recenzje / ESEJE

Obojętny stukot kół

Rafał Rżany

Recenzja Rafała Rżanego z książki Psy pociągowe Filipa Zawady, która ukazała się na łamach "Nowych Książek".

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Psy pocią­go­we to pro­za­tor­ski debiut Fili­pa Zawa­dy, auto­ra trzech tomów wier­szy („byłe­go poety”, jak napi­sa­no na okład­ce), muzy­ka i foto­gra­fa. Skła­da się z poprze­dzo­nych kró­ciut­kim wstę­pem stu nume­ro­wa­nych nota­tek o dłu­go­ści od jed­ne­go do kil­ku­na­stu zdań, sta­no­wią­cych w więk­szo­ści uwa­gi, spo­strze­że­nia, zapi­sy para­dok­sów zwią­za­nych mniej lub bar­dziej ści­śle z podró­żo­wa­niem pocią­ga­mi albo – odno­szą­cych się do pod­sta­wo­wych życio­wych doświad­czeń, a czy­nio­nych z per­spek­ty­wy wago­nu, dwor­ca, podró­ży.

Zgod­nie z powszech­nym doświad­cze­niem podróż, choć­by kil­ku­go­dzin­na, pocią­giem wła­śnie, pozwa­la nam spoj­rzeć na nasze życie, pro­ble­my, rela­cje z bli­ski­mi z dystan­su, mię­dzy inny­mi poprzez wymu­szo­ny oko­licz­no­ścia­mi podró­ży, na ogół bar­dzo powierz­chow­ny kon­takt z przy­pad­ko­wy­mi współ­pa­sa­że­ra­mi. Nie­kie­dy może też sta­no­wić oka­zję do bar­dzo szcze­rej, bo z zało­że­nia jed­no­ra­zo­wej, pół­a­no­ni­mo­wej, a więc i w jakiś spo­sób pozba­wio­nej następstw, kon­se­kwen­cji – roz­mo­wy, do otwar­cia się przed obcym. Nawet jeże­li jest to para­doks, to z gatun­ku tych dosko­na­le oswo­jo­nych. Podróż to cza­sem wręcz jedy­na spo­sob­ność roz­mo­wy, choć­by i za cenę śmiesz­no­ści czy narzu­ca­nia się, jak w kapi­tal­nej sce­nie fil­mu Giu­sep­pe Tor­na­to­re „Wszy­scy mają się dobrze” (1990), gdzie Mat­teo Scu­ro (Mar­cel­lo Mastro­ian­ni), wdo­wiec, eme­ry­to­wa­ny pra­cow­nik sycy­lij­skiej kolei jadą­cy do dzie­ci, z któ­ry­mi daw­no utra­cił kon­takt, sam sie­bie pró­bu­je prze­ko­nać, że jest ina­czej, do cze­go słu­ży mu wła­śnie wymu­szo­ne zain­te­re­so­wa­nie współ­po­dróż­nych.

Boha­ter Zawa­dy obfi­cie korzy­sta z dobro­dziejstw per­spek­ty­wy homo via­tor. Jed­no­cze­śnie przy każ­dej oka­zji, a ma ich mnó­stwo, pod­kre­śla swo­ją mizan­tro­pie, podob­nie jak wcze­śniej w książ­kach poetyc­kich. Jest bacz­nym i uszczy­pli­wym obser­wa­to­rem, ale jak dłu­go może, uni­ka roz­mo­wy, co zresz­tą na ogół mu się nie uda­je. Być może ta nie­chęć do dia­lo­gów jest tyl­ko ele­men­tem lite­rac­kiej gry, jed­nak czy­tel­nik nie ma powo­dów, by kwe­stio­no­wać wia­ry­god­ność boha­te­ra, a samo podró­żo­wa­nie komu­ni­ka­cją szy­no­wą może stać się dla nie­go życio­wą koniecz­no­ścią.

