recenzje / ESEJE

O niepowtarzalnych okolicznościach

Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki O dwa kroki stąd Tadeusza Pióry.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

I.
Jest nie nazbyt póź­ny wie­czór, ponie­dzia­łek, 14 listo­pa­da 2011 (listo­pad, nie­mal koniec świa­ta – napi­sał poeta Świe­tlic­ki, choć chy­ba nie znał ponu­rych pro­roctw na oko­licz­ność kalen­da­rza Majów). Biur­ko dosu­nię­te do okna, za nim – blok z wiel­kiej pły­ty, a więc też okna, w nich skraw­ki cudze­go życia (zawsze fascy­no­wał mnie ten widok; mam skłon­no­ści do w sumie chy­ba nie­win­ne­go voy­eu­ry­zmu, pew­nie dla­te­go film Alfre­da Hitch­coc­ka Okno na podwó­rze loku­je się nie­odmien­nie w naj­ści­ślej­szej czo­łów­ce moich ulu­bio­nych obra­zów). Mię­dzy moimi a tam­ty­mi okna­mi zaczy­na się chy­ba mróz; po mojej stro­nie moich okien jest jasny krąg lam­py na sto­le, w słu­pie świa­tła nie­spiesz­nie wiru­ją kłę­by faj­ko­we­go dymu. Wyjąt­ko­wo nie towa­rzy­szy temu ani her­ba­ta, ani kawa (zarów­no kofe­ina, jak i teina raczej nie prze­kła­da­ją się u mnie na kło­po­ty ze snem), ani nawet alko­hol. Słu­cham – co nie bez zna­cze­nia, jak wszyst­ko zresz­tą – nie­śmier­tel­ne­go sound­trac­ku Chuc­ka Man­gio­ne z fil­mu Chil­dren of San­chez.

II.
I tak dalej, i tak dalej… naj­bar­dziej nawet banal­na kon­sta­ta­cja na temat oko­licz­no­ści cze­go­kol­wiek skut­ku­je kłą­czo­wa­tym ple­nie­niem się pytań. Ile stop­ni mro­zu? Ile watów w żarów­ce? I dla­cze­go, do cho­le­ry, te ener­go­osz­częd­ne takie dro­gie? Czy bar­dziej pory­wa­ją mnie trąb­ki w „Chil­dren of San­chez Over­tu­re”, czy jed­nak wolę ten nie­zrów­na­ny dreszcz, jakim przej­mu­je wio­lon­cze­la w „Death Sce­ne”? Jeśli już zde­cy­do­wał­bym się na her­ba­tę (z kawą to jed­nak trze­ba już – no bo ser­ce, ser­ce – ostroż­niej niż te pięć, dzie­sięć lat temu), to na jaką? Czar­ną czy może raczej zie­lo­ną? A co z inny­mi fil­ma­mi Hitch­coc­ka? Dla­cze­go nigdy nie obej­rza­łem (wstyd, wstyd!) ani M jak mor­der­stwo, ani Pół­noc, pół­noc­ny zachód? I kie­dy to nad­ro­bić?

III.
Moż­na tak wła­ści­wie w nie­skoń­czo­ność – i zawsze będę dalej od wier­sza Tade­usza Pió­ry „Rocz­ni­ca uro­dzin Leni­na” z wyda­ne­go w 1997 roku tomu Wier­sze oko­licz­no­ścio­we. A może – para­dok­sal­nie – bli­żej? Jak Achil­les u Ele­aty, któ­ry co praw­da nigdy nie dości­gnie żół­wia, ale zawsze będzie do nie­go o poło­wę dystan­su bli­żej. Bo może opo­wieść o tym wier­szu – oko­licz­no­ścio­wym, ze zbio­ru osten­ta­cyj­nie oko­licz­no­ścio­we­go (same tytu­ły: „mie­siąc” tego, „rocz­ni­ca” tam­te­go, „świę­to” takie, „dzień” owa­ki, i jesz­cze o wigi­lii, i o popiel­co­wej śro­dzie, i o uro­czo dwu­znacz­nych miko­łaj­kach) – powin­na być opo­wie­ścią o oko­licz­no­ściach, w jakich się opo­wia­da? Wszak inter­pre­ta­cja to prze­nie­sie­nie w inny komu­ni­ka­cyj­ny kon­tekst, w odmien­ną prze­strzeń rozu­mie­nia, w nowe oko­li­ce czy­ta­nia… Usy­tu­owa­nie, przy­god­ność, jed­nost­ko­wość, momen­tal­ność – i wszel­kie inne zamia­no­wa­nia oko­licz­no­ści: czy to aby nie one decy­du­ją o zawsze wąt­pli­wej sen­sow­no­ści wier­sza? W jakimś ści­śle okre­ślo­nym miej­scu i cza­sie poeta pisze, ja czy­tam, zawsze w innych oko­licz­no­ściach, nie mając wstę­pu na sce­nę, na któ­rej roze­grał się dra­mat pisa­nia. A zatem – czyż nie powin­no się oko­licz­no­ściom prze­ciw­sta­wić oko­licz­no­ści wła­śnie? Byłem tu i tam, i jesz­cze tam (wte­dy, przed­tem, potem, kie­dy indziej) – powia­da poeta. Aha – odpo­wia­dam. A ja, widzisz, byłem jesz­cze gdzieś i jesz­cze w innym cza­sie. Poroz­ma­wiaj­my. Roz­cią­gnij­my gra­ni­ce, splą­taj­my śla­dy, zwie­lo­krot­nij­my cza­so­prze­strze­nie. Czyż nie o to w tym wszyst­kim cho­dzi?

IV.
Poroz­ma­wia­li­śmy, owszem. Mam na to twar­de dowo­dy: dedy­ka­cję na stro­nie przed­ty­tu­ło­wej Wier­szy oko­licz­no­ścio­wych, któ­ra gło­si „Prze­my­sła­wo­wi z nie­ocze­ki­wa­nym roz­po­zna­niem wła­snej w cudzych oczach atrak­cyj­no­ści słow­nej Tade­usz”. No i data, miej­sce: „Kudo­wa Zdrój 17 X 2004”. Teraz, gdy kar­mię swój nar­cyzm (na mar­gi­ne­sie: Chuck Man­gio­ne już się skoń­czył i jakoś bra­ku­je mi pomy­słu, co mogło­by po nim zaśmie­cić ciszę, więc chy­ba pozo­sta­nie nie­za­śmie­co­na) odczy­ty­wa­niem tych kil­ku skre­ślo­nych nie­bie­skim atra­men­tem słów, ude­rza mnie ich aku­rat­ność. Pomi­jam już, że ta data, to miej­sce zna­czą teraz, po sied­miu latach i jed­nym mie­sią­cu coś zupeł­nie inne­go niż mie­siąc i sie­dem lat temu, ba!, ich sens nijak się ma do tego sprzed dni kil­ku, kie­dy to się­gną­łem po Wier­sze oko­licz­no­ścio­we raz jesz­cze, by przy­po­mnieć sobie, o co też w tej „Rocz­ni­cy uro­dzin Leni­na” cho­dzi­ło (darem­ny trud! – zawo­ła­ła grom­ko moja nie­świa­do­mość i nie pozwo­li­ła pod­ów­czas do rze­czo­ne­go wier­sza dotrzeć)…

V.
…podob­nie jak sen­ność nie pozwo­li­ła mi wczo­raj­sze­go wie­czo­ru dokoń­czyć tego, co roz­po­czę­te i tak oto wra­cam – a może i nie, może wró­cić się nie da. Dodam tyl­ko, że w tak zwa­nej rze­czy­wi­sto­ści od wczo­raj nic się wła­ści­wie nie zmie­ni­ło (tak jak­by nic – choć oczy­wi­ście zmie­ni­ło się wszyst­ko i jesz­cze tro­chę); Chuc­ka Man­gio­ne zastą­pił kwar­tet Bra­da Ter­ry­’e­go i Joachi­ma Menc­la, a że Brad wła­śnie gwiż­dże ostat­nie tak­ty „Rose­ma­ry­’s Baby” Kome­dy, więc i jego za chwi­lę zlu­zu­ją The­le­onius Monk i John Col­tra­ne, a nic w szklan­ce wymie­ni­łem na też smęt­nie balan­su­ją­cą w oko­li­cach nicze­go resz­tów­kę behe­ro­vki. Może zatem wypa­da­ło­by zacząć od począt­ku? Jed­nak nie, jed­nak spró­bu­ję powro­tu.

