. W pew­nym sen­sie kicz ratu­je tę twór­czość, cią­żą­cą cza­sa­mi ku abs­trak­cyj­ne­mu este­ty­zmo­wi.

5. Dołą­czo­ne do juwe­ni­liów „Sce­ny z życia Ronal­da Fir­ban­ka” – zbiór aneg­dot o pisa­rzu – są rów­nie waż­ne, co same pro­zy. Ba, pod pew­nym wzglę­dem są waż­niej­sze! Bo życie pisa­rza jest w nich uka­za­ne jako dzie­ło sztu­ki. To już nie tyl­ko gest. To gest prze­sad­ny, aktor­ski, obli­czo­ny na efekt. Niech będzie, że to cam­po­wy ide­ał: oto egzy­sten­cja jest skoń­cze­nie sztucz­na, jest samą sztu­ką. Sztu­ką, któ­ra nicze­go już nie może zako­mu­ni­ko­wać, bo nie ma zewnętrz­nej instan­cji, w sto­sun­ku do któ­rej komu­ni­kat miał­by sens. Dla­te­go mil­czy i jest. To powin­no wystar­czyć.

6. Rzecz spro­wa­dza się do poje­dyn­czych obra­zów. Kadro­wa­nie jest pro­ste. Wszyst­ko pole­ga na wyczu­ciu sty­lu. Posta­ciom Fir­ban­ka wie­le moż­na zarzu­cić, ale z pew­no­ścią nie brak sty­lu. „Sce­ny z życia” koń­czą się aneg­do­tą opo­wie­dzia­ną przez Sewel­la Sto­ke­sa, do któ­re­go na krót­ko przed śmier­cią Fir­bank pisał: „Czyż­byś już zapo­mniał pewien rodzaj śmie­chu? Dzi­siaj spo­ty­ka się go już coraz rza­dziej i rza­dziej…”. Wystar­czy prze­czy­tać kil­ka dro­bia­zgów tego auto­ra, aby wie­dzieć, o jakim śmie­chu jest tutaj mowa. Sza­lo­ne hero­iny i eks­cen­trycz­ni boha­te­ro­wie Fir­ban­ka nigdy o nim nie zapo­mi­na­ją. Moż­na by nawet powie­dzieć, że sami są z tego śmie­chu. Zro­dze­ni, skle­ce­ni, zbu­dze­ni.

7. Ale ten dwu­znacz­ny styl! Przez cały czas – a do tek­stów Fir­ban­ka wra­cam czę­sto, choć nie zawsze są to powro­ty łatwe („Fir­bank mógł budzić nie­po­kój”; to zno­wu Sewell Sto­kes) – w mojej gło­wie odzy­wa się fra­za, jakiej Auden użył był kie­dyś w sto­sun­ku do Gniaz­da dud­ków Ash­be­ry­’e­go i Schuy­le­ra.

A minor clas­sic. Pomniej­sze arcy­dzie­ło.

O autorze

Jacek Gutorow

Urodzony 12 września 1970 roku w Grodkowie. Poeta, krytyk, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego. Laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1998), Fundacji Kultury (2003) oraz Nagrody im. Ludwika Frydego (2003). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody Mediów Publicznych Cogito za opublikowany w 2008 roku tom Inne tempo. Mieszka w Opolu.

Powiązania