Książ­kę tę pisa­łem czte­ry lata, z cze­go trzy i pół roku zaję­ło mi podró­żo­wa­nie pocią­ga­mi po Pol­sce – notu­je Zawa­da we wstę­pie. Uło­żył nie­wiel­ki tom pro­zy, zbie­ra­jąc czę­sto bły­sko­tli­we, nie­kie­dy świa­do­mie infan­tyl­ne notat­ki, choć – jak wspo­mi­na w kil­ku z nich – marzy­ła mu się powieść przed trzy­dziest­ką, pew­nie wbrew ste­reo­ty­po­wi, któ­ry naka­zu­je jej pisa­nie po prze­kro­cze­niu tej sym­bo­licz­nej gra­ni­cy. Ze ste­reo­ty­pem nie wygrał (zresz­tą funk­cjo­nu­je on w kil­ku warian­tach), ale lek­tu­ra Psów… daje spo­ro przy­jem­no­ści. Bie­rze się ona ze zwy­kło­ści, a więc i powszech­no­ści opi­sy­wa­nych sytu­acji, języ­ko­wej aku­rat­no­ści i pomy­sło­wo­ści oraz cel­no­ści puent: pod­su­mo­wu­ją­cych (zwy­kle iro­nicz­nie), odwra­ca­ją­cych zna­cze­nie zapi­su, wresz­cie nie­ocze­ki­wa­nie wyha­mo­wu­ją­cych roz­pę­dzo­ny wago­nik słów. Domi­nu­je w tej książ­ce (zawsze cen­ne) peł­ne humo­ru (tak­że czar­ne­go), cza­sem kpi­ny, cza­sem jaw­nej zło­śli­wo­ści przy­po­mnie­nie ele­men­tar­nych reguł, jaki­mi rzą­dzi się nasz byt. Nie­któ­re doty­czą życia uczu­cio­we­go i tzw. związ­ków, kolej­ne samot­no­ści, jesz­cze inne – już wprost wyni­ka­jąc z osno­wy tej pro­zy – prze­miesz­cza­nia się za pośred­nic­twem komu­ni­ka­cji publicz­nej, w szcze­gól­no­ści szy­no­wej, w jego aspek­cie mię­dzy­ludz­kim i tech­nicz­nym.

Nie­chęć pierw­szo­oso­bo­we­go nar­ra­to­ra do otwie­ra­nia się przed podróż­ny­mi nie prze­no­si się na czy­tel­ni­ków. Jest on w pierw­szej kolej­no­ści obser­wa­to­rem i komen­ta­to­rem poczy­nań posta­ci licz­nie zazwy­czaj zapeł­nia­ją­cych pocią­gi, dwor­ce i sta­cyj­ki, ale też wca­le dużo może­my się dowie­dzieć o nim samym. Są to jed­nak zawsze wypo­wie­dzi powścią­gli­we i nace­cho­wa­ne dystan­sem. Książ­ko­wy Filip, choć nie­utoż­sa­mia­ją­cy się ze spo­ty­ka­ny­mi ludź­mi, w żad­nym razie nie uwa­ża się za kogoś lep­sze­go, a nie podzie­la­jąc ich punk­tów widze­nia – sta­ra sie­je zro­zu­mieć albo cho­ciaż bez­stron­nie zary­so­wać: Nie­zna­jo­my poda­je mi rękę i przed­sta­wia się jako twór­ca sza­chów cza­so­prze­strzen­nych. Jego żona myśli, że zupeł­nie zwa­rio­wał. Ktoś inny pamię­ta cały roz­kład jaz­dy. Nikł nie zapro­po­no­wał mu, żeby pra­co­wał w infor­ma­cji PKP. Ich zacho­wa­nia zaś – spu­en­to­wać zabaw­nie i pomy­sło­wo (jeśli z kpi­ną, to nie­po­zba­wio­ną cie­pła): Zakon­ni­ca co jakiś czas ner­wo­wo dra­pie się po szyi. W kół­ko uwie­ra ją krzy­żyk. Rza­dziej – w poważ­niej­szym tonie: Dużo ludzi do tej pory leczy się z woj­ny. Coraz czę­ściej leczą się ci, któ­rzy nigdy jej nie prze­ży­li.