VI.
Pomi­jam więc datę – są rze­czy istot­niej­sze. Zwłasz­cza owo „nie­ocze­ki­wa­ne roz­po­zna­nie” cze­goś „wła­sne­go” w czymś „cudzym”. Zetknę­ły się oto dwie wyobraź­nie, dwa porząd­ki – poety i mój. Jego – jako auto­ra „Rocz­ni­cy uro­dzin Leni­na”, mój – jako czy­tel­ni­ka tak tym wier­szem zauro­czo­ne­go, że ośmie­lił się popeł­nić tekst para­po­etyc­ki nie­ja­ko z utwo­rem Tade­usza (byli­śmy chy­ba pod­ów­czas na ty, tak w każ­dym razie per­swa­du­je mi moja mito­twór­cza pamięć) dia­lo­gu­ją­cy. Wię­cej nawet: pozwo­li­łem sobie, gów­niarz bez­czel­ny, ten mój „Esej podróż­ny II” poecie poka­zać. Chy­ba się nawet nie­co spodo­bał – a w każ­dym razie na tyle, że Tade­usz uznał, iż „Rocz­ni­ca uro­dzin Leni­na” „nie­ocze­ki­wa­nie roz­po­zna­ła się atrak­cyj­ną w moich oczach”. Zda­rzy­ło się prze­to coś nie­zwy­kłe­go (bo prze­cież w samym „roz­po­zna­niu” jest coś naj­in­ten­syw­niej nie­ocze­ki­wa­ne­go, a co dopie­ro w „roz­po­zna­niu nie­ocze­ki­wa­nym”) – coś przy­god­ne­go i oko­licz­no­ścio­we­go jak się patrzy (i jak się nie patrzy, dodał­by w tym miej­scu pewien wiersz Pio­tra Som­me­ra). Tade­usz dostał do dys­po­zy­cji krzy­we zwier­cia­dło, w któ­rym zoba­czył kośla­wy i kary­ka­tu­ral­ny zapew­ne, ale jed­nak tro­chę inny, na szer­szych nie­co oko­li­cach się pło­żą­cy obraz tego, co mu się napi­sa­ło. Ja otrzy­ma­łem coś, co spra­wia, że teraz, po osiem­dzie­się­ciu pię­ciu mie­sią­cach sie­dzę i usi­łu­ję prze­drzeć się przez to wszyst­ko, co nie tyl­ko oddzie­la mnie od wglą­du w seman­tycz­ne sed­no „Rocz­ni­cy uro­dzin Leni­na” (to oddzie­la­nie było­by jesz­cze do poko­na­nia), ale i – co sto­kroć gor­sze – jest inte­gral­ną czę­ścią tego, co wiersz ten dla mnie zna­czy. Bo prze­cież gdy­by nie tam­to obrzy­dli­wie desz­czo­we przed­po­łu­dnie w Kudo­wie Zdro­ju, nie pisał­bym teraz o jed­nym liry­ku Tade­usza. A wier­sze, o któ­rych się nie pisze – po co nam one?

VII
Mój nie­wy­da­rzo­ny „Esej podróż­ny II” był utwo­rem oko­licz­no­ścio­wym co się zowie. Był – jak to esej – prze­chadz­ką po wspo­mnie­niach z podró­ży na Krym, gdzie pomni­ków Leni­na co nie­mia­ra; jeden zwłasz­cza mi się zapa­mię­tał, w Ker­czu, na się­ga­ją­cej w cza­sy pierw­szo­ma­jo­wych i paź­dzier­ni­ko­wych pocho­dów mów­ni­cy, gdzie wódz rewo­lu­cji utrwa­lo­ny został (jak­że­by ina­czej!) w pozie natchnio­ne­go wiesz­cza. Jakoś szcze­gól­nie nie­sa­mo­wi­cie wyglą­dał w tam­ten let­ni świt, kie­dy z gło­śni­ków nad pla­cem sączył się marsz impe­ra­to­ra z Gwiezd­nych wojen, więc się zapa­mię­tał… Czy jed­nak wiersz Tade­usza rów­nież jest oko­licz­no­ścio­wy? Muszę, muszę wresz­cie sobie na to odpo­wie­dzieć, bo ina­czej ugrzę­znę bez resz­ty i w Ker­czu, i w Kudo­wie, i w dzi­siej­szym poran­ku, kie­dy to listo­nosz przy­niósł mi O dwa kro­ki stąd Tade­usza…

