recenzje / ESEJE

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy, towarzysząca premierze książki Dar Meneli Roberta Rybickiego, wydanej w Biurze Literackim 17 kwietnia 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Prze­to przy­zna­je­my kar­ko­łom­nej dro­dze sur­re­ali­zmu, kro­czą­ce­mu po dachach, pio­ru­no­chro­nach, ryn­nach, weran­dach, cho­rą­giew­kach wia­trow­ska­zów, sztu­ka­tu­rach […], że pro­wa­dzi aż na wil­got­ne zaple­cze spi­ry­ty­zmu. Nie lubi­my jed­nak nasłu­chi­wać, jak ostroż­niut­ko stu­ka do okien, by wypy­tać o swo­ją przy­szłość. Któż by nie pra­gnął jak naj­do­kład­niej oddzie­lić tych przy­bra­nych dzie­ci rewo­lu­cji od wszyst­kie­go, co się roz­gry­wa na kon­wen­ty­klach leci­wych, wyszłych z obie­gu fun­da­to­rek, eme­ry­to­wa­nych majo­rów i emi­gra­cyj­nych paska­rzy?

Wal­ter Ben­ja­min

Skru­pu­lat­nie opi­sa­na decen­tra­cja pod­mio­tu, któ­ra z taką mocą zaist­nia­ła w pol­skiej poezji wraz z wier­sza­mi Andrze­ja Sosnow­skie­go, była decen­tra­cją wyalie­no­wa­ną, ujmo­wa­ną jedy­nie jako wewnętrz­ny pro­dukt dys­kur­su; język być może i pozo­sta­wał peł­nym spek­trum poet­ki (bar­dzo słusz­nie), cały świat oka­zy­wał się nagle tek­stu­al­ny (zgo­da), ale tek­stu­al­ność ta – warun­ki, w jakim jawił się nowy model pisa­nia poezji – nigdy nie wyko­na­ła „wit­t­gen­ste­inow­skie­go” sko­ku – a pro­po­zy­cje zro­bie­nia choć­by małe­go kro­ku w stro­nę prag­ma­ty­zmu pada­ły, i to mię­dzy inny­mi spod pió­ra auto­ra jed­nej z naj­lep­szych ksią­żek kry­tycz­nych ostat­niej deka­dy, Kac­pra Bart­cza­ka.

Odnaj­dy­wa­no w nowej poezji bra­wu­ro­we gesty wska­zu­ją­ce na prze­wrót, ale nie do koń­ca chy­ba zda­wa­no sobie spra­wę, że tym, co osta­tecz­nie się pre­zen­tu­je, jest eks­ta­za w ter­ra­rium. Tekst w swo­jej „posze­rzo­nej for­mu­le” nie pokrył się w tym uję­ciu ze „wszyst­kim”, ale wręcz prze­ciw­nie, został od „wszyst­kie­go” oddzie­lo­ny, a tym samym ujaw­nił się fał­szy­wie jako auto­no­micz­ny wobec rze­czy­wi­sto­ści. To ta swo­bo­da od ide­olo­gii este­tycz­nej, o któ­rej czę­sto pisał Grze­gorz Jan­ko­wicz, wygłu­szy­ła i kry­ty­kę, i pro­gram pozy­tyw­ny obec­ne w utwo­rach Sosnow­skie­go, Pió­ry, Sen­dec­kie­go. Nie cho­dzi o to, by depre­cjo­no­wać tu dzia­ła­nia anty­re­pre­zen­ta­cjo­ni­stycz­ne – oswo­bo­dze­nie dys­kur­su o poezji od kło­po­tli­we­go kon­cep­tu przed­sta­wie­nia doświad­czeń było koniecz­ne i jak naj­bar­dziej zasad­ne – lecz o to, by zauwa­żyć, że wraz z repre­zen­ta­cją stłu­mio­ny został nie­umyśl­nie rela­cyj­ny, „maszy­ni­stycz­ny”, cha­rak­ter języ­ka. Wca­le nie było nam potrzeb­ne zerwa­nie rela­cji mię­dzy języ­kiem i świa­tem, ale odrzu­ce­nie trans­cen­dent­nej her­me­neu­ty­ki na rzecz her­me­neu­ty­ki imma­nent­nej – to praw­da, że wykład­nia wier­sza nie powin­na być pio­no­wa (niko­go roz­sąd­ne­go nie inte­re­su­je dziś to, co wiersz zna­czy), ale nie moż­na wraz z nią wyrzu­cać na śmiet­nik jego wykład­ni pozio­mej (jako że wiersz pozo­sta­je w świe­cie, a język zawsze jest od tego, by inni robi­li to, cze­go od nich chce­my).

Wska­za­ny wyżej feno­men z dzi­siej­szej per­spek­ty­wy nie jest oczy­wi­ście niczym wyjąt­ko­wym czy nie­moż­li­wym do uza­sad­nie­nia, doty­czy on po pro­stu powol­ne­go mosz­cze­nia się w dys­ku­sji o poezji post­mo­der­ni­zmu, rozu­mia­ne­go za Davi­dem Harvey­em i Fre­dri­kiem Jame­so­nem (w dużym uprosz­cze­niu) jako apa­rat ide­olo­gii libe­ral­nej – eman­cy­pu­ją­ce­go, ale pod warun­kiem wzmoc­nie­nia kapi­ta­li­stycz­nych warun­ków pro­duk­cji, dete­ry­to­ria­li­zu­ją­ce­go, ale z zacho­wa­niem daw­nych pseu­do­ko­dów na okre­ślo­nych pra­wach. Ten filtr, tępią­cy ostrze języ­ka, odbie­ra­ją­cy mu per­for­ma­tyw­ny poten­cjał i spra­wia­ją­cy, że sło­wa na wol­no­ści nie budzą szcze­gól­nych emo­cji, bo w pakie­cie z nimi dosta­je­my „dystans”, nie doty­czył sur­re­ali­stów, któ­rych sta­no­wi­sko Wal­ter Ben­ja­min opi­sy­wał tak:

[Mowa] ma pierw­szeń­stwo. Nie tyl­ko przed sen­sem. Tak­że przed wła­snym ja. W kon­struk­cji świa­ta sens roz­luź­nia indy­wi­du­al­ność niczym cho­ry ząb. Wła­śnie to wyzwo­le­nie oso­bo­wo­ści przez odu­rze­nie jest jed­no­cze­śnie twór­czym, żywym doświad­cze­niem, któ­re ludziom tym naka­za­ło się wyzwo­lić z cza­ru odurzenia[1].

Nikt nie powie­dział Rober­to­wi Rybic­kie­mu, że nie moż­na dzi­siaj już być sur­re­ali­stą, dla­te­go Rober­to­wi Rybic­kie­mu bez tru­du uda­je się być sur­re­ali­stą. „Pamię­ta innych, ale sie­bie nie. / Nie mówi o tym wszyst­kim, tyl­ko jest” (s. 20[2]). Jego wier­sze nie pozo­sta­ną oczy­wi­ście nigdy wol­ne od bez­piecz­nych inter­pre­ta­cji, pozy­tyw­nie war­to­ściu­ją­cych jedy­nie obec­ny w tych utwo­rach języ­ko­wy poten­cjał i opie­wa­ją­cych jego samo­ist­ność, jego este­tycz­ną auto­no­mię, otwie­ra­ją­cą się sze­ro­ko na dowol­ność w akcie twór­czym (tej zresz­tą, wbrew powszech­nym opi­niom, u bar­dzo pre­cy­zyj­ne­go Rybic­kie­go nie znaj­dzie­my). Autor Daru Mene­li nie przej­mu­je jed­nak z dys­kur­su oko­ło­po­etyc­kie­go sto­sun­ku do języ­ka, opar­te­go na umiesz­cza­niu tego dru­gie­go w ste­ryl­nych warun­kach i obser­wa­cji zacho­dzą­cych w nim pro­ce­sów sen­so­twór­czych, na któ­re osta­tecz­nie zresz­tą i tak nie daje­my się nabrać, bo od daw­na jeste­śmy der­ri­dia­ni­sta­mi. Rybic­ki, sta­ran­nie two­rząc języ­ko­we blo­ki eks­ta­tycz­nych wra­żeń (a żad­ne „wra­że­nia” nie wcho­dzą w grę, gdy język pod­le­ga oddzie­le­niu), poka­zu­je raczej, że nasz brak zaufa­nia do sło­wa wca­le nie pro­wa­dzi do osła­bie­nia jego użyt­ko­wo­ści – tutaj dopie­ro swój począ­tek ma praw­dzi­wie mate­ria­li­stycz­ny spo­sób poj­mo­wa­nia języ­ka, sym­bo­licz­ny porzą­dek oka­zu­je się efek­tem jedy­ne­go rodza­ju pro­duk­cji, z jakim mamy do czy­nie­nia w świe­cie – pro­duk­cji real­ne­go. Austriac­ki filo­zof Robert Pfal­ler nazwał­by to zapew­ne inter­pa­syw­no­ścią: tak jak spo­łecz­na funk­cja reli­gii nie wyga­sa wraz z koń­cem wia­ry, tak komu­ni­ka­cyj­na (wła­ści­wie dys­po­zy­cyj­na) funk­cja języ­ka nie usta­je, gdy zerwa­ne zosta­ją nici repre­zen­ta­cjo­ni­zmu. Uży­tek zaś, jak wspo­mnia­łem wyżej, zawsze jest ten sam: spro­wa­dza się do wywo­ła­nia ocze­ki­wa­ne­go wpły­wu na tej, do któ­rej mówi­my („a każ­de Two­je sło­wo / było jak wzno­szą­ca fala”, s. 14; „Sło­wo żeby rzu­ca­ło o ścia­ny, / o ścia­ny!” s. 16).

