recenzje / NOTKI I OPINIE

O poezji Julii Szychowiak

Roman Honet

Laudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Lapi­dar­ne wier­sze Julii Szy­cho­wiak opie­ra­ją się o zasad­ni­czą gra­ni­cę. Nakre­ślo­ne w cięż­ko uchwyt­nym punk­cie mię­dzy uży­tecz­no­ścią języ­ka, a jego nie­wy­dol­no­ścią, mię­dzy ist­nie­niem fizy­kal­nym, nie­peł­nym, utrud­nio­nym, a jakimś upo­rczy­wym dąże­niem do zanik­nię­cia, dłu­go­trwa­łym i rów­nie bole­snym. „W cią­gu paru chwil zro­zu­mia­łam / puste kościo­ły i rze­ki” – zapi­sa­ła Julia Szy­cho­wiak. Podo­bień­stwa przy­cią­ga­ją się, tak­że w pust­ce. A taka jest ta postać w Po sobie i Wspól­nym języ­ku – nie­pew­na swo­jej toż­sa­mo­ści, powąt­pie­wa­ją­ca w poten­cjał two­rzy­wa, któ­re mogło­by nadać jej wyraz, depre­syj­na, jak­by przy­by­ła tu z nie­za­pi­sa­nej nigdy modli­twy o zwąt­pie­nie, pust­ki peł­na. Nie usta­je w prze­miesz­cza­niu się, w cudzych kształ­tach pró­bu­je doszu­kać się wła­sne­go zary­su, a rów­no­cze­śnie – odle­gła od pew­no­ści co do sen­su pod­ję­tych dzia­łań – daje się ogar­nąć pra­gnie­niu znik­nię­cia, powol­ne­go roz­pa­du, pocią­ga ją nicość.

„Morze było spo­koj­ne, jak­by przed zaśnię­ciem, / dla­te­go się nie uto­pi­łam, prze­pra­szam” – uspra­wie­dli­wia się, jak­by w prze­świad­cze­niu, że bory­ka­jąc się z cię­ża­rem wła­snej obec­no­ści, może­my – i sam ów cię­żar, i owe zma­ga­nia – uczy­nić nie­zno­śny­mi tak­że dla oto­cze­nia. Ale rów­nież samo oto­cze­nie funk­cjo­nu­je w wier­szach Szy­cho­wiak jako figu­ra nega­tyw­na: wyro­ku­je, oce­nia na swo­im tle, żąda odnie­sie­nia do sie­bie. Przy­wie­ra, posia­da lep­kość. Obcy ele­ment, nie­usta­ją­cy w rosz­cze­niach. Dla oso­bo­wo­ści nie­pew­nej pod­sta­wo­wych wła­ści­wo­ści swo­jej kon­dy­cji spro­sta­nie wyma­ga­niom tego typu wyda­je się zada­niem ponad siły. Stąd pro­test. Rady­kal­ny gest sprze­ci­wu i suwe­ren­no­ści: „Pra­gnę wydo­stać się, odzwy­cza­ić od pokre­wieństw”. Zresz­tą w ostat­nim tomie Julii Szy­cho­wiak sta­ło się widocz­ne, że stan zawie­sze­nia mię­dzy ist­nie­niem a nie­by­tem oka­zał się na tyle prze­wle­kły, ta pla­ga zani­ka­nia oka­za­ła się na tyle zaraź­li­wa, że obję­ła tak­że owo oto­cze­nie. Na razie się­gnę­ła po to, co naj­waż­niej­sze. Naj­bliż­sze: „i pamię­tam mgłę domu, kie­dy zni­kał / powo­li, tuż po mnie”.

„Nie zamy­kaj­cie mi oczu, nie mogę być wszę­dzie / jed­na­ko­wo mar­twa. Prze­suń­cie mnie niżej i pod­łóż­cie / pod gło­wę zdję­cia z dzie­ciń­stwa” – sło­wa brzmią­ce jak ostat­nie życze­nie, tu wła­ści­wie wypo­wie­dzia­ne jak­by już pośmiert­na proś­ba. Jak gdy­by roz­pad prze­wa­żył, jak­by pró­by wydźwi­gnię­cia się z bez­kształt­no­ści speł­zły na niczym, a to, co w nie­pew­no­ści i wysił­ku zosta­ło zgro­ma­dzo­ne, roz­pro­szy­ło się: „Chcia­ła­bym ją opi­sać, / ale moja twarz jest nie­czy­tel­na. / Zosta­ły rysy, spło­szo­ne psz­czo­ły, / któ­re kar­mi­łam.”

„i nie ma co pytać, / czy to noc wymy­śli­ła ciem­ność” – Julia Szy­cho­wiak potra­fi zosta­wić czy­tel­ni­ka wobec znacz­nie więk­szych wąt­pli­wo­ści, niż miał przed lek­tu­rą. Ale nigdy nie pozo­sta­wi go ogo­ło­co­ne­go. Obo­jęt­ne­go. A wła­śnie od tego – nie sądzę, bym się pomy­lił – jest zna­ko­mi­ta poezja.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania