recenzje / NOTKI I OPINIE

O wierszach Przemysława Witkowskiego

Karol Maliszewski

Nota Karola Maliszewskiego o wierszach Przemysława Witkowskiego.

Biuro Literackie

Ktoś, kto widział maszy­no­pis Wit­kow­skie­go, wysła­ny przed laty na kon­kurs wro­cław­skie­go oddzia­łu SPP i czy­ta dzi­siaj arkusz przy­go­to­wa­ny w Biu­rze Lite­rac­kim, ma o czym myśleć. Po pierw­sze: jak dobrze doj­rze­wać w spo­ko­ju, a po dru­gie: jak jesz­cze lepiej doj­rze­wać w nie­po­ko­ju, w pasji szu­ka­nia, w zadysz­ce, w nie­ustan­nym napię­ciu. Bo taki jest ten nowy język. Wcze­śniej­szy koniecz­nie chciał zwró­cić na sie­bie uwa­gę, usi­ło­wał być obra­zo­bur­czy. Obec­ny nie usi­łu­je, w natu­ral­ny spo­sób jest obra­zo­bur­czy. Nie cho­dzi mi o naru­sza­nie świę­to­ści, drwi­ny z war­to­ści, choć i to nie jest boha­te­ro­wi obce, cho­dzi mi o obra­zo­bur­stwo sty­lu, o żar­łocz­ność fra­zy. Tu nie ma miej­sca na zbęd­ne wzdy­cha­nia (sama gęstwi­na!), ba, nie ma nawet miej­sca na bra­nie odde­chu, a Róże­wi­czow­ska pau­za koja­rzy się z kalum­nią rzu­co­ną w twarz poezji i praw­dzie. Żad­nych zbęd­nych pauz i aktor­skich szep­tów. Wiersz ma być jak pięść w coś wyce­lo­wa­na, jak poli­czek wymie­rzo­ny mar­two­cie i pust­ce. I chciał­bym zazna­czyć, bo już widzę zaląż­ki nie­po­ro­zu­mie­nia: tu wbrew pozo­rom nie wali się cepem ku ucie­sze pod­sta­rza­łe­go kry­ty­ka i rado­ści rówie­śni­ków-kibi­ców, tu ope­ru­je się brzy­twą, a chwi­la­mi lan­ce­tem. A to, co się pod­ci­na, pozo­sta­je pod­cię­te, te wszyst­kie łatwe mnie­ma­nia, uspo­ka­ja­ją­ce bana­ły, goto­wość do poświę­ceń, żeby było har­mo­nij­nie i ład­nie. Nie­po­kój i dwu­znacz­ność ogar­nia­ją sen słów o tak zwa­nej rze­czy­wi­sto­ści, z któ­rej pozo­sta­je sze­reg wyli­czeń w rów­ny spo­sób kon­wul­syj­nych, co nie­pew­nych. Cho­ro­by czy tyl­ko przy­pa­dło­ści, fak­ty czy może fan­to­my, gesty czy tyl­ko gry­ma­sy – i tak dalej, krok po kro­ku w roz­chwia­nym labi­ryn­cie. Zna­na i nośna meta­fo­ra ogro­du o roz­wi­dla­ją­cych się ścież­kach już napraw­dę nie wystar­cza: poezja pod pió­rem Wit­kow­skie­go tak przy­śpie­szy­ła, że nie moż­na mówić o ścież­kach. Ładun­ki ener­gii w jego wier­szach, te wszyst­kie nagłe odkry­cia, zawrot­ne gry i momen­tal­ne prze­sła­nia są jak nakła­da­ją­ce się na sie­bie pasy trans­mi­syj­ne. Nie jeste­śmy już w ogro­dzie. Jeste­śmy w fabry­ce słów i idei. A dla jasno­ści wspo­mnę: zestaw Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go wyło­wił Andrzej Sosnow­ski, ja tyl­ko przy­glą­dam się temu, co leży i doj­rze­wa na brze­gu.

O autorze

Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

Powiązania