VIII
Nim zatem Mon­ka i Col­tra­ne­’a zastą­pi (a for­te­pia­no­we solo The­le­oniu­sa w „Func­tio­nal” wła­śnie dobie­ga koń­ca) skła­dan­ka The Man­hat­tan Trans­fer, zdą­żę jesz­cze napi­sać, że „Rocz­ni­ca uro­dzin Leni­na” to vila­nel­la, co będzie pierw­szym, choć kto wie, czy nie ostat­nim (zawsze jed­na­koż zna­czą­cym) przy­szpi­le­niem tego wier­sza do cze­go­kol­wiek. Choć­by do w mia­rę sta­bil­ne­go grun­tu teo­rii lite­ra­tu­ry, któ­ra mówi, że vila­nel­la jest gatun­kiem jak mało któ­ry skon­wen­cjo­na­li­zo­wa­nym – pięć ter­ce­tów o ukła­dzie rymów aba i wień­czą­cy tetra­stych rymo­wa­ny wedle wzo­ru abaa, a do tego jesz­cze upior­na regu­ła, że pierw­szy i trze­ci wers pierw­szej stro­fy muszą się poja­wiać w nie­zmie­nio­nym brzmie­niu (choć w roz­ma­itych loka­li­za­cjach) we wszyst­kich pozo­sta­łych zwro­tach, z kodą w posta­ci powro­tu do dwóch ostat­nich wer­sów utwo­ru. Strasz­nie jest czy­tać vila­nel­lę: to potwor­ne doświad­cze­nie jakie­goś zamknię­cia, zapę­tle­nia, bez­wyj­ścio­wo­ści wresz­cie. Z jed­nej stro­ny zwod­ni­czo i uwo­dzi­ciel­sko lek­ka, śpiew­na (kto nie sły­szał krą­żą­ce­go po sie­ci nagra­nia Dyla­na Tho­ma­sa recy­tu­ją­ce­go swo­ją wstrzą­sa­ją­cą vila­nel­lę „Do not go gen­tle into that good night”, ten być może nigdy nie zro­zu­mie, czym w ogó­le jest poezja), z dru­giej – zda­je się reali­zo­wać pro­jekt jakie­goś osta­tecz­ne­go wyczer­pa­nia lite­ra­tu­ry, wcie­lać w swo­je upo­rczy­we dzie­więt­na­ście wer­sów nor­ma­ty­wizm poetyc­ki w sta­nie ostrej kom­pul­sji. Vila­nel­la – niczym mar­twy ojciec u Tho­ma­sa, niczym zmum­fi­ko­wa­ny Lenin u Pió­ry – jest śmier­cią lite­ra­tu­ry, jest poezją opa­no­wa­ną przez dale­ce zaawan­so­wa­ny rigor mor­tis, vila­nel­la to try­lo­bit. Czy­tać i pisać vila­nel­le to upra­wiać sub­li­mo­wa­ną nekro­fi­lię. Vila­nel­la to wyklu­cze­nie zawsze przy­god­nych, zawsze nie­ocze­ki­wa­nych oko­licz­no­ści.

IX.
Gro­zę tak przez teo­rię defi­nio­wa­nej vila­nel­li osła­bia nie­co inter­wen­cja jej (teo­rii) tyleż bliź­nia­czej, co kapry­śnej sio­stry, histo­rii lite­ra­tu­ry. Powia­da ona, że gatu­nek ten zro­dził się praw­do­po­dob­nie we wło­skiej poezji ludo­wej, aby w lite­ra­tu­rze zago­ścić gdzieś mię­dzy rene­san­sem a baro­kiem. Począt­ko­wo for­mal­nie nie aż tak rygo­ry­stycz­ny, słu­żył do wyśpie­wy­wa­nia tema­tów idyl­licz­nych (stąd zresz­tą podob­no nazwa: od wło­skie­go sło­wa vil­la­no, „wie­śniak”). W roman­ty­zmie, a zwłasz­cza w moder­ni­zmie gatu­nek odżył, ale już w użyt­ko­wa­niu przez tema­ty­kę filo­zo­ficz­ną bądź reflek­syj­ną…

