recenzje / ESEJE

O poezji (i krytyce) zaangażowanej

Joanna Orska

Recenzja Joanny Orskiej, towarzysząca premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zebra­ło się śli­ny, anto­lo­gia przy­go­to­wa­na przez Mar­tę Koron­kie­wicz i Paw­ła Kacz­mar­skie­go, zawie­ra prze­gląd wier­szy jede­na­stu poetek i poetów (Toma­sza Bąka, Szy­mo­na Domo­ga­ły-Jaku­cia, Kon­ra­da Góry, Szcze­pa­na Kopy­ta, Kami­li Janiak, Jako­be Mansz­taj­na, Kiry Pie­trek, Pio­tra Przy­by­ły, Macie­ja Taran­ka, Ilo­ny Wit­kow­skiej), doko­na­ny ze spe­cy­ficz­ne­go punk­tu widze­nia. Cho­dzi­ło o pewien, w dość ści­sły spo­sób poję­ty rodzaj zaan­ga­żo­wa­nej posta­wy poetyc­kiej. Nie­wąt­pli­wie pomy­sło­daw­cy anto­lo­gii nowej poezji, któ­rej kolej­ne wybo­ry są czy­tel­ni­ko­wi nie­zo­rien­to­wa­ne­mu co do jej ostat­nich przy­gód zawsze potrzeb­ne, osią­gnę­li suk­ces pod jed­nym wzglę­dem. Dowie­dli tego, że moż­na mówić o poezji zaan­ga­żo­wa­nej w nie­pu­bli­cy­stycz­ny spo­sób, pro­fe­sjo­nal­nie, bez cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla zaan­ga­żo­wa­nych tek­stów ide­olo­gicz­ne­go zadę­cia i nie porzu­ca­jąc kon­struk­tyw­nej dys­ku­sji o wier­szu. Świad­czą o tym tek­sty mło­dych kry­ty­ków, pod­su­mo­wu­ją­ce krót­ko każ­dy z jede­na­stu zesta­wów wier­szy pre­zen­to­wa­nych auto­rów. Zebra­ło się śli­ny sta­je się w ten spo­sób nie tyl­ko anto­lo­gią poka­zu­ją­cą pra­cę wier­sza zaan­ga­żo­wa­ne­go, ale tak­że wystą­pie­niem nowe­go poko­le­nia kry­ty­ków, coraz bar­dziej widocz­ne­go w dys­ku­sji kry­tycz­nej w cza­so­pi­smach papie­ro­wych i inter­ne­to­wych. Redak­to­rzy anto­lo­gii są sami wpraw­dzie auto­ra­mi naj­więk­szej licz­by komen­ta­rzy w tomie, ale Moni­ka Glo­so­witz, Dawid Kuja­wa, Jakub Skur­tys i Maja Staś­ko usta­na­wia­ją obok nich gło­sy rów­nie istot­ne. Bez tej róż­no­rod­no­ści sty­lów, spo­so­bów rozu­mie­nia wier­szy i kry­tycz­nych postaw, zaan­ga­żo­wa­na anto­lo­gia nie­wąt­pli­wie mniej by się uda­ła.

W krót­kim tek­ście nie mogę odno­sić się szcze­gó­ło­wo do kry­te­riów wybo­ru samych wier­szy głów­nych boha­te­rów tomu, czy też, tak jak by nale­ża­ło, osob­no oma­wiać kry­tycz­nych szki­ców. Całość pre­zen­tu­je się bar­dzo cie­ka­wie i sta­no­wi moc­ną alter­na­ty­wę wobec zbio­rów poezji rów­nież wszak zaan­ga­żo­wa­nej – takich jak nie­daw­no wyda­na przez war­szaw­ski SDK anto­lo­gia poezji War­ko­cza­mi, przy­go­to­wa­na pod zna­kiem kry­ty­ki femi­ni­stycz­nej. Rzu­cę szyb­ko dwie kwe­stie, któ­re nasu­nę­ły mi się w trak­cie lek­tu­ry anto­lo­gii. Na wstę­pie, któ­ry było chy­ba bar­dzo trud­no napi­sać, Koron­kie­wicz i Kacz­mar­ski pró­bu­ją uza­sad­nić swo­je wybo­ry, zary­so­wu­jąc argu­men­ta­cję mają­cą stwo­rzyć moż­li­wość takie­go rozu­mie­nia poli­tycz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia poezji, któ­re było­by inne jed­nak niż w przy­pad­ku (wła­śnie) kry­ty­ki femi­ni­stycz­nej. Sta­wia­ją na wła­ści­wą dla wier­sza pisa­ne­go z femi­ni­stycz­nej per­spek­ty­wy, pre­dy­lek­cję do przed­sta­wia­nia oso­bi­stych doświad­czeń, nie zaś – jak w przy­pad­ku poezji zaan­ga­żo­wa­nej – wspól­no­to­wych prze­ko­nań, poglą­dów i pra­gnień. Fak­tycz­nie wie­le tek­stów poetyc­kich w Zebra­ło się śli­ny ope­ru­je rola­mi, ogry­wa pod­mio­to­wość, by nadać jej funk­cję inną, niż w przy­pad­ku kon­fe­sji czy moc­no zsu­biek­ty­wi­zo­wa­nej wypo­wie­dzi – któ­ra ma być cha­rak­te­ry­stycz­ną cechą tzw. poezji „kobie­cej”. Uogól­nie­nia tego rodza­ju jed­nak zazwy­czaj nie odgry­wa­ją dobrze swo­jej roli. Dwie boha­ter­ki anto­lo­gii przy­go­to­wa­nej przez wro­cła­wian, Kira Pie­trek i Kami­la Janiak, wystę­pu­ją tak­że w zbio­rze War­ko­cza­mi. Nie wszyst­kie wier­sze zebra­ne w tym ostat­nim przed­sta­wia­ją też subiek­tyw­ne, oso­bi­ste doświad­cze­nie. Mało jest dzi­siaj w ogó­le liry­ki, któ­ra ope­ro­wa­ła­by tra­dy­cyj­nym pod­mio­tem, wła­ści­wym dla poezji intym­nej, oso­bi­stej, sen­ty­men­tal­nej – jesz­cze mniej jest takiej, któ­ra ope­ro­wa­ła­by takim pod­mio­tem umie­jęt­nie. Pozo­sta­wa­ło­by inne kry­te­rium wybo­rów dla Zebra­ło się śli­ny – być może po pro­stu takie autor­ki, jak Bian­ka Rolan­do, Agniesz­ka Mira­hi­na czy Nata­lia Malek – nie są tymi, któ­rych, jak to się mówi na wstę­pie, „lubi­my czy­tać”.

