
Konceptualizm podwójnie fizyczny
recenzje / ESEJE Joanna OrskaRecenzja Joanny Orskiej, towarzysząca premierze książki Bagaż Jerzego Jarniewicza, wydanej w Biurze Literackim 6 marca 2023 roku.
WięcejRecenzja Joanny Orskiej z książki W Marcina Sendeckiego, wydanej w Biurze Literackim w wersji papierowej 27 grudnia 2016 roku, a w wersji elektronicznej 3 lipca 2017 roku.
„Czego nie piłem w Warszawie”, „Czego nie napisałem w Warszawie?”, „Nie byłem w tamtym barze od lat”… W ten sposób snuje się opowieść W – nowej książki Marcina Sendeckiego, prawdziwie sentymentalnej wyprawy w przeszłość – złożonej z wielu wątków, niekoniecznie komponujących się w konsekwentną podróż. Ich układ przywodzi na myśl raczej koncentryczną logikę antologii – wyboru wspomnień, rozumianego tradycyjnie jako bukiet kwiatów. Na takiej zasadzie w całości tomu pojawiają się (i są odwoływane – niczym na wypominkach za zmarłych czy na dziadach) wspomnienia o przyjaciołach, o studiach medycznych, o młodzieńczym konspirowaniu, o pierwszej pracy, o „brulionie” i słynnym „Wierszu wspólnym” napisanym z Marcinem Baranem i Świetlickim, o rozmaitych zabawach i spożywanych alkoholach – o ratowaniu świata i żartach z ratowania świata. Równie autobiograficzny materiał pojawia się w tak otwarty sposób u Sendeckiego chyba pierwszy raz; bez mocnych sygnałów poetyckości właściwych dla wczesnych, „brulionowych” wierszy – bez mocnych sygnałów dystansu, stwarzanego poprzez zasłonę palimpsestowości, poetyckości samego brzmienia, stanowiącej często jedyne źródło spójności tekstu, pełnego inaczej zamazań i opuszczeń. Wiersz W – zarówno w swojej aforystycznej, jak i bardziej narracyjnej postaci – wydaje się jednoznaczny: nie stwarza przesłon pomiędzy sobą i czytelnikiem, nie nadaje się do interpretowania, nie potrzebuje rozjaśnień. Powiedzieć można, że przeszłość przekłada się w nim na samą siebie; przechodząc przez lustro wiersza odbija się w jego powierzchni, powtarza i zostaje zwrócona jako w swej istocie to samo. Jak czytamy w wierszu 11. w swoim stylu mocno przypominającym niedawne Lamety: „Tani skrót/ Huczny rym/ Krzywy metr// Z tylu zim// Jeden śnieg”.
Cały tom wyświetla przy tym – na właśnie tak oczywistym jak wspomnienia materiale – wachlarz technik poetyckich wypracowanych w ciągu lat przez Sendeckiego. Na tej zasadzie W staje się także antologią rozmaitych poetyckich zabiegów. „Czego nie napisałem w Warszawie?” Książka wspomnień, wypominek, powtarzając pewne wątki, chwyty, zdania, techniki, uczy nas Sendeckiego czytać. Dobrze widać tę zasadę chociażby w takim wierszu, jak 31.: „Na Jarzebskiego/ u Pawła Maja/ trzymaliśmy/ bibułę w tapczanie,// a wódkęśmy pili/ przy stole// Paweł został/ lekarzem ja nie// Co nie było/ regułą// (Jeszcze o tym napiszę?)” Ostatnie zdanie, pełne składniowo, po wcześniejszym, powolnym, Różewiczowskim skapywaniu sensów ku puencie wiersza, zaskakuje, bo jest jakby zbyt długie; nie szuka dwuznaczności. Z drugiej strony wcześniejsze przerzutnie, symulujące mozolną pracę pamięci, wcale takiej dwuznaczności, do jakiej przyzwyczaił nas swymi skupieniami Różewicz nie powodują. Rozczarowują raczej, obiecując wieloznaczność, a ujednoznaczniając się coraz bardziej – im bliżej nam ku końcowi; przypominając w tym raczej Williamsowskie niż Różewiczowskie wiersze. A jednak wtrącenie, niczym w dyskursie pijanego, strofy bardziej refleksyjnej, napisanej z innej czasowej płaszczyzny – „Co nie było/ regułą” – burzy porządek wspomnień. Słowa: „Co nie było” stanowią swoistą kulminację wiersza: mogą się odnosić do nieobecnej przeszłości lub do słabnącej z nią nieuchronnie relacji, o której podmiot – coraz gorzej pamiętając – w W informuje nas niejednokrotnie („Ale jak radziłem sobie bez telefonu”). „Co nie było/ regułą” pozostaje na upartego związane, w nieco anakolutyczny sposób, z frazą „Paweł został/ lekarzem ja nie”– w ten sposób konsekwencja wspominania nie zostałaby zaburzona. Bardziej w zgodzie z logiką pasuje jednak do wcześniejszych zdań: „trzymaliśmy/ bibułę w tapczanie,// a wódkęśmy pili/ przy stole”. Wiem o tym, bo sąsiedzi moich rodziców również trzymali wódkę w tapczanie, chociaż zupełnie już nie pamiętam, dlaczego. To oczywiście zamazana logika przeszłości. Luka we wspomnieniu została w wierszu najpierw utworzona, a potem wypełniona, jakby ktoś niezdarnie klajstrował uskok pamięci. Z drugiej strony wiersz jest dyskretnie doskonały – zgodnie z regułą parady odchodzącej w przeszłość awangardy nie ma w nim ani jednego niepotrzebnego słowa, ani jednego niezaplanowanego zwrotu wiersza.
W ostatnich tomach Sendeckiego sensy coraz mniej rozwijają się zgodnie z zasadami składniowej czy sytuacyjnej logiki, choć wiele powstających w nich, niby to w wyniku błędu zecerskiego, luk i opustek nie jest później wypełnianych. Wydaje się, że W poddaje poetyckiej refleksji ten system poetyckich przemilczeń, urwań i zaniechań, jaki obecny jest w Farszu, Pół czy w końcu w Lametach; pokazuje, skąd się biorą Sendeckiego skreślenia – czy też raczej „skryślenia”, które są jednocześnie „kryśleniem”, zapisywaniem, i wymazywaniem tego, co zapisywane. Jak mówi wiersz 30.: „Luki są wyraziste/ Opustki właściwe// Tak odbywa się praca/ Tak od rzeczy// Odrywa się pozór/ Tak od rzeczy// Odzywa się praca/ Praca jest niemożliwa// Nic się nigdy nie stało/ Po szafkach, po trudzie// Gramy z Baśką i Tomkiem/ na balkonie w chińczyka”. Wobec czego mogą być właściwe „opustki”? Luki pozostawione przez nieuważnego składacza, wypełnione w sposób niezamierzony nowym, niepoprawnym sensem? Może wobec nieżyjącego już Tomka, który w wierszu 9., o wiele więc wcześniej, pyta na pogrzebie swojego ojca krzątającego się po grobowcu grabarza: „Ale pan wyjdzie, prawda?” – o czym przypomina sobie mówiące w wierszu „ja” na rzeczonego Tomka pogrzebie. Wobec nieuchronnie oderwanego od rzeczy pozoru nie możemy pozostawać z przeszłością za pan brat; nie wychodzimy z grobowca, chociaż opuściliśmy go już dawno. „Opustki” Sendeckiego działają inaczej, niż Różewiczowskie skupienia; wydają się zakładać tautologiczne powracanie tego samego, choć zupełnie już innego sensu – co w końcu powoduje pewną jego migotliwość i skutkuje ironią– wynikającą z wieloznaczności powtórzenia, nie zaś wyzwalania słowa ze składniowego gniazda. Grę w odkrycia niejasności, która kryje się w semantycznych złogach, zastępuje tu coś, co można by również określić po raz kolejny mianem palimpsestu – tym razem wynikającego z wyświetlania tego, co obecne, na kliszy wspomnienia, nie zaś z pisania na cudzym wierszu: „Porysowany wyświetlacz/ porysowane wyświetla// Stodwójką przez most Syreny/ jechało się jakoś tak”.
„Czego nie napisałem w Warszawie?” Ciekawe, jak praca pamięci w W Sendeckiego zmienia się we wszystkich właściwie wierszach w skomplikowaną grę negacji, która jednak nie pozostaje pusta. Jest zbyt pełna słów, chociaż tak wiele nieodpowiednich ciągle się skreśla. „Nic nie widać// Popatrzcie” – z przedostatniego prawie tekstu książki Sendeckiego – łączącego się klamrą w pierwszym, tekstem, aluzyjnie przywołującym klamrę Przedmiaru robót – wypomina i odwołuje pierwszy tekst, w którym: „Dobra książka/ może polegać na tym/ że nie wiadomo/ o co w niej/ chodzi Zła książka/ może polegać na tym że nie/ wiadomo/ o co w niej/ chodzi (…)”. Ten wiersz właśnie kończy się prowokacyjnym – i jakże nie-Różewiczowskim, a raczej „brulionowym” – bezpośrednim zwrotem do czytelników: „Popatrzcie”.„Nic nie widać// Popatrzcie”. Powiedzieć poetycko, że W to kwiat obcy wszystkim bukietom, to może powiedzieć trafnie, a może jednak za dużo – albo za mało? Czym nie byłby jeden śnieg, który pozostaje ze wszystkich zim?
Urodzona w 1973 roku. Krytyk i historyk literatury. Recenzje i artykuły publikuje w "Odrze", "Nowych Książkach", "Studium". Autorka książek: Przełom awangardowy w dwudziestowiecznym modernizmie w Polsce, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989-2006, Republika poetów. Poetyckość i polityczność w krytycznej praktyce, Performatywy. Składnia/retoryka, gatunki i programy poetyckiego konstruktywizmu oraz wspólnie z Andrzejem Sosnowskim antologii Awangarda jest rewolucyjna albo nie ma jej wcale. Jest pracownikiem naukowym w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka we Wrocławiu.