recenzje / ESEJE

O księżycowym chłopczyku o kobaltowych oczach i bez wątpienia urodzonych mordercach, czyli poetyckie wizje Claudiu Komartina

Olga Bartosiewicz-Nikolaev

Recenzja Olgi Bartosiewicz-Nikolaev, towarzysząca premierze książki kobalt Claudiu Komartina w tłumaczeniu Jakuba Kornhausera, wydanej w Biurze Literackim 25 lipca 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dzię­ki zaini­cjo­no­wa­nej nie­daw­no przez Biu­ro Lite­rac­kie serii „Nowe­go euro­pej­skie­go kano­nu lite­rac­kie­go” do rąk pol­skich czytelników_czek tra­fił tom poetyc­ki kobalt (2013) cenio­ne­go współ­cze­sne­go poety rumuń­skie­go Clau­diu Komar­ti­na. Wpraw­dzie autor był gościem Mie­sią­ca Spo­tkań Autor­skich we Wro­cła­wiu w 2019 roku, ale recep­cja jego twór­czo­ści w Pol­sce była dotąd dość moc­no ogra­ni­czo­na – zale­d­wie kil­ka jego wier­szy z debiu­tanc­kie­go tomu, Păpu­șa­rul și alte insom­nii [Lal­karz i inne insom­nie], uka­za­ło się w nume­rze spe­cjal­nym „Lam­py” z 2008 roku w wybo­rze i tłu­ma­cze­niu Joan­ny Kor­naś-War­was. Mam nadzie­ję, że poja­wie­nie się na pol­skim ryn­ku lite­rac­kim prze­kła­du kobal­tu wzbu­dzi powszech­niej­sze zain­te­re­so­wa­nie twór­czo­ścią Komar­ti­na oraz, sze­rzej, nową poezją rumuń­ską. W samej Rumu­nii był to tom dłu­go wycze­ki­wa­ny, gło­śno komen­to­wa­ny i przy­ję­ty ze spo­rym entu­zja­zmem zarów­no ze stro­ny kry­ty­ki, jak i publicz­no­ści, co dobrze wró­ży karie­rze książ­ki rów­nież poza gra­ni­ca­mi kra­ju. W Pol­sce zbiór uka­zał się w prze­kła­dzie Jaku­ba Korn­hau­se­ra, lite­ra­tu­ro­znaw­cy i poety, któ­ry z cha­rak­te­ry­stycz­nym dla sie­bie wyczu­ciem języ­ka i for­my zna­ko­mi­cie oddał egzy­sten­cjal­ny nie­po­kój i emo­cjo­nal­ne oraz ide­owe zaan­ga­żo­wa­nie obec­ne w wier­szach jego kole­gi po fachu i pió­rze.