*

Na Ben­ja­mi­now­skie odczy­ta­nia fran­cu­skie­go ruchu sur­re­ali­stycz­ne­go nie powo­łu­ję się tyl­ko dla­te­go, że w swo­jej prze­ni­kli­wo­ści pozwa­la­ją one ujaw­nić tkwią­cy u jego pod­staw poli­tycz­ny pro­gram – być może jesz­cze bar­dziej inte­re­su­ją­ce jest to, że Rybic­ki od pierw­szych stron Daru Mene­li wypo­wia­da woj­nę pew­nej oso­bli­wo­ści, z któ­rą i autor Pasa­ży wal­czył nie­prze­rwa­nie przez całe życie – mowa oczy­wi­ście o micie ([…] na pochy­bel. / Ludz­kie­mu rozu / mowa­niu, s. 18). I choć reto­ry­ka, któ­ra w ramach odpo­wied­nie­go „pla­nu mowy” musi zostać „wytrą­co­na z rów­no­wa­gi” (s. 11), jest jedy­nie trud­ną do zlo­ka­li­zo­wa­nia czę­ścią ukła­dan­ki (poja­wia się „jak mgła na wysy­pi­sku Mitów”, s. 11), to ona wła­śnie za swe zada­nie ma prze­ję­cie języ­ka i uczy­nie­nie go agen­tem na usłu­gach więk­szo­ścio­wych, reak­tyw­nych sił. Tu ujaw­nia się w moim prze­ko­na­niu jed­na z naj­więk­szych zalet twór­czo­ści Rybic­kie­go: zamach na wła­dzę, któ­rą utwier­dza i pie­czę­tu­je język, nie jest tu pozo­ro­wa­ny na atak prze­pro­wa­dza­ny z zewnątrz, ale od począt­ku odsła­nia swój zuchwa­ły, nie­mal samo­bój­czy cha­rak­ter – ten sam język, któ­ry na co dzień jest pod­sta­wo­wym apa­ra­tem repre­sji („udu­piać mnie / mój wła­sny jęz”, s. 69), naj­sku­tecz­niej­szym rzecz­ni­kiem reak­cji, tutaj, w swo­jej despo­tycz­nej posta­ci, musi wystar­czyć za narzę­dzie wal­ki z sys­te­mem. Tutaj „się wra­ca do sie­bie przez dogmat” (s. 12), innej dro­gi nie ma i nie będzie.

Eks­ta­tycz­ne blo­ki u Rybic­kie­go wie­le mają wspól­ne­go z tymi, któ­re zna­my z histo­rycz­ne­go sur­re­ali­zmu, choć­by dla­te­go, że eks­ta­za w żad­nym wypad­ku nie jest tu zadłu­żo­na w teizmie, ale twar­do stą­pa po zie­mi i przy­bie­ra zna­mio­na „świec­kie­go obja­wie­nia”:

[…] prze­trze­pać sło­je boaze­rii / sta­rej gaz­dów­ki (s. 16)

[…] Beto­no­we, / cegla­ne, / szkla­ne / ścia­ny (s. 19)

[…] W szcze­rym polu przy­cze­pa peł­na kar­to­fli (s. 21)

[…] łyżecz­ka o / kunsz­tow­nych, fine­zyj­nych / zdo­bie­niach, od nasa­dy / po uchwyt, à la akant (s. 23)

Raz jesz­cze nie­miec­ki dia­lek­tyk: „Bo czyż nie jest tak, że każ­da eks­ta­za na jed­nym świe­cie prze­obra­ża się w zawsty­dza­ją­cą trzeź­wość na tym dru­gim, któ­ry go uzupełnia?”[3]. W swo­im dłu­gim mar­szu, pod­czas któ­re­go powo­li zaj­mu­je kolej­ne pozy­cje wro­ga, Ryba pozo­sta­je zadzi­wia­ją­co trzeź­wy: nie utrzy­mu­je on wca­le, że roz­bro­je­nie języ­ka, dema­ska­cja jego refe­ren­cyj­nej impo­ten­cji wystar­czy, by wyple­wić z nie­go faszyzm; inte­re­su­je go wyzna­cza­nie nowej, mniej­szo­ścio­wej tra­jek­to­rii ruchów wewnątrz ska­żo­ne­go faszy­zmem języ­ka i tyl­ko w niej widzi szan­sę. Powie­dzieć moż­na, że gdy Rybic­ki ude­rza w Logi­kę, już pro­po­nu­je nową, „pozio­mą” for­mu­łę logi­ki.

Pod­po­rząd­ko­wa­nie dys­kur­su mito­wi nie­raz zmu­sza­ło będzie jed­nak poetę do eks­pe­ry­men­tu skraj­ne­go, nie­mal cał­ko­wi­cie destru­ują­ce­go obec­ną postać komu­ni­ka­cji – autor wra­ca do dada­istycz­nych tech­nik (zob. szcze­gól­nie „Lek­cja poezji (śpiew cze­skich pta­ków)”, s. 85) nie po to, by zre­ha­bi­li­to­wać mate­rial­ną for­mę sło­wa, jak utrzy­my­wa­li­by adwo­ka­ci bur­żu­azyj­nej far­sy neo­awan­gar­dy, ale po to, by zejść – jak pierw­si dada­iści – do „mole­ku­lar­ne­go” pozio­mu języ­ka, na któ­rym nie ist­nie­ją jesz­cze hie­rar­chicz­nie zor­ga­ni­zo­wa­ne war­stwy seman­ty­ki, lek­sy­ki, skład­ni – cał­ko­wi­cie prze­siąk­nię­te tym, jak ufor­mo­wa­ne są sto­sun­ki spo­łecz­ne – na któ­rym myśli się „fon­tan­ną”, a nie „ryn­ną” (zob. s. 69). „Nowy Tri­stan Tza­ra potrzeb­ny od zaraz”, zaty­tu­ło­wa­na jest dru­ga część poema­tu, i wbrew pozo­rom nie ma w tej fra­zie nic iro­nicz­ne­go: „DADA – to sło­wo pod­rzu­ca idee, by następ­nie mogły zostać zestrze­lo­ne. […] Jeste­śmy jak sza­le­ją­cy wiatr, któ­ry roz­ry­wa tka­ni­ny chmur i modlitw, przy­go­to­wu­je­my wiel­ki spek­takl kata­stro­fy, poża­ru i rozkładu”[4]. Cóż, cza­sem bez tego nie spo­sób się obejść.

Zasa­da dzia­ła­nia „od środ­ka” apa­ra­tu opre­so­ra orga­ni­zu­je więk­szość prze­wro­to­wych gestów auto­ra Sto­su gitar. Pod­mio­to­wość tak­że zaata­ko­wa­na zosta­je prze­cież przy spo­żyt­ko­wa­niu pod­mio­to­wo­ści samej:

dwie myśli prze­le­cia­ły przez mózg
i zosta­ły po nich smu­gi
jak po odrzu­tow­cach (s. 33)

