Recenzja Jakuba Winiarskiego z arkusza Poprawiny Julii Szychowiak.
Biuro Literackie
Tajemniczo i dramatycznie zaczyna się debiutancki arkusz Poprawiny Julii Szychowiak, na który składa się – jak w całej tej arkuszowej serii – piętnaście wierszy. Tajemniczo i dramatycznie brzmi w moich uszach wyznanie z wiersza „Skraje, brzegi”: „Jestem bardzo kobietą, nie da się zapomnieć./ Swoją matką. I córką. Gdybym była mężczyzną,/ wkładałabym jej do ręki nóż przed wyjściem.// Żoną, która nigdy mnie nie kochała i jej otwartymi/ ustami. Śliną na poduszce, włosem na ręczniku./ Znamieniem na ciele.// Mogłabym być rzeką. Ile razy byś nie wszedł,/ nie zdążysz mnie wypić, nim muł opadnie”. W takich wierszach, jak ten cytowany, jest wszystko: uczucia mocne i skomplikowane, pragnienia i lęki wręcz niemożliwe do wyrażenia w innej formie; jest pełnia poezji. Dobry to arkusz, bo takich tekstów jest tutaj więcej. Na przykład liryk „Bezwiednie”: „Ta starość jest nieuleczalna, jest/ śniegiem, który zgarniasz z twarzy./ Oddycham na oślep.// boję się tego całego zanikania, ceremoniałów/ snu i zamkniętych powidoków nie dla każdego./ Więc skrywam się za podziałami, liniami,// twoimi dłońmi, tak po prostu, próbuję”. Tu również, jak dla mnie, bezbłędnie: proste komunikaty, pozornie proste (gdyż wszystko, co komunikuje poezja, jest tylko pozornie proste) – a z tego zbudowany mały kosmos ciała, lęku, snu; motywy stare jak świat, a jednak zebrane tu w tekst, który mówi to, co powinien. Wydaje mi się, że Julia Szychowiak w pięknym stylu dogoniła Poprawinami czołówkę Biura Literackiego, doszlusowała do koleżanek Podgórnik, Wolny-Hamkało, Nowakowskiej, w cuglach biorąc Sumarę (o znakomitych Mueller, Radczyńskiej czy Kuciak nie wspominam, bo to inna stylistyka, inna tradycja, słowiarstwo osobne i nieporównywalne z tym, co piszą autorzy Biura Literackiego).
Julia Szychowiak pokazała Poprawinami, że stać ją na opowiadanie o sobie w taki sposób, by granica między wyrażalnym i niewyrażalnym niemal zatarła się. Ktoś, kto potrafi napisać: „Sypiając z niektórymi, rezygnuję ze wszystkich.”; ktoś, kto potrafi już grozić, a jednocześnie pokazać, że uznaje też swoją naturalną dla danej chwili słabość, kto pisze: „Strzeżcie się/ wy i wy. I wy! Idę bez tarczy, z odkrytą głową,/ z kulawymi wersami.”; ktoś, kto wyczuwa świat do tego stopnia, że umie odnotować i to: „Ranne niebo będzie jak deska, z której można/ usłyszeć pukanie tętna. Jakby się słyszało/ pieśń, co zagląda do środka.” – taki ktoś – na przykład Julia Szychowiak – godny jest zauważenia, docenienia, lektury. Ponieważ miałem przyjemność poznać zamkniętą, napiętą, czujną do granic Julię osobiście, ponieważ na jej wiersze nakłada mi się obraz jej samej, jaką ją kilka razy widziałem, jestem o rozwój jej olbrzymiego talentu spokojny. I na koniec jeszcze bardziej osobiście niż zazwyczaj napiszę: Julka, gratuluję Ci tego arkusza. To już jest prawdziwa książka, której przed nikim nie musisz się wstydzić. Na Twój nowy, na pewno już obszerniejszy zbiór będę czekać, wierząc i wiedząc, że nie zawiedziesz. Poprawiny to bez wątpienia początek bardzo pięknej literackiej historii.
O autorze
Jakub Winiarski
Urodzony w 1974 roku. Poeta, prozaik i krytyk literacki. Wykładał gościnnie w Studium Literacko-Artystycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Od 2010 roku redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Fantastyka". Mieszka w Warszawie.
Recenzja Jakuba Winiarskiego książki Spóźniony śpiewak Williama Carlosa Williamsa w przekładzie Julii Hartwig, wydanej w Biurze Literackim w 5 stycznia 2009 roku, a w wersji elektronicznej 10 kwietnia 2019 roku.