Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, antologia, której premiera przypada na połowę bieżącego roku, stanowi wyjątkową publikację w dorobku Biura Literackiego. Jest to ostatni w długiej historii prowadzonego przez wydawnictwo projektu zbiór prezentujący debiutanckie zestawy literackie początkujących pisarzy i pisarek, wyłonione w ramach otwartego konkursu. W swej mniej więcej stałej formie Połów, nakierowany na odnajdywanie nierozpoznanych jeszcze talentów, trwa nieprzerwanie od 2005 roku. Jego aktualna formuła – od trzynastu lat zakładająca zbiorową publikację finalistów – dobiega zatem końca na chwilę przed znaczącą, okrągłą rocznicą, którą w kontekście celebracji małżeństwa zgrabnie określamy mianem porcelanowej. Dziewiętnastka nie doczekała się, niestety, chwytliwego określenia w tym kontekście, jakby wszyscy zastanawiali się, czy zobowiązanie będzie można ująć okrąglejszą liczbą, pomijając niepozorne kroki stawiane tuż przed nią.
Jubileusz ten warto jednak świętować, ponieważ – bez wykonywania wielkich gestów i sztucznego podtrzymywania tradycji – obecna forma Połowu kończy się w całkiem dobrym momencie: takim, w którym odczuwamy już powoli potrzebę nowego modelu działania, nie mając w sobie jednak wyraźnego przesytu i mogąc w pełni docenić to, co dały nam antologie przez długie lata swojego istnienia.
Jakkolwiek w trakcie owych niemal dwóch dekad wiele zmieniło się w rzeczywistości pozaliterackiej, trybach funkcjonowania sztuki słowa i samych sposobach przeprowadzania wydawniczych poszukiwań najciekawszych głosów pośród niepublikowanych dotąd autorów i autorek, pewne punkty owej przygody pozostawały takie same. Celem Połowu od zawsze było wyłuskanie z licznych propozycji tego, co – zdaniem grona jurorsko-krytycznego – najbardziej interesujące i godne druku, oraz późniejsza promocja twórczości debiutantów. Nieodłącznym elementem projektu była bowiem prezentacja debiutantek i debiutantów w czasie Portu/TransPortu Literackiego, najstarszego festiwalu sztuki słowa w Polsce. Tym samym program zapewniał kompleksowe wsparcie dla niedoświadczonych jeszcze autorów, które z czasem rozwinęło się w całą serię ofert i możliwości. Inicjalnemu programowi – zakładającemu „wyławianie” finalistów z otwartej puli zgłoszeń, zbiorowe wydanie ich tekstów oraz nagrodzenie kilku laureatów pełnowymiarowym drukiem – towarzyszyły bowiem rozmaite inicjatywy poboczne. Pracownia przed debiutem służyła pomocą i inspiracją dla kompletnie zielonych – pod okiem uznanych poetów i poetek stawiali oni swoje pierwsze literackie kroki. Zestawy wyróżnione w samym Połowie, który pozostaje tu dla nas głównym punktem zainteresowania, rozwijane były w trakcie grup warsztatowych, prowadzonych przez osoby specjalizujące się w pisaniu, redagowaniu, badaniu czy krytykowaniu literatury (w ostatnich latach byli to m. in. Jakub Skurtys, Dawid Kujawa czy Joanna Mueller). Ostatecznie powstała też Pracownia pierwszej książki, w ramach której autorzy i autorki niewyróżnieni do tej pory pełnowymiarowymi publikacjami, lecz krążący w Połowowej orbicie, mogli rozwinąć i dopracować swoje literackie pomysły.
Funkcjonowanie Połowu można oczywiście komentować z różnych perspektyw. Bezsprzecznie pozostaje on wyjątkowym w polskich warunkach programem umożliwiającym zaistnienie i wsparcie debiutantów, zaś otoczenie doświadczonych i uznanych specjalistów od literatury przełożyło się na jego wyraźny środowiskowy prestiż. Jednocześnie jednak wciąż trwają dyskusje na temat jego kolejnych formuł: sposobu selekcji finalistów i laureatów, kryteriów oceny, składów jurorskich, mentorskich i redakcyjnych, warunków udziału czy reprezentatywności zgłaszanych do programu zestawów. Skromne próbki w wielu wypadkach mogły okazać się niewystarczające do pełnej oceny; wartościowanie zależy oczywiście w ogromnej mierze od perspektywy osób zaangażowanych w koordynację programu oraz różnorodności ich upodobań; duże zainteresowanie Połowem przełożyło się z czasem na ograniczone możliwości pełnowymiarowego druku wyróżnionych koncepcji – na taką szansę mogły liczyć jedynie pojedyncze osoby. Stąd też wzięła się zapewne decyzja wydawnictwa, aby skupić się na mniejszej ilości osób autorskich, dopracowując jednak debiutanckie propozycje aż do formy książki. Także i to rozwiązanie może budzić w nas różne emocje: z jednej strony staje się ono ogromną i stabilną szansą dla garstki szczęśliwców, którzy pomyślnie przejdą przez wszystkie etapy selekcji i weryfikacji, z drugiej zaś pozbawi nas – oraz wirtualnych pisarskich „ich” – szansy na coroczną prezentację szerszej gamy świeżych literackich nazwisk, która zawsze budziła w nas przy tym pytania o ciągi dalsze.
