
Oclone przyjemności
dzwieki / WYDARZENIA Bogusław Kierc Krzysztof Jaworski Tadeusz PióroZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Bogusława Kierca i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejRecenzja Tadeusza Pióry z książki Studium temperamentu Ronalda Firbanka.
Ronald Firbank był bardzo nieśmiały. Potrafił nie odezwać się słowem w trakcie kilkugodzinnej kolacji, choć zwykł przy takich okazjach wypijać kilka butelek szampana. Pewnego razu poeta Siegfried Sassoon zaprosił go na podwieczorek w nadziei, że uda mu się spokojnie porozmawiać z Firbankiem o sztuce i literaturze. Jedyne, co Firbank miał do powiedzenia, to: – Uwielbiam kursywę. A pan?
Podobnych anegdot o Firbanku krążyło wiele. Ifan Kyrle Fletcher wspomina przypadkowe spotkanie Firbanka ze znajomym, którego dostrzegł jadąc dorożką. Kazał dorożkarzowi stanąć i powiedział: – Pragnąłbym, by nie zwracał się pan do mnie po nazwisku. Mam od tego uczucie kaloszy. (It gives me a sense ofgoloshes). To zagadkowe stwierdzenie miało znaczyć tyle, że zwracanie się po nazwisku, lecz bez poprzedzającej je formy „pan”, nie było stosowne w sferach, do których Firbank należał z racji swego pochodzenia, majątku i wrażliwości. Cytując tę anegdotę za Fletcherem, pierwszy biograf Firbanka, Jocelyn Brooke, zmienia ją, na pozór nieznacznie. Według Brooke’a, Firbank krzyczy „głosem przenikliwym i pełnym boleści – Pragnąłbym, by nie zwracał się pan do mnie po nazwisku. Mam od tego uczucie kaloszy”. Choć Brooke twierdzi, że cytuje za Fletcherem, to dodaje od siebie „głos przenikliwy i pełen boleści” a także zapisuje słowo „pragnąłbym” kursywą. Czyli wprowadza elementy stereotypu rozhisteryzowanej „cioty”, nadużywającej emfazy jeszcze częściej niż makijażu. Bo, jak sugeruje Firbank w odpowiedzi na pytanie Sassoona o sztukę i literaturę, istnieje związek pomiędzy czcionką a orientacją seksualną. – Uwielbiam kursywę. A pan? Zapisana w ten sposób, kwestia Firbanka nabiera nieco innego znaczenia, gdyż wprowadza do zagadnień estetyki, o które pytał Sassoon, problem wpływu upodobań seksualnych na poglądy estetyczne, a zarazem jest dosyć bezczelnym pytaniem o seksualne upodobania Sassoona.
Językowa bezczelność Firbanka sięga zenitu w powieści Zdeptany kwiatuszek między innymi dlatego, że podważa to, co przy wszelkich typograficznych wariacjach uznajemy za niezmienne: gramatykę. Nie chodzi tu tylko o szyk zdania angielskiego i zasady zgody pomiędzy jego członami, lecz o kategorie fundamentalne dla orientacji w języku oraz w pozajęzykowej przestrzeni (o ile w ogóle można zakładać istnienie przestrzeni tak rozumianej), mianowicie liczbę, czas i rodzaj. Kiedy król Pizuergi, wchodząc do komnaty w towarzystwie „kształtnego pazia (lat szesnaście), o policzkach świeższych niż mleko prosto od krowy”, oświadcza, „- Konie z rzędami, żebyśmy nareszcie mogli Sami położyć się do łóżka”, narrator wyjaśnia, że król Wilhelm „rzadko przemawiał w czasie pojedynczym”. Frywolność Firbanka może wydać się niezrozumiała, bowiem trudno ustalić, jaką funkcję ma pełnić to kategoryczne przesunięcie. Jako czysto formalny pogłos kwestii króla Wilhelma, którzy chcą Sami położyć się do łóżka, ma swoje uzasadnienie, lecz nie dorównuje jej humorem. Jeśli natomiast potraktujemy „czas pojedynczy” jako zapowiedź późniejszych transgresji, zamysł Firbanka staje się jaśniejszy.
