recenzje / KOMENTARZE

Pierwsi ludzie mieszkali w dolinie

Jan Rojewski

Autorski komentarz Jana Rojewskiego, laureata 12. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

[Pierwsi ludzie mieszkali w dolinie]

Pierw­si ludzie miesz­ka­li w doli­nie i pew­nie gdy­by
zna­li to sło­wo nazwa­li­by ją Pol­ską
żyli pod drze­wem z któ­re­go zry­wa­li owo­ce kobie­ty
zbyt dłu­go trzy­ma­ły w ustach sok z wino­gron malo­wa­ły
nim sie­bie i wnę­trza domostw w tym cza­sie męż­czyź­ni
wcho­dzi­li w nie bez pyta­nia skry­ci pod sier­ścią nocy

Drze­wo pło­nę­ło doty­kiem pio­ru­na zwia­sto­wa­ło
roz­wo­dy i kuchen­ki mikro­fa­lo­we odkryw­szy cie­pło
zasy­pia­li uczy­li się marzyć
szu­ka­ło ich wte­dy trzech myśli­wych mar­twy zając
zgra­ja psów zwie­sza­ła pyski ze szczy­tu Gie­won­tu

zie­mia w któ­rej pocho­wał bra­ta mia­ła smak popio­łu
dzie­ciom kaza­no trzy­mać wdo­wę żeby bóg nie usły­szał lamen­tu
dół zasy­pa­no kamie­nia­mi jeden kamień nosił śla­dy krwi
myśli­wi widzie­li to ode­szli byli już nie­przy­dat­ni

taka jest kosmo­go­nia tej kra­iny ale nigdzie jej nie zapi­sa­no
taka jest kosmo­go­nia tej kra­iny ale ja o tym nie wiem
myję z bab­cią naczy­nia w kuch­ni i śpie­wam pio­sen­ki z Ziar­na
kred­ka­mi rysu­ję po ścia­nie w salo­nie coś jak­by
czte­ry byki czar­ną kro­wę kil­ko­ro ludzi pod nimi
kościół i super­mar­ket


Wiersz roz­po­czy­na­ją­cy zestaw ma go w pewien spo­sób zako­rze­nić w rze­czy­wi­sto­ści, poka­zać o czym będzie ta histo­ria. Mamy więc pierw­szych ludzi i może uda nam się dowie­dzieć, jak się to wszyst­ko zaczę­ło. „Jak to się wszyst­ko zaczę­ło napraw­dę!” – chcie­li­by dodać nie­któ­rzy, ale jestem świę­cie prze­ko­na­ny, że żad­ne­go „napraw­dę” nie ma. A pierw­si ludzie, chle­ją­cy i pie­przą­cy się, kie­dy nikt nie patrzy, chy­ba spe­cjal­nie się od nas nie róż­nią. Z ata­wi­zmów wyry­wa ich sen – ułu­da sta­ją­ca się rze­czy­wi­sto­ścią – to nie przy­pa­dek, że w kolej­nym wier­szu będzie­my mieć do czy­nie­nia ze stat­kiem lecą­cym w kosmos. Jest też waria­cja o Kainie i Ablu i strzę­py obra­zów Bru­egla Myśli­wi na śnie­gu. U Bru­egla myśli­wi to czar­ne pla­my, zło­wro­go scho­dzą­ce w dół – żeby poczuć się bar­dziej swoj­sko, wyobraź­my ich sobie na Gie­won­cie. Chcia­łem, żeby ów chłop­ski kro­ni­karz, znaw­ca codzien­ne­go bólu i zgry­zo­ty, stał się prze­wod­ni­kiem po kolej­nych wier­szach (wszyst­kie porów­na­nia lite­rac­kie są upraw­nio­ne). Ostat­nie wer­sy zesta­wia­ją malo­wi­dła z Lascaux z kościo­łem i super­mar­ke­tem, mię­dzy któ­ry­mi utkwi­ło w ostat­nim 25-leciu dzi­kie ple­mię Pola­ków. Apo­ka­ta­sta­sis? Tro­chę tak, ale też pój­ście w stro­nę gno­styc­kiej (bogo­mil­skiej) wer­sji histo­rii, w któ­rej Bóg ma dwóch synów: Sata­na­ela i Logo­sa. To zbun­to­wa­ny Sata­na­el stwa­rza świat mate­rial­ny, w któ­rym żyje­my. Przez świat poezji i gno­zy nie da się iść bez asy­sty Cze­sła­wa Miło­sza. To jed­nak zupeł­nie inna histo­ria.

O autorze

Jan Rojewski

Studiuje w Instytucie Kultury Polskiej UW, publikował w "Arteriach", "Odrze", "Nowych Peryferiach", "Gazecie Wyborczej". Był nominowany w OKP im. Jacka Bierezina, laureat konkursu im. Rafała Wojaczka. Mieszka w Warszawie.

Powiązania