recenzje / ESEJE

Palimpsest na marginesach, czyli Mariana Stali Niepojęte: Jest. Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce

Marcin Jurzysta

Recenzja Marcina Jurzysty z książki Niepojęte: Jest Mariana Stali.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W paź­dzier­ni­ku 2006 roku, w Kra­ko­wie, w trak­cie dys­ku­sji pod hasłem „Zni­ka­ją­ce cele kry­ty­ki?”, pro­wa­dzo­nej przez Mar­tę Wykę, z udzia­łem Toma­sza Bur­ka, Jerze­go Jarzęb­skie­go, Micha­ła Paw­ła Mar­kow­skie­go, Maria­na Sta­li oraz Wło­dzi­mie­rza Bolec­kie­go, autor zbio­ru Nie­po­ję­te: Jest mówił: „Wyda­je mi się, że w sytu­acji pisa­nia przez kry­ty­ka mani­fe­stu i uza­sad­nia­nia wła­sne­go ist­nie­nia jest coś dwu­znacz­ne­go. To zna­czy, kry­ty­cy zaczy­na­ją namięt­nie zaj­mo­wać się samy­mi sobą wte­dy, kie­dy są nie­pew­ni roz­ma­itych rze­czy. […] Tak napraw­dę wolę prze­ka­zy­wać swój spo­sób myśle­nia w kon­kret­nych tek­stach, zaj­mu­ją­cych się kon­kret­ny­mi pro­ble­ma­mi kry­tycz­ny­mi” .

W dal­szej czę­ści swo­jej wypo­wie­dzi Sta­la dodał: „[…] czy da się okre­ślić, jaki jest zasad­ni­czy cel kry­ty­ki? Nie bar­dzo wie­rzę, by tego rodza­ju defi­ni­cję dało się wypo­wie­dzieć. Jest dla mnie oczy­wi­ste, że w myśle­niu o kry­ty­ce, zwłasz­cza o wiel­kiej kry­ty­ce […] zawar­te jest prze­świad­cze­nie, że wybit­ny kry­tyk nosi w sobie pew­ność, że musi mówić o lite­ra­tu­rze, że musi zabrać głos o czymś, co jest dla nie­go bar­dzo istot­ne. Oczy­wi­ście, mie­ści się w tym prze­świad­cze­nie, że mówie­nie o lite­ra­tu­rze dla kry­ty­ka wypeł­nia jego plan egzy­sten­cjal­ny – to jest coś, co wyni­ka z pew­ne­go pla­nu życia. W tym sen­sie przy­bli­ża się kry­ty­ka do twór­cy – jeże­li kry­tyk nie umiesz­cza myśle­nia o lite­ra­tu­rze, czy­ta­nia lite­ra­tu­ry, porząd­ko­wa­nia lite­ra­tu­ry w pew­nym pla­nie egzy­sten­cjal­nym, to on nie jest kry­ty­kiem w tym sen­sie, któ­ry jest naj­bar­dziej inte­re­su­ją­cy”.

Roz­dział „Okru­chy, nie­do­po­wie­dze­nia” otwie­ra­ją­cy Nie­po­ję­te: Jest, w któ­rym Marian Sta­la pisze o gene­zie tej nie napi­sa­nej, a jed­nak napi­sa­nej, książ­ki, moż­na uznać za kon­ty­nu­ację przy­wo­ła­ne­go gło­su w kra­kow­skiej dys­ku­sji. Sta­la stwier­dza bowiem: „Jak to powie­dzieć? Lubię brać do ręki kil­ku­set­stro­ni­co­we książ­ki, zazdrosz­czę auto­rom fun­da­men­tal­nych syn­tez, sam jed­nak wolę pisać szki­ce, notat­ki, inter­pre­ta­cyj­ne dro­bia­zgi. Co wię­cej: sądzę, że nie war­to mówić wszyst­kie­go, co się wie… Zara­zem jed­nak: nie tra­cę nadziei, iż spo­za frag­men­tów, okru­chów, nie­do­po­wie­dzeń – prze­świ­tu­je od cza­su do cza­su jakiś głęb­szy zamysł, namysł, sens”.

Jak to powie­dzieć? – pyta­nie, od któ­re­go zaczy­na Sta­la, zawie­ra w sobie nie tyl­ko pró­bę szu­ka­nia wytłu­ma­cze­nia gene­zy tej wła­śnie książ­ki (a przede wszyst­kim jej frag­men­ta­rycz­nej for­my). To pyta­nie znacz­nie szer­sze – pyta­nie o defi­ni­cję tego, czym jest dziś kry­ty­ka lite­rac­ka, pyta­nie o powód bycia kry­ty­kiem, o źró­dło potrze­by, któ­ra każe wpi­sy­wać lite­ra­tu­rę w „egzy­sten­cjal­ny plan”. Jak to powie­dzieć? – to wresz­cie pyta­nie o to, jak mówić o lite­ra­tu­rze, jak spi­sać swo­je wyobra­że­nie o niej i jej poszcze­gól­nych mani­fe­sta­cjach, by cyze­lu­jąc kunszt swo­ich kry­tycz­nych popi­sów, jed­no­cze­śnie nie wylać dziec­ka z kąpie­lą.

Sło­wo „mar­gi­nes” poja­wia się w książ­ce Sta­li bar­dzo czę­sto. Więk­szość z tych szki­ców pisa­na jest na „mar­gi­ne­sie” Lite­ra­tu­ry. Autor ma nadzie­ję, że z tych zapi­sków na mar­gi­ne­sie da się jed­nak wyło­wić jakiś głęb­szy sens i tak w rze­czy­wi­sto­ści się dzie­je. Cho­dzi bowiem o pew­ną poko­rę wobec Lite­ra­tu­ry. O świa­do­me utrzy­my­wa­nie jej w cen­trum, na pierw­szym pla­nie. Prze­cież naj­waż­niej­sze oka­zu­je się zawsze doświad­cze­nie czy­tel­ni­cze. To z nie­go zda­je rela­cję [lub powi­nien zda­wać] kry­tyk. Czy uni­ka­nie two­rze­nia „fun­da­men­tal­nych syn­tez” to objaw wła­snej sła­bo­ści? To nie jest sła­bość, tyl­ko wła­śnie poko­ra wobec Lite­ra­tu­ry i zgo­da na rolę pod­rzęd­ną, słu­żeb­ną (lecz przez to wca­le nie gor­szą) wobec niej. Sta­la pisze, że „nie war­to mówić wszyst­kie­go, co się wie”. Moż­na pójść jesz­cze dalej i powie­dzieć, że odwa­gą, rów­nie wiel­ką jak ta, któ­ra skła­nia do popeł­nia­nia „kil­ku­set­stro­ni­co­wych ksią­żek”, jest przy­zna­nie się, że nie wie się wszyst­kie­go, że nie ma się abo­na­men­tu na roz­szy­fro­wy­wa­nie „zaczer­nio­ne­go papie­ru”. Bo któż go ma! Jest się tyl­ko (i aż) jed­nym z wie­lu, któ­rzy uwi­ja­jąc wokół Lite­ra­tu­ry, pró­bu­ją to robić, zda­jąc rela­cję z wła­snych obja­wień lek­tu­ro­wych, dopi­su­jąc kolej­ne palimp­se­sty na mar­gi­ne­sach.

O autorze

Marcin Jurzysta

Urodzony 23 grudnia 1983 roku w Elblągu. Literaturoznawca, poeta, krytyk literacki, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor tomów poetyckich: ciuciubabka (2011), Abrakadabra (2014), Chatamorgana (2018) oraz Spin-off (2021) wydanych przez Dom Literatury i łódzki oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Laureat Konkursu im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, Rafała Wojaczka w Mikołowie oraz Międzynarodowego Konkursu „OFF Magazine” w Londynie.

Powiązania