recenzje / ESEJE

„odśmierć mnie znajdź szczelinę”

Klaudia Pieszczoch

Paulina Pidzik

Impresja Pauliny Pidzik i Klaudii Pieszczoch na temat poezji Marii Rościszewskiej, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.

czy­tam zestaw wier­szy Marii „tro­chę póź­niej” i myślę o tym, czy póź­niej liczy się w mie­sią­cach czy w latach, czy w zawsze? czy poziom stę­że­nia „bez­tat­ka” w krwio­obie­gu pod­miot­ki może kie­dyś spaść, jakie „bez” pły­ną w moich naczy­niach, co (potem) je wypeł­nia, a może roz­sa­dza?

W pol­skiej pro­zie wątek żało­by był w ostat­nich latach prze­ra­bia­ny na wie­le spo­so­bów i Maria w wier­szu „bez” nawią­zu­je do tytu­łów zna­nych ksią­żek o tej tema­ty­ce. Nawią­zu­je jed­nak w spo­sób jedy­nie hasło­wy, tro­chę tak, jak­by chcia­ła tę kwe­stię „odbęb­nić” – i dobrze, bo po co mia­ła­by się na tych odnie­sie­niach zatrzy­my­wać? Intu­icyj­nie wie prze­cież, że idzie w inne miej­sca, że idzie po swo­je. Wer­sy takie jak „bez­ma­tek bez­ta­tek” czy „rze­czy, któ­rych nie wyrzu­ci­łam” to tyl­ko zary­so­wa­nie kon­tek­stu, potrzeb­ne głów­nie po to, by go za sobą zosta­wić.

O wie­le bar­dziej intry­gu­ją bowiem takie fra­zy poet­ki jak „wiel­ka bry­ła nie zosta­wia śla­du”. Zatrzy­maj­my się na chwi­lę przy tym obra­zie. Czy cho­dzi tutaj o potęż­ną ska­łę, czy raczej o monu­men­tal­ny budy­nek albo pomnik? A może o kawał lodow­ca, któ­ry się odła­mał, roz­to­pił? W każ­dym z tych przy­pad­ków trud­no sobie wyobra­zić, by nie pozo­stał żaden ślad. Ale wbrew wszel­kiej logi­ce, wczy­tu­jąc się w wier­sze Marii, moż­na poczuć, że tak wła­śnie jest: „wiel­ka bry­ła nie zosta­wia śla­du”. I ten brak śla­dów jest fra­pu­ją­cy, bo prze­cież w komen­to­wa­nym zesta­wie nie bra­ku­je mate­rii, a wręcz roi się w nim od gru­zu („teraz już tyl­ko zwał zwał zwał zwał”). Zarów­no for­ma, jak i treść pre­zen­to­wa­nych utwo­rów są nie­wąt­pli­wie peł­ne kan­tów, bry­ło­wa­te – nie tyl­ko wizu­al­nie. A jed­nak współ­two­rzą zapis zni­ka­nia. Nie­któ­re z nich to wręcz instruk­cje roz­pa­du, jak wiersz „how to disap­pe­ar com­ple­te­ly”, w któ­rym teo­re­tycz­nie nie­wie­le się wyda­rza, więc i śla­dów być nie powin­no. I nie ma – jak przy­sta­ło na depre­sję. Tyle że to wła­śnie ich brak – czy też nie­moż­ność zosta­wie­nia choć­by rysy na upły­wa­ją­cym cza­sie – sta­je nam w gar­dle, jest bry­łą nie do prze­łknię­cia.

zda­nia wier­szy przed­sta­wia­ją sytu­ację – fabu­ła: otwar­ty fol­der „tata”, cia­ła-lal­ki odtwa­rza­ją zda­rze­nie, jego układ kon­ste­la­cje, ude­rze­nie (to zna­czy śmierć jej nie­do­rzecz­ność).