Ryba jest auto­rem wyczu­lo­nym na to, że w spo­łecz­nym cie­le istot­ny jest prze­pływ i jego dro­ga („cho­dzi­li­śmy tyl­ko do tych barów, / gdzie moż­na wyże­brać piwo, // by je wyszczać przed ruiną / w tra­wie na dwa metry, s. 79), spo­so­by zarzą­dza­nia pra­gnie­niem, a nie nie­koń­czą­ce się docie­ka­nia, co „wła­ści­wie” prze­pły­wa: w jego poezji nie odtwa­rza się „myśli”, nie przed­sta­wia ich, mówią­cy zresz­tą dekla­ru­je, że już ich „nie ma”, zosta­ło po nich tyl­ko fizycz­nie odczu­wa­ne dozna­nie prze­pły­wu myśli, któ­re moż­na rekon­stru­ować w danym medium, dając począ­tek kolej­ne­mu prze­pły­wo­wi. Tak zaczy­na się wła­ści­wa decen­tra­cja pod­mio­tu – nie poprzez zawsze nie­uda­ne pró­by zacie­ra­nia oso­bo­we­go śla­du sto­ją­ce­go za komu­ni­ka­tem (w rze­czy­wi­sto­ści: cho­wa­nia się za blo­kiem nie­obec­no­ści i roz­pro­sze­nia, a więc, co gor­sza, bez­in­te­re­sow­no­ści i bez­rosz­cze­nio­wo­ści), ale przez two­rze­nie wra­że­nia takiej pod­mio­to­wo­ści, któ­ra sama ujmu­je się tyl­ko jako próg dla bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne­go pro­ce­su, w dodat­ku w mate­rial­nej, rucho­mej mag­mie ato­mów z tru­dem utrzy­mu­ją­cej jesz­cze swo­je kon­tu­ry: „Roz­kle­ko­taj­cie mnie, roz­huś­taj­cie cząst­ki” (s. 27). Nie ma abso­lut­nie nic fał­szy­we­go w mówie­niu „ja”, dopó­ki mamy na myśli nie tyle byt, co pro­ces cią­głej orga­nicz­nej i spo­łecz­nej mor­fo­ge­ne­zy.

*

już nie tyl­ko żołą­dek i wątro­ba / są głod­ne. Ramio­na są głod­ne (s. 27)

Dosko­na­le: kon­ser­wa­ty­ści zoba­czą coś w sty­lu „dogłęb­ne­go i poru­sza­ją­ce­go stu­dium osa­mot­nie­nia” albo „przej­mu­ją­ce­go wyra­zu jed­nost­ko­we­go doświad­cze­nia trans­cen­dent­ne­go gło­du, jesz­cze bar­dziej dotkli­we­go niż fizycz­nie odczu­wa­ne łak­nie­nie”; post­mo­der­ni­ści nie takie pro­jek­cje zasa­dy ekwi­wa­len­cji z osi wybo­ru na oś kom­bi­na­cji widzie­li, więc raczej wzru­szą ramio­na­mi i poszu­ka­ją cze­goś lep­sze­go. W tym blo­ku dzie­je się jed­nak coś bar­dzo cie­ka­we­go, co zbyt łatwo może zostać prze­oczo­ne – jeśli pozbę­dzie­my się obse­sji na punk­cie poszu­ki­wa­nia i tłu­ma­cze­nia meta­for, dostrze­że­my, że zaspo­ko­je­nie gło­du nie jest tu naj­istot­niej­sze – na wła­ści­wą uwa­gę zasłu­gu­je to, że pewien typ inten­syw­no­ści prze­szy­wa organ, któ­re­mu dotąd taka inten­syw­ność nie była jesz­cze zna­na nawet w naj­mniej­szym stop­niu. Cia­ło, któ­re­go ramio­na odczu­wa­ją głód, sta­je się cia­łem eks­pe­ry­men­tu­ją­cym ze swo­im spo­so­bem orga­ni­za­cji, odde­le­go­wu­ją­cym poszcze­gól­ne role swo­ich ele­men­tów w nowe miej­sca. Role te dotąd mia­ły nie­zmien­ne, wyraź­nie wyzna­czo­ne dla sie­bie, szczel­nie zamknię­te prze­strze­nie, tyleż w porząd­ku orga­nicz­nym, co dys­kur­syw­nym – teraz zaczy­na­ją wymy­kać się pró­bom ich osta­tecz­ne­go umo­co­wa­nia w tych rejo­nach. Wra­ca­my do kwe­stii stop­nio­we­go roz­po­zna­wa­nia zasa­dy powsta­wa­nia pod­mio­to­wo­ści à rebo­urs: cia­ło odczu­wa­ją­ce głód ramio­na­mi jest tyl­ko o krok od poję­cia same­go sie­bie jako chmu­ry ato­mów o okre­ślo­nych pręd­ko­ściach, o krok od poję­cia spo­łecz­ne­go gło­du, nawet gło­du Zie­mi jako wła­sne­go gło­du („obco­po­dob­ny / m sobie być”, s. 39). Nie trze­ba chy­ba doda­wać, że to spoj­rze­nie grun­tow­nie reor­ga­ni­zu­je sto­sun­ki wła­sno­ści – nie cho­dzi prze­cież o to, by zatrzy­mać się na tym schi­zo­fre­nicz­nym, zde­per­so­na­li­zo­wa­nym pozio­mie per­cep­cji (dojść „[p]o kres pozna­nia!”, s. 31, i iść jesz­cze dalej), ale umie­jęt­nie wyko­rzy­stać go do budo­wy nowych spo­łecz­nych maszyn, dzia­ła­ją­cych na nowych pra­wach – tu wła­śnie pro­wa­dzi eks­pe­ry­ment na języ­ku, kie­dy temu ostat­nie­mu przy­zna­my jego wła­ści­we miej­sce w świecie[5]. Bez tego wymy­ku zoba­czy­my tyl­ko „to bied­ne ja, / wyklu­czo­ne ze swej wła­dzy” (s. 35), prze­siąk­nię­te mitycz­nym dys­kur­sem i w ramach tego dys­kur­su zga­dza­ją­ce się na wyklu­cze­nie.

