recenzje / ESEJE

Podróż wstecz

Krzysztof Sztafa

Recenzja Krzysztofa Sztafy z książki świat był mój Romana Honeta, która ukazała się 9 lipca 2014 roku na stronie Literatki.com.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nowy tom Roma­na Hone­ta – mimo iż ofe­ru­ją­cy pew­ne „świe­że” domi­nan­ty – nie zwia­stu­je żad­nej rady­kal­nie odmien­nej jako­ści: pod kaska­da­mi odwró­ceń, języ­ko­wych prze­chwy­ceń i zręcz­nych para­dok­sów nadal kry­je się (nie­mal­że) ta sama, zna­jo­ma z poprzed­nich zeszy­tów figu­ra „wyobraź­ni ośmie­lo­nej”. Nale­ża­ło­by dodać: wyobraź­ni celo­wo uchy­la­ją­cej się przej­rzy­sto­ści, ego­tycz­nej, zwró­co­nej do sie­bie w obse­syj­nym drą­że­niu wła­snych gra­nic, zapo­śred­ni­czeń i całej rze­szy miejsc ciem­nych, nie­uchwyt­nych, bro­nią­cych się przed bez­po­śred­nią eks­po­zy­cją.

Pisar­stwo Hone­ta jest pisar­stwem eks­tre­mal­nie enig­ma­tycz­nym, kom­pi­lu­ją­cym obraz­ki na zasa­dzie luź­nych (nie­rzad­ko arbi­tral­nych) aso­cja­cji, utka­nym ze zbio­ru przed­są­dów, nie­zo­bo­wią­zu­ją­cych prze­świad­czeń, a cza­sa­mi natchnio­nych – wysta­wia­ją­cych się na auto­iro­nię – dekla­ra­cji.

1. świat był mój wca­le nie odcho­dzi od tak zary­so­wa­nej zasa­dy kon­sty­tu­cji wypo­wie­dzi. Peł­no tutaj stra­te­gicz­nych nie­do­po­wie­dzeń, nie­uchwyt­nych, „suge­ru­ją­cych” meta­for (mia­sta o bar­wie spa­lo­ne­go napo­ju), zręcz­nych prze­mil­czeń czy nie­spo­dzie­wa­nych wtrą­ceń, któ­re w twór­czy spo­sób zbi­ja­ją czy­tel­ni­ka z tro­pu, wypro­wa­dza­ją go w pole, by wresz­cie, na koń­cu dro­gi, z roz­bra­ja­ją­cą (nie)szczerością oznaj­mić: żar­to­wa­łem – to wca­le nie tak, jest zupeł­nie ina­czej.

2. Punk­tem wyj­ścia uczy­nił Honet roz­pad, kres: pozna­je­my swe­go rodza­ju histo­rię po histo­rii, to podróż wstecz, któ­rej prze­wod­ni­czy doświad­czo­ny obie­ży­świat: w jed­nym miej­scu trzy­ma nas moc­no za rękę, w innym – roz­luź­nia ucisk i pozwa­la rozej­rzeć się wokół, przy­sta­nąć, zadać pyta­nie na temat świa­ta, któ­ry wła­śnie dogasł: „prze­szłość. tam się spotkamy/ nic inne­go nie ma”. Rzecz jasna, na to doga­sa­nie nie ma zgo­dy – i tutaj uru­cha­mia się cały mecha­nizm pamię­ci, wwier­ca­ją­cej się w swo­je odmę­ty jak w wiecz­ny lodo­wiec. W ostat­niej instan­cji nie docho­dzi jed­nak do żad­ne­go roz­grze­sze­nia czy przej­rzy­sto­ści, bowiem

nic jest – i jest trud­niej­sze
pocho­dzi od zdol­niej­szych bogów, któ­rzy potra­fią
stwo­rzyć nicość i nauczyć ją
cho­dzić, żeby sama jadła

Nic – obez­wład­nia­ją­ce zawie­sze­nie „między/ świa­tem prze­szłym a nie­waż­nym” – to czas, któ­ry ogar­nia pod­miot, jed­nak (już) nie doty­ka go i nie doty­czy. Stąd w nowym tomie Hone­ta tyle prze­mil­czeń, wtrą­ceń, stąd nie­ustan­na groź­ba wiszą­ca w powie­trzu i motyw fizycz­ne­go roz­pa­du, jakiś para­li­żu­ją­cy nie­po­kój, roz­po­rzą­dza­ją­cy rze­czy­wi­sto­ścią pozba­wio­ną wyra­zu:

żyli­śmy w cza­sach
w któ­rych łatwo o nic – mno­ży­ły się nad nami
fabry­ki nicze­go.

Wła­śnie: żyli­śmy. Mówią­cy nie ocze­ku­je żad­ne­go final­ne­go roz­wią­za­nia (przy­naj­mniej nie w sfe­rze „mate­rial­nej” – osob­ną kwe­stię sta­no­wią prze­ja­wia­ją­ce się w tomie cią­że­nia misty­cy­zu­ją­ce); jest prze­ko­na­ny o tele­olo­gii, któ­rą ma już za sobą, zupeł­nie jak­by był wyłącz­nie funk­cją pamię­ci.

3. Język Hone­ta, gięt­ki, zmy­sło­wy, odsy­ła­ją­cy „wypo­wie­dzia­ne” na żer ambi­wa­len­cji, a jed­no­cze­śnie ewo­ku­ją­cy nie­skoń­czo­ny ciąg (może miej­sca­mi zbyt) pry­wat­nych obra­zów, sta­no­wi – jak traf­nie zauwa­żył Maciej Woź­niak – akt wła­sno­ści świa­ta, poste­ru­nek, umoż­li­wia­ją­cy schro­nie­nie w pożo­dze „cza­su nie­waż­ne­go”, w całej jego total­no­ści. Pod wzglę­dem for­mal­nym wier­sze z tomu świat był mój cechu­ją się nie­zwy­kłym tak­tem, szy­kiem, jakąś wir­tu­ozer­ską („ryt­micz­ną”) ele­gan­cją, tak zresz­tą cha­rak­te­ry­stycz­ną dla Hone­ta w ogól­no­ści.

*

Jak pisał Marian Sta­la: „Gdy­by­śmy wędro­wa­li inną z dróg wska­zy­wa­nych przez poetę, punkt doj­ścia był­by podob­ny; oczom naszej wyobraź­ni był­by dany ten sam ogród o roz­wi­dla­ją­cych się i ponow­nie spo­ty­ka­ją­cych ścież­kach. Ogród nie­po­ko­ju”. Mówiąc krót­ko: punkt doj­ścia jest punk­tem wyj­ścia – cho­dzi o nie­skoń­czo­ność świa­ta, któ­ry się doko­nał, świa­ta wyłącz­ne­go, uwi­kła­ne­go tyl­ko w sie­bie.


Recen­zja uka­za­ła się na stro­nie Literatki.com. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi i Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Krzysztof Sztafa

Urodzony w 1991 roku. Pochodzi z gór, mieszka w Krakowie. Publikuje w prasie i Internecie. Po godzinach trochę prozaik.  

Powiązania