Nie­do­rzecz­ność śmier­ci poet­ka usi­łu­je zilu­stro­wać idąc prze­wrot­nie za Wit­t­gen­ste­inem i, zamiast szu­kać sen­su czy logi­ki, po pro­stu przed­sta­wia sytu­ację, posłu­gu­jąc się kon­kret­ny­mi obra­za­mi-rze­cza­mi, zde­rza­jąc ze sobą zda­nia:

jeste­śmy w miej­scu wier­sza, wcho­dzi­my do nie­go jak na miej­sce zda­rze­nia, jak bie­gli przy­glą­da­my się roz­ry­so­wa­ne­mu wypad­ko­wi z róż­nych per­spek­tyw. ale to nie jest świat na pró­bę, przed nawia­sem: tata. pod­miot­ka roz­kła­da tę fabu­łę na ele­men­ty, odtwa­rza ponow­nie i znów, usil­nie pyta: „musisz odpo­wie­dzieć sobie na jed­no zaje­bi­ście, ale to zaje­bi­ście waż­ne pytanie:/ dla­cze­go cię­ża­rów­ki zatrzy­mu­ją się na auto­stra­dach?”. jak­by ist­nia­ła odpo­wiedź, któ­ra będzie zda­niem, któ­re ma sens, któ­re­go wypo­wie­dze­nie nada sens.

Ale wiersz nie­uchron­nie się roz­jeż­dża, sam ukła­da w pytaj­nik.

doty­ka mnie to, że choć wier­sze Marii pra­cu­ją w utra­cie, to nie są wier­sze o pust­ce. bo prze­cież coś szczel­nie wypeł­nia bez(tatek). jed­no­ra­zo­we odszko­do­wa­nie z ZUS‑u, memy („wysy­łaj mi o ojcach i o śmier­ci memy, fil­my, pio­sen­ki – wszyst­ko”). depre­sja. znów fabu­ły cere­mo­nie: msza, śpie­wy chó­ru w koście­le. i poza tym śmierć, dużo śmier­ci. śmier­tel­ne stę­że­nie śmier­ci. stę­że­nie, któ­re dzie­li (pod­miot­kę) na czę­ści tnie na syla­by roz­kła­da tkan­ki tra­ci (się).

„to wszyst­ko się s-
‑koń­czy, wystar­czy t-
‑eraz, a to wszyst­ko si-
‑ę skoń­czy, wyst-
‑arczą dwa, może trzy kro­ki, a t-
‑o wszyst­ko s-
‑ię skoń­czy, to wszystk-”

pod­miot­ka zapi­su­je: „naj­strasz­niej­sza jest dez­in­te­gra­cja boha­te­ra, oczy­wi­ście”, ale dez­in­te­gra­cja (boha­te­rów) oczy­wi­ście nastę­pu­je. w każ­dy mię­sień myśl komór­kę krwi wpla­ta się atom „bez­tat­ka”, łączy się z nimi tro­chę jak tle­nek węgla z hemo­glo­bi­ną – gdy tle­nek węgla wypeł­nia krwio­obieg blo­ku­je hemo­glo­bi­nę dla tle­nu, oddy­cha się tyl­ko pozor­nie.

zestaw wier­szy Marii poru­szył mnie od pierw­sze­go prze­czy­ta­nia – wer­sy wcho­dzą we mnie orga­nicz­nie, choć orga­nicz­ne wca­le nie są. wycią­gam (moją) utra­tę przed nawias. pięk­ne jest zakoń­cze­nie tego zesta­wu: „odśmierć mnie znajdź jakąś szczelinę/ a potem uderz”. Przy­wo­dzi na myśl roz­bi­cie, ale też otwar­cie, roz­sz­czel­nie­nie wła­śnie.

odśmierć, otwórz prze­strzeń pomię­dzy gęsty­mi cząst­ka­mi roz­sz­czel­nij ato­my. (uwol­nij) sło­wa-pio­ru­ny. zoba­czy­my co się sta­nie, kie­dy poet­ka tra­fi na wyrwę i ude­rzy.

O autorach i autorkach

Klaudia Pieszczoch

Pisze poezję i prozę, z wykształcenia iberystka. Publikowała w antologiach poetyckich i prozatorskich oraz czasopismach. Laureatka projektów „Połów” i „Pracownia pierwszej książki” Biura Literackiego oraz konkursu na opowiadanie Festiwalu Góry Literatury. Pochodzi z Sanoka, mieszka w różnych miejscach.

Paulina Pidzik

urodziła się 9 maja 1986 roku w Częstochowie. wychowała pomiędzy lasem a rzeką. od czasu studiów mieszka w Krakowie. prawniczka. pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą autonomii pacjenta. poetka. autorka tomu (wejście w las), Kontent, 2019. fotografuje otworkowo. ratowniczka kwalifikowanej pierwszej pomocy.

Powiązania