recenzje / ESEJE

Onirycznie i systematycznie

Daria Paryła

Recenzja Darii Paryły z książki Podszepty Vladimíra Balli.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zawsze, ile­kroć czy­tam książ­ki Bal­li odno­szę nie­zmą­co­ne wra­że­nie, że ich auto­rem tar­ga­ją emo­cje, nie­roz­wią­za­ne pro­ble­my oraz pyta­nia egzy­sten­cjal­ne. Bal­la two­rzy. Nie robi tego z przy­mu­su, lecz z czy­stej chę­ci zapro­jek­to­wa­nia swo­jej prze­strze­ni, według zamie­rzo­ne­go pla­nu, usnu­te­go z pra­gnień i tęsk­not. Bły­sko­tli­wy humor prze­pla­ta­ją­cy się ze auto­iro­nicz­nym odbio­rem rze­czy­wi­sto­ści intry­gu­je i zmu­sza do głę­bo­kiej zadu­my nad sobą i ota­cza­ją­cym nas świa­tem.

Fascy­nu­ją­cy oka­zu­je się sto­su­nek Bal­li do życia. Jego docie­kli­wość oraz ory­gi­nal­ny styl bycia przy­spa­rza mu tylu samo zwo­len­ni­ków, co prze­ciw­ni­ków. Bal­lę moż­na podzi­wiać za natu­ra­lizm, kry­ty­ko­wać za to, że tak umi­ło­wał filo­zo­fię, kochać za nie­ład, dopa­tru­jąc się w nim sen­su poszu­ki­wa­nia epi­cen­trum szczę­ścia. U Bal­li wszyst­ko się mie­sza, łączy, trans­for­mu­je. Powsta­je nie­zwy­kła ukła­dan­ka domy­słów i prze­żyć, z peł­ną pale­tą barw i gamą odcie­ni.

Bal­li nie moż­na czy­tać jed­nym tchem. Bal­lę trze­ba zro­zu­mieć. Bo tu wszyst­ko ma swój czas i swo­je miej­sce. Jego boha­te­ro­wie to pro­ści ludzie, z baga­żem doświad­czeń, mocu­ją­cy się z wła­sny­mi marze­nia­mi i sła­bo­ścia­mi.

1.

Bal­la kon­stru­uje hip­no­ty­zu­ją­ce opo­wie­ści; z pozo­ru bła­he – bo co może być inte­re­su­ją­ce­go w prze­cie­ka­ją­cej toa­le­cie w nocy z nie­dzie­li na ponie­dzia­łek? Może, i Bal­la o tym dosko­na­le wie. Roz­ma­wia z nie­ży­ją­cą mat­ką, jego oni­rycz­ne wizje spla­ta­ją się z abso­lut­ną pew­no­ścią, że pod­szep­ty­wacz ist­nie­je. Sny, halu­cy­na­cje, oma­my koja­rzą nam się z innym wymia­rem, w któ­rym nic nie jest pew­ne, a prze­by­wa­nie w nim jest nie­bez­piecz­nie uza­leż­nia­ją­ce i sza­le­nie pod­nie­ca­ją­ce. Kim jest pod­szep­ty­wacz? Wytwo­rem wyobraź­ni, czy meta­fi­zycz­ną isto­tą? Jed­no jest pew­ne: Bal­la lawi­ru­je na pozio­mie jawy i snu. Jego prze­czu­cia przy­bie­ra­ją na sile: jest prze­ko­na­ny, że pod­szep­ty­wacz go obser­wu­je, że za nim podą­ża.

2.

Jeste­śmy świad­ka­mi two­rze­nia się nowej jako­ści w lite­ra­tu­rze. Bal­la spraw­nie ope­ru­je wła­sny­mi prze­czu­cia­mi, zarzą­dza wizja­mi, pro­wa­dzi intu­icję do naj­głęb­szych prawd, czy­niąc to z upo­rem mania­ka i odpo­wie­dzial­no­ścią za wszel­kie kon­se­kwen­cje swo­je­go postę­po­wa­nia. Eks­pre­sja uczuć, domy­słów, tęsk­not spla­ta się z hero­icz­ną nadzie­ją. Bal­la jest dobrym obser­wa­to­rem, z cie­ka­wo­ścią repor­te­ra przy­glą­da się ludziom i świa­tu:

Sze­dłem uli­cą, ner­wo­wo się roz­glą­da­jąc. Liście sze­le­ści­ły pod teni­sów­ka­mi, drze­wa sta­ły w sze­re­gu, mło­da kobie­ta bawi­ła się z cór­ką w pod­rzu­ca­nie opa­dłych liści. Aż popi­ski­wa­ły z rado­ści. I nawet głos doro­słej już kobie­ty miał przy tym wyso­kie dzie­cię­ce tony. Spod jed­ne­go z ogo­ło­co­nych drzew przy­glą­dał się temu chło­piec. Jasne, że im zazdro­ścił, lecz do zaba­wy się nie przy­łą­czył. Jego rodzi­ce o coś się kłó­ci­li, na nie­go wła­ści­wie nie zwra­ca­jąc uwa­gi. Jedy­nie mat­ka cza­sem go stro­fo­wa­ła z gniew­nym roz­tar­gnie­niem, by nie roz­ko­py­wał liści. Lecz było to cał­kiem zbęd­ne – prze­cież chło­piec nawet się nie poru­szył. I nagle szko­da mi się ich zro­bi­ło: weso­łe­go dziew­cząt­ka, jego roze­śmia­nej mat­ki i skłó­co­nych rodzi­ców… Tyl­ko chłop­ca nie musia­łem żało­wać. Wie­dzia­łem, że w życiu nie cze­ka­ją go roz­cza­ro­wa­nia: był już przy­go­to­wa­ny.

3.

Życie na gra­ni­cy jawy i snu, przy­pusz­czeń i pew­no­ści, jest pró­bą oswo­je­nia się ze swo­im mikro­ko­smo­sem, w któ­rym wszyst­ko jest nowe, ale nie obce. Bal­la reje­stru­je zna­ki pozo­sta­wio­ne przez pod­szep­ty­wa­cza i przy­ro­dę, zauwa­ża zmia­ny kli­ma­tu. Wra­ca pamię­cią wstecz; zna­mien­ny jest fakt, że nie chce, nie może roz­stać się z prze­szło­ścią. Wspo­mi­na mat­kę, obra­ca się w krę­gu swo­ich wizji, mając przy tym peł­ną nadzie­ję, że rze­czy­wi­stość ma dwie for­my: widocz­ną i nie­wi­docz­ną. Ta dru­ga jest bar­dziej cie­ka­wa, bo nie­zba­da­na, nie­tknię­ta przez obce oso­by.

Dla współ­cze­snych psy­cho­lo­gów Bal­la był­by dosko­na­łym mate­ria­łem do ana­li­zy. Jaką oso­bo­wość ma czło­wiek, któ­ry sły­szy dźwię­ki, mając przy tym peł­ną świa­do­mość, że jest obser­wo­wa­ny, znie­wo­lo­ny przez nie­wi­dzial­ną isto­tę? Kim jest czło­wiek, któ­ry prze­kształ­ca rze­czy­wi­stość, czy­niąc to z taką pre­cy­zją, że każ­dy czy­tel­nik uwie­rzy w ist­nie­nie pod­szep­ty­wa­cza? Kim jest Bal­la? Trud­no to oce­nić, bowiem odkry­wa­nie jego natu­ry, uro­jeń, oso­bo­wo­ści jest naj­cie­kaw­szym ele­men­tem ana­li­zo­wa­nia jego twór­czo­ści. Her­me­tycz­ny język budzi w nas nie­po­kój i bło­gość. Czy­ta­łam Pod­szep­ty dwa razy. Za każ­dym razem będąc pod ogrom­nym wra­że­niem fan­ta­zji ich auto­ra. Krót­kie zda­nia prze­pla­ta­ją­ce się z obszer­ny­mi myśla­mi naj­wy­raź­niej ide­al­nie kom­po­nu­ją się z oso­bo­wo­ścią Bal­li. W pro­zie sło­wac­kie­go pisa­rza na próż­no szu­kać ckli­wych histo­ry­jek dla zakom­plek­sio­nych star­szych kobiet, czy moc­nej ero­ty­ki dla mło­dych męż­czyzn. Owszem, poja­wia­ją się opi­sy deli­rium, wyima­gi­no­wa­nych fan­ta­zji sek­su­al­nych, magii wspo­mi­na­nia, któ­ra jak się oka­zu­je – nigdy rze­czy­wi­sto­ścią nie była:

No ale przy­sze­dłem do sie­bie i co widzę? Otóż leżę w lesie, a tuż obok mnie takie sre­brzy­ste kul­ki. A rze­ka była wez­bra­na cał­kiem jak dzi­siaj. No, bywa­ją takie wie­czo­ry. Z magią, po pro­stu.

4.

Czy­ta­jąc Pod­szep­ty nie spo­sób pomi­nąć fascy­na­cji cza­sem utra­co­nym. Czy nie pro­ściej było­by odciąć się od prze­szło­ści, zamy­ka­jąc wszyst­kie jej wro­ta, a za nimi ludzi, któ­rzy teraz nie­po­trzeb­nie cią­gną wspo­mnie­nia? Czy – pro­wa­dząc już psy­cho­lo­gicz­ne roz­wa­ża­nia – nie lepiej było­by oswo­ić czas, wysnuć osta­tecz­ną kon­klu­zję i zacząć wszyst­ko od począt­ku? Bal­la nie chce zapo­mi­nać, roz­sta­wać się ze wspo­mnie­nia­mi, któ­re choć go uwie­ra­ją, jed­nak w nim żyją:

Ludzie ci zni­ka­ją, pozo­sta­ją wspo­mnie­nia. A prze­cież oni nadal żyją, i nie­raz nawet cał­kiem bli­sko, w sąsiedz­twie.

Bal­la ma świa­do­mość, że wszyst­ko to, co nas wzbo­ga­ca, może oka­zać się źró­dłem cier­pień i oso­bi­stych dra­ma­tów; pod­szep­ty­wacz zdo­mi­no­wał i zruj­no­wał jego życie. Pro­wa­dzo­ne dia­lo­gi, choć sys­te­ma­tycz­ne, prze­sy­co­ne są moc­ny­mi stwier­dze­nia­mi:

- Wy to nie macie lek­ko – zwró­cił się Her­ceg do jed­nej z obec­nych kobiet, kie­dy drze­ma­łem. – Sko­ro was inte­re­su­je wyłącz­nie miłość, nawią­zy­wa­nie kon­tak­tów, mig­da­ło­we spoj­rze­nia, cia­ła, ruchy, sto­sun­ki, cią­że, poro­dy… to już w takim przy­pad­ku nie­wie­le inne­go wam pozo­sta­je. Wła­ści­wie tyl­ko cze­ka­nie. Na miłość i sto­sun­ki tych, któ­rych uro­dzi­ły­ście w rezul­ta­cie waszych miło­ści i waszych sto­sun­ków, cze­ka­nie na ich cią­że i poro­dy… i tak dalej. No, wła­ści­wie to tego jest cał­kiem spo­ro.

5.

Bal­la. Filo­zof i pisarz. Albo – jak kto woli – filo­zo­ficz­ny pisarz. Marzy­ciel­ski eks­cen­tryk, któ­ry siłą wyobraź­ni wpro­wa­dza nas w zupeł­nie inną rze­czy­wi­stość, każe zacho­wać czuj­ność do koń­ca. W życiu, podob­nie jak w twór­czo­ści Sło­wa­ka, chwi­le roz­sy­pu­ją się, do nas nale­ży ich pozbie­ra­nie, wymie­sza­nie, poskle­ja­nie, tak jak to czy­ni Bal­la – odważ­nie i z nutą sza­leń­stwa.

O autorze

Daria Paryła

Urodzona w 1985 roku. Z wykształcenia dziennikarz. Obecnie związana z Instytutem Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie przygotowuje rozprawę doktorską. Medioznawca, literaturoznawca, fotograf. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania

„Co to za woda? Może ostateczna?”

recenzje / ESEJE Leszek Engelking

Recen­zja Lesz­ka Engel­kin­ga z książ­ki Pod­szep­ty Vla­di­míra Bal­li.

Więcej