Clau­diu Komar­tin (ur. 1983) to jed­nak nie tyl­ko jeden z ory­gi­nal­niej­szych i waż­niej­szych poetyc­kich gło­sów rumuń­skie­go Poko­le­nia 2000, uzna­wa­ny nawet cza­sem za lide­ra tej lite­rac­kiej gene­ra­cji, ale rów­nież tłu­macz, wydaw­ca i kre­ator (celo­wo uży­wam takie­go sfor­mu­ło­wa­nia) rumuń­skie­go śro­do­wi­ska lite­rac­kie­go – jako redak­tor naczel­ny cza­so­pi­sma „Poesis inter­na­tio­nal” oraz wydaw­nic­twa Max Ble­cher wypro­mo­wał wie­le nazwisk twórców_czyń rumuń­skich i przy­czy­nił się do posze­rze­nia rumuń­skie­go kano­nu lite­rac­kie­go o licz­ne prze­kła­dy, rów­nież z lite­ra­tur o mniej­szym zasię­gu języ­ko­wym, jak węgier­ska, bośniac­ka czy buł­gar­ska. Wspo­mnia­ne wyżej dwie nie­zwy­kle cen­ne dla rumuń­skiej lite­ra­tu­ry współ­cze­snej ini­cja­ty­wy zaist­nia­ły w 2010 roku w ramach zało­żo­ne­go przez Komar­ti­na rok wcze­śniej „Insty­tu­tu Ble­che­ra” – klu­bu dys­ku­syj­ne­go nawią­zu­ją­ce­go for­mą do utrwa­lo­nej kul­tu­ro­wo w Rumu­nii idei kół lite­rac­kich. Klub ten stał się prze­strze­nią spo­tkań oraz miej­scem debiu­tu i kon­fron­ta­cji mło­dych poetów_ek oraz prozaików_czek, którzy_re nie­dłu­go póź­niej zostali_ły waż­ny­mi posta­cia­mi dzia­ła­ją­cy­mi w obrę­bie rumuń­skie­go pola lite­rac­kie­go. Nawią­za­nie do Maxa Ble­che­ra (1909–1938) jest nie­przy­pad­ko­we – ten abso­lut­nie fascy­nu­ją­cy, się­ga­ją­cy do este­ty­ki sur­re­ali­zmu mię­dzy­wo­jen­ny poeta i pro­za­ik rumuń­ski, porów­ny­wa­ny czę­sto do Bru­no­na Schul­za czy Fran­za Kaf­ki, któ­ry cen­tral­nym doświad­cze­niem swo­jej twór­czo­ści uczy­nił swo­ją nie­ule­czal­ną cho­ro­bę – gruź­li­cę krę­go­słu­pa, w zamia­rze Komar­ti­na miał stać się sym­bo­licz­nym patro­nem pro­jek­tu wspie­ra­ją­ce­go mło­dą lite­ra­tu­rę każ­dej epo­ki. Postać Ble­che­ra, zmar­łe­go przed­wcze­śnie wybit­ne­go pisa­rza, któ­re­go dzie­ło zosta­ło odkry­te i doce­nio­ne bar­dzo póź­no, ma zatem inspi­ro­wać kolej­ne poko­le­nia lite­rac­kie.

Choć Komar­tin nie opu­bli­ko­wał swo­ich wier­szy w uzna­wa­nej za fun­da­cyj­ną dla poko­le­nia poetów_ek debiu­tu­ją­cych w Rumu­nii w latach 2000. anto­lo­gii Gene­rația 2000 [Poko­le­nie 2000] pod redak­cją Mari­na Min­cu w 2004 roku, to i tak stał się jed­nym z naj­gło­śniej­szych przed­sta­wi­cie­li nowo powsta­łe­go ruchu poetyc­kie­go. A to wszyst­ko dzię­ki wyra­zi­ste­mu debiu­to­wi – za wyda­ny w 2003 roku tom Păpu­șa­rul și alte insom­nii otrzy­mał pre­sti­żo­wą Nagro­dę Poetyc­ką im. Miha­ia Emi­ne­scu, za zbiór kolej­ny, Cir­cul dome­stic [Domo­wy cyrk] z 2005, został wyróż­nio­ny Nagro­dą Aka­de­mii Rumuń­skiej w dzie­dzi­nie poezji. Mło­dy poeta zaist­niał więc od razu w sze­ro­kim obie­gu lite­rac­kim, jego twór­czość była komen­to­wa­na i publi­ko­wa­na w naj­waż­niej­szych, opi­nio­twór­czych cza­so­pi­smach lite­rac­kich. Komar­tin zaczął być koja­rzo­ny z odważ­nym, momen­ta­mi eks­hi­bi­cjo­ni­stycz­nym, eks­pre­syj­nym sty­lem, wyraź­ny­mi inspi­ra­cja­mi auto­bio­gra­ficz­ny­mi i boga­tą, ale nie prze­sad­ną i napu­szo­ną meta­fo­ry­ką. Świa­do­mość warsz­ta­to­wa poety jest zresz­tą widocz­na rów­nież w kobal­cie – tom jest dobrze skon­stru­owa­ny, sta­no­wi spój­ną, kon­cep­cyj­nie zwar­tą całość, jest prze­my­śla­ny tema­tycz­nie i for­mal­nie, a nie­licz­ne eks­pe­ry­men­ty gra­ficz­ne kom­po­nu­ją się ze słow­nym zapi­sem i kore­spon­du­ją z lite­rac­ką tre­ścią (np. wiersz „Bistritz blu­es” spra­wia wra­że­nie „pija­ne­go”– wer­sy tań­czą, chwie­ją się, koły­szą, pod­bi­ja­jąc nie­pew­ny, halu­cy­na­cyj­ny prze­kaz utwo­ru).