Moż­na debiu­tanc­ką pro­zę auto­ra Sys­te­mu jedyn­ko­we­go porów­nać do książ­ki Takie tam Macie­ja Malic­kie­go albo Wal­ców wol­nych, wal­ców szyb­kich Ada­ma Popra­wy, w sto­sun­ku do nich jest chy­ba nie­znacz­nie bliż­sza opi­sy­wa­nym feno­me­nom, tzn. dystans pomię­dzy tek­stem a zdarzeniem/obrazem/rozbłyskiem intu­icji albo reflek­sją, któ­re go poprze­dzi­ły, jest w Psach pocią­go­wych krót­szy, co według mnie sta­no­wi zale­tę. Upra­wia­ne przez Zawa­dę gry mają cha­rak­ter kon­tek­sto­wo-sko­ja­rze­nio­wy: suspens w tych minia­tu­rach w więk­szym stop­niu rodzi się z zesta­wie­nia tego, co się widzi, z tym, co się sobie wów­czas wyobra­ża jako warian­tyw­ne – poten­cjal­ne – zamien­ne, niż z czy­sto języ­ko­wych zabie­gów: [Zapa­śnik] budzi się nagle przed Kato­wi­ca­mi i pyta: – Gdzie jest sędzia – Sędzia jest w nie­bie – odpo­wia­da mecha­nicz­nie zakon­ni­ca.

Jak widać z cyta­tów, spo­ro uwa­gi poświę­ca się w tym zbio­rze zakon­ni­com. Nie od dziś sta­no­wią one wdzięcz­ny obiekt zain­te­re­so­wa­nia lite­ra­tu­ry czy fil­mu, ale jest to zupeł­nie natu­ral­ne, jeśli pamię­tać, że wyróż­nia je bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ny ubiór i że korzy­sta­ją naj­czę­ściej z komu­ni­ka­cji publicz­nej. Jed­nak to wątek naszych czwo­ro­noż­nych przy­ja­ciół, suge­ro­wa­ny w nie­jed­no­znacz­nym zresz­tą tytu­le książ­ki, rów­no­le­gle z wąt­kiem dzie­ci (ich pla­no­wa­nia, posia­da­nia, wycho­wy­wa­nia), nale­ży do trzech naj­waż­niej­szych w zbio­rze (pierw­szy to rzecz jasna kolej, temat rze­ka – i do rzek wła­śnie porów­nu­je autor tory). O ile wątek dzie­ci zosta­je zawie­szo­ny, do chwi­li zakoń­cze­nia pra­cy nad Psa­mi…, nar­ra­tor (pisarz) bowiem nie docze­kał się potom­ka – o tyle wątek psi domy­ka się śmier­cią nale­żą­ce­go doń zwie­rzę­cia. Pies, w myśl rady zna­jo­mych nar­ra­to­ra (wów­czas jesz­cze nie­żo­na­te­go), miał być lekar­stwem na samot­ność, czymś (kimś raczej), co (kto) przy­po­mni o przej­ścio­wym cha­rak­te­rze podró­ży, kto przy­cią­gnie (pocią­gnie, by nawią­zać do tytu­łu) do domu (dla nie­któ­rych podróż­nych jest towa­rzy­szem zabie­ra­nym w dro­gę). Ta śmierć zosta­je zdu­blo­wa­na przez śmierć zwie­rzę­cia potrą­co­ne­go w górach (cięż­kie­go, może jele­nia, może kozła; czy raczej jed­nak duże­go psa, kolej­ne­go psa).

Bo pomi­mo łagod­nie iro­nicz­ne­go humo­ru jest to pro­za smut­na: mówią­ca o samot­no­ści, o podró­żo­wa­niu nazna­czo­nym jało­wo­ścią, o trud­no­ściach w poro­zu­mie­wa­niu się, o powierz­chow­no­ści naszych rela­cji, o mia­ro­wym stu­ko­cie kół obo­jęt­nie odmie­rza­ją­cym czas do kre­su podró­ży: dla nas śred­nio pięcio‑, sze­ścio­krot­nie dłuż­szy niż dla psów.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na łamach „Nowych Ksią­żek”. Dzię­ku­je­my za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Rafał Rżany

Urodzony w 1974 roku. Poeta, krytyk literacki. Wydał tomy Vaterland (1997) oraz Anima (1999). Mieszka w Opolu.

Powiązania

O Wyborze większości i Wierszach z okolic

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Ada­ma Wie­de­man­na, Maria­na Sta­li, Artu­ra Gra­bow­skie­go, Rado­sła­wa Kobier­skie­go, Karo­la Mali­szew­skie­go, Rafa­ła Rża­ne­go.

Więcej

W pociągu byle jakim

recenzje / ESEJE Magda Piekarska

Recen­zja Mag­dy Pie­kar­skiej z ksiaż­ki Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Pociąg do egzystencjalizmu

recenzje / ESEJE Wojciech Browarny

Recen­zja Woj­cie­cha Bro­war­ne­go z książ­ki Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy.

Więcej