recenzje / ESEJE

Pochwała poezji polskiej w warunkach zagrożenia

Marcin Sierszyński

Recenzja Marcina Sierszyńskiego z książki Imię i znamię Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nawet wyjąt­ko­wo scep­tycz­na i nie­życz­li­wa lek­tu­ra nie może pomi­nąć nie­zby­wal­nych dowo­dów na cią­gły roz­wój tej poezji (przy­naj­mniej do tego momen­tu).

W swo­im poprzed­nim tomie wier­szy, Pio­sen­ka o zależ­no­ściach i uza­leż­nie­niach, Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki stwier­dza, że „isto­tą poezji jest nie tyle zasad­ność / co bez­za­sad­ność napo­mknień i powtó­rzeń”, co jest dale­kim echem pro­gra­mu poetyc­kie­go, choć tę pro­gra­mo­wość trud­no na pod­sta­wie cyto­wa­nych wer­sów narzu­cić auto­ro­wi, ale tak­że podusz­ką powietrz­ną, chro­nią­cą isto­tę twór­czą lite­ra­ta i sta­wia­ją­cą czy­tel­ni­ków w nie­zręcz­nej, bo gwał­tow­nej, sytu­acji pod­wa­że­nia całej dotych­cza­so­wo wypra­co­wa­nej wie­dzy o poecie i jego dorob­ku. „Nie­po­wta­rzal­ność jest więc doświad­cze­niem jed­nost­ko­wo­ści, a idio­ma­tycz­ność, któ­ra tę jed­nost­ko­wość chro­ni – jest zara­zem dla niej zagro­że­niem. To wła­śnie z tego, z prze­czu­cia i roz­po­zna­nia, że Dyc­ki dobie­ga kre­su swych moż­li­wo­ści, wyni­ka – komu­ni­ka­cyj­ny, lecz czy este­tycz­ny – kło­pot z jego twór­czo­ścią”, zauwa­żył na łamach „Przy­stan­ku Lite­rac­kie­go” Piotr Śli­wiń­ski. Dla­te­go też sądzi, że „pyta­nie o nowe­go Dyc­kie­go zawsze będzie pyta­niem zasad­nym”. Tyl­ko czy isto­tą Dyc­kie­go jest nie tyle zasad­ność, co bez­za­sad­ność takich pytań?

Dobrze jest podejść kry­tycz­nie do ulu­bio­ne­go pisa­rza, gdyż dopie­ro pod­czas suro­wej oce­ny może­my stać się pew­ni war­to­ści pod­su­wa­nych nam prze­zeń dzieł. Pyta­nie o nowe­go Dyc­kie­go sta­je się pyta­niem o to, czy wciąż wie­rzy­my w taką poety­kę, w kon­kret­ny ton wier­szy, w histo­rię opo­wia­da­ną nam przez poetę. Jak powszech­nie wia­do­mo, autor Nenii wciąż „pisze jeden wiersz”, a mimo to za każ­dym razem jeste­śmy wpro­wa­dza­ni w coraz to nowe wąt­ki, małe glo­sy do głów­ne­go nur­tu. Przy oka­zji – powrót do zna­nych moty­wów raczej ujmu­je tę poezję, niż jej odej­mu­je. To tro­chę jak­by ponow­ne poja­wie­nie się w czwar­tym sezo­nie ulu­bio­nej seria­lo­wej posta­ci z pierw­sze­go sezo­nu, że tak obra­zo­wo to przed­sta­wię. Nie moż­na rów­nież zapo­mnieć, że zgod­nie z powie­dze­niem, Pola­cy naj­bar­dziej lubią te pio­sen­ki, któ­re już zna­ją. I sko­ro już odwo­łu­ję się w tym momen­cie do uczuć, to trze­ba też nad­mie­nić, z jaką lubo­ścią odwo­łu­je­my się do mito­lo­gii poety, któ­ra u Dyc­kie­go jest coraz bar­dziej wyraź­na (osob­ność, cho­ro­ba mat­ki, nie­jed­no­znacz­na toż­sa­mość, życie na pogra­ni­czu dwóch kul­tur). Te rze­czy sto­ją murem za auto­rem, trud­no było­by im zaprze­czyć, cho­ciaż zda­ję sobie spra­wę z moż­li­wo­ści prze­war­to­ścio­wa­nia wszyst­kich war­to­ści. Na dzień dzi­siej­szy jed­nak emo­cje, jakie wywo­łu­je wśród swo­ich odbior­ców, są jed­ny­mi z nie­za­prze­czal­nych we współ­cze­snej poezji pol­skiej w warun­kach zagro­że­nia.