X.
…i ach, ależ się ten Col­tra­ne przy­cze­pił! A to z Mon­kiem, a to z Mile­sem, a to z wła­snym zespo­łem, w dzi­kim nagra­niu (wszak sala nowo­jor­skie­go cen­trum kul­tu­ry afry­kań­skiej, Ola­tun­ji, sprzy­ja takim nie­po­wścią­gli­wym dźwię­kom) z ostat­nie­go swo­je­go zare­je­stro­wa­ne­go kon­cer­tu. Towa­rzy­szył mi wczo­raj, gdy prze­ry­wa­łem, towa­rzy­szy dziś, kie­dy podej­mu­ję. No wła­śnie. O ile teo­ria lite­ra­tu­ry wyry­wa vila­nel­lę z oko­licz­no­ścio­we­go kon­tek­stu, zamie­nia w byt usta­tecz­nio­ny i mar­twy, o tyle histo­rycz­ność – jak ja ją tutaj czy­tam – to nowe ruah, owo hebraj­skie tchnię­cie w noz­drza antro­po­mor­ficz­nej gli­ny tchnie­nia życia, to ślad Berg­so­now­skie­go élan vital. Ileż musia­ło się zło­żyć nie­prze­wi­dy­wal­nych zbie­gów oko­licz­no­ści, by z zaśpie­wów wło­skich wie­śnia­ków, z pasto­ral­ne­go żywio­łu, z kody­fi­ka­cyj­nych wysił­ków Jeana Pas­se­ra­ta, poprzez roman­tycz­ną i moder­ni­stycz­ną este­ty­kę wznio­sło­ści powsta­ło to, co napi­sał Tade­usz! Śmier­tel­ny bez­ruch jest natu­ral­nym skut­kiem plą­su życia, podob­nie jak teo­re­tycz­ny kon­strukt jest sumą swych pro­te­uszo­wych uwa­run­ko­wań – ale czyż w nie­zmien­nym tru­chle zwa­nym esen­cją nie prze­cho­wu­je się ślad nie­okieł­zna­nej egzy­sten­cji?

XI.
Jakoś tak skle­ja mi się to, co napi­sa­łem powy­żej (o napię­ciu pomię­dzy vila­nel­lą histo­rycz­nie incy­den­tal­ną, poj­mo­wa­ną jako wypad­ko­wa wie­lu żywio­łów, a tą teo­r­tycz­nie insty­tu­cjo­nal­ną, będą­cą wcie­le­niem idei porząd­ku i nor­my) z tym, jak czy­tam tę kon­kret­ną vila­nel­lę, „Rocz­ni­cę uro­dzin Leni­na” Tade­usza Pió­ry. Wer­sy pierw­szy („bo przy­szło ci żyć w warun­kach bez­tle­no­wych”) i trze­ci („i nastą­pił roz­kład sub­stan­cji biał­ko­wych”) pierw­sze­go ter­ce­tu, któ­re rzą­dzić będą struk­tu­rą i seman­ty­ką całe­go tek­stu, nie pozo­sta­wia­ją wąt­pli­wo­ści: rzecz będzie o śmier­ci. Samo sfor­mu­ło­wa­nie o „życiu w warun­kach bez­tle­no­wych” jest nazna­czo­ne jak naj­głęb­szą sprzecz­no­ścią – nie trze­ba być bar­dzo wykwa­li­fi­ko­wa­nym przy­rod­ni­kiem, by wie­dzieć, że tlen jest do funk­cjo­no­wa­nia wyż­szych form życia orga­nicz­ne­go nie­zbęd­ny; a prze­cież nie do bak­te­rii tęż­ca tekst się zwra­ca, lecz do wodza rewo­lu­cji, choć­by nawet tegoż wodza biał­ko zwol­na, lecz nie­ubła­ga­nie się roz­kła­da­ło. Bo i ten trze­ci wers rówież jest o obumie­ra­niu – a w połą­cze­niu z pierw­szym zda­je się mówić o śmier­ci nie­ja­ko podwo­jo­nej; prze­cież nie bez zna­cze­nia jest to, jak o umie­ra­niu mówi­my, a Pió­ro wybie­ra sobie język uśmier­ca­ją­cy dodat­ko­wo, język pozba­wia­ją­cej życie życia nauki (raz jesz­cze Berg­son: dys­kur­sy nauko­we mają w opi­sie rze­czy­wi­sto­ści war­tość li tyl­ko ogra­ni­cze­nie prak­tycz­ną, nie mówią nic o esen­cji rze­czy, tą bowiem jest ruch, zmia­na, pęd, życie samo). Albo jesz­cze ina­czej: o ile moż­na życie i umie­ra­nie jako fak­ty bio­lo­gicz­ne opi­sać w kate­go­riach cze­goś roman­tycz­nie natu­ral­ne­go (a więc sen­sow­ne­go, współ­od­czu­wa­ją­ce­go, nie­po­zba­wio­ne­go być może meta­fi­zycz­nej sank­cji), o tyle tu poeta sta­je po stro­nie pozy­ty­wi­stycz­nej przy­ro­dy: bio­lo­gii niby tej samej, ale prze­cież jakoś obcej, nie-samo­wi­tej, nie-swo­jej, sta­wia­ją­cej poznaw­cze wyzwa­nia, ale nie wcho­dzą­cej w rozu­mie­ją­cy dia­log.