Guwernantka jego Nieprzyzwoitości księcia Olafa, przygotowując następcę tronu do podjęcia nauki w Eton, zadaje mu ćwiczenie gramatyczne: odmianę przez osoby zdania „Jestem Polityczną Kierowniczką”. Książę Olaf koniuguje:
Ja jestem Polityczną Kierowniczką,
Tyś jest Polityczną Kierowniczką,
On jest Polityczną Kierowniczką,
My jesteśmy Politycznymi Kierowniczkami,
Wy jesteście Politycznymi Kierowniczkami,
Oni są Politycznymi Kierowniczkami.
Guwernantka stara się wskazać właściwą drogę jego Nieprzyzwoitości: „- Mój drogi, bardzo dobrze, tylko dwa błędy. On jest Polityczną Ker…kierowniczką. Oni są Poly…litycznymi Kierowniczkami: czy wiesz, jak to poprawić?” Taka malutka pomyłka…
Zaiste, z perspektywy gramatyki różnica między zaimkami „on” i „ona” może wydawać się znikoma, z pewnością nie większa niż między czasem a liczbą. Lecz gdy zmienimy perspektywę z ściśle gramatycznej na szerszą – prawną, eklezjastyczną bądź ogólnokulturową – różnica płci staje się sprawą fundamentalną, choć tu też nietrudno o pomyłkę. Gdy królewska para Figlandii przybywa z oficjalną wizytą do Pizuergi, porzucają „europejskie stroje na rzecz powiewnych, rodzinnych szat, tak że przez krótką chwilę zgromadzeni goście nie bardzo mogli zmiarkować, które z nich to dżentelmen, które zaś – jego pani. Zapewne broda królewska, długa i popielata, powinna była kwestię rozstrzygnąć natychmiast, a przecież z drugiej strony naszyjnik królowej, cały z trzciny i piórek, okazał się tak bardzo mylący…” Płeć króla jest zatem zdeterminowana poprzez wygląd jego męsko noszącej się „pani”, która wprowadza wszak dalsze powikłania, gdy zaczyna uwodzić żonę brytyjskiego ambasadora. Firbank pyta więc, czym jest płeć? I skąd o tym wiemy? My z kolei możemy zapytać: gdzie leży Pizuerga? I które biuro podróży ma w swej ofercie wycieczki do Figlandii? Powrócimy do tych pytań niebawem.
Nominalnie, Zdeptany kwiatuszek jest hagiografią, żywotem św. Laury de Nazianzi. Dziwne to imię i nazwisko, choć nieprzypadkowe. Pomimo dezynwoltury, z jaką Firbank przedstawia genezę Zdeptanego kwiatuszka, i frywolności, z jaką traktuje pisownię i składnię, jego powieść cechuje zdumiewający rygor etymologiczny. We wczesnym średniowieczu, laurą zwano skupisko oddzielonych od siebie cel, zamieszkanych przez zakonników żyjących w odosobnieniu pod kuratelą przełożonego. Etoile de Nazianzi jest lilią o białych kwiatach, znaną także pod nazwą gwiazdy betlejemskiej. Nazianzi przywodzić może na myśl Nazaret. Zawiera także cząstkę „anzi”, co po włosku znaczy „(a) raczej”. W nazwisku Laury mieści się zatem sugestia, że została siostrą nazarenką wbrew własnej woli – o ile za jej wolę uznamy pragnienie zamążpójścia. Brigid Brophy, za którą podaję te szczegóły, wymienia ich więcej, lecz nie wszystkie z elementów znaczeniowych nazwiska św. Laury można dosłownie przetłumaczyć na język polski. Rygor etymologiczny Firbanka tematycznie odzwierciedla wyprawa wykopaliskowa do przedmieść Sodomy. W jednej z najbardziej przewrotnych scen Zdeptanego kwiatuszka jesteśmy świadkami rozmowy archeologa z przyszłym dyplomatą:
- A więc wyjeżdżamy do Choderlahomeru, Staruszku? – powiedział trzeci syn lorda Instagnanta.