„Lubie­nie” nie­ste­ty nie­czę­sto sta­je się kry­te­rium, według któ­re­go moż­na by w jasny spo­sób uza­sad­nić wybór jakie­goś zesta­wu tek­stów czy nazwisk – cho­ciaż może powin­no być naj­wła­ściw­szym. Osta­tecz­nie jako czy­tel­ni­cy ocze­ku­je­my, żeby anto­lo­gie takie, jak War­ko­cza­mi czy Zebra­ło się śli­ny były nie tyl­ko repre­zen­ta­tyw­ne, by nie tyl­ko przed­sta­wia­ły w peł­ni życie i pozo­ry nowej poetyc­kiej ten­den­cji czy zwro­tu, ale by znaj­do­wa­ły się w nich po pro­stu dobre utwo­ry. „Dobre” zaś są dobre zawsze podług czy­je­goś sma­ku – dobra anto­lo­gia współ­cze­snej poezji jest dla­te­go zwy­kle mia­rą doświad­cze­nia czy­tel­ni­cze­go jej twór­ców z jed­nej stro­ny i ich odpor­no­ści na ukła­dy śro­do­wi­sko­we z dru­giej. Zasad­ni­cza róż­ni­ca pomię­dzy dwo­ma anto­lo­gia­mi, o któ­rych zaczę­łam w tym miej­scu roz­my­ślać, pole­ga­ła­by na tym, że bar­dzo trud­no jest zło­żyć książ­kę, któ­ra ma 404 stro­ny (War­ko­cza­mi) i dopil­no­wać, by zna­la­zły się w niej tyl­ko świet­ne utwo­ry. Koron­kie­wicz i Kacz­mar­ski zaraz na wstę­pie, kie­ru­jąc się uczci­wo­ścią wobec wła­sne­go sma­ku, wybra­li sobie nazwi­ska auto­rów naj­le­piej według nich dzi­siaj piszą­cych. Wier­sze o zde­cy­do­wa­nie „zaan­ga­żo­wa­nym” tonie two­rzą w Zebra­ło się śli­ny fak­tycz­nie nie­zwy­kle cie­ka­wą mie­szan­kę gło­sów – widzi­my, ile może być posta­ci, rodza­jów, stra­te­gii spo­łecz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia. Czy­ta­nie poetyc­kiej czę­ści tej anto­lo­gii to w efek­cie rze­czy­wi­ście fra­pu­ją­ce doświad­cze­nie i dosko­na­ła zara­zem przy­go­da. W tym kon­tek­ście War­ko­cza­mi wypa­da gorzej – mozai­ka zbyt wie­lu wier­szy, upo­rząd­ko­wa­na tema­tycz­nym klu­czem, czę­sto poetyc­ko nie­rów­na, z zesta­wie­nia­mi nie zawsze znaj­du­ją­cy­mi swo­je uza­sad­nie­nie, albo zbyt wła­śnie pro­sty­mi – to przy­po­mi­na swo­im porząd­kiem skle­po­we pół­ki: tu mamy nabiał, tam mię­so, a tu zno­wu maka­ron.

