recenzje / NOTKI I OPINIE

O Lekkich czasach ciężkich chorób Przemysława Witkowskiego

Bogusław Kierc

Nota Bogusława Kierca o książce Lekkie czasy ciężkich chorób Przemysława Witkowskiego.

Biuro Literackie

Jeśli nawet damy się nabrać na to, że dzie­ciń­stwo od daw­na nale­ży do tema­tów krań­co­wo wyeks­plo­ato­wa­nych w poezji (i w sztu­ce w ogó­le), to i tak ini­cjal­ne tak­ty i tony, przez któ­re prze­ja­wia się liry­ka (bo to jest liry­ka!) Wit­kow­skie­go, uka­zu­ją ów czas pierw­szych ćwi­czeń w umie­ra­niu jak­by (bez jak­by) pierw­szy raz tak. Wiem, że nie pierw­szy raz i że nie jedy­nie tak pierw­szy raz. Ale kie­dy czy­tam wier­sze Prze­mka (pro­szę mi daro­wać tę poufa­łość – i niech mi Prze­mek ją daru­je), nie nasu­wa­ją mi się żad­ne wcze­śniej­sze obra­zy i wizje – prócz moich wła­snych, ale wła­śnie przez nie­go (nie prze­ze mnie) wydo­by­tych z tego snu, po któ­rym budzę się sam i jestem star­cem.

Zachwy­ca mnie jego upodo­ba­nie do rze­czy małych. W tym upodo­ba­niu bowiem widać czu­łą ostrość widze­nia istot­nych szcze­gó­łów, któ­re są pier­wiast­ka­mi oca­la­ją­cej (z‑calającej) pamię- ci. Dzię­ki takie­mu widze­niu (widze­niu wie­lo­ma zmy­sła­mi) moż­li­we są „zanurzenia/ w sze­lest chwa­stów, gdzie spo­czy­wa­ją pokolenia/ mor­skich świ­nek i żół­wi”. Prze­cież to jest ana­ba­za dzie­ciń­stwa! Nie – dzie­ciń­stwa sen­ty­men­tal­nej abdy­ka­cji sta­rych koni, ale – dzie­ciń­stwa mąd- rości uświa­do­mie­nia sobie tego sta­nu, „jak­bym już cho­dził sam/ po dru­giej stro­nie”.

Wit­kow­ski cudow­nie uwy­dat­nia to, co naj­pro­ściej moż­na by nazwać lep­ko­ścią dzie­ciń­stwa; mio­do­wym cza­sem (nie – mie­sią­cem zaślu­bio­nych kochan­ków), lecz wła­śnie cza­sem odce­dza­ją­cym się w jakichś spa­dzio­wych aro­ma­tach bycia, bez prze­wi­dy­wal­nych i przy­pi­sa­nych sło­dy­czy, cza­sem inten­syw­ne­go zni­ka­nia:

lep­ko zaczy­na­ły się chwi­le i były dni -
raz osa, raz roz­gnie­cio­na man­da­ryn­ka,
morze wyrzu­ca­ło wgnie­ce­nia i bły­ski.

przy­ja­cie­le muska­li się we śnie, zni­ka­nie
wcho­dzi­ło w krew

To mówie­nie Wit­kow­skie­go – prze­pły­wa­ją­ce przez cie­śni­ny mię­dzy śnie­niem a nie­śnie­niem, przez naczy­nia krwio­no­śne snów – wywo­łu­je stan bez­gra­nicz­nej obec­no­ści w całej zmy­sło­wej ilu­mi­na­cji bycia „dobie­ra­ją­ce­go się” do nas. Natar­czy­wie i łako­mie.

O autorze

Bogusław Kierc

Poeta, aktor, reżyser, pedagog. Edytor utworów Rafała Wojaczka, dramaturg. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania