recenzje / NOTKI I OPINIE

O wierszach Agnieszki Mirahiny

Nota Andrzeja Sosnowskiego o wierszach Agnieszki Mirahiny.

Obie­cu­ją­cy i cał­kiem inspi­ru­ją­cy roz­mach mają utwo­ry Pani Agniesz­ki Mira­hi­ny. Jest w nich dość już cha­rak­te­ry­stycz­na bez­ce­re­mo­nial­ność, nie­kła­ma­na szorst­kość, przy­jem­na szyb­kość i swo­bod­ny impet, któ­re umoż­li­wia­ją apo­dyk­tycz­ne kre­acje intry­gu­ją­cych i z lek­ka obse­syj­nych świa­tów. Czy­ta­łem zale­d­wie 13 tek­stów autor­ki, a oglą­da­łem już afry­kę, swa­sty­kę, per­wer­sję, moskwę, lata dwu­dzie­ste („każ­dy ci powie że to naj­pięk­niej­szy okres w życiu”) z udzia­łem lind­ber­gha i die­trich. Jest więc tro­chę tak, jak­by Pani Mira­hi­na, siłą praw­do­po­dob­nie nie­co „rim­bau­dow­skich” meta­mor­foz, pra­gnę­ła rzu­cić swo­je mło­de wier­sze „na wszyst­kie fron­ty tego świa­ta”: „dla leni [rie­fen­stahl, przyp. as] pasto­wa­ła­bym kible jako sze­re­go­wiec i bra­ła od tyłu młod­szych ran­gą jako ofi­cer. dla leni była­bym blon­dy­nem i mia­ła sze­ro­kie ple­cy na wszyst­kich fron­tach tego świa­ta” (Norym­ber­ga). Powo­dze­nia.

Powiązania