Gdy­by jed­nak przy­jąć, że Imię i zna­mię nie ma już nic wię­cej do zaofe­ro­wa­nia wła­snym czy­tel­ni­kom, a Tka­czy­szyn-Dyc­ki zasy­pia grusz­ki w popie­le – musiał­bym zgod­nie ze swo­im sumie­niem ude­rzyć pię­ścią w stół i powie­dzieć sta­now­cze: nie! Nawet wyjąt­ko­wo scep­tycz­na i nie­życz­li­wa lek­tu­ra nie może pomi­nąć nie­zby­wal­nych dowo­dów na cią­gły roz­wój tej poezji (przy­naj­mniej do tego momen­tu). Jest to fakt ogól­nie zna­ny, że dopie­ro od nie­daw­na poja­wi­ły się u auto­ra Kamie­nia peł­ne­go pokar­mu wąt­ki meta­po­etyc­kie, pyta­nia o istot­ność, zasad­ność i moż­li­wo­ści wier­szy na tle współ­cze­sne­go kra­jo­bra­zu. Pamięt­ne porów­na­nie poezji do nekro­lo­gów z Pio­sen­ki o zależ­no­ściach i uza­leż­nie­niach, a tak­że stwier­dze­nie, że nikt się na nią nie rzu­ca. Z naj­now­sze­go tomu na pew­no w kanon rewe­la­cyj­nych zbi­tek słow­nych o podob­nej tema­ty­ce wej­dzie tytuł jed­ne­go z wier­szy, czy­li „Pochwa­ła poezji pol­skiej w warun­kach zagro­że­nia”:

w ode­rwa­niu od wód­ki i w ode­rwa­niu
od rodzin­nej wio­ski w któ­rej wszyst­ko
mogło znie­wo­lić poczy­na­jąc
od strze­chy i wszyst­ko zmier­zić

otóż w ode­rwa­niu od ojczy­stych łąk
i pól nie byli­śmy zno­wu tacy pięk­ni
i chęt­ni choć każ­dy z nas nie zała­mu­jąc
rąk musiał się puścić w Ogro­dzie

Szwaj­car­skim w któ­rym wszyst­ko (nawet
wspo­mnie­nie strzech) mogło nas zabo­leć
lecz poezji pol­skiej daw­nej i współ­cze­snej
nie da się prze­le­cieć w jed­ną noc ole!

W ogó­le nie spo­sób odmó­wić Dyc­kie­mu umie­jęt­no­ści w kom­po­no­wa­niu nie­za­po­mnia­nych fraz. W wie­lu książ­kach o lite­ra­tu­rze stoi (prze­pra­szam za rusy­cyzm), że ory­gi­nal­nym poetą on jest. A to cecha wiel­kich poetów.

Jed­nym z pierw­szych wier­szy, jakie mie­li­śmy oka­zję czy­tać u Dyc­kie­go, jest „[moja mat­ka kościół inno­wier­czy]”, w któ­rym pada­ją sło­wa:

moja mat­ka kościół bluź­nier­czy
bluź­nier­cą nie jest kto imie­nia Pana nie znaj­du­je
lecz któ­ry się cheł­pi że posiadł
imię nowe i że się zowie nowo naro­dzo­ny

Powrót do tego moty­wu w tytu­le naj­now­sze­go dzie­ła jest jak naj­bar­dziej bez­za­sad­ny. Wręcz pięk­nie bez­za­sad­ny, tak samo jak zwró­ce­nie mojej uwa­gi na ten wiersz. Dobrze jed­nak zda­ję sobie spra­wę z ener­gii tytu­łów, ich mocy inter­pre­ta­cyj­nej i siły łącze­nia tomów w spój­ną całość. Imię jest nam nada­wa­ne naj­czę­ściej bez naszej zgo­dy, podob­nie jak zna­mię; róż­ni je to jedy­nie, że imio­na może­my zmie­niać w cią­gu swo­je­go życia, zna­mię pozo­sta­je na całe życie. Wystar­czy przy­po­mnieć sobie pierw­sze zna­ne nam sław­ne zna­mię, jakie otrzy­mał Kain od Boga po zabi­ciu swo­je­go bra­ta. Było jed­no­cze­śnie napięt­no­wa­niem, jak i groź­bą dla innych, albo­wiem każ­dy, kto wywrze zemstę na Kainie, zosta­nie sied­mio­krot­nie bar­dziej pomsz­czo­ny.

Imio­na u Dyc­kie­go poja­wia­ją się nie­ustan­nie. Cho­ciaż­by Leszek, z któ­rym cho­dził na cmen­tarz, czy „Jasie­jo, Jasiu­sio i Jasiecz­ko”. Jed­nak­że imie­niem jest rów­nież nazwi­sko, jako pra­wo­wi­ty rów­no­waż­nik. A tych jest znacz­nie wię­cej, prze­wi­ja­ją się w kolej­nych tomach Ilnic­cy i Dyc­cy z tam­tych lat, a w Imie­niu i zna­mie­niu cho­ciaż­by pani Nepel­ska, któ­ra „pogro­zi­ła mi pal­cem za język cha­chłac­ki”, czy „wzmian­ki o rodzi­nie Par­to­liń­skich”. Dłu­go przed tym tomem moż­na było się zasta­na­wiać (i dawać prze­ko­nu­ją­ce respon­sy) nad pyta­nia­mi: skąd przy­szli, dokąd zmie­rza­ją, jaki mają cel te nazwi­ska? Tym razem autor daje nam jasną odpo­wiedź, nie­ja­ko zamy­ka­ją­cą dys­ku­sje:

XLIV. Modli­twa za zmar­łych

do Cho­ty­niec­kich i Kul­czyc­kich
posta­ram się wró­cić odkąd nie ule­ga
wąt­pli­wo­ści że Cho­ty­niec­cy
pocho­dzi­li z Cho­tyń­ca koło Luba­czo­wa

dziś jed­nak nie umiem wie­lu rze­czy
uści­ślić (od tego mamy poezję
aże­by nie roz­pa­dły się w proch daw­ne
imio­na któ­rych już nikt oprócz mnie

nie wpro­wa­dzi do poran­nej i wie­czor­nej
modli­twy) więc poprze­stań­my
na powyż­szym wyszcze­gól­nie­niu i przejdź­my
do Dzię­gie­lew­skich lub Ozię­błow­skich

poezja bowiem doma­ga się (niczym modli­twa
za zmar­łych) wciąż nowych imion

Trud­no jest po takich wier­szach przejść do porząd­ku dzien­ne­go.

Tym, któ­rzy swo­ją przy­go­dę z auto­rem Prze­wod­ni­ka dla bez­dom­nych nie­za­leż­nie od miej­sca zamiesz­ka­nia zaczę­li wcze­śniej, na pew­no nie muszę przy­po­mi­nać o wszyst­kich lejt­mo­ty­wach tre­ścio­wych i ryt­micz­nych, jakie poja­wia­ją się w każ­dym jego dzie­le. Tym, któ­rzy dopie­ro ją zaczy­na­ją, muszę uprze­dzić: nie poj­miesz w peł­ni tej idei, czy­ta­jąc na wyryw­ki, ole! Nad Imie­niem i zna­mie­niem moż­na bar­dzo dłu­go się roz­wo­dzić i wie­rzę, że każ­dy kolej­ny inter­pre­ta­tor czy czy­tel­nik zauwa­ży coś inne­go istot­ne­go i nie­istot­ne­go. Ilość moty­wów pozwa­la na napraw­dę dłu­gą lek­tu­rę tomu, któ­ra za każ­dym razem, wraz z postę­pu­ją­cym wie­kiem, doświad­cze­niem i oby­ciem, będzie się roz­wi­jać podob­nie do poety­ki Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go. Tak, dogma­tycz­nie uzna­ję, że się roz­wi­ja, a to wła­śnie z tego powo­du, że ewo­lu­uję tak­że ja – jako czy­tel­nik i jako czło­wiek pry­wat­nie, dla­te­go że noszę imię i go nie zmie­niam, i że noszę zna­mio­na, któ­rych się wyzbyć nie da. Każ­dy z nas nosi imię, któ­re sta­je się zna­mie­niem.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny w ser­wi­sie wywrota.pl. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Marcin Sierszyński

Urodzony w 1990 roku w Legnicy. Poeta, recenzent literacki. Redaktor prowadzący Wywrota.pl, aktywista wrocławskiego Klubu Krytyki Politycznej. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania

Najlepszy debiut poetycki ostatniego ćwierćwiecza?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Anty­po­dy Sła­wo­mi­ra Elsne­ra.

Więcej

Upokorzeni, wyblakli, wyssani, masowi. Notatki z lektury Spalania

recenzje / IMPRESJE Marcin Sierszyński

Esej Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Spa­la­nie Gze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się 10 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Ten cały Brecht, on to jednak jest

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Ten cały Brecht Ber­tol­ta Brech­ta.

Więcej

3/10, 5/10, 10/10, 0/10?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

Genetycznie sensualna fantazja Honeta

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na por­ta­lu wywrota.pl.

Więcej

Zło które nie mija. Radości Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Rado­ści Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w mie­sięcz­ni­ku „Inter-”.

Więcej

Intuicja kieruje mnie w stronę Mastersa

wywiady / o książce Grzegorz Kwiatkowski Marcin Sierszyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z Grze­go­rzem Kwiat­kow­skim o jego nowej książ­ce Rado­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 stycz­nia 2014 roku.

Więcej

trzy na dziesięć, pięć na dziesięć, dziesięć na dziesięć, zero na dziesięć

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

„Święto” apokryfów

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a.

Więcej

Wiersze staroświeckiej młodej pani z Krakowa. Arcyselekcja

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Seans na dnie morza Maria Paw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej w wybo­rze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Twarze Różewicza

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Ilość linijek w haśle „Karpowicz”

debaty / książki i autorzy Marcin Sierszyński

Głos Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Rytm i forma, inne tory współczesnej poezji polskiej

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rubry­ki strat i zysków Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 paź­dzier­ni­ka 2011 roku.

Więcej

Dyskretne kuksańce

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ekran kon­tro­l­ny Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Marsz przez eter

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Radio­wid­mo Agniesz­ki Mira­hi­ny.

Więcej

Ciężko utrzymać poziom, ale jeszcze trudniej wiarygodność poetycką

debaty / wydarzenia i inicjatywy Różni autorzy

Gło­sy Julii Fie­dor­czuk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Paw­ła Kacz­mar­skie­go, Mate­usza Kotwi­cy, Mar­ty Kuchar­skiej i Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Dożyn­ki 2008”.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się 23 grud­nia 2014 roku na stro­nie Art­Pa­pie­ru.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Poeta współczesny, uwikłany

recenzje / ESEJE Arkadiusz Morawiec

Recen­zja Arka­diu­sza Moraw­ca z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Nowe imiona

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anna Kału­ży z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Myśli o powrocie do domu

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eu(geniusz)

recenzje / IMPRESJE Maja Staśko

Recen­zja Mai Staś­ko z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Wnuk rezuna, syn banderówki

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pokątny pastuszek

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pies z poezją w pysku, czyli o wierszu XVI. z Imienia i znamienia Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego

recenzje / IMPRESJE Marcin Jurzysta

Esej Mar­ci­na Jurzy­sty towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eheu jak gwałtem obrotne obłoki!

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Świat podminowany

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Idiom i tajemnica

wywiady / o książce Krzysztof Hoffmann Marcin Jurzysta

Roz­mo­wa Krzysz­to­fa Hof­f­ma­na z Mar­ci­nem Jurzy­stą o książ­ce Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 29 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej