recenzje / ESEJE

Oko przyłożone do dziurki, którą najpierw trzeba wydrapać (tylko notatki)

Karol Maliszewski

Recenzja Karola Maliszewskiego, towarzysząca premierze książki lorem ipsum Jakuba Pszoniaka, wydanej w Biurze Literackim 24 października 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1

To, co wyżej, to naj­krót­sza defi­ni­cja poezji, jej upra­wia­nia w wyraź­nie okre­ślo­nym celu. Poeta jako „wyglą­dacz”, a potem „prze­zie­rant”. Co Jakub Pszo­niak ujrzał, co przej­rzał na wylot?

Badaw­cze medium piszą­ce widzi głów­nie rze­czy­wi­stość poży­czo­ną i pod­ży­ro­wa­ną. Jego boha­te­ro­wie z mia­sta (w prze­dzia­le 120–200 tysię­cy miesz­kań­ców) żyją na kre­dyt, albo ina­czej: od kre­dy­tu do kre­dy­tu w rze­czy­wi­sto­ści, któ­rej czyn­ni­kiem spraw­czym, panem egzy­sten­cji i wła­ści­wie już panem bogiem jest Pro­vi­dent, bóstwo z poli­te­istycz­ne­go pan­te­onu póź­ne­go kapi­ta­li­zmu.

Takie życie nie ma cią­gło­ści, speł­nia­jąc się w spa­zma­tycz­nych odcin­kach „od-do”, zaś prze­rwy pomię­dzy wybu­cha­mi jakiej takiej inten­syw­no­ści (bo wresz­cie będzie coś do chle­ba) wyglą­da­ją w tych wier­szach na coś w rodza­ju cele­bro­wa­ne­go nie­ist­nie­nia. Ten nie­do­sta­tek mate­rial­ny prze­kła­da się na ubó­stwo meta­fi­zycz­ne, ponie­waż wpły­wa na prze­rwy w dosta­wach meta­fi­zycz­nej pew­no­ści. W koń­cu świat jawi się tu jako seria roz­pro­szo­nych moż­li­wo­ści zaist­nie­nia w peł­ni. Egzy­sten­cja roz­pro­szo­na, male­ją­ca, poży­cza­na i machi­nal­nie roz­mie­nia­na na coraz mniej­sze drob­ne.

2

Nie­po­koi mnie tytuł, któ­ry rzu­ca zgo­ła hip­ster­ski cień na tak faj­nie zaan­ga­żo­wa­ną całość. Cień bla­gi. To „Lorem ipsum dolor sit amet con­sec­te­tu­er” wyglą­da na coś wspa­nia­le kla­sycz­ne­go, zaraz myśli się o Plu­tar­chu, i pew­ne­go typu odbior­cy już sobie wyobra­ża­ją, że ten cały bana­lizm chce się ład­nie prze­pro­sić z Her­ber­tem, a tu buuum. To zna­czy, oka­zu­je się, że jest to hasło bez pokry­cia, pusty tekst rzu­ca­ny przez dru­ka­rzy jako prób­ka takiej czy innej czcion­ki, a współ­cze­śnie poja­wia się w pomo­cy onli­ne pro­gra­mu Micro­soft Word.

Zatem pierw­sza myśl, jaka się nasu­wa, jest dość szo­ku­ją­ca: wszyst­ko to, co tu się pisze, tyl­ko wyglą­da na wal­kę o jakąś praw­dę. Gdy popa­trzeć z dale­ka, to jedy­nie typo­gra­ficz­na przy­miar­ka, czcion­ki roz­pro­szo­ne na bia­łym papie­rze. Nic nie woła­ją­ce, o nic nie wal­czą­ce.

Oczy­wi­ście, zaraz przy­cho­dzi dru­ga myśl, ta o grze i pro­wo­ka­cji, ale ona już nie­wie­le zmie­nia. Pozo­sta­je smu­tek z powo­du nie­uży­tecz­no­ści poezji, jej bez­rad­no­ści w świe­cie jedy­nie istot­nych, poza­słow­nych sił, roz­gry­wa­ją­cych od wie­ków swo­je: prze­moc, poni­że­nie, kolej­ne przed­woj­nie, zwie­rzę­cy strach. Ej, czy na pew­no zwie­rzę­cy? Czy ludz­ki strach z ostat­nich mie­się­cy nie prze­bił już ten fra­ze­olo­gicz­nie koja­rzo­ny z wystra­szo­nym zwie­rzę­ciem?

Więc ja tu sobie kre­ślę jakieś znacz­ki na papie­rze, a tam leje się krew, zaś gor­li­we media chłep­cą ją jesz­cze cie­płą, a pań­stwo i pra­wo przy­kla­sku­ją opraw­com, uży­wa­jąc ele­ganc­ko prze­wrot­nych sfor­mu­ło­wań.

Pora­ża mnie ta książ­ka nie­by­wa­łą gęsto­ścią zde­rzeń i kon­tra­stów – jej czy­ste, szla­chet­ne, nie­ska­la­ne zaan­ga­żo­wa­nie bije w pust­kę, w „nic” poza sło­wem, kul­tu­rą, przy­ję­tą wśród poetów wraż­li­wo­ścią, poza wia­rą w moż­li­wość upo­rząd­ko­wa­nia świa­ta, ale mimo wszyst­ko bije, nazy­wa­jąc spraw­ców nie­szczę­ścia i zła po imie­niu. Poezja pozo­sta­ła już tyl­ko tym, wyli­czan­ką imion i nazwisk tyra­nów, dyk­ta­to­rów i katów, takim napręd­ce i z pasją kle­co­nym norym­ber­skim try­bu­na­łem?

I jesz­cze czymś: zaja­dłym mur­mu­ran­dem, w któ­rym po chwi­li wychwy­tu­je­my brzmią­ce zna­jo­mo imio­na i nazwi­ska boha­te­rów, tych, któ­rzy mie­li odwa­gę prze­ciw­sta­wić się śle­pej sile, a teraz gni­ją w wię­zie­niach bądź gro­bach.

3

A to trze­ba zaraz Kon­ra­da Górę przy­wo­ły­wać? Każ­dy objaw zaan­ga­żo­wa­nia – z upo­rczy­wym wymie­nia­niem ras, naro­do­wo­ści, geo­gra­ficz­nych nazw, imion i nazwisk – tak nale­ży pod­po­rząd­ko­wy­wać? Więc, że to niby młod­si bra­cia czy syno­wie Góry? Z tymi przy­pi­sa­mi na koń­cu punkt po punk­cie wyłusz­cza­ją­cy­mi, kto, gdzie i kie­dy mor­du­je, wyklu­cza, powo­du­je, nisz­czy?

Nie chciał­bym wcho­dzić w te kole­iny. Kon­rad Góra jest jedy­ny, w związ­ku z tym bar­dzo trud­no go imi­to­wać. Kom­bi­na­cje tego typu od razu rzu­ca­ją się w oczy. A tu się nic takie­go nie rzu­ca. A więc Pszo­niak zna­lazł swój wła­sny idiom na wykłó­ca­nie się z syfem tego świa­ta, na cier­pli­we, nie­mal bok­ser­skie, punk­to­wa­nie jego „huma­ni­stycz­nych” sła­bo­ści.

4

Nic się nie rzu­ca, ale i tak sta­le docho­dzi do gło­su. Inne „nic”. Inne niż u Leśmia­na, inne niż Róże­wi­cza. Póź­no­ka­pi­ta­li­stycz­ne nic. Z takich cza­sów, gdy poeta sam jak „nic”, to zna­czy – zle­wa się z oto­cze­niem, uni­ce­stwia, roz­pra­sza. To już tyl­ko trud­na do wychwy­ce­nia nić zło­żo­na z punk­ci­ków. Może podob­nych do tego wyta­tu­owa­ne­go nad lewym okiem „nasze­go czło­wie­ka”[1].

Oko i ten punkt nad nim kory­gu­ją­cy widze­nie. Czy na pew­no?

cyn­kwajs

nic pomy­śleć tak że nic to wszyst­ko i nic ponad to
pomy­śleć że da się nic pomy­śleć
pod­nieść krzyk i patrzyć co pod
w cie­śni­nie na dnie oka oka ben­zy­ny sku­pia­ją się w krę

i gdy przez szy­bę to mi się gołąb co tele­gram o bruk
że życie to tyl­ko prze­rwa w nie­ist­nie­niu
i sygna­ły dym­ne z pło­ną­cych wysy­pisk
że życie to prze­rwa mię­dzy jesz­cze i już
(…)

5

Do dziur­ki przy­ło­żo­ne oko, któ­re naj­pierw trze­ba wydłu­bać. Patrzeć w „nic” bez zobo­wią­zań. Żyć za pan brat z „mar­no­ścią”.


Przy­pi­sy:
[1] Cyn­kwajs – wyta­tu­owa­na krop­ka nad lewym okiem, znak roz­po­znaw­czy gitów.

O autorze

Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

Powiązania