XII.
Owo nie­po­ko­ją­ce figu­ra­ty­wi­zo­wa­nie śmier­ci i jej koli­zji z życiem roz­cią­ga się na cały tekst, zawłasz­cza­jąc obsza­ry nie tyl­ko bio­lo­gii, ale i ducha – wszak nie bez powo­du mówi­my do orę­dow­ni­ka histo­ry­czej i mate­ria­li­stycz­nej dia­lek­ty­ki. Oczy, z któ­rych mogły­by pły­nąć łzy, prze­ista­cza­ją się w zim­ne i nie­czu­łe bry­lan­ty; śluz prze­gry­wa z wysu­szo­ną, sztyw­ną bło­ną; peł­ne poten­cji życie zamie­nio­ne zosta­ło w dookre­ślo­ną już wiecz­ność; wola ode­gra­nia w dia­lek­ty­ce dzie­jów czyn­nej roli musi ustą­pić przed koniecz­no­ścią zaję­cia miej­sca nie pod­mio­tu, a przed­mio­tu dzia­nia się histo­rii.

XIII.
A prze­cież – no wła­śnie! – mówi się. Jeśli w tym wier­szu roz­pacz­li­wie mar­twym, mar­twym poprzez swój temat (któ­rym jest mumia tego, co chciał oży­wić stru­pie­sza­ły świat), swój język (anty­nau­ral­ny dys­kurs przy­ro­do­znaw­stwa i zwul­ga­ry­zo­wa­ne­go mark­si­zmu) i swo­ją for­mę (rady­kal­nie skon­wen­cjo­na­li­zo­wa­na vila­nel­la) jest jakie­kol­wiek życie, to nade wszyst­ko w fak­cie same­go pod­ję­cia wysił­ku mówie­nia. Czło­wiek jest zwie­rzę­ciem, któ­re mówi – i nie­słusz­nie powia­da się, że mowa jest sre­brem, a mil­cze­nie zło­tem; jeśli istot­nie mówie­nie ze sre­bra bywa wyku­wa­ne, to mil­cze­nie nie­mal zawsze jest (jak u kame­du­łów, jak u kar­tu­zów) inwo­ko­wa­niem nie­ist­nie­nia. Tade­usz mówi – i już przez to uza­sad­nia ist­nie­nie tego, co ist­nie­je. Mogę na widok vila­nel­li czuć ten śmier­cio­no­śny – jak go nazwał Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski – gorą­cy oddech pusty­ni, ale prze­cież ktoś to napi­sał. I samo to jest wiel­kim zwy­cię­stwem tego, co żywe, nad tym, co żywe już nie jest. Osten­ta­cyj­na komu­ni­ka­cyj­ność, dys­kur­syw­ność „Rocz­ni­cy uro­dzin Leni­na” bie­rze zamknię­tą uśmier­co­ną for­mą gatun­ko­wą śmierć w iro­nicz­ny nawias – a iro­nia jest tym bar­dziej żywot­na, że umy­ka jakie­mu­kol­wiej osta­tecz­ne­mu roz­strzy­gnię­ciu (zresz­tą wie­le tej iro­nii w wier­szu Tade­usza kry­je się też w szcze­gó­łach: nie moż­na zade­kre­to­wać tego, czy mumia jest naśla­do­wa­niem życia, czy pod­kre­śla­niem bycia umar­łym; nie da się bez resz­ty wyczer­pać już to bio­lo­gicz­ne­go, już to histo­ry­cy­stycz­ne­go sen­su oso­bli­wie syl­lep­tycz­ne­go sfor­mu­ło­wa­nia o „dia­lek­ty­ce prze­mian ustro­jo­wych”). A nade wszyst­ko – wiersz o mar­twym zaczy­na się i koń­czy osten­ta­cją życia: wszak powstał na oko­licz­ność rocz­ni­cy uro­dzin, a wień­czy go kar­na­wał, któ­ry co praw­da śmie­je się „bal­sa­micz­nie”, ale w śmie­chu tym wspo­mi­na anar­chicz­ny gest kogoś, kto na murze napi­sał to, co napi­sał. Kto cie­kaw, co dokład­nie – niech prze­czy­ta wiersz Tade­usza, niech da mu życie nowe.

XIV.
Davis już dobrą chwi­lę temu porzu­cił Col­tra­ne, prze­sia­da­jąc się na orkie­strę Gila Evan­sa – teraz umil­kła i ona. Skoń­czy­ła się her­ba­ta z takim mio­dem-nie-mio­dem wysma­ża­nym z kwia­tów mnisz­ka lekar­skie­go (Tade­usz, jeśli kie­dy­kol­wiek prze­czy­ta ten kawa­łek, na pew­no będzie wie­dział, o czym tu mowa – a wie­lu innych wie, dla­cze­go on powi­nien wie­dzieć). Patrzę na zda­nie, któ­re zamy­ka pierw­szy frag­ment tego, co tu napi­sa­no – czy dwa dni temu, w tam­tych oko­licz­no­ściach mogłem przy­pusz­czać, że rzu­co­ne tam od nie­chce­nia słów­ko „nie­śmier­tel­ność” nabie­rze teraz oto takich a nie innych zna­czeń? No i mam nadzie­ję, że tej nocy nie będzie mnie drę­czył kaszel.

XV.
Z dzien­ni­ka Jana Korec­kie­go, fik­cyj­ne­go boha­te­ra fik­cyj­nej wypra­wy na Księ­życ opi­sa­nej przez Jerze­go Żuław­skie­go w powie­ści Na srebr­nym glo­bie z roku 1901 (fik­cja, fik­cja… czy aby na pew­no?). Zapis z podró­ży her­me­tycz­nym księ­ży­co­wym wozem przez śmier­tel­nie mroź­ną pusty­nię Mare Imbrium (współ­rzęd­ne księ­ży­co­we: 7°45′ W i 24°1′ N), dato­wa­ny na pierw­szą godzi­nę dru­giej doby od wylą­do­wa­nia na Księ­ży­cu: „pisz­my, pisz­my, aby nie zasnąć, bo to śmierć”.

O autorze

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Powiązania

Nienostalgiczna gramatyka scrollingu

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Real Jan Škro­ba w tłu­ma­cze­niu Zofii Bał­dy­gi, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 kwiet­nia 2023 roku.

Więcej

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Wielka historia literatury ukraińskiej

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

48. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (dwadzieścia dziewięć ostatnich)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

46. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (trzydzieści cztery pierwsze)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

45. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sir Grzegorz pod Mroczną Wieżą stanął

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

44. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Krótka (historycznoliteracka) rozprawa między trzema osobami: Belfrem, Kontrabasistą i Szachistą

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

43. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jak (nie) zostałem kolaborantem

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

42. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Białe księgi

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Stel­le Bian­ki Rolan­do, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 mar­ca 2019 roku.

Więcej

Niezaufane połączenia (III). Biurowa lista kontaktów

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

40. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: nominacja nr 3

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (2)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

39. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (1)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

38. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Nie stoi w sprzeczności

wywiady / o książce Paweł Kaczmarski Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Paw­łem Kacz­mar­skim, towa­rzy­szą­cą pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 wrze­śnia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 18 grud­nia 2017 roku.

Więcej

Antropologia rozczarowywania. Czterdzieści dziewięć notatek symultanicznych

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

[–] Ust. z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji i widowisk

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

36. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Niedziela z życia Raymonda Queneau. Trzynaście znaków zapytania

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Nie­dzie­la życia Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w prze­kła­dzie Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 4 paź­dzier­ni­ka 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 8 maja 2017 roku.

Więcej

Dziennik pisany czytaniem (Krynickiego)

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Prze­kre­ślo­ny począ­tek Ryszar­da Kry­nic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 mar­ca 2017 roku.

Więcej

Gniew, dźwigar, przyimki

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nie Kon­ra­da Góry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 listo­pa­da 2016 roku.

Więcej

Cztery ważne słowa (Gałczyńskiego) o socjalizmie

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

32 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Redaktor biBLioteki interweniuje

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

31 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jestem co się zowie żarówką zgrozy

wywiady / o książce Justyna Bargielska Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sel­fie na tle rze­pa­ku, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2016 roku.

Więcej

Trzy fundamentalne pytania o Joyce’a

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Por­tret arty­sty w wie­ku mło­dzień­czym, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2016 roku.

Więcej

Czytając Flauberta Domagalskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

30 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / o książce Różni autorzy

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Anną Mar­chew­ką, Prze­my­sła­wem Koniu­szym, Dawi­dem Buj­no i Grze­go­rzem Jędr­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Życie na Korei Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Polski: pierwsza, Wiśniewskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

29 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Szkicownik alfabetyczny. Notatki o poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Roma­na Hone­ta roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Pocztówka do Pawła Tańskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

26 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Mały literacki projekt

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, auto­rem wybo­ru wier­szy w anto­lo­gii 100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 mar­ca 2015 roku.

Więcej

Ludzie na wiadukcie

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 mar­ca 2015 roku.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej

„Jestem już gdzie indziej”

wywiady / o książce Przemysław Rojek Szymon Słomczyński

Z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim o książ­ce Nad­jeż­dża roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek.

Więcej

O tomie Rafała Wojaczka Wiersze i proza 1964–1971

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Wier­sze i pro­za 1964–1971 Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

14 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dycio, Ireneo Funes

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

13 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Andrzej Sosnowski, flow

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

12 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Martyna Buliżańska, trauma

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

11 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dariusz Suska, nasselar

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

10 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Filip Zawada, apofatyczny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

9 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Krystyna Miłobędzka, rodząca

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

8 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zmiana warty. Reaktywacja / Odmarsz. Następne pokolenia

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

7 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra: podsumowanie

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Pod­su­mo­wa­nie deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Wpro­wa­dze­nie do deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Straszne skutki zamiany dwóch liter

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

5 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

W Wieży Osobnej, czyli pochwała poezji

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

3 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Pomieszanie języków, przesunięcie granic mowy

debaty / wydarzenia i inicjatywy Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „10 lat Por­tu i Biu­ra we Wro­cła­wiu”.

Więcej

Lekcja języka (obcego)

felietony / Przemysław Rojek

1 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Wielość razy mnogość

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Manat­ki Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Utrata suchości

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Ska­le­cze­nie chłop­ca Fili­pa Wyszyń­skie­go.

Więcej

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Rzeczywistość jest umowna. Także, a może zwłaszcza, ta poetycka

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poezja na nowy wiek”.

Więcej

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Złodziej serc i snów

recenzje / ESEJE Aldona Kopkiewicz

Recen­zja Aldo­ny Kop­kie­wicz z książ­ki O dwa kro­ki stąd (1992–2011) Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Na jawie

recenzje / KOMENTARZE Tadeusz Pióro

Autor­ski komen­tarz Tade­usza Pió­ry do wier­sza „Na jawie” z książ­ki O dwa kro­ki stąd, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 listo­pa­da 2011 roku.

Więcej

Temat z Tadeusza Pióry (na marginesie tomu „O dwa kroki stąd. 1992- 2011”)

recenzje / NOTKI I OPINIE Jacek Gutorow

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa z książ­ki O dwa kro­ki stąd Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Pięć tez o Tadeuszu Piórze

recenzje / ESEJE Adam Poprawa

Recen­zja Adam Popra­wy z książ­ki O dwa kro­ki stąd Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Seksualność w wierszach Tadeusza Pióry: pozór i sztuczność

recenzje / IMPRESJE Anna Kałuża

Szkic Anny Kału­ży o wier­szach Tade­usza Pió­ry.

Więcej