recenzje / ESEJE

Pieczone i nadziewane

Damian Kowal

Recenzja Damiana Kowala z książki Farsz Marcina Sendeckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

I.
Zro­bie­nie far­szu to naj­waż­niej­sza część przy­go­to­wy­wa­nia pie­ro­gów lub nadzie­wa­nych warzyw czy mięs. Cała isto­ta posił­ków wyma­ga­ją­cych nadzie­nia sku­pia się wła­śnie w nim. Resz­ta dzia­łań też jest waż­na, ale nie naj­waż­niej­sza. Uwa­gę nale­ży sku­pić na odpo­wied­nim dobo­rze skład­ni­ków. W wypad­ku pie­ro­gów jestem tra­dy­cjo­na­li­stą – twa­róg, pod­sma­żo­na cebul­ka, sól, pieprz; cza­sa­mi kapu­sta z grzy­ba­mi. Nie lubię owo­ców w roli far­szu. Nadzie­nie powin­no być kon­kret­ne i sycą­ce, a słod­ki smak jest ele­men­tem zupeł­nie nie­po­trzeb­nym. Oczy­wi­ście, moż­na się ze mną nie zga­dzać i dalej nadzie­wać potra­wy owo­ca­mi lub, jak nio­są wie­ści, nawet cze­ko­la­dą i mio­dem. Jeże­li zaś cho­dzi o mię­sa czy warzy­wa, zga­dzam się na wszel­kie nadzie­nia. Po wybra­niu skład­ni­ków trze­ba je odpo­wied­nio przy­go­to­wać. Mię­so nale­ży zmie­lić lub, gdy posia­da się już zmie­lo­ne, wło­żyć do lodów­ki (inne miej­sce, do któ­re­go kot nie się­gnie też może być, pod warun­kiem, że panu­je w nim niska tem­pe­ra­tu­ra), warzy­wa pokro­ić na małe kawał­ki – nie za małe, żeby nie zgi­nę­ły wśród domi­nan­ty, ale też nie za duże, żeby zbyt­nio nie odcią­ga­ły uwa­gi od naj­waż­niej­szej ingre­dien­cji. Gdy wszyst­ko jest już pokro­jo­ne, pomie­lo­ne, pocię­te i przy­go­to­wa­ne, koniecz­no­ścią sta­je się miska. Drew­nia­na, meta­lo­wa czy pla­sti­ko­wa, nie ma to zna­cze­nia, waż­ne, by była duża. Gdy mamy już miskę, umiesz­cza­my w niej skład­ni­ki far­szu. Teraz chwy­ta­my naj­więk­szą łyż­kę i ener­gicz­nie mie­sza­my, aż wszyst­ko połą­czy się w zwar­tą całość (wska­zów­ka: lepiej mie­szać w stro­nę prze­ciw­ną do ruchu wska­zó­wek zega­ra). Pozo­sta­je tyl­ko nadzie­wać.

II.
Na sto­le został talerz po pie­ro­gach, wyli­zu­je go kot (jest sta­ry i ma już swo­je nawy­ki, nie oduczy się). Desz­czu ni widu, ni sły­chu, wszyst­kie media grzmią o kata­stro­fal­nej suszy. Susza w listo­pa­dzie? Życie cały czas zaska­ku­je, tyl­ko kot wyda­je się być nim nie zain­te­re­so­wa­ny (to nie jego wina, cały koci ród jest obo­jęt­ny wobec świa­ta). Pod­czas gdy dzien­ni­ka­rze razem z poli­ty­ka­mi odgrze­wa­ją sta­re i gotu­ją nowe spo­ry, myślę o języ­ku. Ostat­nio mój mózg pomie­szał nazwy ziół: maje­ra­nek stał się maje­ra­no, ore­ga­no organ­kiem. Dosko­na­le wie­dzia­łem, o co cho­dzi, ale umysł spła­tał mi figla i uświa­do­mił, że język jest czymś w rodza­ju potra­wy – sło­wa to skład­ni­ki, inter­punk­cja to przy­pra­wy, zasa­dy są prze­pi­sem. Codzien­nie gotu­je­my nowe posił­ki, codzien­nie zmie­nia się nasz smak.

III.
Docho­dzi­my do sed­na: Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go. Naj­bar­dziej nie­zro­zu­mia­ły z naj­bar­dziej nie­zro­zu­mia­łych powra­ca. Kolej­na por­cja języ­ko­wej ekwi­li­bryst­ki cze­ka na tale­rzu, jesz­cze cie­pła i pach­ną­ca. Poeta znów umie­jęt­nie cho­wa tre­ści, każąc domy­ślać się zna­czeń, badać słow­ni­ki, by zro­zu­mieć uży­ty język. Kolej­ny raz rzu­ca ręka­wi­cę i każe nam spraw­dzać inte­lek­ty i zdol­no­ści poznaw­cze, kamu­flu­jąc się pod nie­uży­wa­ny­mi na co dzień wyra­za­mi.

IV.
Uści­ślij­my – for­ma wier­sza to cia­sto, treść to farsz. W wypad­ku nowej książ­ki Sen­dec­kie­go cia­stem jest sonet. For­ma zna­na, lubia­na, bar­dzo popu­lar­na wśród poetów i nauczy­cie­li, któ­rzy oma­wia­ją ją z regu­ły razem z Szek­spi­rem – nie­kwe­stio­no­wa­nym kró­lem sone­tów (dzię­ki temu jest nawet gwiaz­dą Inter­ne­tu). Sone­ty szek­spi­row­ski, fran­cu­ski i wło­ski róż­nią się w szcze­gó­łach, ale zmie­rza­ją do tego same­go. Czter­na­ście wer­sów, rymy i moż­li­wie jak naj­więk­sza moc ude­rze­nio­wa. Sone­ty Sen­dec­kie­go przy­po­mi­na­ją chiń­skie pie­roż­ki won­ton – małe, szcząt­ko­we forem­ki mak­sy­mal­nie napa­ko­wa­ne mię­sem.

V.
Sen­dec­ki tnie sło­wa i tek­sty tak moc­no, aż zosta­ją z nich poje­dyn­cze syla­by, strzę­py, któ­re wca­le nie uła­twia­ją zro­zu­mie­nia. W Far­szu nie znaj­dzie­my „nor­mal­nych” tytu­łów, zamiast tego będzie­my czy­tać wier­sze zaty­tu­ło­wa­ne „[Chmu]”, „[Dra]”, „[Ulc]” i inne. War­to zwró­cić uwa­gę, że w indek­sie wier­sze zosta­ły posze­re­go­wa­ne alfa­be­tycz­nie, a nie według nume­rów stron. Two­rzy to kolej­ną grę – takie roz­wią­za­nie spra­wia, że ma się wra­że­nie obco­wa­nia z jakimś nie­zna­nym alfa­be­tem, któ­re­go użyt­kow­ni­cy wca­le nie chcą, żeby­śmy go pozna­li i zro­zu­mie­li.

