recenzje / KOMENTARZE

perwersja, przekleństwo polaroida

Agnieszka Mirahina

Autorski komentarz Agnieszki Mirahiny do wierszy z książki wszystkie radiostacje związku radzieckiego.

Biuro Literackie

perwersja

jakim sło­wem kocha­nie, powiedz jakim sło­wem będzie per­wer­sja?
jakim sło­wem kocha­nie będzie per­wer­sja, powiedz jakim
sło­wem? piór­kiem? kaba­re­tem? pod­wiąz­ką?
kobie­tą
tyl­ko któ­rą?
czy tą w masce kota?
a może odwró­ce­niem tego kota ogo­nem?


Ten wiersz to krót­ka pił­ka. For­ma tek­stu, czy­li pyta­nie po pyta­niu, przy­szła do mnie razem z wier­szem Jac­ka Deh­ne­la „Andy War­hol, ‘Robert Map­ple­thor­pe’, pola­ro­id print, 1973…” i tak mi się spodo­ba­ła, tak weszła mi do gło­wy, że nie wycho­dzi­ła i czy­ha­ła na oka­zję, a była jesień. Sam test powstał zimą, i powstał tak, że bar­dzo chcia­łam go napi­sać, wysła­łam sms do przy­ja­ciół­ki z zapy­ta­niem, z czym koja­rzy jej się per­wer­sja. Odpo­wie­dzia­ła w kil­ku sło­wach: pió­ra, kaba­re­ty, pod­wiąz­ki, kobie­ty. Potem for­ma, któ­rą już mia­łam, i w tej for­mie dodat­ko­wo prze­rzut­nia, i zrów­na­nie „sło­wa” ze sło­wa­mi, czy­li moje języ­ko­znaw­cze zain­te­re­so­wa­nia, i po tej prze­rzut­ni, na sam koniec, deser, któ­rym naj­le­piej się udła­wić: „odwró­ce­nie kota ogo­nem”, czy­li po czę­ści nawią­za­nie do łaciń­skie­go per­ver­sio – odwró­ce­nie, a po czę­ści cóż… Ruska baba po pro­stu, jaj­ko w jaj­ku, zwin­nie powstał ten wiersz, nim się obej­rzysz – goto­wy.


przekleństwo polaroida

taśmy fil­mo­we rwa­ły się wów­czas czę­sto
jak łań­cusz­ki szczę­ścia jak sto pro­cent nor­my
a ja nie mogłam spać i krą­ży­łam po domu
i docie­ra­łam do coraz głęb­szych pokła­dów
i roz­ko­pa­łam praw­dzi­we pie­kło

wyko­pa­łam wydo­by­łam spod zie­mi
spod ster­ty innych zdjęć: pie­kło sal­ga­do
i to pie­kło wydo­by­ło dla mnie zło­to w ultra­fio­le­cie i pod­czer­wie­ni
w sier­ra pela­da i w foto­gra­fii

moje oko osza­la­ło robi­ło kolej­ne foto­gra­fie foto­gra­fii sal­ga­do
foto­gra­fie wzdłuż i wszerz foto­gra­fie na okrą­gło
foto­gra­fii przy­by­wa­ło i cią­gle zja­wia­ły się nowe
mia­łam już całe kli­sze całe narę­cza klisz
zwi­ja­łam je w har­mo­nij­ki trąb­ki i upy­cha­łam po kątach

a kie­dy tyl­ko uda­ło mi się upchnąć kli­sze
zja­wia­ły się goto­we odbit­ki!

i na co nie spoj­rza­łam zamie­nia­ło się w zdję­cie
któ­re z nasta­niem dnia natych­miast bla­kło

i zdję­cia były jak ciche wam­pi­ry jak kawał z taką bro­dą
sino­bro­dą

w koń­cu wyczer­pa­ły mnie doszczęt­nie taśma się zerwa­ła
czas sta­nął i nic się nie zmie­ni­ło

kilo­me­try lecą mija­ją kli­sze za okna­mi wzra­sta szum pro­jek­to­ra
dalej nie mogę spać i zaci­skam oczy żeby pękły i roz­le­cia­ły się na moty­le jak kon­fet­ti


To był­by dobry tekst o szwar­go­ta­niu taśmy fil­mo­wej, gdy­by padło w nim choć­by jed­no sło­wo po nie­miec­ku, ale nie pada i tekst jest o czymś zupeł­nie innym. To tekst o wydo­by­wa­niu zło­ta, za wszel­ką cenę, cenę snu. Mogłam go nazwać też tak: bez­sen. To tekst przy­wo­łu­ją­cy pewien mit, któ­re­go nie koń­czy wyczer­pa­nie. W tek­ście jest mowa o foto­gra­fiach Seba­stia­no Sal­ga­do.

O autorze

Agnieszka Mirahina

Urodzona w 1985 roku. Poetka. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka głównej nagrody w projekcie Połów 2009. Mieszka w Warszawie.

Powiązania