Warto bowiem pamiętać, że choć nie wszyscy przeszli finaliści programu zdobywali szansę na wymarzoną pierwszą książkę w Biurze, część z nich znakomicie poradziła sobie już po zdobyciu pierwszej środowiskowej i artystycznej rozpoznawalności, znajdując miejsce w planach wydawniczych innych instytucji. Oczywiście byli także tacy, którzy nie zdołali zagrzać dla siebie na dłużej miejsca w literackim świecie, co wydaje się jednak słodko-gorzką charakterystyką debiutu jako takiego: drogi literackich pierwszaków pozostają w gruncie rzeczy niemożliwe do przewidzenia. Jedne debiuty fundują wielkie literackie kariery, inne stanowią często nieznaczący punkt w późniejszych pisarskich żywotach, jeszcze inne okazują się po czasie pojedynczym fajerwerkiem, który nie posiada kontynuacji – lub kontynuacje te pozostają szerzej nieznane. Od Połowu zaczynali bowiem liczni autorzy i autorki, których teksty dziś kojarzy całe literackie środowisko – by sięgnąć najgłębiej, ale i najgłośniej: laureatem pierwszej edycji programu był Szczepan Kopyt. Wyróżnienia zyskiwali też tacy autorzy, których kariery rozwijają się w spokojniejszym, lecz równym lub wzbierającym rytmie (Rafał Gawin, Maciej Taranek, Jakub Sęczyk, Agata Puwalska, Joanna Żabnicka); ci donośni w momencie publikacji, lecz (chwilowo?) milczący (Katarzyna Fetlińska, Kamil Brewiński, Martyna Buliżańska, Dawid Mateusz) oraz frapujące nas dziś wydawnicze świeżynki (Aleksandra Lewandowska, Karolina Kapusta czy Joanna Łępicka). Ostatecznie jednak liczne zawarte w „połowowych” antologiach nazwiska zaginęły dla nas w historii, zaś jedynym śladem ich aktywności są właśnie wieńczące kolejne edycje projektu zbiory. Tym samym stanowią one bezcenną kronikę dawnych krytycznych i wydawniczych wyborów oraz źródła do badań nad pokrętnymi pisarskimi ścieżkami (kto z nas pamiętałby, że krytykowi Dawidowi Kujawie zdarzyło się pisać wiersze?) – wszak o niektórych zagubionych poetykach i zamilkłych nazwiskach być może przyjdzie nam jeszcze usłyszeć.
Opisanie ostatniej antologii Połowu siłą rzeczy musiało zacząć się od umocowania jej w owych kontekstach – program ten to nie tylko corocznie wydawana książka, zbierająca teksty kilku osób autorskich, ale i cała wydawnicza, promocyjna i środowiskowa maszyneria, która od niemal dwóch dekad stanowi jeden z najistotniejszych filarów polskiego życia literackiego – ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Osobie omawiającej ostatni owoc tak pomyślanej fazy projektu nie wypadało zatem nie wprowadzić szkicowo w jego historię – teraz nie wypada jej jednak nie opowiedzieć o tym, co w antologii najważniejsze, czyli oczywiście o jej zawartości.
* * *
W bieżącym zbiorze znalazły się zaś teksty różnorodne i ciekawe, pochodzące zazwyczaj od autorów i autorek, które nie zyskały wcześniej poważnej rozpoznawalności. Pewnym wyjątkiem pozostaje tu Aleksandra Kasprzak, która od dłuższego czasu udziela się jako slamerka, a osobom obeznanym z kulturą internetową znana będzie także jako współpracowniczka memowego „ASZ.dziennika”. W zbiorze odnajdziemy także teksty Karola Brzozowskiego, Magdaleny Genow, Aleksandry Góreckiej, Julii Jankowskiej, Małgorzaty Kośli, Edyty Ołdak, Kamila Plicha, Macieja Wnuka i Łukasza Woźniaka. Choć są to głosy różnorodne w zakresie realizacji tekstowych, w ostatniej antologii Połowu odnaleźć można pewne punkty wspólne: zaznaczając, że podobne stwierdzenie znacząco upraszcza sytuację stwierdziłabym bowiem, że tegorocznymi zestawami poetyckimi rządzi kategoria eksperymentu, zaś prozatorskimi – doświadczenia.
