[Blo]
dzwieki / RECYTACJE Marcin SendeckiWiersz z książki Farsz, zarejestrowany podczas spotkania „Tadeusz Pióro Marcin Sendecki i Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki” na festiwalu Port Wrocław 2012.
WięcejRecenzja Damiana Kowala z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
I.
Zrobienie farszu to najważniejsza część przygotowywania pierogów lub nadziewanych warzyw czy mięs. Cała istota posiłków wymagających nadzienia skupia się właśnie w nim. Reszta działań też jest ważna, ale nie najważniejsza. Uwagę należy skupić na odpowiednim doborze składników. W wypadku pierogów jestem tradycjonalistą – twaróg, podsmażona cebulka, sól, pieprz; czasami kapusta z grzybami. Nie lubię owoców w roli farszu. Nadzienie powinno być konkretne i sycące, a słodki smak jest elementem zupełnie niepotrzebnym. Oczywiście, można się ze mną nie zgadzać i dalej nadziewać potrawy owocami lub, jak niosą wieści, nawet czekoladą i miodem. Jeżeli zaś chodzi o mięsa czy warzywa, zgadzam się na wszelkie nadzienia. Po wybraniu składników trzeba je odpowiednio przygotować. Mięso należy zmielić lub, gdy posiada się już zmielone, włożyć do lodówki (inne miejsce, do którego kot nie sięgnie też może być, pod warunkiem, że panuje w nim niska temperatura), warzywa pokroić na małe kawałki – nie za małe, żeby nie zginęły wśród dominanty, ale też nie za duże, żeby zbytnio nie odciągały uwagi od najważniejszej ingrediencji. Gdy wszystko jest już pokrojone, pomielone, pocięte i przygotowane, koniecznością staje się miska. Drewniana, metalowa czy plastikowa, nie ma to znaczenia, ważne, by była duża. Gdy mamy już miskę, umieszczamy w niej składniki farszu. Teraz chwytamy największą łyżkę i energicznie mieszamy, aż wszystko połączy się w zwartą całość (wskazówka: lepiej mieszać w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara). Pozostaje tylko nadziewać.
II.
Na stole został talerz po pierogach, wylizuje go kot (jest stary i ma już swoje nawyki, nie oduczy się). Deszczu ni widu, ni słychu, wszystkie media grzmią o katastrofalnej suszy. Susza w listopadzie? Życie cały czas zaskakuje, tylko kot wydaje się być nim nie zainteresowany (to nie jego wina, cały koci ród jest obojętny wobec świata). Podczas gdy dziennikarze razem z politykami odgrzewają stare i gotują nowe spory, myślę o języku. Ostatnio mój mózg pomieszał nazwy ziół: majeranek stał się majerano, oregano organkiem. Doskonale wiedziałem, o co chodzi, ale umysł spłatał mi figla i uświadomił, że język jest czymś w rodzaju potrawy – słowa to składniki, interpunkcja to przyprawy, zasady są przepisem. Codziennie gotujemy nowe posiłki, codziennie zmienia się nasz smak.
III.
Dochodzimy do sedna: Farsz Marcina Sendeckiego. Najbardziej niezrozumiały z najbardziej niezrozumiałych powraca. Kolejna porcja językowej ekwilibrystki czeka na talerzu, jeszcze ciepła i pachnąca. Poeta znów umiejętnie chowa treści, każąc domyślać się znaczeń, badać słowniki, by zrozumieć użyty język. Kolejny raz rzuca rękawicę i każe nam sprawdzać intelekty i zdolności poznawcze, kamuflując się pod nieużywanymi na co dzień wyrazami.
IV.
Uściślijmy – forma wiersza to ciasto, treść to farsz. W wypadku nowej książki Sendeckiego ciastem jest sonet. Forma znana, lubiana, bardzo popularna wśród poetów i nauczycieli, którzy omawiają ją z reguły razem z Szekspirem – niekwestionowanym królem sonetów (dzięki temu jest nawet gwiazdą Internetu). Sonety szekspirowski, francuski i włoski różnią się w szczegółach, ale zmierzają do tego samego. Czternaście wersów, rymy i możliwie jak największa moc uderzeniowa. Sonety Sendeckiego przypominają chińskie pierożki wonton – małe, szczątkowe foremki maksymalnie napakowane mięsem.
V.
Sendecki tnie słowa i teksty tak mocno, aż zostają z nich pojedyncze sylaby, strzępy, które wcale nie ułatwiają zrozumienia. W Farszu nie znajdziemy „normalnych” tytułów, zamiast tego będziemy czytać wiersze zatytułowane „[Chmu]”, „[Dra]”, „[Ulc]” i inne. Warto zwrócić uwagę, że w indeksie wiersze zostały poszeregowane alfabetycznie, a nie według numerów stron. Tworzy to kolejną grę – takie rozwiązanie sprawia, że ma się wrażenie obcowania z jakimś nieznanym alfabetem, którego użytkownicy wcale nie chcą, żebyśmy go poznali i zrozumieli.
VI.
Gdybym miał przedstawić Farsz jednym wierszem, na pewno byłby to „[Ulc]”. Uwagę zwraca forma sonetu włoskiego połączonego w pewien sposób z sestyną. Wersyfikacja i rytmizacja zostały wykrojone z sonetu, a zamiast rymów użyto powtarzających się wyrazów (w tym wypadku cieniu, nowa, szybie, kwaśny, ostatni). „[Ulc]” rozgrywa się na ulicy, przedstawia banalne sytuacje: oczekiwanie na przystanku, jazda tramwajem, popalanie papierosów w bramie, ale jak wiadomo, pod banalnymi sytuacjami kryje się największy ból. Podmiot widzi swoje odbicie w szybie i skrótem wychodzi się na oddech kwaśny. „[Ulc]” sprawia wrażenie wiersza, który ledwie coś zarysowuje; wiersza-szkicu, który jest wspaniały formalnie, ale nie ma treści, ale to złudzenie. Wiersz mówi cicho, ale starannie i wyraźnie o porzuceniu i tęsknocie za kimś bliskim. Spójrzmy na dwuwers: Chciałem zobaczyć skrawek cienia w szybie/ Brama po bramie papieros ostatni. Poeta nie pisze, czyj cień chciał zobaczyć podmiot, ale możemy się domyślać, że jest to ktoś bliski. Szuka tego cienia w każdej bramie, przystanku, tramwaju, ale nie udaje mu się, więc papieros staje się jedynym wyjściem. Ostatnia strofa kończy poszukiwania podmiotu i rozwiewa większość naszych domysłów:
Żarzy się w cieniu kiedy kabłąk nowy
Wpełza na scenę niby grymas kwaśny
Mogłaś zostawić silny włos na szybie?
Wszystkie poszukiwania spełzły na niczym, pozostały kwaśny smak i domysły.
VII.
Sendecki pisze o obcości, Sendecki ucieka od ujawniania treści, ukrywając ją pod przeróżnymi kamuflażami. Żeby się schować, przywołuje innych autorów: Karpińskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Iwaszkiewicza. To na nich i na czytelników zrzuca odpowiedzialność za swoje wiersze. Choć w Farszu dominuje brak miłości, zapomnienie i wyobcowanie, mnogość różnych gier, przebrań i kryjówek sprawia wrażenie, że autor wcale nie chce kryć siebie i swojej poezji, ale po prostu dobrze się bawi, żonglując znaczeniami i brzmieniami. Ostatni wers tomiku – To jest nie ze słów – wydaje się być potwierdzeniem tej tezy. Tym wersem, ba!, całym Farszem Marcin Sendecki zapewnił sobie pozycję pierwszego kucharza i trolla (w rozumieniu internetowym) polskiej poezji.
Wiersz z książki Farsz, zarejestrowany podczas spotkania „Tadeusz Pióro Marcin Sendecki i Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki” na festiwalu Port Wrocław 2012.
WięcejWiersz z książki Farsz, zarejestrowany podczas spotkania „Tadeusz Pióro Marcin Sendecki i Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki” na festiwalu Port Wrocław 2012.
WięcejWiersz z książki Farsz, zarejestrowany podczas spotkania „Tadeusz Pióro Marcin Sendecki i Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki” na festiwalu Port Wrocław 2012.
WięcejRecenzja Pawła Mackiewicza z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
WięcejRecenzja Krzysztofa Siwczyka z książki Farsz Marcin Sendeckiego.
WięcejEsej Michała Domagalskiego towarzyszący premierze książki Farsz Marcina Sendeckiego.
WięcejRecenzja Pawła Paszka z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
WięcejRecenzja Joanny Orskiej z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
WięcejRecenzja Marcina Barana z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
Więcej