pamięć niczyja, ciało moje
nagrania / transPort Literacki Malina Midera Roman HonetCzytanie z książki pamięć niczyja, ciało moje z udziałem Romana Honeta w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2003 (Justyna Bargielska, Juliusz Gabryel, Michał Kasprzak, Paweł Kozioł, Robert Król, Joanna Mueller, Robert Rybicki, Radosław Wiśniewski), towarzyszące projektowi "Poeci na nowy wiek".
„dzień staje / się swoim własnym czarno białym zdjęciem” – napisała Justyna Bargielska. Czytałem jej tom wielokrotnie, zawsze wracając do tej frazy. Może pozostawałem pod wpływem jej magii, może to ona szczególnie ostro wyznaczała punkt styczny pomiędzy moim gustem a utworami Bargielskiej, a może działo się tak dlatego, że ogromne wrażenie robiły na mnie metamorfozy dokonujące się w tej liryce, nieustające i niepokojące śledzenie odradzania się symboli, zjawisk atmosferycznych, przedmiotów, ludzi i zwierząt, czasem przypadkowo zjawiających się w wierszach, czasem bliskich pamięci i ważnych. Wracały, tak jak należy w liryce, zawsze w odmienionej postaci, jakby tam, gdzie na moment zapadły, otarły się o ten uświęcający pryzmat – oko poetki, deformujące je, by nadać im kształt, nieznany dotąd. „a słońce, nie uwierzysz: potrafi zajść we wszystkich /szybach naraz i wrócić rano zaschniętą plamką / na dnie kieliszka.” – zapisywała Bargielska. Snuła opowieść nieposkromioną i przeistaczającą: „Pochód lat; jak drgnięcie mięśnia, grymas / ust lub szarpnięcie dźwigni – zmiana / przedmiotów i ludzi; powroty pożegnanych – / znak meduzy w dłoni wypalony drobną / rączką opłakanego”. Pokazywała obrazy tajemnicze, nakreślone na pograniczu żartu i psychozy: „chłopczyk, obgryzione paznokcie, spotyka / w bocznej alejce jesienną topolę wariatkę / wniebopienną. stara bajka. objęci odchodzą / w kierunku opłotków, złączeni całkiem trwale /niejasnym stosunkiem do kręgów światła z okien.”
Dysponując wspaniałym gestem wyobraźniowym, pozwalała sobie na imaginatywistyczną dyrektywność: „lustrzany / korytarz gdzie dziewczyny o pełnych dłoniach opowiadają / sobie filmy o szalonej miłości i pocałunkach które znaczą / więcej niż wszystko inne. ryba połyka ich słowa i świeci, / świeci. mechaci kronikarze, ryjcie w piaskowcu kicię / wielkooką wśród mnóstwa szczegółów. teraz, szybko.”
Czasem w owym ciągu przemian, w tej poruszającej zmienności pojawiały się cienie tego, co definitywne. ślady śmierci – wyrażone jako lęk przez zniweczeniem, nie scena sytuacyjna – do utworów Bargielskiej przedostają się przypadkowo, zostają spostrzeżone en passsant, spośród obfitości tego, co ruchome i żywe, wydobyte jakby od niechcenia: „dzień mija na liczeniu. żółtych prętów / w ogrodzeniu tramwajów, frędzli leszczyny, / rudych kobiet na filmie, chwil dzielonych / na już i jeszcze nie. ile przyjdzie zostawić”. Ale nie pozostają zamaskowane, Bargielska nazywa wprost, choć jest w tej czynności niezwykle subtelna, jak choćby w wierszu o dziewczynie, która wpadła do studni: „„I nie było świtu. Zimę spędzę pod lodem, / znajdziecie mnie wiosną, powiecie, że się zmieniłam, / że jest w moich oczach wyraz, którego nie było.” Zresztą czasem ją chyba ta ruchliwość ożywionego świata nuży, irytuje zwłaszcza wtedy, gdy staje się natrętna, niepożądana wskutek zbytniej bliskości: Złoszczą mnie ich okna. Przesadzają z tym życiem, / tak jakby nie wiedzieli, że wcale nie trzeba.”
Nie zapomnijmy o miłości. W wierszach Bargielskiej czasem bywa frywolna, koresponduje z dosłownym odczytaniem tytułu tomu. Tak dzieje się wtedy, gdy autorka zapisuje: „Widziano mnie z mężczyzną w hali wolnego lotu”. Czasem okazuje się skomplikowana, wyzwala potrzebę zniewolenia i pęd ku suwerenności równocześnie: „nie więzi mnie upał, / więc biorę twoją rękę bezwładną i ciężką, / i kładę na swoim biodrze / by nie zerwać się / i nie pobiec tam, dokąd w słońcu / musiałabym się czołgać.” Bargielska zmysłowo i żarliwie pokazuje spustoszenie i zarazem rozkosz utraty, mówi, że czas niweczenia i czas zysku może zbiegać się w fascynującym pragnieniu: „Wydostać się z ciała jak z płonącego auta / zanim będzie / za późno.”
W Hemoglobinie światy i postaci wyzwolone przez moc wyobraźni współistnieją z rzeczywistością opisaną detalicznie, gdzie uwidacznia się zwłaszcza upodobanie autora do przedstawiania pewnych sytuacji krańcowych. „Poddaję wam państwo przekształcające” – zapisuje Juliusz Gabryel i wylicza mieszkańców tej swojej galerii, przerażającej i wciągającej. Urąga ona poszukiwaczom klasycznego modelu piękna i symboliki tradycyjnie kojarzonej z liryką, może być ciężkostrawna dla estety-rutyniarza, dla hedonisty sięgającego po wiersze w przypływie melancholii listopadowych nocy niestrawna absolutnie. Zamieszkuje ją „anioł skonstruowany ze słupów / i kabli telefonicznych” oraz „chłopiec / przybywający na świat zawsze / w średniowieczu”, pojawia się organicznie zmysłowa figura królowej cierni: „boże, chroń królową cierni. / jej bezszelestne i rozgałęzione ramiona. […] chroń jej futrzany odwłok. / ilu ludzi musiało ścinać włosy, / żeby mogła się ubrać.” Mistrzowsko przebiega to przywołanie istot, niepokojących i zagadkowych.
Gabryel, tak jak zaznaczyłem, nie stroni od klasycznego mimesis, lecz niemal zawsze odwzorowuje rzeczywistość w radykalnej postaci. Pokazuje miejsca wyizolowane, w jego utworach raz po raz pojawia się szpital; pochyla się nad opisem śmierci czy szaleństwa tak dokładnie jakby dysponował wiarygodnością naocznego świadka. „Przebudzenie, elektrowstrząsy, wdech. / szarpnięcie” – tak brzmi echo płynące z jego prawdziwego świata, tak wygląda jego spojrzenie – to czasem zdawkowy, reporterski zapis: „leży na stole operacyjnym, / nie oddycha”, czasem zmetaforyzowana opowieść, na przykład o chemioterapii: „bóg […] szykuje żołnierzy, / ruchomy poligon wpuszczony pod ciśnieniem / ze strzykawek”. Wobec tego medycznego panoptikum ciało staje się dla Gabryela przenośną celą: „więzienia […] nosimy […] ze sobą” – odnotowuje. Celą, która pamięta, gromadzi, ran jej zadanych nie ima się czas, nie niweczy niczego, ale pogłębia: „wiem, że to co było, zostawia głębokie blizny, / z biegiem czasu coraz głębsze”. Nawet śmierć nie stanowi kładzie kresu tej dojmującej, przerażająco obecnej pamięci: ” pamiętam też, że umarłem // potem była eksplozja”.