VI.
Gdy­bym miał przed­sta­wić Farsz jed­nym wier­szem, na pew­no był­by to „[Ulc]”. Uwa­gę zwra­ca for­ma sone­tu wło­skie­go połą­czo­ne­go w pewien spo­sób z sesty­ną. Wer­sy­fi­ka­cja i ryt­mi­za­cja zosta­ły wykro­jo­ne z sone­tu, a zamiast rymów uży­to powta­rza­ją­cych się wyra­zów (w tym wypad­ku cie­niu, nowa, szy­bie, kwa­śny, ostat­ni). „[Ulc]” roz­gry­wa się na uli­cy, przed­sta­wia banal­ne sytu­acje: ocze­ki­wa­nie na przy­stan­ku, jaz­da tram­wa­jem, popa­la­nie papie­ro­sów w bra­mie, ale jak wia­do­mo, pod banal­ny­mi sytu­acja­mi kry­je się naj­więk­szy ból. Pod­miot widzi swo­je odbi­cie w szy­bie i skró­tem wycho­dzi się na oddech kwa­śny. „[Ulc]” spra­wia wra­że­nie wier­sza, któ­ry led­wie coś zary­so­wu­je; wier­sza-szki­cu, któ­ry jest wspa­nia­ły for­mal­nie, ale nie ma tre­ści, ale to złu­dze­nie. Wiersz mówi cicho, ale sta­ran­nie i wyraź­nie o porzu­ce­niu i tęsk­no­cie za kimś bli­skim. Spójrz­my na dwu­wers: Chcia­łem zoba­czyć skra­wek cie­nia w szybie/ Bra­ma po bra­mie papie­ros ostat­ni. Poeta nie pisze, czyj cień chciał zoba­czyć pod­miot, ale może­my się domy­ślać, że jest to ktoś bli­ski. Szu­ka tego cie­nia w każ­dej bra­mie, przy­stan­ku, tram­wa­ju, ale nie uda­je mu się, więc papie­ros sta­je się jedy­nym wyj­ściem. Ostat­nia stro­fa koń­czy poszu­ki­wa­nia pod­mio­tu i roz­wie­wa więk­szość naszych domy­słów:

Żarzy się w cie­niu kie­dy kabłąk nowy
Wpeł­za na sce­nę niby gry­mas kwa­śny
Mogłaś zosta­wić sil­ny włos na szy­bie?

Wszyst­kie poszu­ki­wa­nia speł­zły na niczym, pozo­sta­ły kwa­śny smak i domy­sły.

VII.
Sen­dec­ki pisze o obco­ści, Sen­dec­ki ucie­ka od ujaw­nia­nia tre­ści, ukry­wa­jąc ją pod prze­róż­ny­mi kamu­fla­ża­mi. Żeby się scho­wać, przy­wo­łu­je innych auto­rów: Kar­piń­skie­go, Sło­wac­kie­go, Mic­kie­wi­cza, Iwasz­kie­wi­cza. To na nich i na czy­tel­ni­ków zrzu­ca odpo­wie­dzial­ność za swo­je wier­sze. Choć w Far­szu domi­nu­je brak miło­ści, zapo­mnie­nie i wyob­co­wa­nie, mno­gość róż­nych gier, prze­brań i kry­jó­wek spra­wia wra­że­nie, że autor wca­le nie chce kryć sie­bie i swo­jej poezji, ale po pro­stu dobrze się bawi, żon­glu­jąc zna­cze­nia­mi i brzmie­nia­mi. Ostat­ni wers tomi­ku – To jest nie ze słów – wyda­je się być potwier­dze­niem tej tezy. Tym wer­sem, ba!, całym Far­szem Mar­cin Sen­dec­ki zapew­nił sobie pozy­cję pierw­sze­go kucha­rza i trol­la (w rozu­mie­niu inter­ne­to­wym) pol­skiej poezji.

Powiązania

[Blo]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[Ja]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[St]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Tak mi mów

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Rodzaj przenikliwości

recenzje / ESEJE Krzysztof Siwczyk

Recen­zja Krzysz­to­fa Siw­czy­ka z książ­ki Farsz Mar­cin Sen­dec­kie­go.

Więcej

Układając składniki Farszu (kilka przyczynków do analizy)

recenzje / IMPRESJE Michał Domagalski

Esej Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Hej, Farsz, Sendecki, Shall we?

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Była sobie raz królewna

recenzje / ESEJE Joanna Orska

Recen­zja Joan­ny Orskiej z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Zamieranie słów

recenzje / ESEJE Marcin Baran

Recen­zja Mar­ci­na Bara­na z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej