recenzje / ESEJE

Obcy w mieście Cracow, czyli Ameryka!

Katarzyna Northeast

Recenzja Katarzyny Northeast towarzysząca premierze e-booka Nieostre widzenia Katarzyny Jakubiak, wydanego w Biurze Literackim 23 lutego 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Obcość obec­na jest w kul­tu­rze od wie­ków – temat ten czę­sto podej­mo­wa­li zarów­no pisa­rze, jak i mala­rze, muzy­cy czy twór­cy fil­mo­wi. Wyda­je się, że nic już nie zosta­ło do doda­nia. Jed­nak XXI wiek przed­sta­wia tę kate­go­rię w zupeł­nie nowych bar­wach, poka­zu­je nam inny wymiar obco­ści. Z jed­nej stro­ny bowiem świat współ­cze­sny stał się (sko­rzy­stam tu z „okle­pa­nej” ter­mi­no­lo­gii) glo­bal­ną wio­ską i wszy­scy są bli­sko sie­bie. Nie musi­my wycho­dzić z domu, żeby z kimś poroz­ma­wiać. Nawet nie trze­ba ruszać się sprzed kom­pu­te­ra, by pomóc głod­ne­mu dziec­ku w Afry­ce. Wystar­czy wejść na inter­ne­to­we kon­to ban­ko­we, zalo­go­wać się i wysłać prze­lew, wystu­ku­jąc na kla­wi­szach kil­ka cyfr. Prze­pływ infor­ma­cji spra­wia, że może­my kon­tak­to­wać się z przed­sta­wi­cie­la­mi róż­nych kul­tur; pozna­je­my oby­cza­je miesz­kań­ców Azji czy Ame­ry­ki Połu­dnio­wej, wyru­sza­my na wir­tu­al­ną wyciecz­kę wzdłuż Muru Chiń­skie­go lub po Bia­łym Domu. A jed­nak czło­wiek nie odnaj­du­je się w innych kul­tu­rach, mimo pod­staw edu­ka­cyj­nych i mery­to­rycz­nych. Temat wyob­co­wa­nia jest więc nadal podej­mo­wa­ny przez pisa­rzy, tak­że przez Kata­rzy­nę Jaku­biak w Nie­ostrych widze­niach.

Więk­szość opo­wia­dań w debiu­tanc­kim zbio­rze Kata­rzy­ny Jaku­biak doty­ka kwe­stii róż­nic kul­tu­ro­wych i spo­łecz­nych. Rela­cje pol­sko-ame­ry­kań­skie uję­te zosta­ły tutaj z per­spek­ty­wy kobie­ty. Opo­wia­da­nie „Ame­ry­ka!” wyróż­nia się pod tym wzglę­dem: to nie kobie­ta-Polka prze­ży­wa trud­no­ści zwią­za­ne z barie­ra­mi kul­tu­ro­wy­mi, lecz męż­czy­zna-Ame­ry­ka­nin, któ­ry zna­lazł się w obcym kra­ju, w samym ser­cu Euro­py.