Czasem obydwa rodzaje optyki, czyli ta tworząca demoniczną kronikę demiurga i ta budująca lapidarną relację faktografa, zbiegają się w jednym wierszu. Powstaje wtedy zamęt, dynamicznie zachodzą na siebie dwa odrębne światy – dzielą pomiędzy sobą postaci, wymieniają rekwizyty, ale nie dbają o zachowanie rządzących nimi praw, co wydaje się stawiać samego autora na krawędzi jakiegoś oczyszczającego i śmiałego szaleństwa: „cienie przestały imitować rzeczywistość / biegną przetrząsać szuflady / szukają ostrych narzędzi” // żyjąc w lesie odciętym od podłoża / głośno się śmieję // podnoszę głowę jak rakietę kwiatów”.
Do debiutanckiego tomu Michała Kasprzaka przekonał mnie określony element, regularnie powracający na stronach bo on to zgubi. Mam na myśli transfer, zawsze i wszędzie obecny, niemal mechaniczny, niedający wytchnienia. Wiersze Kasprzaka zazwyczaj odczytywano w odmienny sposób, pojawiały się w pobliżu neolingwizmu, sam autor dawał ku temu powody: albo grzązł w popularnych nieuchwytnościach, albo zapisywał: „z drugim brzegiem łączy mnie / nadal zwodzony / język”, co dawało asumpt do rozważań o niemożności porozumienia się z drugim człowiekiem, ale ja pozwalałem sobie to traktować jako porządną, dość okrągłą, a równocześnie kokieteryjną frazę. Zamiast tego w liryce Kasprzaka intensywnie przemawiał do mnie obraz świata, w którym wszystko podlega transakcji: każdy obiekt, czy jest to przedmiot, uczucie, czy myśl, można kupić, sprzedać, zużyć i wymienić, ale każda z powyższych czynności okazuje się zawsze nieskończenie absorbująca i nigdy niewystarczająca. Do czego? Na przykład do uzyskania spokoju, do osiągnięcia zaspokojenia, do definitywnego wygaszenia rozbudzonej potrzeby. Kiedy Michał Kasprzak zapisywał: „handel wymienny na części / część ciebie za część mnie i zwyczajnie / zlecam zliczam zlinczam się w tych / transakcjach” zbliżał się – nie wykluczam, że nieświadomie – do trafnego uchwycenia ważnego elementu kondycji współczesnego człowieka Zachodu, równocześnie odpychając od siebie siermiężne widmo gęby poety- neolingwisty. Gdy pisał: „przyjechałem wczoraj / i nie wiem / czy wystarczy mnie tutaj na jutro” albo: „mogę wrócić do twojego ciała ale nie do ciebie” pozwalał mi zakładać, że obiekty tej wymiany były obce i puste, jej przebieg – permanentnie niezadowalający, i że w rezultacie opowiada mi swój żywotny dramat, tworzy opis – czasem niepotrzebnie zbyt skomplikowany – pewnych współczesnych sytuacji międzyludzkich, gdzie atrybuty ciała to „znak jakości i atest”. Jak gdyby dawał znać, że nasze właściwe wyróżniki, zunifikowane, spłycone, w ostatecznym rachunku i tak okazują się daremne, skoro „wszystkie ciała równie obce”.
Zdarzało się, że Michał Kasprzak wychodził poza diagnozowanie, wtedy jego gest stawał się gwałtowniejszy, przypominał manewr wymknięcia się poza obszar wszechogarniającego transferu. Był to gest niepodlegania oszacowaniu w rzeczywistości zdominowanej przez szacowanie, a jego intensywność zaraz tonował szept konspiratora, być może przypuszczającego, że jego sprawa została przegrana: „przemyciliśmy tu trochę nocy”. Ale zawsze coś zostało. Coś własnego. Skradzionego. Coś wbrew powszechnym regułom. Jakaś piękna granda. Ostatecznie – co stwierdził sam Kasprzak – „życie dokonuje się w / kieszeniach świata”.
Pisanie to zajęcie nieodzowne i zarazem daremne – myślałem podczas czytania debiutanckiego tomu Pawła Kozioła – albo odmiennie: jest to czynność nieustannie redukująca, nieskończenie powtarzalna, w pewnych warunkach może być odtwórcza, zwłaszcza dla bezpieczeństwa piszącego. „pisz ale tylko własną kołysankę na / okrągło jakbyś wiedział że przyszłość jest czarną / płytą którą puszczali ci rodzice” – zapisywał autor i ciężko było uchwycić punkt równowagi między suwerennym, stanowczym gestem samookreślenia, a wyrazem lęku przed nieznanym i – być może z tego lęku wynikającym – nawoływaniem do jakiejś obłąkańczej cykliczności. Paweł Kozioł, zaplątany w labiryncie liryki własnej, własnoręcznie i rozmyślnie wzniesionym, zdawał się być doskonale świadomy powagi i możliwości miejsca, które sobie zafundował: „zamiast sprostowania / labiryntu ta ścieżka dźwiękowa bez wyjścia”. Ów labirynt był żywy, może nawet niebezpodstawne byłoby wpisanie go w cielesność samego autora, raz po raz przyłapywanego na zapętlaniu, redukowaniu: „miasteczko gdyby / twe ściany były ze słów skreślałbym / miasteczko gdyby twoje ściany nie były ze mnie”. Znowu: może to próba przechowania i równocześnie forma uszanowania przeszłości jako jedynego sprawdzonego układu odniesienia, a może pewna – dostępna po zmianie optyki – sugestia: to ja jestem wierszem-labiryntem, labiryntem jest moja mowa, dlatego nie mogę go opuścić, jestem na niego skazany.
Ale także tam, w prywatnym schronieniu, czai się niebezpieczeństwo, znajduje się źródło obawy. Kozioł zapisuje: „a jednak razem od teraz do końca / wersu w nim właśnie zatrzasnąć się mówić / szczerze tak jakby szyfr był doskonały”, co można też potraktować jako paradoks specyficznie rozumianej komunikacji, gdzie zakres możliwość intymnego – albo po prostu swobodnego – mówienia zwiększa się proporcjonalnie do wzrostu niemożności odebrania komunikatu. Czy jest to lęk przed ogólną charakterystyką języka? Czy własny, prywatny, bliższy klinicznej fobii niż właściwościom kodu? Na pierwsze pytanie można zapewne dać rozmaite odpowiedzi. Odpowiedź na drugie mogła być poparta pojawiającym się w wierszach Pawła Kozioła przymusem samotności, może ufundowanym na obsesyjnym lęku przed fizycznym obcowaniem, może po prostu na braku przekonania, że fizyczna obecność może być znacząca: „światła naszych miłości pozdrawiają się”.
Pawła Kozioła wstępowanie w wiersz miewa momenty słabsze, jego labirynt, na ogół skonstruowany porządnie, posiada także miejsca mizerniejsze, dosłownie papierowe. „przypływ morza, gdzie toną statki słów nie zetrze / wszystkich przecinków od krwi mojej” – zapisuje Kozioł i wtedy wchodzi w potrzask świadomej kreacji tekstualnej, wtedy zamiast poprzednio wymienionych niebezpieczeństw, zamiast wiarygodności przeżycia wyłania się instrukcja pt. „zbuduj sobie podobny labirynt, to proste”. Ale to pojawia się tak incydentalnie, że zapewne z obszarem autentycznym, a nie światem wydumanym mamy tu do czynienia. Nie brak w nim dramatycznych obrazów: ” oddech ptak który wybudował gniazdo / na stromym drzewie kości na gałęzi / twojego obojczyka gotowy do lotu” czy dynamicznych i odkrywczych restytucji znanych poetyckich zabiegów: „niebo / podeszwy ma błyszczące idzie // na nas”. Wszystko to, tak jak zaznaczyłem, wobec daremności: „pisz więc tak głośno aby tam nie było ciszy / z nadzieją że ustawisz głos lepszy od ciszy”.
Robert Król w debiutanckim tomie sprawia wrażenie oszołomionego wykonywaniem albo samą możliwością wykonywania ewentualnie obserwowania tysięcy czynności drugorzędnych; przedstawione w wierszach mogłyby mieć na celu uzyskanie komplementu od przyjaciela albo oczarowanie czytelnika, nie mogę długo zatrzymywać się przed stwierdzeniem, że chodzi o czytelnika niewprawnego – tego jest prościej olśnić, zaczarować, niż skłonić do myślenia. „niejasne / manewry. Niepełne stosunki”, „nagłe fortele” – Robert Król zapisuje mnóstwo fraz tego typu, zgrabnych i abstrakcyjnych, stawia pytania błyskotliwe, ale puste, pasujące wszędzie i nigdzie: „Może / się tak okopać, dać uwieść / pozorom?” Dobrze, super, ale jakim pozorom? – miałbym ochotę odpowiedzieć pytaniem – to przez brak informacji o samym temacie rozmowy oraz dlatego, żeby dowiedzieć się, czy rozmawiamy w taksówce, palarni haszyszu, czy na pogrzebie.
Szczęśliwie owe papierowe popisy, erudycyjne dreszcze, zmieniają się w odczucia indywidualne, Król dociera do siebie, naddatek wiedzy i lektur opada i ukazuje go w pełni jego suwerenności, czasem – po odrzuceniu tego automatycznego szafażu słów – nieoczekiwanie bezbronnego: „I ty, mały / złośliwcu, też tam będziesz sterczał / nago z topniejącym soplem w ręku. ścięta / mrozem kałuża zwiąże ci stopy. Może / zdążysz ochłonąć, niż znów śnieg uderzy”. źródło zagrożenia byłoby tu doszczętnie zewnętrzne, nie miałoby nic wspólnego z językiem, jego możliwościami, ograniczeniami i upojeniem się nimi. Do mnie to przemawia. „Szukam tezy, aby mógł wypełnić się mit” czy „skośnoocy w uściskach, szukający kontaktu” – w zapisach tego rodzaju pojawia się zagubienie autentyczne, obserwacja własna, wręcz namacalna niczym blizna na własnej twarzy. Czasem widzimy ją w szerszym wymiarze: „życie […] rozchodzące się leniwie na boki” – czytamy i wtedy widać, że ten brak kontroli nad rozchełstaniem świata jest boleśniejszy, a samo życie – twardsze i prawdziwsze niż żonglowanie biblioteką osobistą, że tak to ujmę. Robert Król potrafi pisać zmysłowo i plastycznie, jak gdyby otaczającą go rzeczywistość uchwycił jako wymiar wszystkożerny, pochłaniający: „Ptak wessany pod obłok jeszcze się szamocze”. Piękne obrazy, a przede wszystkim osobisty pomysł i technika.
Oczywiście można odczytać Gatunki śniegu w odmienny sposób. Tak żeby zachowując atuty tej liryki, równocześnie nie piętnować tego, co mi osobiście doskwierało w lekturze. Mam tu na myśli sympatyczną towarzyszkę poezji, ironię – to jest ta pani, co to na skinienie przychodzi i czasem zastępuje straż pożarną. Liryczna markietanka. „Ironia // rzeczy łatwych” – jak zapisuje sam autor. Może to właśnie w jej obecności należy odczytywać owe „lekkie projekcje”, może cała ta machina niemal bezselektywnego obserwowania i stawiania pytań została uruchomiona właśnie po to, żeby „utknąć w przepychu słowa”. Zapewne można i tak. Zapewne Robert Król świadomie założył, że pisze „Przekłady melodyjek na język wtórny”, choć ja go wolę – i to mi się w Gatunkach śniegu szczególnie podoba – tam, gdzie „znajduje wolne miejsca w nieforemnym / kręgu”. Wolę go tam, gdzie ta ironia okazała się dla niego zbyt mała, niewystarczająca – i wobec świata, i dla niego samego.
Wobec debiutu Joanny Mueller mówiono czasem – i nadal się mówi, tyle że w całościowym odniesieniu do jej liryki – o projekcie, czyli przedsięwzięciu przemyślanym, zaplanowanym, posiadającym cel. Gdyby tak było, akcja przeciwstawiałaby się kreacji, punkt ciężkości w jej wierszach oddaliłby się od umysłu demiurga i zmaterializował w rękach planisty. Ja uważam, że Somnambóle fantomowe napisał żywioł, odważny, objawiający się w nieskazitelnie czystej lirycznie postaci, i może dlatego tak trudno czasem to przyznać, może dlatego czasem wygodniejszym rozwiązaniem wydaje się zaufanie do stosowania formuł gotowych lub posługiwanie się wymyślną terminologią niż dawanie wyrazu przekonania o istnieniu ducha poezji. Wygodniejszym nie znaczy prostszym: zasadniczo każdy krytyk na okoliczność pisania o liryce Joanny Mueller stworzył rozbudowany metajęzyk; znaczące, że owe metajęzyki okazały się tak odrębne, że nie osiągnęły porozumienia na żadnym wspólnym obszarze. Wręcz przeciwnie: jeśli się spotykały, to niemal wyłącznie wyłącznie w trywialnościach: lingwizm, neolingwizm, jakieś tam mówienie zza maski czy spod maski, poezja metajęzykowa itp. Gdyby to był projekt, prawdopodobnie wyznaczono by określone terytorium wspólnego dyskursu, w logiczny sposób obudowano by jej wiersze intelektualnie – tak mi się wydaje, ale może przeceniam możliwości krytycznego odsłuchu liryki Joanny Mueller. Dlatego wiersze Mueller to żywioł, wrzący i może czasem nawet dla niej samej niedocieczony, jako projekt można je określić w odniesieniu do odmiennych poetyk, nie do genezy.
„co wyniknie co umknie co wyłowię / gdy encyklopedię mnie odemknę / co wysłowię gdy rozdrapię nierozcięte” – zapisała Mueller, a po chwili dodała: „po co zamykam / w wiersz co wymknie się / co wemknie się co / minie mnie” – dla mnie przywołane frazy świadczą o porażającej niepewności, autentycznej, nie skrojonej na wybraną miarę. Zwykłej, a wstrząsającej. Fraz o zbliżonej wymowie znajduje się w Sombambólach fantomowych mnóstwo, przykładowo ból, demon tej liryki, nawiedza ją cyklicznie, czasem wręcz bywa nazwany po imieniu. Tak samo miłość, „miłość nieszczęsna”, jak zapisała sama Mueller. Elementarne odczucia. Najważniejsze. Mam wrażenie, że mówiąc o wierszach Joanny Mueller, nie musimy mówić o lingwistyce teoretycznej. Im bardziej skomplikowana liryka, tym bardziej prostego opisu wymaga. W przeciwnym wypadku łatwo stworzyć nieprzytomną umysłową hybrydę, równie bezmyślnie idącą przez trzeźwość i nonsens. Zwłaszcza że w utworach Joanny Mueller jaskrawa i wszechobecna jest podmiotowość, a nie przedmiotowość, co w moim odczytaniu powinno być wystarczająco wyraźnym sygnałem dla czytelnika, żeby pochylił się nad tomem, zanim zacznie opowiadać niedorzeczności.
Owszem, to jest liryka wymagająca. Skomplikowana. Nie mizdrzy się. Piętrzy się. Czytelnik przyzwyczajony do lekturowej matrycy, amator stereotypu, miłośnik piosenek, które słyszał i dlatego je lubi, nie ma tu czego szukać. „te godziny przy piórze okaleczeń nie leczą” – zapisała Mueller w nawiązaniu do znanego utworu Grochowiaka. Dlatego nie należy przypuszczać, żeby nagle nabrały uzdrawiających właściwości przy lekturze. Nie tak ma być. Ma być twardo, ale prawdziwie. Prosto. Jest wiersz. Jest poetka. Jest człowiek. Czysty konkret.
Robert Rybicki w swoim pierwszym tomie pokazał moc zaufania w swój gest – nic, co było małe, nie absorbowało go nadmiernie, nic, co było ogromne, nie było dla niego niedostępne, w żadnym temacie nie grzązł nieprzytomnie, jeśli miał obsesje, to na miarę mistrzów. Rybicki pokazał – pozwolę sobie powtórzyć i streścić – przekonujący dowód na liryki wigor i potęgę. Dyskretnym i czujnym był obserwatorem wobec detalu, wobec całości – zdystansowanym i roztropnym, tu i tam stać go było na ironię wysokiej klasy i doskonałej próby, dotyczącą newralgicznych elementów i stanów naszej kondycji, a nie zestawienia słów w przypadkowo śmiesznym porządku dla opisania niedawno widzianego filmu. Gest Rybickiego był mocny i suwerenny wobec osamotnienia: „Gdy nie spotkasz nikogo, / a chciałbyś powiedzieć / koleiny, przez które / kląłeś do tej pory. // powiedz je sobie”. Był całościowy i prosty, pozwalał dokonywać sugestywnych operacji na czasie: „Jakby na powrót / futro z szynela biegło / wśród traw jako radosny już / szynel: dziecko // cofniętego filmu”. Niektórzy poeci do skonstruowania podobnego opisu potrzebowaliby całej aparatury, rekwizytorium rozciągniętego od camera obscura przez lampy katodowe do telewizji plazmowej. Ale obrazów tego typu się nie konstruuje. Je się generuje albo nie, mówiąc prościej: można je – siłą talentu – zaoferować od razu gotowe, albo trzeba się nakombinować, naczytać, naznosić rupieci, a efekt tej kreatorskiej fatygi z wyprzedzeniem można przewidzieć.
W wierszach Roberta Rybickiego roi się od podobnych przemian, nieoczekiwanych transformacji, czasem niezmiernie plastycznych: „Koń uderza kopytem // o ziemię; wkrótce będzie płonącą pochodnią / wśród drobinek kredy unoszących się nad / wyblakłym miastem”, czasem niby trywialnie, ale w niepodrabialny sposób odnoszących się na przykład do erotyki: „Miłość jest miazgą / w łupinie”. Zresztą Rybicki w swoim debiucie napisał kilka świetnych erotyków, dość specyficznych, gdzie miłość znaczy przede wszystkim spustoszenie: „Do twoich oczu wchodzi się jak do groty // z naskalnym malowidłem. / Na dnie kości tych, / którzy zostali / zwabieni”. Albo ten wiersz, zakończony przejmującą pointą: Teraz siedzę z papierosem wbitym w pysk. / Jego żar jest jednym z przesunięć trójkąta, który tworzy / z oczami ciasną całość: // nie ma jej.
Obok fantasmagorii uwodzących Rybickiego tam, gdzie leży „półbóg zanurzony w szczochach”, znalazło się w jego poezji miejsce na sugestywną autoanalizę: „ile zachwaszczonych we mnie / opuszczonych wysypisk”, „Ile przeze mnie przebiega konnic / tratując”. Znalazł się czas na spojrzenie o znacznie poszerzonym horyzoncie, może po to, żeby skonstatować, co prawda dość abstrakcyjnie, że funkcjonujemy zawsze w pewnym opresyjnym układzie, wobec czegoś, co uwiera i ogranicza: „struktura cię ma w sieci”. Dotkliwość tej struktury opisuje Rybicki w znacznie konkretniejszy, powiedziałbym wręcz, że w boleśniejszy sposób. Znalazła się także możliwość odwrócenia się, przywołania czasu minionego: „Przyjaciele, których dźwigałem na ramieniu jak wiotkich staruszków”.
„Oto powietrze ociera się o magnetyczną skórę. / Życie staje się żarnem. Pretekstem” – zapisał Robert Rybicki. Pretekstem do czego – można zapytać? Może paradoksalnie – do smakowania życia. Żeby stało się tak jak w pewnym wierszu Rybickiego: „Iść przez jesień. I pić wodę”.
Wiśniewski w debiutanckim tomie próbuje różnych sposobów mówienia, w Nikt z przydomkiem znalazły się erotyki, moralitety, konfesje, została wprowadzona obszerna tematyka: znajdujemy tam relacje z podróży pociągiem, miejskie opisy, skreślone z publicystycznym zacięciem nawiązania do zdarzeń historycznych i współczesnych, dialogi z cieniami poetów, którzy byli albo są dla autora ważni. Przyznam, że to rozchwierotanie dykcji nieco mnie niepokoi, stawia pytania o koncepcję całego tomu: czy to jest projekt wymierzony w przyszłość, czy też tom posiada charakter rozliczeniowy i chodzi o to, aby różne formy mówienia na niekiedy diametralnie zróżnicowane tematy przenicować, rozliczyć, obejrzeć pod światło i w oparciu o to uzyskać własny głos, własną wiedzę, skoro – jak zapisuje sam autor: – „Już dosyć / banałów udających sentencje”.
Dla mnie Radosław Wiśniewski jest przekonujący tam, gdzie nie wchodzi w rolę reportera, wygasza nieco inklinacje publicystyczne i zamiast reagować na każde drgnięcie otaczającej go rzeczywistości, pochyla się nad własną prywatnością, bada kondycję swoją własną i swoich najbliższych. Tam, gdzie grzebie w prochu, a nie w życiorysach. Tam, gdzie zapisuje „po moich zmarłych zostaną skrzepy ziemi / rozstępy powietrza”. Wtedy udaje mu się dostrzec to, co w zgiełku świata, domagającego się chronicznej uwagi, pozostaje nieuchwytne, nieoczywiste, choćby ten delikatny „trzepot oddzielający / ciało od tchnienia”.
Owszem, potrafi Wiśniewski przekonująco wejść w dyskurs medialny, poruszyć tematy o charakterze powszechnym, którymi zajmują się także inni – na swoje sposoby w zależności od profesji czy wrażliwości. „jestem mistrzem kreacji z niczego – pod Moim dotykiem / co nie istniało staje się przelewem, banknotem, plastikiem” – zapisuje i ta liryczna transformacja w jego demiurgicznym wcieleniu brzmi przekonująco. Ale i tak wolę go tam, gdzie – samotnie zawieszony w bezczasie, nad światem wymarłym – kreśli frazy piękne i czyste. Jak choćby ta: „nic się nie zdarzy nad ciszę pogorzeliska. // nic nad słowo spadające przez firmamenty // nieme // bezcielesne // bezdomne”. Albo tam, gdzie dialoguje ze Zbigniewem Herbertem, poetą zapewne dla niego ważnym i nagle znaczenie tej wagi w wierszu napisanym wtedy, cztery lata po śmierci Herberta, przynosi mroczny i plastyczny obraz: „Jest tylko cień / (ma cztery lata dojrzewa do pełnociemności)”.
„Kiedy czytam wiersze Radosława Wiśniewskiego, to utwierdzam się w przekonaniu, dawno już kiełkującym niepokojąco radosną intuicją, że pisanie stanowi osobny kontynent. Że wiersz potrafi być świętem. Że poeci są wysłannikami innego świata, zrzuconymi wśród nas spadochroniarzami z odrębnej rzeczywistości” – tak napisał Jarosław Klejnocki w posłowiu do tomiku Nikt z przydomkiem. Zasadniczo zgadzam się z tą diagnozą. Z niewielkim może życzeniowym zastrzeżeniem, żeby owi kosmiczni spadochroniarze, o ile nie odmrożą sobie rąk na poligonie, nie poplątali linek przy czaszy i starali się lądować w jednym miejscu, jeśli to możliwe.
Justyna Bargielska
we śnie jej przyjaciel łamie podstawę czaszki.
śniąca wisi odcięta patrząc jak jego twarz
zapada się do środka. znikają usta w które
mogłaby go pożegnać. teraz poszuka
w sobie lecz nie powie co znalazł.
dzień mija na liczeniu. żółtych prętów
w ogrodzeniu tramwajów, frędzli leszczyny,
rudych kobiet na filmie, chwil dzielonych
na już i jeszcze nie. ile przyjdzie zostawić
Juliusz Gabryel
Uderz mnie a będę silniejszy
wiedza jest błędem zakodowaną krzywdą
najbardziej martwi zwycięzcy
podaję wam rękę
przez próg
rozkołysanej lampy
cienie przestały imitować rzeczywistość
biegną przetrząsać szuflady
szukają ostrych narzędzi
żyjąc w lesie odciętym od podłoża
głośno się śmieję
podnoszę głowę jak rakietę kwiatów
Michał Kasprzak
Światło spełzło po okolicy przez co krajobraz
z nagła wyostrzony na mnie przyległem do tego
zakażenia i zmyślam jak się w nim uszczelnić
znieczulać choćby zamiejscowo gdzie
sylabizowany z przypadłością na co drugą
samogłoskę którą opuściłaś okładany wierszem jednym
słowem bez ciebie drugim bez tego
pierwszego sam ogłoszę dopełnienie źrenic
i zapłon galaktyk
Paweł Kozioł
JEŻELI z wiersza nie zbuduję domu
dla zmarłych ciemny będę jak dom po nich który
stoi na ustach ziemi one go wzywają
jak dom pod nimi: czarny mróz i gruz
węgla przed którym uciekają usta
i dom nad nimi: wir gdzie wrony wiatru
krzyczą bo gniazda budują ze skrzydeł
jak dom w nich wreszcie skoro nawet zmarli
mieszkają w sobie w gniazdach z siebie od
nowa trzeba ich zatem zbudować to znaczy
podnieść z pamięci plan padłego domu
przyjąć chrzest krzyku węgiel w usta wiersza
Robert Król
Palcami po ścianie. Tak, zaczynam
odliczać. Ulica wywołuje mnie z tłumu
jak małoformatową odbitkę. Powiela.
A tyle mieliśmy rogatych zamiarów.
Jak z rękawów sypały się pod nogi
drobne pocałunki, pękające na ustach
niczym poruszone opuszkami
pęcherze. Ich historie, cierpki koniec
na koniuszkach ruchliwych języków.
Wszystko to, czym byliśmy momentalnie
ściągani na ziemię, w takiej właśnie
chwili wpisuje was w puste pola.
Wczoraj w zadyszce widzieliście zamęt,
jutro zobaczycie lepiej. Wymrzecie
jak rzadkie ptaki lub łańcuszki nie
domkniętych nawiasów. I ty, mały
złośliwcu, też tam będziesz sterczał
nago z topniejącym soplem w ręku. ścięta
mrozem kałuża zwiąże ci stopy. Może
zdążysz ochłonąć, nim znów śnieg uderzy.
Joanna Mueller
co wyniknie co umknie co wyłowię
gdy encyklopedię mnie odemknę
co wysłowię gdy rozdrapię nierozcięte
kartki bielą zabolą jałowe
co chciałam odkryć do siebie
już dawno odkryte ode mnie
w myślowej pustce na siódme
spusty pocę się po co zamykam
w wiersz co wymknie się
co wemknie się co
minie mnie
Robert Rybicki
Kosmos zaczyna się od żabich
perspektyw. Kosmos czyli sufit,
nic czyli komentarz. Co było,
zjadło obrus, na którym nas
rozsmarowano i włożono w
mikrofale bytu, abyśmy tam
zmienili się w soczewkę dla
stęsknionego oczka z chmur.
Widziałem, ale czy to istotne?
Wyłaniam się z łożyska,
odcięta pępowina zmienia
się w pas u klamki albo
krzyk śledzonego przez niewidzialnych,
którzy wyglądają jak poblask
na foliowej torebce i pytają,
czy wiem, ale wiedzą inni
za mnie, ci z promocji
chleba w Afganistanie.
Widziałem, ale to szczegół?,
słomki traw, na których roztkliwia
nas sieć zarzucona przez pająka,
i złowiona muszka z milionem
bezradnych spojrzeń w jajeczka
kilka metrów dalej. Gdzieś
wyje pociąg rozkosznie gniotąc
szyny. Dyrektor okłada pejczem
call-girl, albo na odwrót. śniłem
jak śnią ci, którym wypalono oczy,
przez przypadek, kosmos nie
przyszedł, choć czekałem, Bóg
się nie złowił, rano mówiło
do mnie ustami radia, kawa
wspominała okręt. A skończyła
się całość twarzą wystrzeloną
w noc i pieniądze.
Radosław Wiśniewski
po moich zmarłych zostaną skrzepi ziemi
rozstępy powietrza, dusza na ramieniu.
zatem badaj strukturę arytmii przecinającą
sen na wylot, skurcze powiek, trzepot oddzielający
ciało od tchnienia
po moich zmarłych zostanie strumień
spływający uskokami w zacięte milczenie
odblask modlitwy w obcym języku
zatem dopóki ziemia nie zasklepi źródła
– czerp, pij, stwarzaj siebie najlepiej jak umiesz
na ich obraz i niepodobieństwo
moi zmarli przybiją cię włócznią do jesionu
wyłupią oko, utną rękę; będą uczyć do ćwierci
włosa skracać rachunki sumienia i słuchać
jak bije serce dzwonu z krwi i kości
aż przyjdzie dzień gdy będziesz uważnie obserwował
wędrówki ptaków, dusza z ramienia zejdzie pod skórę
będziesz gotowy
by odejść
Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).
Czytanie z książki pamięć niczyja, ciało moje z udziałem Romana Honeta w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejTrzydziesty trzeci odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 29.
WięcejDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Przemysława Suchaneckiego z Romanem Honetem, towarzysząca premierze książki pamięć niczyja, ciało moje Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 15 kwietnia 2024 roku.
WięcejDwudziesty trzeci odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejCzytanie z książki żal, może on z udziałem Romana Honeta w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Romana Honeta, Marty Podgórnik i Krzysztof Siwczyk podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejAutorski komentarz Romana Honeta, towarzyszący premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
WięcejRozmowa Zuzanny Sali z Romanem Honetem, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę żal, może on Romana Honeta, która ukaże się w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę żal, może on Romana Honeta, która ukaże się w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
WięcejCzytanie z książki Pamięć rozmawia z wiatrem z udziałem Romana Honeta w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Joanną Mueller, opublikowana w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejFragment zapowiadający książkę Pamięć rozmawia z wiatrem Romana Honeta, która wkrótce ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejZapis rozmowy Romana Honeta z Robertem Rybickim, opublikowanej w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejRoman Honet odpowiada na pytania w ankiecie dotyczącej książki świat był mój, wydanej w Biurze Literackim 28 kwietnia 2014 roku, a w wersji elektronicznej 5 grudnia 2018 roku. Książka ukazuje się w ramach akcji „Poezja z nagrodami”.
WięcejWiersz z tomu świat był mój, zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejProgram telewizyjny „Poeci”, w którym Justyna Sobolewska rozmawia z Romanem Honetem.
WięcejSpotkanie autorskie w ramach festiwalu Stacja Literatura 22, w którym udział wzięli Kacper Bartczak, Martyna Buliżańska, Roman Honet, Szymon Słomczyński i Maciej Jakubowiak.
WięcejSpotkanie autorskie „Tribute to John Ashbery” w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Joanną Roszak, towarzysząca premierze książki Przyszli niedokonani, wydanej nakładem Biura Literackiego 5 lutego 2018 roku.
WięcejRozmowa Jakuba Winiarskiego z Romanem Honetem, towarzysząca premierze książki ciche psy, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 21 sierpnia 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Romana Honeta w ramach cyklu „Historia jednego tekstu”, towarzyszący premierze książki ciche psy, wydanej w Biurze Literackim 21 sierpnia 2017 roku.
WięcejWiersz z tomu świat był mój, zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejWiersz z książki baw się. Klip zrealizowany w ramach konkursu „Etiuda z wierszem” dla studentów wrocławskiej ASP.
WięcejFragment zapowiadający książkę Ciche psy Romana Honeta, która ukaże się w Biurze Literackim 4 września 2017 roku.
WięcejFragment książki Ciche psy Romana Honeta, która ukaże się w Biurze Literackim 5 września 2017 roku.
WięcejPoemat pochodzi z książki Ciche psy Romana Honeta, która ukaże się w przyszłym roku w Biurze Literackim.
WięcejZ Romanem Honetem o książce baw się rozmawia Grzegorz Czekański.
WięcejKomentarz Romana Honeta do wierszy „otworzyłem sen nie mój” i „lato 1991. golden boy” z tomu baw się, który ukazał się nakładem Biura Literackie 9 czerwca 2008 roku.
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejJoanna Orska, Agnieszka Wolny-Hamkało i Radosław Wiśniewski o czwartym tomie poetyckim Romana Honeta; rozmowa z Autorem oraz klip do wiersza „Korona” w reżyserii Anny Jadowskiej.
WięcejWiersz z książki baw się (2008). Klip zrealizowany w ramach konkursu „Etiuda z wierszem” dla studentów wrocławskiej ASP.
WięcejPort Wrocław 2009: wypowiedzi Dariusza Nowackiego, Piotra Śliwińskiego, Justyny Sobolewskiej, Piotra Czerniawskiego, Darka Foksa, Krzysztofa Jaworskiego, Bohdana Zadury, Romana Honeta.
WięcejRecenzja Romana Honeta z książki Dialog w ciemności Władysława Sebyły w wyborze Wojciecha Bonowicza.
WięcejPołów 2011. Fragment eseju Romana Honeta Nie łączyć, nie dzielić – o poezji Szymona Domagały-Jakucia.
WięcejZapis spotkania autorskiego „Odsiecz” z Romanem Honetem, Martą Podgórnik i Filipem Zawadą w ramach 20. edycji festiwalu Port Literacki 2015.
WięcejKomentarze Marty Podgórnik, Katarzyny Fetlińskiej, Anny Kałuży, Romana Honeta do wierszy z książki Julii Szychowiak Naraz, wydanej w Biurze Literackim 4 kwietnia 2016 roku.
WięcejRozmowa Artura Burszty z Romanem Honetem, towarzysząca premierze książki rozmowa trwa dalej, wydanej w Biurze Literackiem 8 marca 2016 roku.
WięcejAutorski komentarz Romana Honeta w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”, towarzyszący premierze książki rozmowa trwa dalej, wydanej w Biurze Literackim 8 marca 2016 roku.
WięcejNiepublikowany wiersz Romana Honeta.
WięcejWiersz z tomu świat był mój, zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejFragment zapowiadający książkę rozmowa trwa dalej Romana Honeta.
WięcejFragment zapowiadający książkę rozmowa trwa dalej Romana Honeta.
WięcejWiersz z książki baw się (2008).
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejWiersz z tomu baw się, zarejestrowany podczas spotkania „Moje likwidacje” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejKomentarz Romana Honeta do wiersza „nikt nie zaśnie ” z tomu świat był mój.
WięcejZ Romanem Honetem o książce świat był mój rozmawia Konrad Wojtyła.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Martyną Buliżańską, towarzysząca premierze książki Moja jest ta ziemia, wydanej w Biurze Literackim 26 września 2013 roku.
WięcejZ Maciejem Kulisem o książce Połów. Poetyckie debiuty 2012 rozmawia Roman Honet.
WięcejRoman Honet, współredaktor antologii Połów. Poetyckie debiuty 2012, o twórczości Macieja Kulisa.
WięcejZ Patrykiem Czarkowskim o książce Połów. Poetyckie debiuty 2012 rozmawia Roman Honet.
WięcejRoman Honet, współredaktor antologii Połów. Poetyckie debiuty 2012, o twórczości Patryka Czarkowskiego.
WięcejRedaktor według mnie nie powinien ogrywać żadnej roli. Ma być czytelnikiem. Sam tak traktowałem autorów, którzy trafili do mnie w Połowie.
WięcejRoman Honet współredaktor antologii Połów. Poetyckie debiuty 2011 o twórczości Kamila Brewińskiego, Macieja Burdy, Szymona Domagały-Jakucia i Grzegorza Jędrka.
WięcejEsej Romana Honeta towarzyszący premierze książki Dialog w ciemności Władysława Sebyły w wyborze Wojciecha Bonowicza.
WięcejAutorski komentarz Romana Honeta do wiersza „dla mgły, dla pustyni” z książki piate królestwo, wydanej nakładem Biura Literackiego 27 stycznia 2013 roku.
WięcejAutorski komentarz Romana Honeta do wiersza „ptak już nigdy” z książki piąte królestwo.
WięcejZ Romanem Honetem o książce piąte królestwo rozmawia Konrad Wojtyła.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejBohater Elsnera przypomina człowieka znajdującego się na skraju wyczerpania, zatem jeśli miała tu miejsce konfrontacja, to właśnie jego zmuszono do kapitulacji. Do życia utajonego: na dnie, w piwnicy…
WięcejPoeta, który mówi swoją prawdę, nie ma potrzeby oglądania się wstecz, nie prowadzi go konieczność konfrontowania swojego komunikatu wobec innego.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejZ Julią Szychowiak rozmawia Roman Honet
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Tomaszem Pułką, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydanej w Biurze Literackim 8 kwietnia 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Jackiem Dehnelem, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydane w Biurze Literackim w 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Justyną Bargielską, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydanej w Biurze Literackim w 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejWydaje mi się, że w wierszach Kulbackiej szczególnie ważne jest nieprzerwane zachowywanie czujności, tyle że powody tego stanu – odwrotnie niż w poprzednim wypadku – przeniosły się z ludzi, (którzy, ilekroć by się w liryce Kulbackiej nie spotkali, niemal zawsze krzyczą, przeklinają, narzekają) na rzeczy martwe i dlatego teraz nawet w zetknięciu z nimi trzeba zdać się na obsesyjną ostrożność…
WięcejBuliżańska pisze nonszalancko, ale to typ nonszalancji, który odnosi się nie do ignorancji, ale do wariacji powstałych dzięki jakości wykonania.
WięcejKrzysztof Dąbrowski ujął mnie swoją zachłannością na życie. Na świat. Przenikająca pazerność. Żarliwość. Nieoczekiwane, błahe zdarzenie, przypadkowy epizod potęguje głębię tego nienasycenia.
WięcejCzasem trafiały się zestawy oryginalne, świadczące o gotowości, ale także o zdolności do podjęcia ryzyka przez autora, zdarzało się to sporadycznie, zresztą nie spodziewałem się odwrotnych proporcji, i to właśnie owe zestawy stanowiły dla mnie punkt odniesienia…
WięcejDaleko – to miara z naszego świata, mogłyby doskonale widnieć na niej dokładniejsze i wymierniejsze stopnie, ale tu nie chodzi o rachunek, ale o wysłanie pewnego sygnału: możliwość ostatecznego zniweczenia – może bezpowrotnej śmierci, może rozstania na zawsze – zostaje wykluczona.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt „Połów 2010”.
WięcejKierowało mną wyłącznie przekonanie, że wiersze przywołanych autorów, to, co wnieśli oraz wnieść mogą do liryki polskiej, domaga się – z racji mojej roli w całym projekcie – zdecydowanej reakcji.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2009. Wśród wyróżnionych: Waldemar Jocher, Małgorzata Lebda, Joanna Lech, Dawid Majer, Agnieszka Mirahina, Teresa Radziewicz, Bianka Rolando, Anna Wieser.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2008. Wśród wyróżnionych: Szymon Bira, Marcin Czerkasow, Sławomir Elsner, Konrad Góra, Iwona Kacperska, Izabela Kawczyńska, Grzegorz Kwiatkowski, Monika Mosiewicz, Kamila Pawluś, Bohdan Sławiński.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2007. Wśród wyróżnionych: Kamila Janiak, Przemysław Owczarek, Marcin Perkowski, Jakub Przybyłowski, Jarosław Spuła, Julia Szychowiak i Marek Wojciechowski.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2006.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2005. Wśród wyróżnionych: Magdalena Komoń, Bartosz Konstrat, Szczepan Kopyt, Piotr Kuśmirek, Piotr Mierzwa, Artur Nowaczewski, Dariusz Pado, Justyna Radczyńska, Dagmara Sumara, Anna A. Tomaszewska, Adam Zdrodowski.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2004. Wśród wyróżnionych: Jacek Dehnel, Tomasz Gerszberg, Tomasz Jamroziński, Roman Kaźmierski, Joanna Wajs.
WięcejGłos Romana Honeta w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2002. Wśród wyróżnionych: Jacek Bierut, Ryszard Chłopek, Grzegorz Giedrys, Małgorzata Jurczak, Tobiasz Melanowski, Anna Piekara, Paweł Sarna, Marcin Siwek.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2001. Wśród wyróżnionych: Marcin Cecko, Agnieszka Kuciak, Paweł Lekszycki, Piotr Macierzyński, Marcin Ożóg, Edward Pasewicz, Michał Sobol, Małgorzata Sochoń.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2000. Wśród wyróżnionych: Wojciech Brzoska, Julia Fiedorczuk, Krzysztof Gedroyć, Anna Podczaszy, Adam Pluszka.
WięcejPodsumowanie debaty „Poeci na nowy wiek”.
WięcejJeśli istnieje coś takiego, jak poezja roczników 70., to można być nawet królową angielską, ale lepiej się z tym nie obnosić, żeby nie wzbudzać zainteresowania psychiatrów. Ale ja tam nie wiem, czy istnieje…
WięcejNatychmiastowe rozstrzygnięcia w pisaniu czasem są dla mnie równocześnie tak ostateczne, że stoję wobec konieczności uznania ich za nienaruszalne, choć powstały za moją przyczyną.
WięcejKomentarze Joanny Mueller, Konrada Wojtyły, Macieja Milacha, Bartosza Sadulskiego, Jakuba Momry, Bartłomieja Majzla.
WięcejDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Justyny Bargielskiej, Magdaleny Bielskiej, Jacka Dehnela, Sławomira Elsnera, Julii Fiedorczuk, Konrada Góry, Łukasza Jarosza, Bartosza Konstrata, Szczepana Kopyta, Joanny Lech, Agnieszki Mirahiny, Joanny Mueller, Edwarda Pasewicza, Anny Podczaszy, Tomasza Pułki, Bianki Rolando, Roberta Rybickiego, Pawła Sarny, Julii Szychowiak, Joanny Wajs, Przemysława Witkowskiego i Indigo Tree podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Joanną Mueller, opublikowana w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejZapis rozmowy Romana Honeta z Robertem Rybickim, opublikowanej w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejWiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejBohater Elsnera przypomina człowieka znajdującego się na skraju wyczerpania, zatem jeśli miała tu miejsce konfrontacja, to właśnie jego zmuszono do kapitulacji. Do życia utajonego: na dnie, w piwnicy…
WięcejPoeta, który mówi swoją prawdę, nie ma potrzeby oglądania się wstecz, nie prowadzi go konieczność konfrontowania swojego komunikatu wobec innego.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejZ Julią Szychowiak rozmawia Roman Honet
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Tomaszem Pułką, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydanej w Biurze Literackim 8 kwietnia 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Jackiem Dehnelem, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydane w Biurze Literackim w 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRozmowa Romana Honeta z Justyną Bargielską, towarzysząca premierze antologii Poeci na nowy wiek, wydanej w Biurze Literackim w 2010 roku.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRecenzja Marcina Jurzysty z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejRoman Honet – redaktor tomu, który dokonał wyboru poetów i ich utworów – zaprezentował dwadzieścia jeden sylwetek poetów, których zdaje się łączyć jedynie zawarty w tytule akt mianowania. Jednakże wybór składający się zawsze w zbiór zachęca przynajmniej do postawienia pytania o możliwe powinowactwa…
WięcejRecenzja Bartosza Sadulskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejLaudacja Romana Honeta, prowadzącego projekt Poeci na nowy wiek.
WięcejKierowało mną wyłącznie przekonanie, że wiersze przywołanych autorów, to, co wnieśli oraz wnieść mogą do liryki polskiej, domaga się – z racji mojej roli w całym projekcie – zdecydowanej reakcji.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2009. Wśród wyróżnionych: Waldemar Jocher, Małgorzata Lebda, Joanna Lech, Dawid Majer, Agnieszka Mirahina, Teresa Radziewicz, Bianka Rolando, Anna Wieser.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2008. Wśród wyróżnionych: Szymon Bira, Marcin Czerkasow, Sławomir Elsner, Konrad Góra, Iwona Kacperska, Izabela Kawczyńska, Grzegorz Kwiatkowski, Monika Mosiewicz, Kamila Pawluś, Bohdan Sławiński.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2007. Wśród wyróżnionych: Kamila Janiak, Przemysław Owczarek, Marcin Perkowski, Jakub Przybyłowski, Jarosław Spuła, Julia Szychowiak i Marek Wojciechowski.
WięcejRecenzja Marcina Orlińskiego z książki Poeci na nowy wiek
WięcejSzkic Ryszarda Chłopka o poezji Tomasza Pułki.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2006.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2005. Wśród wyróżnionych: Magdalena Komoń, Bartosz Konstrat, Szczepan Kopyt, Piotr Kuśmirek, Piotr Mierzwa, Artur Nowaczewski, Dariusz Pado, Justyna Radczyńska, Dagmara Sumara, Anna A. Tomaszewska, Adam Zdrodowski.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2004. Wśród wyróżnionych: Jacek Dehnel, Tomasz Gerszberg, Tomasz Jamroziński, Roman Kaźmierski, Joanna Wajs.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2002. Wśród wyróżnionych: Jacek Bierut, Ryszard Chłopek, Grzegorz Giedrys, Małgorzata Jurczak, Tobiasz Melanowski, Anna Piekara, Paweł Sarna, Marcin Siwek.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2001. Wśród wyróżnionych: Marcin Cecko, Agnieszka Kuciak, Paweł Lekszycki, Piotr Macierzyński, Marcin Ożóg, Edward Pasewicz, Michał Sobol, Małgorzata Sochoń.
WięcejPrezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2000. Wśród wyróżnionych: Wojciech Brzoska, Julia Fiedorczuk, Krzysztof Gedroyć, Anna Podczaszy, Adam Pluszka.
WięcejRecenzja Karola Maliszewskiego, towarzysząca premierze książki pamięć niczyja, ciało moje Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 15 kwietnia 2024 roku.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
WięcejPoemat pochodzi z książki Ciche psy Romana Honeta, która ukaże się w przyszłym roku w Biurze Literackim.
WięcejRecenzja Katarzyny Kędzierskiej z książki Romana Honeta świat był mój.
WięcejRecenzja Jerzego Madejskiego z książki świat był mój Romana Honeta, która ukazała we wrześniu 2014 roku się w miesięczniku „Nowe Książki”.
WięcejRecenzja Krzysztofa Sztafy z książki świat był mój Romana Honeta, która ukazała się 9 lipca 2014 roku na stronie Literatki.com.
WięcejRecenzja Roksany Obuchowskiej z książki świat był mój Romana Honeta, która ukazała się 12 listopada 2014 roku na na stronie internetowej DOKiS: Dolnośląska Kultura i Sztuka.
WięcejRecenzja Dominika Borowskiego z książki świat był mój Romana honeta, która ukazała się w lipcu 2014 roku w Kieleckim Magazynie Kulturalnym „Projektor”.
WięcejRecenzja Marianny Kijanowskiej z książki alicja Romana Honeta.
WięcejRecenzja Marcina Sierszyńskiego z książki piąte królestwo Romana Honeta, która ukazała się na portalu wywrota.pl.
WięcejRecenzja Jacka Mączki z książki piąte królestwo Romana Honeta, która ukazała się w 2011 roku w kwartalniku „Fraza”.
WięcejRecenzja Moniki Kocot z książki piąte królestwo Romana Honeta, która ukazała się w 2011 roku w kwartalniku „Fraza”.
WięcejEsej Magdaleny Rabizo-Birek towarzyszący premierze książki świat był mój Romana Honeta.
WięcejRecenzja Magdaleny Bartnik z piątego królestwa Romana Honeta.
WięcejRecenzja Andrzeja Franaszka z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Przemysława Witkowskiego z książki moja Romana Honeta.
WięcejAutorski komentarz Piotra Śliwińskiego do książki piąte królestwo Romana Honeta, wydanej nakładem Biura Literackiego 20 stycznia 2011 roku.
WięcejRecenzja Michała Larka z książki piąte królestwo Romana Honeta.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejRecenzja Marcina Jurzysty z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejRecenzja Bartosza Sadulskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejRecenzja Marty Baron z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Aliny Świeściak z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Sylwii Omiotek z książki baw się Romana Honeta.
WięcejRecenzja Przemysława Owczarka z książki baw się Romana Honeta.
Więcej