Odjazd
Posiedzimy chwilę, tylko sprawdzę; położyłem monetę
na torach. Awers się rozpadnie, rewers dotknie ziemi.
Trzy minuty, zanim opowiem o trawieniu,
dusznościach i mokrych dłoniach, zanim wyjaśnię,
dlaczego nie mówimy.
Poniemiecki budynek z czerwonej cegły
wpycha mnie do jej płaszcza. Na dworcowym zegarze
dwudziesta. Widzę latarnie na końcach rzęs.
Napisałbym coś na powiekach, to byłoby lepsze od jej oczu,
jak mapa wyspy skarbów na skórze martwego pirata.
Na odwrocie krzyżyk. Ona nie ma imienia.
Udałbym się, gdybym miał dokąd.
Dojazd
Między wschodem a zachodem tory, przystanki.
Rzecz dzieje się na zachodzie. W pustej szkole,
wisząc na mnie, prosi, żebym się na niej nie wieszał.
Mówi się: przymus, a myśli: o kurwa. Sporo do widzenia.
Brudna podłoga, marniejąca paproć. I – dla przykładu
– przyzwoity układ. Jak zwinąć ciało w pasujący dotyk?
Potem jest inaczej. Kolej, cała prosta. Myśli się -
do dupy, a mówi do jutra. Zadzwoni telefon. Zadzwoni,
zapuka, nie powie, że zaszło – co mi się wydaje, kiedy już
po wszystkim skaczę, z wysokości stacji widzę, że jestem
bezpieczny. I gdy piszę, na ścianie: w stanie. Na widnokręgu
leżą moje palce. Jeszcze przez chwilę, dopóki nie zgasnę.
Na pożegnanie mówi się: no cześć, hej, do zobaczenia, zobaczymy się już w weekend, czy kiedy indziej. Czy cokolwiek innego o podobnej wymowie. I faktycznie tak się zazwyczaj myśli, niekiedy nawet tak się robi. Bywa jednak i tak, że pociągi nie kursują na stosownej trasie, chyba że InterCity, ale na InterCity można akurat nie mieć pieniędzy.
Dystans pozornie nieduży staje się wtedy dystansem od początku do końca prostej, czyli dystansem zupełnie bezsensownym. Niemniej nie do pokonania.
I staje się taką prostą grubą krechą.
Na interesującym nas dworcu PKP, gdzie zatrzymują się pociągi dwóch relacji, zawsze były, no, przynajmniej odkąd pamiętam, dwa tzw. perony. Przy każdym z tzw. peronów leżał jeden, za to w pełnym tego słowa znaczeniu, tor. Proszę sobie wyobrazić moją konsternację, gdy któregoś razu tradycyjnie bełkotliwy głos oznajmił, że pociąg relacji Nysa – Kędzierzyn-Koźle wjedzie na tor trzeci przy peronie trzecim. Spojrzałem badawczo na dworcowy krajobraz, aby znaleźć ową konsternującą nowość i po pewnym czasie zauważyłem małą metalową platformę. Uderzałbym czołem w ścianę, ale nie było czasu. Kolejny pociąg przyjeżdżał dopiero za trzy godziny.
Gdy się spojrzy na grubą krechę z odpowiednio długiego dystansu, staje się taka krecha dość żałosną kreseczką. I wtedy można się z niej nawet trochę pośmiać.