Rybic­ki w Darze Mene­li mnó­stwo miej­sca poświę­ca prak­ty­kom zewnętrz­ne­go – tak­że tego zin­te­rio­ry­zo­wa­ne­go przez same jed­nost­ki – zarzą­dze­nia życiem pod­mio­tu, per­ma­nent­nie poszu­ku­jąc tech­nik umoż­li­wia­ją­cych odzy­ska­nie wła­dzy nad sobą (zob. utwór „Gdy”, s. 42). W wier­szu „W jedy­nym momen­cie” wca­le nie robi sobie z nas żar­tów: Micha­el Foucault napraw­dę postu­lo­wał „dbaj o sie­bie” (s. 36) – ale tak jak Gre­cy, dążąc do uwła­sno­wol­nie­nia: „to pocią­ga za sobą zło­żo­ne rela­cje z inny­mi, o ile ethos wol­no­ści jest tak­że spo­so­bem dba­nia o innych”[6]. Bio­rąc pod uwa­gę sto­su­nek Rybic­kie­go do pod­mio­tu jako takie­go, trud­no mieć wąt­pli­wo­ści, że i on podob­nie rozu­mie wol­ność.


[1] W. Ben­ja­min, Sur­re­alizm. Ostat­nie migaw­ki z życia euro­pej­skiej inte­li­gen­cji, przeł. J. Sikor­ski, w: tegoż, Anioł histo­rii. Ese­je, szki­ce, frag­men­ty, wyb. i oprac. H. Orłow­ski, Poznań 1996, s. 57.
[2] Wszyst­kie cyta­ty z wier­szy Rober­ta Rybic­kie­go za: tegoż, Dar mene­li, Stro­nie Ślą­skie 2017.
[3] Tam­że, s. 59.
[4] T. Tza­ra, Dada Mani­fe­sto, przeł. b.d. [R. Mother­well], http://391.org/manifestos/1918-dada-manifesto-tristan-tzara.html#.WN_4-2_yjIU [dostęp: 1 kwiet­nia 2017].
[5] Podob­nym komen­ta­rzem moż­na by opa­trzeć poezję Kon­ra­da Góry, któ­ry impli­ci­te jest w Darze Mene­li obec­ny: zob. Błczarz, s. 53.
[6] M. Foucault, H. Bec­ker, R. For­net-Betan­co­urt, A. Gomez Mül­ler, The Ethics of the Con­cern for Self as a Prac­ti­ce if Fre­edom, przeł. P. Ara­nov, D. McGrawth, w: M. Foucault, Ethics. Sub­jec­ti­vi­ty and Truth, przeł. R. Hur­ley et al., red. P. Rabi­now, New York 1997, s. 287.

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Jutro będzie piękna pogoda!

wywiady / o książce Dawid Mateusz Robert Rybicki

Roz­mo­wa Dawi­da Mate­usza z Rober­tem Rybic­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Łyżeczką ze słoika

recenzje / KOMENTARZE Robert Rybicki

Autor­ski komen­tarz Rober­ta Rybic­kie­go do książ­ki Dar Mene­li, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Dar Meneli

utwory / zapowiedzi książek Robert Rybicki

Frag­ment książ­ki Rober­ta Rybic­kie­go Dar Mene­li, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Dar Meneli (1)

utwory / zapowiedzi książek Robert Rybicki

Frag­ment książ­ki Rober­ta Rybic­kie­go Dar Mene­li, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej