Ta książka była nie do zdobycia, dlatego postanowiłam jak najszybciej do niej dotrzeć. Znalazłam zaginioną lekturę i zaczęłam ją kserować w bibliotece. Xero maszyna była uszkodzona (urwana klapa do domykania, subtelna ironia losu), tak więc za każdym razem światło kopiowania dawało mi swe znaki. Ponad 200 błysków (symetria otwartej książki). Odwrócone światło Tymoteusza Karpowicza, odwrócone do światła ponownie. Dobry początek znajomości.
Karpowicz nazywa siebie „pisarzem narodzin”. Wiara w pierwsze – odważę się tu użyć przymiotnika w „białe” – słowo, nie wtórne, nie pozostawione po kimś, czy zapożyczone, lecz powiedziane na nowo i zarazem cieszące swym brzmieniem mówiącego. Lotność takiego słowa jest niezwykła, a słowo „zczyszczone” migocze potencjalnością. To, co zostało powiedziane, zamknęło pewien moment potencjalności. A to, co dopiero zostanie powiedziane, staje się. Ta szczególna troska Karpowicza, jaką otaczał słowo, aby nie było wtórne, nie traciło mocy, otwierało, a nie domykało sobą potencjalności, jest dla mnie bardzo cenna. Karpowicz proponuje wędrówkę przez siebie, w celu znalezienia na nowo słów uświęconych swym pierwszym użyciem. „Bądź okrutny / jak żaden z bogów / który nauczył noża / i wnętrzności podczas / tańców w wątrobie / jaki język może go / przerazić tylko własny / z jego ust wycięty” Zasadniczy moment styku.
Geometria
Przypominają mi się maszyny Jeana Tinguely‘ego, mechaniczne rzeźby tworzone z rozmachem czasami tylko po to, by się same zniszczyły. Przypomina mi się stary i uśmiechnięty Michael Kidner, gdy w Galerii Foksal opowiadał mi o swojej pracy Collapsing Order no. 1. Czytam geometrię Karpowicza jako rodzaj marzenia o tym, co przekracza konstrukcje i co łączy się poza porządkami. „Oryginały”, „kalki logiczne”, czy „kopie artystyczne”? Ta symetria jest zwichrowana – wyraźna ulga. Geometria w poezji dla mnie ma sens jedynie wtedy, gdy wynika z tęsknoty za zmiennymi. Tylko niekonsekwencja w geometrii Karpowicza daje możliwość odwrócenia światła, a nie prostego zamknięcia drzwi do ciemni.
Totalność
Tym, co chyba najbardziej zachwycające w karpowiczowskim odwróceniu, to ilość, totalność, masa. Próba stworzenia macierzy z wielości – idea tak mi bliska – niemożliwość i niekonsekwencja podziału. Tylko w takiej masie odcinek jest w stanie przypomnieć przez chwilę zgubioną dynamikę linii. Próba napisania niemożliwej Księgi, zbudowania niemożliwych mostów. „Stawiajmy je nawet wtedy, gdy nie będzie już brzegów”. Bez brzegów jest zdecydowanie lepiej, panie Tymoteuszu.
Negatywność
W twórczości Karpowicza widać frapujące pytanie o „negatywność”, o to „Nic”. Pytanie o negatywność to moment kolejnego spotkania. Negatywność – metafizyczne „nie-istnienie” – pojęcie zamazane i nielubiane w zachodniej kulturze. Tu powinien pojawić się Bolesław Leśmian, a na scenę zaprosiłabym również Leszka Nowaka z negatywistyczną koncepcją metafizyki unitarnej. Negatywność ma przede wszystkim konotacje metafizyczne, jak powiada Nowak, jest odwróceniem tezy: „istnieje bardziej coś, niż nic”, na nie intuicyjne „istnieje bardziej nic, niż coś”. Czemu bardziej istnieje? „Nic” jest bardziej potencjalne, może się stać wszystkim.
Potencjalność
Bezświaty u Karpowicza, bezświaty u Leśmiana, którego twórczość Karpowicz tak ukochał. Potencjalność mieści się wspaniale w nicości. I uwaga, tu niespodzianka! Potencjalność wcale a wcale nie oznacza niezrozumiałości. Przeciwnie, ta kategoria powinna być jasna lub na tyle intuicyjna, byśmy mogli odtworzyć momenty jej stawania się. Błądzenie i niepewność jest interesujące dopiero wtedy, gdy na koniec światło odkrywa wszystko, co do tej pory było ukryte. Karpowicz wspomina o „Tym” świetle, przywołując światło z obrazów Georges’a de La Tour’a, ale wydaje mi się, że nie do końca chodziło mu o „To” światło. Owo światło skierowane nie powinno być światłem nazywającym jednoznacznie, lecz takim, które ujawnia te potencjalności i te alternatywy, które skryte w ciemności nie mogły być znalezione przez samego Tymoteusza Karpowicza „potem/ napójcie tylko złociste jelenie/ i nakarmcie ptaki/ które zostawiłem/ za ciężkimi drzwiami”. Karpowiczowskie odwrócenie jest więc właściwie tęsknotą, za takim światłem, które nie nazywa tym bardziej i tak właśnie chcę czytać to jego odwrócenie.
O autorze
Bianka Rolando
Urodzona w 1979 w Warszawie. Pisarka i artystka sztuk wizualnych. Absolwentka poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Laureatka Medalu Młodej Sztuki w dziedzinie literatury (2008) i Nagrody Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut poetycki (2009). Mieszka w Poznaniu.