Skrzętnie obwarowuję swoją wypowiedź, ponieważ – co zakrawa już o truizm – różnorodność form, rodzajów, intensywności i realizacji zarówno eksperymentu, jak i doświadczenia, jest właściwie nieprzebrana. Tworzą one raczej swoiste konstelacje jakości, niż spoiste nurty; mimo tego cechują się one pewnymi miejscami wspólnymi. Jeśli zatem chodzi o poezję, w antologii znajdziemy zatem niemal lingwizujące, silnie modernistyczne głos (Plich, państwa miasta i okolice); matematyczne koncepty, algorytmizacje i reguły, które znajdują jednak swe ujście w zaskakująco poetyckim nastroju (Górecka, Reguła trzech); poezję zanurzoną w zmysłowym liryzmie, pozwalającą sobie jednak na rozmaite wypaczenia pojęcia ciała i materii (Brzozowski, gatunki anadromiczne); zamaszystą potoczność i codzienność ujętą w urokliwym językowym chaosie (Jankowska, bezoary) oraz niemal rapowy, ekstatyczny flow (Woźniak, Umalmu). W sferze prozy natomiast pojawia się sarkastyczny i zarazem krytyczny surrealizm doświadczenia u Kasprzak (Wydrąż mi rodzinę w serze) czy niełatwe dorastanie w prozie poetyckiej Kośli (córeczka mamusi), której autorka testuje możliwości formy, w gruncie rzeczy opisując jednak w spójny i stosunkowo prosty sposób problematykę rozwoju podmiotki. Znajdziemy tutaj także egzystencjalne opowieści (Ołdak, Ceremonie na trapezie), wnikliwą analizę relacji w Złodziejce matek Genow, oraz najsilniej eksperymentalne nastawienie na wyobraźniowe pisanie u Wnuka (Miejsca odległe).
Moje zadanie w syntezie owych wątków jest przy tym o tyle ułatwione, o ile wszystkie zestawy tekstów poetyckich i próbki utworów prozą zostały już opatrzone znakomitymi komentarzami, wprowadzającymi nas w dominujące konteksty i zagadnienia. Ich autorami są Joanna Mueller (poezja) oraz Anna Cieplak (proza). Komentarze te zarysowują zasadniczo charakter wszystkich zbiorów, stanowiąc pierwsze krytyczne omówienia i zarazem krótkie sprawozdania z mentorsko-redakcyjnej działalności osób prowadzących debiutantów w ich publikacyjnej drodze.
Co pozostaje zatem dla „zewnętrznej” krytyczki, która zyskuje kontakt z dziełami już po zakończonej przygodzie warsztatowo-redakcyjnej? Są to zapewne komentarze syntetyzujące oraz ekspresja prywatnych, choć zobiektywizowanych zachwytów i obiekcji. Tym zatem, co od razu rzuca się w oczy po lekturze całego zbioru, jest niesamowite dopracowanie formalne zaprezentowanych w „Połowie” tekstów. Nawet jeśli któraś z dykcji nie zachwyca, nie odpowiada na indywidualne preferencje, poglądy czy oczekiwania, są to zestawy, które wręcz zaskakują poziomem oszlifowania. Prawdopodobnie ze względu na swą badawczo-krytyczną tożsamość wyraźniej widzę to w zestawach poetyckich, ale zasada powtarza się we wszystkich wydrukowanych tu tekstach: nie ma w nich żadnych zbędnych słów, wszystkie rozwiązania wydają się niesamowicie przemyślane – nawet w wypadku lekko gorączkowej, nieokiełznanej poetyki Julii Jankowskiej, w której świetnie rozpracowano konceptualnie i redakcyjnie pewną gorączkowość języka poetyckiego, fundującą dynamikę lektury. Podobnie celne wydają się wybory w prozach poetyckich Kośli, gdzie subtelne zabiegi z zapisem tekstów (rozpoczynanie kolejnych części małą literą, przy dalszym respektowaniu zasad poprawnej pisowni) prosto, lecz celnie oddają przepływy myśli w owej pamiętnikarskiej quasi-intymistyce.
Widać ponadto, że – jakby nieco przekornie, po kilku latach silniej autobiograficznych, tożsamościowych debiutów w liryce – tegoroczny zestaw Połowu zdecydowanie silniej akcentuje formalną stronę języka. Utwory Plicha są w swojej trudności jakby dalekim echem poezji Tymoteusza Karpowicza; Jankowska wydaje się zanurzona w memach oraz skrótowej, dynamicznej komunikacji internetowej, a także w podsłuchach rozmaitych bodźców płynących z rzeczywistości; Górecka poszukuje poetyckości w matematycznych regułach, budując niemal metafizyczny projekt złożony z liczb, doświadczeń i obrazów, nierzadko pozwalając sobie na teksty konceptualne i graficzne; Woźniak płynie z muzycznym beatem.
Zestaw prozatorski – jakkolwiek także skupiony na formie tekstowej i języku – pozostaje jednak dosyć wyraźnie przy narracyjnych, niemal pamiętnikarskich czy reporterskich formułach, obracając się w ramach starej, dobrej idei fabularyzacji doświadczenia oraz cech charakterystycznych dla klasycznych Bildungsroman. Jakkolwiek wszystkie zaprezentowane w antologii prozy zanurzone są w konkretnych estetycznych oraz kulturowych kategoriach – śmierci, egzystencji, traumie, wyobcowaniu – wciąż istotne wydają się dla nich bardzo proste sposoby budowania opowieści: narracja, choćby skrótowa i urywana, lecz wciąż rozpięta na zasadach przyczyny i skutku, przedstawienie bohaterów i zachodząca pomiędzy nimi komunikacja, oszczędne i subtelne, lecz sfunkcjonalizowane budowanie tła. Są one oczywiście literacko opracowane, wykorzystują owe pisarskie narzędzia w oryginalne sposoby i eksplorują ich nieoczywiste potencjały, jednak nawet poetycka proza Kośli i surrealistyczna, akcentująca wypaczenia i absurdy rzeczywistości Wydrąż mi rodzinę w serze Kasprzak zdają się kłaść nacisk na opowiedzenie pewnej historii. Stąd wydaje się, że – przynajmniej w proponowanym zestawie: ciężar analizy „ja” wzięły na siebie opowiadania, poezji zaś przypadły w udziale meandry języka, którego w bardziej radykalnej formie próżno szukać u młodych prozaików i prozaiczek – być może z wyłączeniem Wnuka, u którego wyrazista staje się rezygnacja ze skupienia na podmiotowości i bardziej nieoczywiste traktowanie idei opowieści.
Co z antologii przykuć może naszą uwagę na dłużej? Zasadniczo każdy z zestawów wydaje się ciekawy i zaspokajający określone potrzeby czy upodobania: fanki nurkowania w języku, który nieco wyzwala się z potrzeby komunikatywności, sięgnąć mogą do Plicha; zwolennicy lirycznego wyznania czy motywów cielesności znajdą coś dla siebie w materialnych przesunięciach i metamorfozach Brzozowskiego; osoby poszukujące dobrze skonstruowanych opowieści o egzystencjalnych przeżyciach zainteresują się zapewne córeczką mamusi; upodobanie do językowej swady spełnią bezoary. Gdybym jednak miała na podstawie omówionych próbek wskazywać najciekawiej zapowiadające się projekty, z pewnością postawiłabym na prozę Kasprzak, która jest w stanie połączyć liczne istotne społecznie i politycznie wątki z ogromną, bardzo nietypową wyobraźnią. Pojawiające się u niej motywy konsumpcji, przemocy na tle ekonomicznym i relacji prywatnych oraz ich krytyka ujęte są w sposób nietypowy, absurdalny i zarazem dobrze skonceptualizowany. Choć jej teksty jasno ujawniają problematykę tożsamości seksualnej oraz wykluczeń, potrafi ona przy tym stworzyć w języku coś, czego często próżno szukać u innych autorów i autorek: ideę tożsamości, która nie skupia się wyłącznie na analizie stanu psychofizycznego, ale zakrawa o podłoże klasowe, łapiąc schizowy wpływ późnego kapitalizmu na nasze głowy i ciała. Kibicowałabym także pełnej werwy poezji Julii Jankowskiej oraz z ciekawością śledziła rozwój prozy Macieja Wnuka.
Być może doczekamy się rozwinięcia zaprezentowanych projektów; być może przejdą one istotne, a nawet całościowe redefinicje; być może są to głosy, które mogliśmy poznać jedynie poprzez omówioną antologię – ostatnią antologię Połowu, tę o krok od porcelanowej rocznicy projektu. Książka ta nie stanowi spektakularnego zwieńczenia serii zbiorów debiutanckich tekstów – stanowi jej zakończenie właściwe: wizję oryginalnych, wyrazistych projektów literackich, różnorodny przekrój działalności artystycznej pierwszych lat trzeciej dekady XXI wieku. Dokąd zaś one zmierzają? O tym będziemy mogli przekonać się dopiero w przyszłości; książka ta zostanie z nami jednak tak samo, jak dwanaście poprzednich, zachowując w pamięci istotny wycinek artystycznej produkcji.