Pamię­tam moment, kie­dy w trak­cie Festi­wa­lu Sile­sius roz­go­rza­ła dys­ku­sja na temat pary­te­tu w dzie­dzi­nie twór­czo­ści. Pomi­mo tego, że auto­rzy anto­lo­gii dosko­na­le zda­ją sobie spra­wę, że w sto­sun­ku do poezji (muzy­ki, malar­stwa, archi­tek­tu­ry, medy­cy­ny i tym podob­nych sztuk wyma­ga­ją­cych nie tyl­ko oso­bi­ste­go zaan­ga­żo­wa­nia, ale tak­że przy­go­to­wa­nia zawo­do­we­go i talen­tu) pary­tet nie dzia­ła. Zde­cy­do­wa­li się jed­nak pod­jąć na wstę­pie kwe­stię prze­wa­gi męskie­go gło­su w poezji zaan­ga­żo­wa­nej. Tak­że w tej mie­rze ich wyja­śnie­nia wypa­da­ją nie­prze­ko­nu­ją­co – może w takich kwe­stiach lepiej nicze­go nie wyja­śniać, tyl­ko po pro­stu obsta­wać przy swo­ich wybo­rach. Pozwa­lać, żeby chcą­ca dys­po­no­wać moc­nym gło­sem poezja bro­ni­ła się sama? Ude­rza­ją­ce z moje­go punk­tu widze­nia wyda­je się w koń­cu to, że kry­te­rium zaan­ga­żo­wa­nej, wspól­no­to­wej posta­wy, zwią­za­nej z posta­wą świa­to­po­glą­do­wą twór­ców, zaowo­co­wa­ło wybo­rem tak nie­wiel­kiej gru­py – świet­nych, co war­to pod­kre­ślić, bodaj czy dziś nie naj­cie­kaw­szych mło­dych auto­rów – i z podob­nie nie­wie­lo­ma w grun­cie rze­czy, choć świet­ny­mi tek­sta­mi. Może wię­cej jest zaan­ga­żo­wa­nej kry­ty­ki niż zaan­ga­żo­wa­nej poezji? Może nie bez przy­czy­ny, kie­dy mówi­my o poezji zaan­ga­żo­wa­nej, pada nie­odmien­nie kil­ka, tych samych nazwisk? Może jed­nak nie­do­brze, że pośród tych nie­wie­lu wspa­nia­łych, spo­łecz­nie wraż­li­wych gło­sów, zna­la­zła się Kami­la Janiak, któ­ra (mnie w każ­dym razie) nie do koń­ca prze­ko­nu­je – zwłasz­cza w tym wybo­rze jej nie­złe wier­sze odbie­ga­ją jed­nak pozio­mem od resz­ty. Może obec­ność takie­go auto­ra, jak bar­dzo dwu­znacz­ny w swo­ich sub­wer­syw­nych poczy­na­niach, choć inte­re­su­ją­cy Jako­be Mansz­tajn, moż­na było sobie odpu­ścić? Podob­nie od wyso­kiej pró­by kry­ty­ki, któ­rą pre­zen­tu­ją poko­le­nio­we szki­ce gru­py mło­dych auto­rów, odbi­ja się szkic Mai Staś­ko, któ­rej publi­cy­stycz­ny ze swej zasa­dy i zaan­ga­żo­wa­ny styl w kolej­nym spo­tka­niu jakoś wytra­ca swo­ją świe­żość. Inte­lek­tu­al­ny fajer­werk zamiast rze­czy­wi­stej lek­tu­ry wier­szy – to chy­ba jed­nak reali­za­cja jakie­goś par­ty­ku­lar­ne­go inte­re­su autor­ki, a nie speł­nia­nie wspól­no­to­wej potrze­by.

Kry­te­rium spo­łecz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia, bro­nio­ne w świet­nych poza tym szki­cach towa­rzy­szą­cych wier­szom, oka­zu­je się trud­ne do opi­sa­nia i wyma­ga inte­lek­tu­al­ne­go, teo­re­tycz­ne­go wzmoc­nie­nia – na któ­re być może nie mogli lub nie chcie­li sobie pozwo­lić twór­cy anto­lo­gii o zamie­rze­niu prze­cież popu­la­ry­za­tor­skim. O świet­nym, nowym poko­le­niu kry­ty­ków – i o zasad­ni­czo nowej jako­ści zaan­ga­żo­wa­ne­go gło­su poezji wyda­je się jed­nak anto­lo­gia Zebra­ło się śli­ny zaświad­czać z nawiąz­ką.

O autorze

Joanna Orska

Urodzona w 1973 roku. Krytyk i historyk literatury. Recenzje i artykuły publikuje w "Odrze", "Nowych Książkach", "Studium". Autorka książek: Przełom awangardowy w dwudziestowiecznym modernizmie w Polsce, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989-2006, Republika poetów. Poetyckość i polityczność w krytycznej praktyce, Performatywy. Składnia/retoryka, gatunki i programy poetyckiego konstruktywizmu oraz wspólnie z Andrzejem Sosnowskim antologii Awangarda jest rewolucyjna albo nie ma jej wcale. Jest pracownikiem naukowym w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania