Milczenie, powrót, śmierć, dzieciństwo
wywiady / o książce Grzegorz Czekański Roman HonetZ Romanem Honetem o książce baw się rozmawia Grzegorz Czekański.
WięcejRecenzja Grzegorza Czekańskiego z książki Po debiucie. Dziennik krytyka Karola Maliszewskiego.
Spoglądam na okładkę, która ma, jak sądzę, zobrazować to, co mnie czeka. Czego mogę się Po debiucie spodziewać. Nie będzie lekko, myślę – na okładce żołnierz (nie pamiętam z jakiego filmu pochodzi ta scena – a może nie pochodzi?). Młodzieniec. Jest wycieńczony – być może uciekał przed oprawcami, wszczęto za nim pogoń? Usiadłszy, oparł się o ścianę złożonej z brukowych sześcianów. Przepasany sznurami amunicji, szykuje się na ostateczne rozstrzygnięcie, które, jak można się spodziewać, nadejdzie zza jego pleców. Rachuje w myślach, czy i tym razem mu się uda. Choć jego twarz, zrezygnowana, każe sądzić inaczej.
Spokojnie, Karol Maliszewski nie wybiera się na kolejny front walki o lepszą poezję, choć jego potencjał posiada niekiedy siłę rażenia pocisku. To prawda, autor „Naszych klasycystów…” bywa często metaforyzowany, jego osoba nabrała już rangi nieco poczciwego symbolu – oznacza niezmienność, jest utożsamieniem wytrwałości, niestrudzenia, walki na śmierć i życie poezji. Ze szczególnym naciskiem na to drugie. Pomocny okazuje się tu reporterski portret, autorstwa Michała Olszewskiego (TP z 17 lutego 2008). Żarliwość – klucz do zrozumienia Maliszewskiego. Przywilej i piętno jednocześnie – czytamy. Co innego jednak pisać o Karolu – człowieku żarliwym, wspinającym się czterdziesty rok na tę samą hałdę. Co innego zaś – recenzować jego krytycznoliteracką książkę. Na tym się skupmy. Czasu przecież mamy niewiele.
To czwarty tom serii Szkice, regularnie wydawanych przez Biuro Literackie. Znakomitym książkom Andrzeja Sosnowskiego („Najryzykowniej”), Jacka Gutorowa (Urwany ślad) oraz Piotra Kępińskiego (Bez stempla) od tego momentu towarzyszyć będzie „Dziennik krytyka”, jak czytamy w podtytule „Po debiucie”. Najbliżej Maliszewskiemu, co raczej nie dziwi, do krytycznoliterackiej metody Kępińskiego, chwytającego lirykę „na żywca”, kotłującego się z nią podczas nagłej szamotaniny, z której i poezja, i krytyk, wychodzi zwycięsko. Obaj rezygnują z krępującego, kategoryzującego literaturoznawczego aparatu, na rzecz bliskości z literą poety. Chcą mówić jego, a nie swoim, językiem. Nie idzie tu przecież o dialog głuchych. Nie tym razem.
Czy jesteś gotów/gotowa na ciąg dalszy zabawy w kotka i myszkę, ciąg dalszy zabawnych i tragicznych nieporozumień, na pasmo sprostowań na zawsze i do końca? Czy dysponujesz odpowiednią siłą, żeby swoim roztrzęsionym głosem udzielać spokojnych i rzeczowych odpowiedzi na temat płaszczyka służącej i skórzanej klamry? Czeka cię też doskonalenie umiejętności tworzenia na poczekaniu i w pośpiechu tłumaczeń swych wierszy dla maluczkich i rozsądnych. I jeszcze będziesz musiał/musiała nauczyć się przyklaskiwać temu z uśmiechem, ze spokojem sumienia. (…). Zaczynasz przygodę, która nie wiadomo dokąd cię zaprowadzi i w której nie wiadomo, na ile będziesz mógł mogła zostać sobą. I to wszystko przez debiut. Zastanów się.
Stawka jest wysoka. „Poezji nie pisze się bezkarnie”, to decyzja nieprzewidywalna – być może także bez możliwości powrotu. Bilet w jedną stronę. Jest tu zauważalny pewien fatalizm, przeświadczenie Maliszewskiego o omnipotencji liryki, której soki dla niektórych „istnień poszczególnych” bywają trujące (indywidualizm Witkacego pasuje w tym sensie, jak ulał). Ryzyko organicznie wpisuje się w tę „przygodę”. Ryzyko warte podjęcia. Co zrazu rzuca się w oczy – bezpośredniość Maliszewskiego nabiera w przypadku „Po debiucie” nowego znaczenia, cech swoistego vademecum, praktycznego instruktażu. Widoczny zwrot do adepta ma korzenie w cyklu Pocztówek literackich, umieszczanych w Odrze. W cyklu, w którym Maliszewski, „jedna z ostatnich maszyn do czytania”, jak bywa nazywany, wyłapuje drogocenne talenty. Lub odsiewa grafomański plew. Nieraz bowiem czytamy: „Wydaje mi się, że na razie nie wyszedł pan poza poziom banału”.
Odrzańskie Pocztówki literackie to podstawowa część składowa Po debiucie. Na potrzeby książki zostały one wzbogacone o przedmowy, prezentują poszerzone spektrum, pogłębione interpretacje, słowne wyskoki, niebezpieczne rajdy, wojaże. Pocztówek uzbierały się dziesiątki – w końcu, wedle czyichś rachunków, żyjemy w kraju pięciuset tysięcy poetów. Z dużym nadmiarem. Reszta tej książki nie jest milczeniem – to krytycznoliterackie szkice Maliszewskiego zebrane zarówno z Internetu (m.in. „artPapier”, literackie.pl, poezja-polska.pl, biuroliterackie.pl), jak i specjalistycznej prasy papierowej („Opcje”, „Kresy”, „Odra”, „Tygodnik Powszechny”). Skompilowane, skomponowane, zszyte z wypowiedziami o debiutantach wskazują na przebieg drogi twórczej najwybitniejszych polskich poetów współczesnych oraz środowisk twórczych, skupionych wokół znaczących czasopism literackich. Sprawdzamy więc, za Maliszewskim, listę obecności. Sosnowski, Różycki, Śliwka, Foks, Grzebalski, Majzel, Podgórnik… Są także obecni awangardyści, neolingwiści, bruLionowcy. Jest też o śnie, którego główną bohaterką jest Joanna Orska. Krzyczała, że nie było żadnych barbarzyńców i żadnych klasycystów. Z innego kręgu. Zabiera głos Maliszewski w ważkiej kwestii twórczości w Sieci, dowartościowuje internet jako medium, w którym dochodzi do najciekawszych tendencji, najbardziej żywotnych zmian, nie tylko w obrębie poezji. Owszem, grafomani pchają się tam drzwiami, oknami, kominem, ubrani w ekscentryczny strój św. Mikołaja, pod którego chcą się podszyć. Wpełzają przez dziurkę od klucza, wślizgują się przez szczeliny w ścianach, chcą w szczególnych wypadkach brać poezję siłą!
Bez obaw. Jest także o „śliskiej sprawie” grafomanii. Maliszewski zajął się wszystkim zawczasu. Wiemy, jakiego typu jest literaturoznawcą. Krytyk nie jest Panem Bogiem i powinien być raczej wielkoduszną matką niż starym mędrcem. Asystować z wyczuciem. Czuwając, przytulać – czytamy wypowiedź autora „Po debiucie” we wspomnianym numerze TP. Jeżeli przyjmiemy jego metodę, program krytyki miłosiernej – możemy jedynie zyskać. I zdejmie nas zazdrość. O co, konkretnie? O umiejętność rozpoznania najnowszych zjawisk i wyławiania spośród nich tych najbardziej obiecujących. O zabieganie do prawa o najlepszą jakość literatury i trafne diagnozowanie jej kondycji. O łatwość w nawiązywaniu dialogu i kompromisów ze środowiskami twórczymi. O gotowość do pojedynkowania się, stawanie w szranki ze wszystkimi, bez uprzedzeń. Nie mam zamiaru pisać tu kolejnej laudacji, projektować wielkoformatowy pomnik ku czci pewnego Krytyka. „Po debiucie” wypada po prostu docenić – także dlatego, że czyta się jak poezję prozą, niby prozę poetycką. Nieistotne – grunt, że to wyborna literatura o literaturze.
Tekst po raz pierwszy ukazał się w Portalu Księgarskim (www.ksiazka.net.pl). Dziękujemy za udostępnienie materiału.
Prozaik, krytyk literacki. Redaktor antologii „Rozkład jazdy. 20 lat literatury Dolnego Śląska po 1989 roku”. Mieszka we Wrocławiu.
Z Romanem Honetem o książce baw się rozmawia Grzegorz Czekański.
WięcejRozmowa Grzegorza Czekańskiego z Jackiem Dehnelem, tłumaczem wydanej przez Biuro Literackie książki Philipa Larkina Zebrane.
WięcejKomentarze Grzegorza Jankowicza, Grzegorza Czekańskiego, Justyny Sobolewskiej oraz Rafała Praszczałka.
WięcejRecenzja Agaty Pyzik z książki Po debiucie. Dziennik krytyka Karola Maliszewskiego, która ukazała się w miesięczniku „Lampa”.
WięcejRecenzja Agnieszki Wolny-Hamkało z książki Po debiucie. Dziennik krytyka Karola Maliszewskiego.
WięcejRecenzja Agnieszki Wolny-Hamkało z książki Po debiucie. Dziennik krytyka Karola Maliszewskiego.
WięcejKomentarze Agnieszki Wolny-Hamkało, Grzegorza Jankowicza, Bartosza Sadulskiego, Przemysława Witkowskiego.
Więcej