Boha­ter, poeta ame­ry­kań­ski doświad­cza wyob­co­wa­nia w róż­nych wymia­rach. Przede wszyst­kim jest on „obcy w obcym mie­ście”. Do Kra­ko­wa przy­jeż­dża po raz dru­gi na sam koniec swo­jej lite­rac­kiej podró­ży po Euro­pie. Pod­czas pierw­sze­go poby­tu był zafa­scy­no­wa­ny tym tury­stycz­nym mia­stem, któ­re jesz­cze trzy lata wcze­śniej posia­da­ło sta­tus Euro­pej­skiej Sto­li­cy Kul­tu­ry. Kobie­ty i atmos­fe­ra mia­sta – to wszyst­ko każe mu wró­cić do Kra­ko­wa pod koniec swo­jej podró­ży. Tym razem jed­nak mia­sto poka­zu­je swo­je dru­gie obli­cze. Jak każ­da metro­po­lia Kra­ków posia­da ciem­ne i jasne stro­ny. Pod­czas pierw­sze­go poby­tu boha­ter, któ­ry jesz­cze dys­po­no­wał środ­ka­mi ze sty­pen­dium, mógł cie­szyć się mia­stem, któ­re tęt­ni życiem i ofe­ru­je tury­stom z Zacho­du moc atrak­cji: klu­by z pięk­ny­mi kobie­ta­mi, Wawel, luk­su­so­we hote­le. Teraz, gdy wra­ca z nie­wiel­kim zaso­bem środ­ków finan­so­wych, z koniecz­no­ści zatrzy­mu­je się w gor­szej czę­ści hote­lu, w któ­rym miesz­kał pod­czas pierw­sze­go poby­tu. Podob­nie jak mia­sto hotel tak­że posia­da dwa obli­cza. Za pierw­szym razem boha­ter zatrzy­mał się w luk­su­so­wej stre­fie dla boga­tych gości, za dru­gim – w obskur­nej, jed­no­gwiazd­ko­wej czę­ści prze­zna­czo­nej dla ludzi pocho­dzą­cych z bied­niej­szych kra­jów, m.in. z Ukra­iny. Za oknem sły­chać nie­przy­jem­ne gru­cha­nie gołę­bi, a z toa­le­ty wydo­by­wa­ją się odgło­sy zepsu­tej kana­li­za­cji przy­po­mi­na­ją­ce ast­ma­tycz­ne świ­sty. Boha­ter nie potra­fi odna­leźć się w nowej rze­czy­wi­sto­ści. Mia­sto, do któ­re­go spe­cjal­nie wró­cił tuż przed wyjaz­dem z Euro­py, oka­zu­je się odra­ża­ją­ce. On sam nie ma do kogo się zwró­cić. Nie ma w pobli­żu innych Ame­ry­ka­nów, a zna­jo­mo­ści zawar­te pod­czas pierw­sze­go poby­tu, były prze­lot­ne i nic nie zna­czą­ce.

Wyob­co­wa­nie boha­te­ra w Kra­ko­wie jest tak­że skut­kiem funk­cjo­no­wa­nia sys­te­mu. Gdy otrzy­mu­je absur­dal­ną wia­do­mość od spon­so­ru­ją­cej go fun­da­cji, ogar­nia go prze­ra­że­nie. Sta­ny Zjed­no­czo­ne, któ­re wła­śnie roz­po­czę­ły woj­nę z Ira­kiem, sie­ją strach nie tyl­ko wśród Ara­bów, lecz rów­nież wśród wła­snych oby­wa­te­li. Lin­da Mil­lio­na­ire prze­sy­ła sty­pen­dy­stom zbio­ro­wą wia­do­mość z zale­ce­nia­mi Depar­ta­men­tu Sta­nu doty­czą­cy­mi spo­so­bu zacho­wa­nia Ame­ry­ka­nów za gra­ni­cą. Rząd, oba­wia­jąc się nastro­jów anty­ame­ry­kań­skich, radzi swo­im oby­wa­te­lom, by nie zacho­wy­wa­li się jak „typo­wi” Ame­ry­ka­nie. Mają więc nie nosić bia­łych skar­pe­tek i teni­só­wek, powstrzy­my­wać się od skła­da­nia zaża­leń i skarg. Ta prze­ry­so­wa­na, gro­te­sko­wa wręcz treść wia­do­mo­ści opie­ra się na ste­reo­ty­po­wym wyobra­że­niu Ame­ry­ka­ni­na. A może na ste­reo­ty­po­wym wyobra­że­niu nie-Ame­ry­ka­ni­na?

Wia­do­mość, któ­rą boha­ter otrzy­mu­je, sta­no­wi paro­dię orze­czeń wyda­wa­nych przez wła­dze (nie tyl­ko ame­ry­kań­skie). Komicz­ne i zara­zem absur­dal­ne stwier­dze­nie, iż pre­zy­dent Sta­nów Zjed­no­czo­nych, Geo­r­ge Bush, będzie symu­lo­wał naro­do­wość grec­ką czy kosow­ską, wywo­łu­je uśmiech na twa­rzy czy­tel­ni­ka. Jed­nak jesz­cze więk­szy śmiech wzbu­dza naiw­na reak­cja boha­te­ra, któ­ry wpa­da w pani­kę i prze­ra­żo­ny moż­li­wy­mi nastro­ja­mi anty­ame­ry­kań­ski­mi usil­nie sta­ra się zasto­so­wać do zale­ceń rzą­du. W 2003 roku pod­ję­to już decy­zję o tym, że Pol­ska wes­prze swo­je­go natow­skie­go sojusz­ni­ka w woj­nie na Bli­skim Wscho­dzie. Ale czy oby­wa­te­le Sta­nów Zjed­no­czo­nych o tym wie­dzie­li? Raczej nie. Boha­ter zatem poważ­nie trak­tu­je absur­dal­ne ostrze­że­nie Depar­ta­men­tu Sta­nu i posta­na­wia zmie­nić swo­ją toż­sa­mość.

Kolej­ne wcie­le­nia sta­no­wią głów­ną przy­czy­nę jego wyob­co­wa­nia. Czło­wiek w sys­te­mie nie decy­du­je sam o swo­jej toż­sa­mo­ści czy przy­na­leż­no­ści do gru­py, ponie­waż rząd z góry je narzu­ca. Dla­te­go też moż­na trak­to­wać sys­tem Sta­nów Zjed­no­czo­nych jako czę­ścio­wo tota­li­tar­ny. Oby­wa­tel ufa bez­gra­nicz­nie „Lewia­ta­no­wi” i jest w sta­nie zmie­nić swo­ją toż­sa­mość, gdy ten stwier­dzi, iż sta­no­wi to waru­nek zacho­wa­nia bez­pie­czeń­stwa. Sys­tem w uprosz­czo­ny i sche­ma­tycz­ny spo­sób uczy boha­te­ra kim jest – a może być tyl­ko Ame­ry­ka­ni­nem. A czym się wyróż­nia? Bia­ły­mi skar­pet­ka­mi, teni­sów­ka­mi, gumą do żucia i skłon­no­ścią do wno­sze­nia skarg. Dla­te­go zama­sko­wa­nie toż­sa­mo­ści opie­ra się przede wszyst­kim na prze­obra­że­niach zwią­za­nych z wyglą­dem fizycz­nym, poprzez zmia­nę odzie­ży (na „mniej ame­ry­kań­ską”, a więc dżin­sy rów­nież muszą zostać zastą­pio­ne baweł­nia­ny­mi spodnia­mi) i kolo­ru wło­sów. Reak­cje ludzi na kolej­ne wcie­le­nia zaska­ku­ją go: Polki są zafa­scy­no­wa­ne „Fran­cu­zem” i „Niem­cem”, „Ukra­iń­ca” zaś w ogó­le nie zauwa­ża­ją. To uwiel­bie­nie dla Euro­py Zachod­niej pozo­sta­je nie­zro­zu­mia­łe dla boha­te­ra. Spo­tka­ne Polki zachwy­ca­ją się obco­ścią. Pod­nie­ca je wizja „miło­ści fran­cu­skiej” (bo prze­cież z praw­dzi­wym Fran­cu­zem!) czy też sto­sun­ku z nazi­stą. One same powierz­chow­nie oce­nia­ją boha­te­ra. Widzą pew­ne atry­bu­ty kla­sy­fi­ku­ją­ce go do danej naro­do­wo­ści i na tym opie­ra­ją swo­je sądy: Fran­cuz – miłość fran­cu­ska, Nie­miec – nazi­sta. Gdy zaś prze­bie­ra się za Ukra­iń­ca, nikt nie zwra­ca na nie­go naj­mniej­szej uwa­gi. Sło­wia­nin – za mało „egzo­ty­ki”, by się nim przej­mo­wać.

Bycie kimś obcym oka­zu­je się więc dla boha­te­ra zarów­no czymś nega­tyw­nym, jak i pozy­tyw­nym. On jed­nak nie rozu­mie reak­cji spo­ty­ka­nych ludzi. Podob­nie nie potra­fi roz­szy­fro­wać posta­wy Ukra­iń­ców. Spo­śród spo­tka­nych ludzi to wła­śnie ich trak­tu­je jak przy­ja­ciół, ponie­waż oka­zu­ją mu życz­li­wość i obie­cu­ją pomoc. Oka­zu­je się jed­nak, że są to jedy­ne posta­ci wyka­zu­ją­ce „nasta­wie­nie anty­ame­ry­kań­skie”, wyko­rzy­stu­ją bowiem naiw­ność boha­te­ra i jego nie­zna­jo­mość realiów, żeby go oszu­kać.

Gdy po wszyst­kich prze­obra­że­niach boha­ter sta­je przed lustrem, oka­zu­je się, że nie pozna­je same­go sie­bie. Tu pyta­nie o toż­sa­mość nabie­ra wymia­ru uni­wer­sal­ne­go. Kim jest czło­wiek i jaką rolę odgry­wa poczu­cie naro­do­wo­ści? Czy jest to sztucz­na war­tość narzu­co­na przez kul­tu­rę, czy też każ­dy ją posia­da, jako cechę wro­dzo­ną? Boha­ter, sta­jąc przed swo­im odbi­ciem, widzi sie­bie jako hybry­dę, kogoś o cechach Niem­ca, Fran­cu­za i Ukra­iń­ca. Nie bez zna­cze­nia pozo­sta­je fakt, iż męż­czy­zna pocho­dzi ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Jego naro­do­wość jest sztucz­nie wytwo­rzo­na w kra­ju sku­pia­ją­cym nie­zli­czo­ną ilość naro­do­wo­ści i ras. Każ­dy może dum­nie nazwać się Ame­ry­ka­ni­nem. Oby­wa­te­le Sta­nów Zjed­no­czo­nych two­rzą zróż­ni­co­wa­ną wewnętrz­nie wspól­no­tę, co kon­tra­stu­je z Euro­pą, w któ­rej poczu­cie odręb­no­ści naro­do­wej jest bar­dzo wyra­zi­ste i zna­czą­ce. To ono deter­mi­nu­je zacho­wa­nie czło­wie­ka, a przy­na­leż­ność do wspól­no­ty sta­no­wi war­tość nad­rzęd­ną.

W opo­wia­da­niu „Ame­ry­ka!” nie zna­my nawet imie­nia boha­te­ra. Wie­my jedy­nie, skąd pocho­dzi. Boha­ter ucie­ka przed wła­sną toż­sa­mo­ścią, ale oka­zu­je się, że w żad­nym wcie­le­niu nie czu­je się bez­piecz­nie i w każ­dej sytu­acji jest obcy wobec ludzi, któ­rych spo­ty­ka. Świa­do­my jest, że bycie „Eve­ry­ma­nem” ozna­cza de fac­to bycie nikim. Dla­te­go też zaprzy­jaź­nio­nej Polce w poetyc­ki spo­sób naka­zu­je: „Powiedz im, że jestem nikt”.

Poja­wia­ją się tak­że inne pyta­nia: czy lepiej być obcym-znie­na­wi­dzo­nym czy obcym-nie­wi­dzial­nym? Boha­ter został bowiem ska­za­ny na alie­na­cję oraz brak akcep­ta­cji ze stro­ny spo­łe­czeń­stwa. Ina­czej rzecz się mia­ła pod­czas pierw­sze­go poby­tu w Pol­sce, być może dla­te­go, że był to inny Kra­ków – przy­ja­zny dla boga­tych tury­stów, do któ­rych zali­czał się boha­ter. Teraz, bez pie­nię­dzy i bez okre­ślo­nej naro­do­wo­ści, sta­je wobec zupeł­ne­go wyob­co­wa­nia. Pozna­je ciem­ne, nie­zna­ne dotąd, obli­cze mia­sta. Jego alie­na­cja zatem wyni­ka tak­że z atmos­fe­ry obco­ści gene­ro­wa­nej przez sam Kra­ków.

Sta­jąc przed wła­snym odbi­ciem, boha­ter wie, że uda­ło mu się prze­ko­nać Pola­ków, iż jest Ukra­iń­cem. Sam jed­nak zaczy­na wąt­pić we wła­sną toż­sa­mość ame­ry­kań­ską. Naro­do­wość, któ­rą dotąd pra­gnął jedy­nie zama­sko­wać, zasło­nić euro­pej­ski­mi rekwi­zy­ta­mi, zosta­je zagłu­szo­na zupeł­nie. Boha­ter nie wie, czy jest w nim jesz­cze pier­wia­stek daw­nej przy­na­leż­no­ści naro­do­wej, czy też jego toż­sa­mość zla­ła się zupeł­nie z nowy­mi wcie­le­nia­mi.

Dla­cze­go boha­ter decy­du­je się zadzwo­nić do zaprzy­jaź­nio­nej Polki? Bez wąt­pie­nia potrze­bu­je kon­tak­tu z kimś (lub czymś) zna­jo­mym. Dla­te­go też dzwo­ni do enig­ma­tycz­nej dziew­czy­ny i pro­po­nu­je wyj­ście do Pubu Poetów. Lite­ra­tu­ra jako war­tość uni­wer­sal­na zda­je się być ostat­nią deską ratun­ku dla boha­te­ra, któ­ry pozo­sta­je jed­nak prze­nik­nię­ty panicz­nym stra­chem przed nastro­ja­mi anty­ame­ry­kań­ski­mi i dla­te­go nie może uzy­skać spo­ko­ju. Do tego docho­dzi ponu­re wnę­trze pubu, któ­re w niczym nie przy­po­mi­na mu nastro­jo­wych miejsc spo­tkań lite­ra­tów ame­ry­kań­skich. Tu zatem tak­że jest obcy. Tu rów­nież boi się poten­cjal­nych wro­gów.

Oka­zu­je się jed­nak, że ci pol­scy „poeci jed­no­gwiazd­ko­wi”, prze­nik­nię­ci są kul­tu­rą zachod­nią. Śpie­wa­ją rado­śnie pio­sen­ki Beatle­sów, nato­miast ich okrzyk wyra­ża­ją­cy zado­wo­le­nie to: „Ame­ry­ka!”. Tu wresz­cie boha­ter może ode­tchnąć z ulgą, stwier­dza­jąc, iż Pola­cy z pew­no­ścią kocha­ją Sta­ny Zjed­no­czo­ne. Zakoń­cze­nie opo­wia­da­nia rów­nież zda­je się mieć deli­kat­ny posmak gorz­kiej iro­nii. Wszy­scy pod wpły­wem atmos­fe­ry i alko­ho­lu cie­szą się razem z Ame­ry­ka­ni­nem. Przy­bi­ja­ją sobie piąt­ki i śpie­wa­ją pio­sen­kę Elvi­sa Pre­sleya. Ta radość jed­nak jest płyt­ka. Boha­ter odzy­skał spo­kój, ponie­waż w obcej kul­tu­rze odna­lazł pier­wia­stek wła­snej. Potrze­ba obec­no­ści swo­je­go dzie­dzic­twa naro­do­we­go deter­mi­nu­je jego zacho­wa­nie. Naiw­nie stwier­dza, że Pola­cy „krzy­cząc ‘Ame­ry­ka’ wysła­wia­ją pięk­no tego cudu histo­rii, któ­ry ludziom róż­nych ras i naro­do­wo­ści pozwa­la zapo­mnieć o lewej stro­nie życia”. Boha­ter zawsze będzie poszu­ki­wał war­to­ści ame­ry­kań­skich i tyl­ko mając do nich dostęp, będzie czuł się bez­piecz­nie. Dla­cze­go? Być może glo­ba­li­za­cja i eks­pan­sja kul­tu­ro­wa Sta­nów Zjed­no­czo­nych nauczy­ła oby­wa­te­li tego kra­ju, że w każ­dym zakąt­ku świa­ta „znaj­dą KFC i wypi­ją rodzi­mą coca-colę”. Wyda­je się jed­nak, że jest to głęb­szy, bar­dziej uni­wer­sal­ny pro­blem. Czło­wiek od zara­nia dzie­jów stro­nił od wyob­co­wa­nia, poszu­ki­wał tego, co zna­ne i oswo­jo­ne, żeby mieć punkt zacze­pie­nia. Dla­te­go w innych opo­wia­da­niach zbio­ru Polka miesz­ka­ją­ca za gra­ni­cą sta­le porów­nu­je realia zachod­nie z rodzi­my­mi zwy­cza­ja­mi. Dla­te­go też w „Bojow­ni­ku” boha­te­ra będzie męczy­ła jego nowa, luk­su­so­wa wizja życia, a w „Pani Doro­cie” zame­ry­ka­ni­zo­wa­na boha­ter­ka hero­icz­nie sta­nie w obro­nie praw­dzi­we­go obli­cza Pol­ski.