– Na to wygląda… – odparł jedyny syn lorda Intryganta.
– Cóż, szkoda, że ja też nie jadę!
– Na pewno byłoby uroczo, Lionelu, mieć cię u swego boku: ale tymczasem możesz zostać powołany na wicekonsula w Sodomie, bądź coś w tym rodzaju?
– Czemu wice? A zresztą!… Nie ma jeszcze konsulatu – powiedział trzeci syn lorda Instagnanta, studiując wzrokiem rozmaite przedmioty na udrapowanym w prałacką purpurę, przenośnym ołtarzu przyjaciela.
– Odwracaj się tyłem, Staruszku, będzie chłosta! – zawołał, wymachując czymś, co wyglądało na szylkretowe lorgnon z trzema niteczkami lazurowej filozeli.
Jak zauważył W. H. Auden, główne zainteresowania bohaterów powieści Firbanka to religia i seks. Trudno im sobie wyobrazić, by jedno mogło być cokolwiek warte bez drugiego. Przedmioty przywiezione z wykopalisk w Sodomie nie pozostawiają wątpliwości, że nawet dla krótkiego pobytu w tym mieście warto byłoby narazić się na wiadomą karę. Syn lorda Instagnanta (nazwisko wskazuje na jego kazirodcze pochodzenie) uważa, że kwalifikuje się nie na wicekonsula, lecz samego szefa przyszłej misji dyplomatycznej w Sodomie. Wyrażając taką opinię, rozgląda się za czymś, czym mógłby wychłostać szkolnego kolegę: zgodnie z oczekiwaniami, narzędzie flagellacji znajduje na przenośnym ołtarzu syna lorda Intryganta. Misterny i wyszukany, instrument ten wygląda jak drwina z okrucieństw Starego Testamentu, a zarazem estetyzuje ulubiony sport bohaterów Firbanka, czyli chłostę. W jego powieściach chłosta jest praktyką ekumeniczną, gustują w niej młodzi mężczyźni, jak również zakonnice i wiekowe kobiety. Jako praktyka dyscyplinarna, chłosta służy jednak wyłącznie redefinicji bólu i przyjemności, zanegowaniu ich przeciwstawnych znaczeń. Prowadzi to do pytania, czy dyscyplina może istnieć poza obrębem seksualnej perwersji: zdaniem Firbanka, raczej nie.
Wróćmy do Pizuergi (nie udało się to synowi lorda Intryganta, który zmarł nagle w Choderlahomerze: układając sonet, ujrzał szakala, i nie przeżył szoku, spowodowanego tak nagłym objawieniem. Czyżby gniew Boży dosięgał tylko tych homoseksualistów, którzy piszą kiepskie wiersze? Możemy spodziewać się po Firbanku tak radykalnej estetyzacji religii i moralności). Otóż Pizuerga brzmi podobnie jak francuskie słowo „pissoir”, oznaczające toaletę publiczną, tradycyjne miejsce spotkań mężczyzn wszelkiego rodzaju, gdzie napisy na ścianach często charakteryzują się ortograficzną i stylistyczną ekscentrycznością zdolną zainspirować niejednego pisarza (choć oczywiście nie tak zdyscyplinowanego jak Ronald Firbank). Obyczaje w Pizuerdze są swobodne, nikt nie dziwi się awansom, jakie królowa Figiandii robi lady Something. Auden uznawał świat powieści Firbanka za rajski, a Pizuergę za najbardziej przekonujące przedstawienie rajskiej rzeczywistości. „Polityka: brak, prócz kojarzenia królewskich małżeństw. Niezadowolenie społeczne – brak. Tylko nieliczni mają w ogóle jakieś ambicje: jedna postać, na przykład, chce się znaleźć na witrażu; innej marzy się willa z WC. Większość jednak jest całkowicie zadowolona ze swojego losu.” Tylko o jednym zapomina Auden: w raju pisze się wyłącznie kursywą.
Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.