Demoniczna, zasapana
debaty / ankiety i podsumowania Marta KoronkiewiczGłos Marty Koronkiewicz w debacie „Nowe języki poezji”.
WięcejRecenzja Marty Koronkiewicz z książki Pokarm suweren Kacpra Bartczaka, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
Kacper Bartczak jest jedną z najciekawszych, najbardziej niezwykłych postaci naszego życia literackiego. Określenie „postać” pełni tu funkcję parasolową, w nim zbiegają się Bartczak-poeta, akademik, tłumacz, krytyk. W samej tego rodzaju wielofunkcyjności nie ma dziś oczywiście nic zaskakującego, u Bartczaka skutkuje ona stałym dowartościowywaniem złożoności. Rozprawiając się z kolejnymi zespołami uproszczeń, Bartczak odzyskuje złożoność świata, złożoność poezji, złożoność ważnych dla siebie twórców. Czyni go to autorem trudnym (recenzję z poprzedniej książki Bartczaka Tomasz Cieślak-Sokołowski zatytułował „Atak trudnego wiersza”). Trudność może mieć jednak wiele twarzy, wiele pseudonimów; jedną z jej postaci, popularną u nas przynajmniej w latach 90., była niezrozumiałość czy „hermetyczność”. Nieporozumieniem byłoby jednak twierdzić, że Bartczak próbuje wpisać się w tę właśnie linię. Znawca twórczości Ashbery’ego, jeden z najciekawszych polskich komentatorów Szkoły Nowojorskiej, nie ma w sobie nic z epigona, sam jako jeden z pierwszych opisał nieaktualność, nieadekwatność czy po prostu niemożliwość tego modelu poezji dzisiaj („Nowojorczycy – jaki to był piękny sen, jakiś słodki i sielski, jaki dawny”[1] ).
Pokarm suweren, nowa książka poetycka Bartczaka, kontynuuje wątki i tropy zaproponowane przez poetę w znakomitych, wydanych w 2015 roku Wierszach organicznych. Ich czytelnik w Pokarmie rozpozna tę samą pracę na specjalistycznych słownikach: biologii, chemii – organicznej i nie – oraz geologii. Ewidentnie podtrzymana została pewna fascynacja sztucznością, która – warto zauważyć na marginesie – jest wątkiem wspólnym dla poetów z łódzkiej anglistyki (czyli, oprócz Bartczaka, Jerzego Jarniewicza podważającego możliwość „naturalności” w tomie Makijaż, a ostatnio Wita Pietrzaka w debiutanckim tomie Stabilne). Przy okazji Pokarmu suwerena Bartczak odcina się od wszelkich pretensji do mowy naturalnej, pozorowania potoczności, „chowania” formy, ukrywania faktu, że wiersz stanowi zapis formalnych decyzji poety. W udzielonym Pawłowi Kaczmarskiemu wywiadzie autor mówi wprost:
Teraz wszystko co ciekawe w poezji przypomina i wskazuje na sztuczność procesu: aranżację, kompozycję, dobór, selekcję, przetworzenie, złamanie, zerwanie, wykrzywienie, przerost, zły zrost, dystans. (…) Poezja jest niezwykle niewdzięcznym medium, trudnym, opornym. I nie powinna się tego wstydzić. Łatwe są inne media – nie wiersz. Za „naturalnością” mowy kryje się często klisza pojęciowa, albo duchowa, fałszywa pojemność – rodzaj duchowości epatującej czymś, co niby wszyscy wiemy.
W tej wypowiedzi pobrzmiewa idea przyświecająca choćby eksperymentom Oulipo, a za nimi między innymi Andrzejowi Sosnowskiemu: arbitralne ograniczenia pozwalają uwolnić myśl; próba sprostania procedurze zmusza do porzucenia automatyzmu, zerwania, mówiąc innym poetą, „związków nawykowych”. Bartczak jest więc bezwstydnie nienaturalny, trudny, wymyślny – co nie znaczy jednak, że jest niezrozumiały. Łódzki poeta nie godzi się na uproszczenia, rozlicza z nich nas i siebie.
Pokarm suweren to rzecz bardzo spójna, pomyślana czy zaprojektowana jako całość. Kolejne utwory wydają się układać w przestrzenną sieć, wracają uparcie konkretne rozwiązania formalne, kluczowe frazy, wiersze łączą się w pary i rozproszone cykle na zasadzie przetworzenia bądź samozaprzeczenia. Z tego powodu książka wzywa czytelnika do lektur wielokrotnych, uważnych, skupionych; nieśpiesznego poznawania całej konstrukcji i zasad, według których została wzniesiona. Swój szkic w związku z tym traktuję jako zbiór pierwszych sugestii, raport z pierwszych podejść do odtwarzania mentalnej mapy, na której Bartczak pracuje.
Kacper Bartczak myśli o formie wiersza dynamicznie, nazywając ją – jak w wygłoszonym niedawno w ramach Pracowni Poetyckiej Silesius wykładzie – rzeźbą mentalną. Motyw rzeźby pojawia się w książce wprost, w jednym z ostatnich wierszy „Dom i oddech w czasoprzestrzeni”, opatrzonym mottem: „Rzeźba (…) jest rzeczą znajdującą się w przestrzeni, lecz jednocześnie odbywającą się w czasie” (podpisanym dwoma nazwiskami, Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego). Metafora rzeźby – w tym konkretnym awangardowym wydaniu – podpowiada, że Bartczak widzi wiersz jako w pewnym sensie „gotowe” dzieło o konkretnym kształcie (zajmujące określoną przestrzeń), w którym jednak stale zachodzi ruch – na przykład pojęć. Łódzki poeta chętnie używa frazy „praca wiersza” – i choć to oczywiście metafora, wydaje się, że dla Bartczaka ma ona wymiar bardzo namacalny, faktyczny. Nie chodzi przy tym o zwykłą „otwartość” dzieła na czytelnika, tylko o rozumienie tekstu w kategoriach żywego organizmu.
Praca wiersza, jego organiczność, przekłada się na określone elementy poetyckiej metody.
Po pierwsze, wiersz Bartczaka zaczyna od stworzenia własnych narzędzi. Pokarm suweren zorganizowany jest wokół kilku autorskich, powtarzających się, kluczowych terminów. Nie są one jednak zbiorem słów ważnych dla autora, świadectwem idiosynkratycznych fascynacji – zostały pomyślane ściśle, stanowią próbę naszkicowania działającej siatki pojęciowej. Przykładem może być para neologizmów „torfem” i „morfiał”. Morfologicznie słowo „torfem” jest oczywiście narzędnikiem od słowa torf, przeczytanym przez nieuwagę, jak mówi poeta, jako mianownik zupełnie nowego słowa – i w tej nowej wersji przypomina językoznawczą jednostkę, jak „morfem”, „leksem”, odniesioną jednak do czegoś nieabstrakcyjnego, przeciwnie: organicznego, materialnego (brudu, żyznej ziemi). „Morfiał” wydaje się jego idealnym odbiciem – zachowuje początek wyrazu „morfem”, odsyłającego nas do abstrakcyjnego, systemowego ujęcia języka, ale jego końcówka, wzorowana np. na „ukwiale”, uprowadza je w organiczną dziwność, nieprzewidywalność, zniekształcenie.
Oba pojęcia nie pojawiły się znikąd, nie przyszły spoza wiersza. Wiersz w pewnym sensie wydał je z siebie – kiedy poeta podchodził do jednego zdania, wersu, kilkukrotnie, aż te mu się wymknęły, aż się zdradziły; nastąpiło załamanie, wkradł się błąd.
Po drugie, oprócz narzędzi wiersz dysponuje własnym materiałem, surowcem, czy – mówiąc językiem tej poezji – pożywką dla swojej pracy. I tu objawia się kolejna szczególnie ciekawa cecha wierszy Bartczaka. Skłaniając się bowiem ku pewnym abstrakcyjnym pojęciom, poeta nie rezygnuje z tego, co wydaje się istotą poezji „potocznej”, czyli posłuchów, podpatrzeń, żywej mowy. Wiersze Bartczaka są szalenie aktualne – pochodzą z tu i teraz, Polski w roku 2017, dotyczą spraw, które nas dotyczą. Bartczak pracuje na tym, czego nie rozumie – czego nie sposób, zachowując przyzwoitość, zrozumieć: hasłach powtarzanych przez polską prawicę, wypowiedziach episkopatu Polski, domorosłych polskich rasistów, ksenofobów, seksistów, mizoginów. Poeta czerpie z nich nie po to, by wyśmiać, nie po to, by uzasadnić, nie po to, by się nad kimś litować. Zupełnie serio – niechętny uproszczeniom, pochopnym ocenom – autor wprawia w ruch maszynę swojej książki, jej „silnik hybrydowy” („Tryptyk z silnikiem hybrydowym”), by ujawnić złożoność procesu form(uło)wania sądów, „żywienia przekonań”. W tym sensie wierszom Bartczaka uchodzi na sucho rzecz niesamowicie ryzykowna, czyli pewna publicystyczność (co ciekawe, inny głośny niedawno przykład fortunności takiego poetyckiego przetworzenia publicystyki pochodził także z Łodzi – myślę o Hotelu Jahwe Szymona Domagały-Jakucia).
Powyższe uwagi o książce Bartczaka mogą przywodzić na myśl wielokrotnie zadawane pytanie: jak do wierszy autora ma się fakt, że jest on intelektualistą, akademikiem? Odpowiedź byłaby wyjątkowo prosta, ale w polskim kontekście wcale nieoczywista: to poeta intelektualny. Bartczak nawiązuje w swojej twórczości do pewnego modelu poezji spontanicznie korzystającej z metod i wrażliwości charakterystycznych dla pracy akademickiej czy pracy w teorii. Autor nie tyle przywołuje tu wprost pewne teorie, nie tyle traktuje wiersz jako miejsce, by je jakoś przetworzyć, co rozumie wiersz – i, szerzej, książkę poetycką – jako odrębny sposób pracy myślowej, której narzędziami są środki formalne, arbitralne ograniczenia, obostrzenia i świadome zniekształcenia. Jeśli szukać w tym kontekście poprzedników polskich Bartczaka, za Cieślakiem-Sokołowskim wskazałabym Tadeusza Peipera, a od siebie dodała choćby Adama Ważyka (którego Jacek Łukasiewicz określał mianem poety intelektualnego). Cieślaka-Sokołowskiego warto zresztą zacytować, bo jego uwaga poczyniona przy okazji Wierszy organicznych nadal pozostaje w mocy, dobrze tłumacząc specyfikę Bartczakowego autotematyzmu:
Ten namysł w wierszu nad samym wierszem nie otwiera jednak znajomego duktu refleksji metapoetyckiej – nie udaje się z tekstów Bartczaka wynotować gotowych (choćby i radykalnych, rewolucyjnych) idei współczesnego wiersza.
Pokarm suweren zamyka wiersz zatytułowany „Żywic”, który wydaje się późniejszy, nieco z dystansu komentujący zwartą przestrzeń reszty tomu. Trochę na zasadzie kontrastu przykuwa uwagę cichszym tonem, prostszą składnią. Nie różni się jednak od pozostałych wierszy na tyle, by czytelnik miał uznać go za samodzielny dodatek – służy raczej wzmocnieniu tego, co w książce już obecne. Mówiący w tych wierszach nigdy nie jest czystym intelektem – nie może nim być, intensywnie świadom zazębień psychosomatycznych, odczuwalnie uwikłany we własną fizjologię, biologię, materialność; w „Żywic” to uwikłanie zostaje wzmocnione jeszcze, wybrzmiewa w nim przedziwna intymność, uczciwość mówiącego, który ucieleśnia wprawioną wcześniej w ruch abstrakcję:
Żywic
Ten wiersz o silniku z torfu
ścieku organizmach skażonych
był o mnie był we mnie w postaci
która da się powiedzieć
tamtym wierszem o skórze
cieple przylegania
nasiąkania Ten prymityw
skóry dzielę z innymi
brudnym powietrzem wziętym
z czyjegoś gniewu co daje
do żywienia myślenia z tobą
wydzielino chłonna obca
psychosomatyko siostro
polimorficzna w wersie
mineralizujesz bardziej
ziarniście szepczesz niespójna
spojona wyszepcz się we mnie
duszo laminacie żywy skóro
wydziel się instaluj wersem
inną substancją organiczną
Tytuł wiersza konstrukcją nieco przypomina „torfem” – dopełniacz liczby mnogiej zmieniony w mianownik liczby pojedynczej, przez brzmieniową analogię ewokuje obraz „dziedzica życia”, tego który żywi i, mówiąc Kochanowskim, „żywie”. Wiersz zostaje przecięty na pół między wersem zawierającym zmodyfikowany frazeologizm „daje do żywienia myślenia” a zaczynającą się w kolejnym wersie apostrofą. Frazę „dawać do myślenia” po angielsku można by oddać jako „food for thought”; podobne materialne czy fizjologiczne asocjacje Bartczak zauważa przy okazji polskiego „żywić przekonania” (dodać moglibyśmy również: uczucia, urazę). Pokarm suweren to próba rozpisania naszego – dzisiejszego, polskiego – myślowego metabolizmu. Żywica jest jedną z dziwniejszych wydzielin – z jednej strony stanowi oznakę tego, że wydzielające ją drzewo żyje; z drugiej – ma moc utrwalania, uchwytywania – laminowania – obrazu życia (martwe owady, kwiaty, nasiona, które – w niej zanurzone – wyglądają jak żywe). Zamykająca wiersz – i tom – apostrofa do żywicy wskazuje na próbę pogodzenia sprzeczności (żywica – organiczny plastik). Mówiący w wierszu włącza wypracowaną wcześniej dynamiczną rzeźbę wiersza w siebie, samego siebie zaś – we wspólnotę, przynależność odczuwając na skórze, która styka się z wydychanym przez innych powietrzem. Jest w tym geście i skromność, i odwaga, i przekonanie o mocy wiersza, który, dążąc do ujawnienia komplikacji, utrudnia nam jakąkolwiek łatwą wiarę.
Urodzona w 1987, krytyczka literacka, asystent w Instytucie Filologii Polskiej UWr. Współredaguje 8. Arkusz „Odry”, „Przerzutnię. Magazyn literatury i badań nad codziennością” (www.przerzutnia.pl) oraz „WIDMA. A Journal of American and Polish Verse”. Mieszka we Wrocławiu.
Głos Marty Koronkiewicz w debacie „Nowe języki poezji”.
WięcejRozmowa Marty Koronkiewicz i Paweł Kaczmarski o twórczości Jerzego Jarniewicza, będąca posłowiem do książki Sankcje, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 30 kwietnia 2018 roku.
WięcejSpotkanie autorskie „Literatura na wysypisku kultury” z udziałem Piotra Matywieckiego, Przemysława Owczarka, Marty Podgórnik, Roberta Rybickiego i Marty Koronkiewicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz i Pawła Kaczmarskiego o poezji Konrada Góry i Szczepana Kopyta, prezentujący antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydaną w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejGłos Marty Koronkiewicz w debacie „Na scenie czy w polu”.
WięcejSpotkanie autorskie „Polityczna, niepartyjna?” z udziałem Kamili Janiak, Macieja Taranka, Tomasza Bąka i Marty Koronkiewicz w ramach festiwalu literackiego Stacja Literatura 21.
WięcejZ Julią Szychowiak o książce Intro rozmawia Marta Koronkiewicz.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Jakobe Mansztajna. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Piotra Przybyły. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Marty Koronkiewicz z Maciejem Tarankiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Tomasza Bąka. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejGłos Marty Koronkiewicz w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejGłos Marty Koronkiewicz w debacie „Krytyka krytyki”.
WięcejRecenzja Marty Koronkiewicz towarzysząca premierze książki Szybko przez wszystko Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 13 października 2013 roku.
WięcejRecenzja Marty Koronkiewicz z książki Dożynki (1987–2003) Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się w książce Wiersze na głos. Szkice o twórczości Andrzeja Sosnowskiego (WBPiCAK, Poznań 2011).
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Kacprem Bartczakiem, towarzysząca premierze książki Pokarm suweren, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Kacpra Bartczaka do książki Pokarm suweren, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejWiersz zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz” z festiwalu Port Wrocław 2006.
WięcejFragment książki Pokarm suweren Kacpra Bartczaka, która ukaże się w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejFragment książki Pokarm suweren Kacpra Bartczaka, która ukaże się w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejWiersz pochodzi z książki Pokarm suweren Kacpra Bartczaka, która ukaże się w przyszłym roku w Biurze Literackim.
WięcejKrzysztof Siwczyk o poezji Kacpra Bartczaka.
Więcej