Czło­wiek nie jest w sta­nie uciec przed przy­na­leż­no­ścią do wspól­no­ty. Zawsze będzie ucie­kał w kolej­ne wcie­le­nia, naro­do­wo­ści, role spo­łecz­ne. Być może pol­ski czy­tel­nik z pobłaż­li­wym uśmie­chem śle­dzi losy boha­te­ra i krę­ci gło­wą, zasko­czo­ny naiw­no­ścią Ame­ry­ka­ni­na. Żaden Polak prze­cież nie uwie­rzył­by Ukra­iń­com i nie pozwo­lił­by nacią­gnąć się na wypi­sa­nie zapro­sze­nia do Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Żaden Polak nie potrak­to­wał­by poważ­nie oświad­cze­nia Depar­ta­men­tu Sta­nu o zacho­wa­niu ostroż­no­ści za gra­ni­cą. Nie, nie. Jeste­śmy zbyt spryt­ni. Po chwi­li jed­nak uśmiech zni­ka z twa­rzy nasze­go wszech­wie­dzą­ce­go czy­tel­ni­ka. Po lek­tu­rze kolej­nych opo­wia­dań oka­zu­je się bowiem, że Polak tak­że może czuć się zdez­o­rien­to­wa­ny w realiach ame­ry­kań­skich. Tak samo zosta­je ska­za­ny na wyob­co­wa­nie, nie­zro­zu­mie­nie i bez­rad­ność w obli­czu innej kul­tu­ry.

Powiązania

Moje widzenie rzeczywistości jest nieostre

wywiady / o książce Justyna Sobolewska Katarzyna Jakubiak Sławomir Iwasiów

Roz­mo­wa Sła­wo­mi­ra Iwa­sio­wa i Justy­ny Sobo­lew­skiej z Kata­rzy­ną Jaku­biak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Nie­ostre widze­nia, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 23 lute­go 2016 roku.

Więcej

Znaczenia i trzewia

recenzje / IMPRESJE Aleksandra Grzemska

Recen­zja Alek­san­dry Grzem­skiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Kata­rzy­ny Jaku­biak Nie­ostre widze­nia, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 23 lute­go 2016 roku.

Więcej

W złudzeniu

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Jakubiak

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Jaku­biak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze e‑booka Nie­ostre widze­nia, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 23 lute­go 2016 roku.

Więcej

Dojrzewanie do Ameryki

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Nie­ostre widze­nia Kata­rzy­na Jaku­biak, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2013 roku w mie­sięcz­ni­ku „Lam­pa”.

Więcej