Komar­tin nie­jed­no­krot­nie zabie­rał rów­nież głos w waż­nej dla śro­do­wi­ska mło­dych twórców_czyń deba­cie na temat Poko­le­nia 2000. I tak, na łamach cza­so­pi­sma „Caie­te cri­ti­ce” [Zeszy­ty kry­tycz­ne] w 2005 roku zwró­cił uwa­gę na spo­łecz­ne uwi­kła­nia swo­jej gene­ra­cji, nazy­wa­jąc ją „poko­le­niem rewo­lu­cji, poko­le­niem, któ­re­go dzie­ciń­stwo i okres nasto­let­ni zosta­ły zbru­ta­li­zo­wa­ne przez schył­ko­we, naj­cięż­sze i naj­smut­niej­sze lata reżi­mu Ceau­șe­scu i pierw­sze sza­re lata trans­for­ma­cji ustro­jo­wej”. Przedstawiciele_ki „nowej fali” w rumuń­skiej poezji są wrażliwi_e na ota­cza­ją­ce ich_je pro­ble­my spo­łecz­ne, w twór­czo­ści Mariu­sa Ianu­șa, Răzva­na Țupy, Dana Sociu, Ele­ny Vlădăre­anu i innych znaj­dzie­my wąt­ki nawią­zu­ją­ce do prze­mian spo­łecz­no-poli­tycz­nych z lat 90. i wcze­snych lat 2000., do sza­re­go kra­jo­bra­zu post­ko­mu­ni­stycz­ne­go, do spo­łe­czeń­stwa prze­peł­nio­ne­go fru­stra­cją, smut­kiem, poczu­ciem bez­na­dziei. W kobal­cieKomar­tin nie rezy­gnu­je ze sta­wia­nia spo­łecz­nych dia­gnoz, wek­tor swo­ich roz­wa­żań kie­ru­jąc jed­nak już nie ku spo­łe­czeń­stwu rumuń­skie­mu, a ku ogól­nej kon­dy­cji współ­cze­sne­go, zglo­ba­li­zo­wa­ne­go świa­ta, sto­ją­ce­go u pro­gu kata­stro­fy eko­lo­gicz­nej i innych kry­zy­sów będą­cych kon­se­kwen­cją bez­myśl­nych, czę­sto okrut­nych dzia­łań czło­wie­ka. I choć pierw­sze dwie czę­ści tomu (nazwa­ne po pro­stu „Raz” i „Dwa”) mają cha­rak­ter kon­fe­syj­ny i odwo­łu­ją się do indy­wi­du­al­ne­go doświad­cze­nia miło­ści, cier­pie­nia, cho­ro­by, stra­ty i samot­no­ści, to część trze­cia, zaty­tu­ło­wa­na „Wiersz dla tych, któ­rzy pozo­sta­ną”, to poemat, na któ­ry skła­da­ją się apo­ka­lip­tycz­ne wizje opi­su­ją­ce inwa­zyj­ny cha­rak­ter gatun­ku homo sapiens („Naj­bar­dziej gor­li­wi w znisz­cze­niu wymy­śli­li bractwa/ i bóstwa, strasz­li­we kul­ty uspra­wie­dli­wia­ją­ce ich zbrodnie./ Inni, pod pre­tek­stem roz­sze­rza­nia świa­ta, pod­ło­ży­li dynamit/ we wszyst­kich jego kątach.[…] Zamiast świa­ta, o jakim marzy­li­śmy, pole peł­ne protez/ w pło­mie­niach.”) i jego para­dok­sal­ną, destruk­cyj­no-twór­czą natu­rę („Ręka, któ­ra trzy­ma młot i obsłu­gu­je broń,/ to ta sama ręka, któ­ra potra­fi zagrać sonatę/ dłu­go po godzi­nach zamknięcia/ zruj­no­wa­ne­go hote­lu, w któ­rym dogorywają/ ostat­ni oca­leń­cy”). Utwór, któ­ry zamy­ka cały zbiór, „Ubo­gim w duchu nic się nie uka­że”, w nie­po­ko­ją­cy spo­sób nawią­zu­je do pro­ro­czej księ­gi Nowe­go Testa­men­tu, nie pozo­sta­wia­jąc żad­nych złu­dzeń: ludz­ko­ści nie cze­ka nic dobre­go, koniec ist­nie­nia obec­ne­go świa­ta będzie odar­ty z jakiej­kol­wiek nadziei, kształ­to­wa­nej przez wie­ki moral­no­ści i hie­rar­chii war­to­ści:

(…)

Ci o czy­stym ser­cu będą mru­żyć oczy, by ujrzeć cień prze­cho­dzą­cy

przez ścia­nę, do któ­re­go na próż­no będą się modlić

Ci, któ­rzy wpro­wa­dza­ją pokój, będą żuć popiół. Będą nazy­wać się

             niczy­imi syna­mi

Prze­śla­do­wa­ni nie znaj­dą pod słoń­cem miej­sca na odpo­czy­nek

i pojed­na­nie

I nawet słoń­ce nie wzej­dzie czę­ściej niż raz na kil­ka lat

I nie przyj­dzie zapła­ta z nie­ba, bo nie­bo ska­mie­nie­je i będzie cały czas

  plu­ło

kobal­tem na tych, co pozo­sta­ną

Na meta­fo­rę prze­wod­nią swo­je­go tomu Komar­tin wybrał kobalt, metal nie­oczy­wi­sty, w więk­szych daw­kach praw­do­po­dob­nie rako­twór­czy, a jed­no­cze­śnie nie­zbęd­ny współ­cze­sne­mu czło­wie­ko­wi, sto­su­je się go bowiem przy pro­duk­cji elek­tro­ni­ki, w prze­my­śle lot­ni­czym i kosmicz­nym. Był i jest uży­wa­ny jako barw­nik – jego inten­syw­ny nie­bie­ski odcień może zachwy­cać. U Komar­ti­na kobalt peł­ni róż­ne funk­cje, zmie­nia stan sku­pie­nia, przyj­mu­je roz­ma­ite for­my: kobal­tem się pła­cze, plu­je, kobal­to­we bywa­ją gwiaz­dy („słoń­ce jest kobal­to­we”), poję­cia abs­trak­cyj­ne („spóź­nio­ne prze­ba­cze­nie mat­ki jest kobal­to­we”), czę­ści cia­ła („mój zady­mio­ny mózg […] jest kobal­to­wy”). W kobal­cie będą się tak­że nurzać ci, któ­rzy prze­trwa­ją koniec świa­ta („I nie przyj­dzie zapła­ta z nie­ba, bo nie­bo ska­mie­nie­je i będzie cały czas/ pluło/ kobal­tem na tych, co pozo­sta­ną”). Z histo­rycz­no­li­te­rac­kie­go punk­tu widze­nia nie spo­sób nie dostrzec związ­ku mię­dzy tomem Komar­ti­na a twór­czo­ścią kano­nicz­nych poetów rumuń­skich, któ­rzy w swo­ich wier­szach wyko­rzy­sta­li meta­fo­rę meta­lu (Geo­r­ge Baco­via w słyn­nym wier­szu „Ołów” i tomie poetyc­kim pod tym samym tytu­łem opu­bli­ko­wa­nym w 1916 roku czy Tra­ian T. Coșo­vei wie­lo­krot­nie przy­wo­łu­ją­cy obraz niklu w tomie Nin­so­area elec­trică [Elek­trycz­na śnie­ży­ca] z roku 1979).

Waż­nym tema­tem kobal­tu jest ponad­to pró­ba zde­fi­nio­wa­nia wła­snej toż­sa­mo­ści poetyc­kiej – Komar­tin spo­ty­ka się tu ze swo­im młod­szym wcie­le­niem („chciał­bym nadal umieć pisać tak jak pisa­łem pięć sie­dem lat temu”, „z dala od barów w któ­rych pisa­łem wier­sze pięć sie­dem lat temu z dala/ od barów na skra­ju mia­sta któ­re upo­ka­rza swo­ich poetów wierzyłem/ że wszyst­ko muszę poświę­cić poezji wszyst­ko poświę­ci­łem poezji”), ale dziś nie ma w nim już tej mło­dzień­czej bez­tro­ski, spo­tka­ły go pierw­sze roz­cza­ro­wa­nia, nie wie­rzy już we wszech­ogar­nia­ją­cą, total­ną moc poezji, bo poznał cenę, jaką trze­ba zapła­cić za cał­ko­wi­te odda­nie się pisa­niu („nie poświę­caj wszyst­kie­go poezji pobaw się zapal­nicz­ką popatrz sobie/ na prze­jeż­dża­ją­ce samo­cho­dy naciesz się tą swo­ją samot­no­ścią za którą/ nikt ci nie da zła­ma­ne­go gro­sza to naj­uczciw­sza rzecz jaką możesz zro­bić”). W tomie znaj­dzie­my też licz­ne odwo­ła­nia do poezji rumuń­skiej i świa­to­wej, Komar­tin nie kry­je swo­ich lite­rac­kich inspi­ra­cji (w mot­tach poja­wia­ją się cyta­ty m.in. z Maria­ny Marin, Maxa Ble­che­ra, Sori­na Despo­ta, İlh­ana Ber­ka, Wil­lia­ma Blake’a, Ale­jan­dry Pizar­nik czy nawet Miha­ia Emi­ne­scu, czo­ło­we­go rumuń­skie­go roman­ty­ka mają­ce­go sta­tus wiesz­cza naro­do­we­go).

War­to w tym miej­scu dodać, że w pol­skim prze­kła­dzie, na proś­bę same­go auto­ra, nie zamiesz­czo­no ostat­nie­go tek­stu z ory­gi­nal­ne­go wyda­nia kobal­tu, to jest ese­ju poetyc­kie­go pod tytu­łem „Rân­du­ri către un mai tănâr poet” („Wer­sy do młod­sze­go poety”, przy­wo­dzą­ce od razu na myśl Rilke’owskie Listy do mło­de­go poety), swo­iste cre­do poetyc­kie Komar­ti­na. Tekst napi­sa­ny w for­mie listu (roz­po­czy­na się od zwro­tu „Mój kocha­ny”, a koń­czy sfor­mu­ło­wa­niem „Twój Clau­diu”) z dzi­siej­szej per­spek­ty­wy może nie­co razić swo­im lek­ko pro­tek­cjo­nal­nym tonem i nie­kie­dy dość naiw­ny­mi roz­po­zna­nia­mi. Ale znaj­dzie­my tam jeden cytat, któ­ry pozwo­lę sobie przy­to­czyć na zakoń­cze­nie, bo, jak myślę, zna­ko­mi­cie pod­su­mo­wu­je inten­cję twór­czo­ści rumuń­skie­go poety: „Tom poezji sam w sobie nie jest mostem, tyl­ko tym, co czu­jesz w trak­cie poko­ny­wa­nia mostu”. I wła­śnie lek­tu­rę kobal­tu może­my potrak­to­wać jak prze­kra­cza­nie nie­koń­czą­ce­go się emo­cjo­nal­ne­go mostu – lawi­ru­je­my mię­dzy prze­szło­ścią („poma­rań­cza ukry­ta pod mlecz­no­bia­łym ręcz­ni­kiem jest/ tą emo­cją, któ­ra zja­wia się za każ­dym razem,/ kie­dy czu­ję na skó­rze zapach tanie­go bal­sa­mu”) i przy­szło­ścią („Brzy­dzę się myśleć o przy­szło­ści, kiedy/ pod moimi sło­wa­mi ktoś tra­ci krew”), pomię­dzy inten­syw­no­ścią trud­nych uczuć („ja też czu­ję się samotny/a w moim brzu­chu rośnie dziu­ra któ­rej nic nie jest w sta­nie wypeł­nić”) i rów­nie trud­ną, ale moż­li­wą akcep­ta­cją rze­czy­wi­sto­ści („tego już nie ma,/ jesteś pogo­dzo­ny, jesteś spo­koj­ny”).

Jest to tom anga­żu­ją­cy, przej­mu­ją­cy, a jego ostat­nia część jest wciąż bole­śnie aktu­al­na. Nie­ste­ty. Komar­tin, jak na przed­sta­wi­cie­la rumuń­skie­go Poko­le­nia 2000 przy­sta­ło, udo­wad­nia, jaką siłę raże­nia posia­da lite­ra­tu­ra, a utwo­ry takie jak „Oczy Emi­ly nad Amherst”, „List z Bakır­köy”, „22 slaj­dy men­tal­ne”, mini-cykl „Dzie­ci z Hameln”, „Zga­dy­wan­ka dla potwo­rów”, „kobalt” czy poemat „Wiersz dla tych, któ­rzy pozo­sta­ną” nale­żą do jed­nych z naj­bar­dziej intry­gu­ją­cych i poru­sza­ją­cych pro­po­zy­cji lite­rac­kich w dorob­ku auto­ra.

 

belka_2

O autorze

Olga Bartosiewicz-Nikolaev

Doktor literaturoznawstwa, romanistka, rumunistka, tłumaczka, związana z Instytutem Filologii Romańskiej UJ, członkini stowarzyszona Centrum Badań nad Literaturą Nowoczesną (FIM) Uniwersytetu Babeș-Bolyai w Klużu-Napoce, obecnie adiunktka w Instytucie Slawistyki PAN. Autorka książki Tożsamość niejednoznaczna. Historyczne, filozoficzne i literackie konteksty twórczości B. Fundoianu/Benjamine’a Fondane’a (1898-1944) [Kraków 2018]. Zajmuje się literaturą i kulturą rumuńską XX i XXI wieku oraz problematyką tożsamościową i sferą wyobrażeniową współczesnego społeczeństwa rumuńskiego. Uczestniczka międzynarodowego projektu dla tłumaczy i pisarzy CELA. Za przekład na język polski powieści Adriana Schiopa Żołnierze. Opowieść z Ferentari otrzymała w 2019 roku translatorską Nagrodę „Literatury na Świecie”.

Powiązania

Literatura powinna być jak nierówny chodnik

recenzje / KOMENTARZE Claudiu Komartin

Autor­ski komen­tarz Clau­diu Komar­ti­na, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki kobalt w tłu­ma­cze­niu Jaku­ba Korn­hau­se­ra, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 lip­ca 2022 roku.

Więcej

Kobalt

utwory / zapowiedzi książek Claudiu Komartin Jakub Kornhauser

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Kobalt Clau­diu Komar­ti­na w tłu­ma­cze­niu Jaku­ba Korn­hau­se­ra, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 25 lip­ca 2022 roku.

Więcej