
Café Cobro
dzwieki / WYDARZENIA Dariusz Suska Jerzy Jarniewicz Marcin SendeckiZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Jerzego Jarniewicza, Marcina Sendeckiego i Dariusza Suski podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejAutorski komenatrz Dariusza Suski do książki Wykrzywiam się na ten wszechświat Władysława Broniewskiego, wydanej nakładem Biura Literackiego 3 lutego 2011 roku.
Władysław Broniewski był kiedyś poetą powszechnie znanym – dzisiaj już tak nie jest, poezja w międzyczasie zdążyła całkowicie stracić swoje medialne znaczenie. Dodatkowo w tym wyborze niemal nie ma wierszy, dzięki którym był tak bardzo popularny. Nie zamieściłem ich, kierując się osobistym gustem, ale wydaje się, że również czas minął i je pominął – to, co było wtedy ważne, zniknęło, wyczerpały się tamte rewolucje, tamte konteksty społeczne, krytyki polityczne i metapolityczne, i krytyki tych krytyk – być może tylko śmierć okazała się niewyczerpana w swoim istnieniu. To od śmierci, która tak mocno go dotykała, Broniewski wziął najlepsze w moim przekonaniu wiersze.
Umarł, jak się dziś mawia, poeta młodego i średniego pokolenia – Broniewski wojenny i rewolucyjny, uwikłany w politykę, poezję i patriotyzm. Natomiast wciąż poruszający jest poeta stary, poeta straty, poeta osobisty.
Większość z wierszy, które znalazły się w tym wyborze, Władysław Broniewski napisał po pięćdziesiątce, w ostatnich latach życia, po tragediach, które go spotkały – śmierci żony Marii w 1947 roku i ukochanej córki Anki w 1954 roku. Są to wiersze z okresu, kiedy już nie musiał (nie był w stanie, nie chciał) układać się ze światem, mógł pełniejszą gębą „wykrzywiać się na ten wszechświat” – tak źle urządzony. Te późne wiersze to są niemal bez wyjątku wiersze pisane jakby niedbale, nieporadnie, bez troski o poprawność językową, składniową, jakąkolwiek – to wiersze rzucone jakby mimochodem, nawet wbrew woli, jakby wcale nie chciało się, albo nie mogło ich pisać i napisać. Często denerwujące ucho nadmiarem trzykropków i wykrzykników. Te wiersze to, jak mi się wydaje, najlepsze wiersze poety.
Nie ma tu znanych, a niegdyś bardzo znanych wierszy Broniewskiego. Nie ma na przykład wiersza „Bagnet na broń” z wampirycznym poniekąd wezwaniem „trzeba krwi”. Nie ma poematu „Słowo o Stalinie”, który Broniewski napisał w ciągu alkoholowym, podczas trzech grudniowych dni 1949 roku, na siedemdziesiąte urodziny dyktatora – był jednym z kilkudziesięciu polskich poetów, którzy tak wtedy zrobili. Nie ma także wielu innych, głośnych niegdyś wierszy. Także tych antysowieckich z lat czterdziestych.
Nie ma, bo jest tu inny Broniewski. Tych, którzy chcą poznać tamte wiersze – lub tak zwanego całego Broniewskiego, odsyłam do krytycznego, czterotomowego, płockiego wydania wierszy zebranych Broniewskiego, ułożonego i opatrzonego komentarzami przez Feliksę Lichodziejewską, z którego m.in. korzystałem przy pracy nad tą książką. Tak jak z wyboru, ułożonego przez Wiktora Woroszylskiego (ukazał się w serii Kolekcja Poezji Polskiej XX wieku, w PIW-ie w 1995 roku).
Urodzony w Złotoryi. Poeta. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Wrocławskim oraz informatykę. Za tomik "Wszyscy nasi drodzy zakopani" otrzymał nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (2002), był też nominowany do Nagrody Literackiej Nike. Książka Cała w piachu znalazła się w finale Nike.