recenzje / NOTKI I OPINIE

O poezji Julii Fiedorczuk

Roman Honet

Laudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Julia Fie­dor­czuk – Listo­pad nad Narwią. Ten tom wybra­łem spo­śród pozo­sta­łych, ten zoba­czy­łem jako debiut 2000 roku. Dla­te­go, że prze­ko­na­ło mnie to sza­mo­ta­nie się z wszech­ogar­nia­ją­cą podró­żą, auten­tycz­ne zma­ga­nie z nie­moż­no­ścią zamiesz­ka­nia, ta dotkli­wość domu-miej­sca, ale też domu-wię­zie­nia, przy­mu­so­we­go panop­ti­cum dla obser­wa­to­ra: „tak samo jak wte­dy gdy śnieg / zasy­pał okna i wszel­kie dro­gi i trze­ba było / zostać w domu”. Poru­szy­łem już ten trop w tek­ście poświę­co­nym pozy­cjom wyda­nym w 2000 roku.

Na tom Julii Fie­dor­czuk zde­cy­do­wa­łem się wska­zać tak­że dla­te­go, że w jej następ­nych książ­kach sta­ło się to, cze­go oso­bi­ście zawsze ocze­ku­ję od liry­ki. Jej świat się otwo­rzył i sta­nął przede mną, czy­tel­ni­kiem, wzbo­ga­co­ny o tra­sy odmien­nych podró­ży, o spek­trum nie­po­ru­sza­nych dotąd tema­tów, o treść pięk­niej­szych baśni, „pod­szy­tych cia­łem”, co zapi­sa­ła sama autor­ka. Opty­ka ogar­nę­ła pojem­niej­szy, nie­pry­wat­ny już zakres, obję­ła nas, a mar­nie wyglą­da­my z tej kosmicz­nej per­spek­ty­wy, „kie­dy nas ota­cza sza­rość peł­na szme­rów i drże­nia”. Ta boha­ter­ka od nie­koń­czą­cych się podró­ży stwier­dzi­ła dotkli­we ist­nie­nie ruchu tak­że obok, wszę­dzie, w każ­dym punk­cie prze­strze­ni, zorien­to­wa­ła się – i dała temu suwe­ren­ny wyraz – że świat został wyda­ny na prze­mi­ja­nie, że „wszyst­ko jest poże­gnal­ne”. Jak­by doj­rza­ła, że rezul­tat prze­miesz­cza­nia się może oka­zać się prze­ra­ża­ją­cy zwłasz­cza wte­dy, gdy zosta­nie wyra­żo­ny nie przez zmia­nę miej­sca, ale cza­su: „Pod tym wszyst­kim / ktoś kie­dyś odkry­je mapę nie­ak­tu­al­ne­go świa­ta. / Pej­zaż prze­sta­rza­łych państw. / Sta­da nie­ak­tu­al­nych zwie­rząt, poży­wia­ją­ce się daw­no wymar­łym gatun­kiem tra­wy. / Domy zje­dzo­ne przez wodę i przez wiatr, a w domach / pożół­kłe zdję­cia miesz­kań­ców”.

Ale nic bez­wa­run­ko­wo. Nic na zawsze. „Świat zasty­ga, tęże­je: Gład­kie morze jak kawa­łek lodu na języ­ku tego / kto umie­ra zimą” – czy­li nawet owo tery­to­rium kosmicz­ne­go ruchu sta­ło się moż­li­we do wyga­sze­nia, do wyha­mo­wa­nia. Sam wiersz dzię­ki temu zaczął się pano­szyć, roz­krze­wiać. Roz­rósł się w mikro­ska­li, śmia­ło, cza­sem nie­mal­że hedo­ni­stycz­nie, tak jak w utwo­rze pt. Chrząszcz: „Tyle mam dzi­siaj gło­du i tyle pra­gnie­nia / Że dzień musi się zmie­nić w nie­skoń­czo­ny stru­mień / Nasy­co­nej żół­ci, ten soczy­sty owoc, świat”. Roz­po­wszech­nił się i umoc­nił w prze­bie­gu samej myśli, rozu­mo­wa­nia, jak w „Kochan­kach na otwar­tym morzu”: „Wszyst­ko jed­no życie, kie­dy na nie­go cze­ka i mówi: teraz jestem two­ja, nale­żę do cie­bie, nale­żę do morza, do zie­mi, do cie­bie”.

Z debiu­tu poezja. Moż­na tak powie­dzieć.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania