Cóż znaczą one wobec doświadczanej na co dzień, beznadziejnie monotonnej konstelacji strachu, bólu i samotności? Czy można polegać na języku, jeżeli wskutek choroby nie pamięta się nawet własnego nazwiska? Wreszcie, czy o fizycznym udręczeniu przystoi pisać banalnie? Tego typu pytania prowokuje lektura Do szpiku kości – kilkudziesięciu niewygodnych, odartych ze złudzeń i porażająco szczerych tekstów, które, co znamienne, zostały zapisane głównie prozą. Ich bohaterem i narratorem jest chorujący na nowotwór Krzysztof Jaworski. Zapiski, które mogą się kojarzyć z formą diarystyczną, cechuje różnorodność: można tu znaleźć zarówno dowcipy, anegdoty albo przypominające prozę Macieja Malickiego krótkie, acz błyskotliwie odnotowane fragmenty podsłuchanych rozmów, jak i literackie stylizacje przechwytujące język Biblii, dialogów Platońskich, średniowiecznych chansons de geste czy wreszcie Chłopów Reymonta.
Jeśli zaś pojawiają się gdzieś momenty refleksyjne, wypowiedziane serio, z należną tematowi atencją, pisarz z miejsca torpeduje je wiązką wulgaryzmów, spełniających funkcję wentylu, przez który ulatniają się nagromadzone emocje. Tak jakby chciał, po pierwsze, pozbawić literaturę prawa do budzenia współczucia, a po drugie, odrzeć ją z estetyzującego fałszu, aż do tytułowego szpiku kości. Jego cel jest jasny: zdetonować ładunek wybuchowy złożony u stóp Parnasu i zrehabilitować pospolitość. Tylko w ten sposób, za cenę wyrzeczenia się artyzmu, można przekazać cząstkę doświadczenia oraz zbliżyć się do sedna prawdziwej egzystencji. Autor jest w swym założeniu radykalny – wszystko, co nieprzeżyte bezpośrednio na własnym ciele (np. macierzyństwo), pozostaje dla niego niezrozumiałe.
Krzysztof Jaworski, kojarzony jako jeden z poetów debiutujących na łamach „brulionu”, konsekwentnie podtrzymuje charakteryzujący go nieco chłopacki i zaczepny idiom. „Tam ojczyzna moja, gdzie deska sedesowa moja!” („Dlaczego patriotyzm”) – zakrzykuje w pewnym momencie słowa, które z powodzeniem można by odnieść do wczesnych, świadomie antyobywatelskich wierszy Marcina Świetlickiego. Ponadto Do szpiku kości odznacza się czarnym humorem, który pomaga autorowi zdystansować się do całej sytuacji i przekuć rozpacz w autoironię. We fragmencie zatytułowanym „Dlaczego podróże w czasie” odnotowuje: „Kiedyś napisałem w jednym z wierszy, że »chciałbym być chory na raka albo inne nieuleczalne świństwo«. Wnioski: marzenia się spełniają”. W dalszej części tego tekstu padają już tylko ordynarne wyzwiska pod własnym adresem. Można się śmiać? Owszem, ale tylko po to, by po chwili poczuć dyskomfort, potęgowany frazą zapisaną na ostatniej stronie: „Na kogo wypadnie, na tego bęc”.
Próżno szukać w książce sentymentalnych wzruszeń czy czułostkowych gestów – każda taka „chwila słabości” prowadziłaby na manowce kiczu, dlatego należy unikać jej jak ognia. Zamiast prostodusznej szczerości w opowieściach bohatera nietrudno wskazać upodobanie do wykorzystywania popkulturowych kodów. To zresztą stała cecha twórczości autora Do szpiku kości, od lat pasożytującej na organizmie wyobraźni masowej ze wszelkimi tego konsekwencjami. Bywa więc i prymitywnie, i pomysłowo. Na przykład wizyta w zadymionej toalecie zamienia się pod piórem Jaworskiego w scenę przybycia Gandalfa Szarego do Gondoru. Podobnych konceptów jest tu znacznie więcej. Dowodzą one, że pisanie to również forma inteligentnej zabawy, która przynosi choremu chwilę ulgi czy zapomnienia.
Do szpiku kości to podróż po „niepospolicie fascynującym świecie wszechogarniającej cielesności”, rzucająca wyzwanie temu, co ukryte pod fasadą kultury. Zamysł całego przedsięwzięcia polega na próbie ustanowienia nowego, impregnowanego na literacki artyzm języka, który byłby gotów dotknąć prawdy egzystencji i zmierzyć się z tak niewdzięcznym, a jednocześnie podatnym na rozmaite ubarwienia tematem, jakim jest choroba nowotworowa. Jak przezwyciężyć literaturę? Odpowiedź musiałaby być tautologią: tylko literaturą. Tej Krzysztof Jaworski nie potrafi się ostatecznie wyrzec.
O autorze
Marek Olszewski
Urodzony ostatniego dnia sierpnia 1986 roku. Doktorant w Katedrze Krytyki Współczesnej UJ. Teksty krytycznoliterackie publikuje na papierze (m.in. „Nowe Książki”, „Opcje”, „Nowa Dekada Krakowska”, „Wyspa”, „FA-Art”, „Arterie”, „Elewator”) i w sieci (m.in. dwutygodnik, artpapier). Współautor książki Literatura i kino. Polska po 1989 roku. Mieszka w Krakowie.
p>Recenzja Marka Olszewskiego z książki Kochanka Norwida Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która ukazała się w sierpniu 2014 roku w „Nowych Książkach”.