recenzje / NOTKI I OPINIE

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2005

Roman Honet

Prezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2005. Wśród wyróżnionych: Magdalena Komoń, Bartosz Konstrat, Szczepan Kopyt, Piotr Kuśmirek, Piotr Mierzwa, Artur Nowaczewski, Dariusz Pado, Justyna Radczyńska, Dagmara Sumara, Anna A. Tomaszewska, Adam Zdrodowski.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Magdalena Komoń, pudełko na makaron

pudeł­ko na maka­ron to przede wszyst­kim pró­ba nada­nia nazwy wła­snym doświad­cze­niom, prze­szłym i teraź­niej­szym. „po tam­tej stro­nie było ina­czej. rze­ka pod­my­wa­ła korze­nie. ina­czej chcia­ło się jeść i ina­czej cho­dzi­ło po ryn­ku” – zapi­sa­ła Mag­da­le­na Komoń, co suge­ru­je, że szcze­gól­nie inten­syw­nie zosta­ło tu zaak­cen­to­wa­ne doświad­cze­nie odkry­wa­nia kobie­co­ści, obser­wo­wa­nie rodzą­ce­go się ero­ty­zmu. Moż­na rozu­mieć „tam­tą stro­nę” jako dzie­ciń­stwo, jako daw­ną miłość, ale powyż­sza inter­pre­ta­cja wyda­je się odgry­wać rolę domi­nu­ją­cą. Co praw­da autor­ka dekla­ru­je: „nie mam za sobą żad­nej histo­rii”, ale weź­my to stwier­dze­nie za iro­nię albo skrom­ność. W pudeł­ku na maka­ron znaj­du­je­my kil­ka histo­rii, cza­sem rów­no­le­głych i nie­za­leż­nych, cza­sem nie­ro­ze­rwal­nie sple­cio­nych ze sobą. Pierw­szą jest prze­szłość, przed­sta­wio­na dość arka­dyj­sko. Daw­ne lata są mag­ma­tycz­ne, zmy­sło­we. Wolał­bym tu nie pory­wać się na dzie­ciń­stwo jako temat ujmo­wa­ny cało­ścio­wo, ale widać że przy­naj­mniej do kil­ku epi­zo­dów autor­ka ma pewien sen­ty­ment. Przed­sta­wia je sen­su­al­nie, były to chwi­le, gdy „czas roz­pi­nał się na grud­kach lata”, gdy „nale­ża­ło dać sobie dużo świa­tła / krzy­żo­wać”. Cza­sem się­ga po rodzin­ny epi­zod: „z ojcem prze­ła­zi­ła przez dziu­rę w pło­cie / było to leni­we wci­ska­nie się w wiatr”, nie­kie­dy kre­śli ogól­niej­sze sce­ny: „kobie­ta ze wsi ode­szła przed wie­czo­rem / łapa­ła słoń­ce jak nie­rów­ny oddech – / błą­ka­ła się po napuch­nię­tych foto­gra­fiach / pró­bu­jąc odna­leźć korze­nie sadzo­nych drzew”.

Dru­gą histo­rią mogło­by być roz­po­zna­wa­nie świa­ta przez zmy­sły, z wyraź­nym uwzględ­nie­niem sma­ku. Mag­da­le­na Komoń two­rzy postać funk­cjo­nu­ją­cą orga­no­lep­tycz­nie: „wetknę­łam palec w kost­kę masła: / lśnią mi jesz­cze usta”. Nie­kie­dy mamy tu do czy­nie­nia z jakąś zawo­alo­wa­ną for­mą dra­pież­no­ści, wzbu­dza­ne­go pod wpły­wem chwi­li, nie­obli­czal­ne­go impul­su: „chcia­łam wejść do namio­tu / i ugryźć tę rybę w kark […] chcia­łam tyl­ko spró­bo­wać ją ugryźć. / tak jak pró­bu­je się ska­ka­nia na ska­kan­ce, / cało­wa­nia żół­wia, pod­wa­ża­nia zda­nia”, cza­sem ten spo­sób doświad­cza­nia rze­czy­wi­sto­ści przy­bie­ra cha­rak­ter ero­tycz­ny: „tym­cza­sem liże­my nabie­ra­my / mamy mało i to mało od sie­bie / bie­rze­my”. Ta zmy­sło­wość zosta­ła posu­nię­ta do tego stop­nia, że moż­na odnieść wra­że­nie, jak­by boha­ter­ka udzie­la­ła swo­ich suwe­ren­nych wła­ści­wo­ści czę­ściom jej cia­ła. Nada­wa­ła im auto­no­mię: „śli­nił mi pępek pró­bu­jąc wyli­zać / sobie miej­sce w środ­ku moje­go cia­ła”. Sama cie­le­sność odgry­wa w poezji Mag­da­le­ny Komoń istot­ne zna­cze­nie. Obcu­je­my z liry­ką w zasa­dzie wypre­pa­ro­wa­ną z meta­fi­zy­ki, w jej miej­sce zosta­ła wsta­wio­na fizy­kal­ność. Cia­ło jest tu fun­da­men­tem, jedy­ną porę­ką, nie­po­wta­rzal­nym punk­tem odnie­sie­nia. Dla­te­go Komoń wyczu­lo­na jest na typo­we zagro­że­nia dla cie­le­sno­ści: „gdy we mnie znaj­dą to zwie­rzę / to nie po węzłach chłon­nych / będzie się wspi­na­ło. będzie / w środ­ku od razu. sku­lo­ne. / może będzie wrzesz­czeć / i będzie­my się zabi­jać”.

Jest jesz­cze trze­cia histo­ria, pro­sta i potrzeb­na. Nazwał­bym ją krót­ko: dąże­niem do zako­rze­nie­nia, posia­da­nia wła­sne­go miej­sca, koniecz­nie podzie­la­ne­go z dru­gą oso­bą. Mag­da­le­na Komoń cza­sem nawią­zu­je do tego żar­to­bli­wie: „zacznij­my krzy­żo­wać nasze roślin­ki zacznij­my pącz­ko­wać, już”. Lecz gdy zapi­su­je „sto­pa­mi masu­jesz / moje cia­ło na ple­cach nio­sąc wbi­jasz nas w zie­mię. piku­je­my”, spra­wa robi się znacz­nie poważ­niej­sza. Widać, że cho­dzi o rodzaj speł­nie­nia, któ­ry nawet lot zmie­nia w spa­da­nie. Ale ina­czej nie spo­sób. To jedy­na moż­li­wość, bowiem w wier­szach Mag­da­le­ny Komoń miłość jest spra­wą abso­lut­nie ziem­ską.


Bartosz Konstrat, thanatos jeans

W debiu­tanc­kim tomie Bar­to­sza Kon­stra­ta regu­lar­nie gości śmierć. Raz po raz powra­ca­jąc, warun­ku­je ten świat, wyzna­cza mu gra­ni­ce. Żywi go, zaopa­tru­je w myśl i rekwi­zy­ty. Śmierć przy­wo­łu­je Kon­stra­ta i odpy­cha go, powie­dział­bym, że tak­tu­je jego ruch, praw­do­po­dob­nie dzie­je się tak dla­te­go, że Kon­strat nie wyda­je się skłon­ny do jakie­goś roz­pacz­li­wie mor­tu­al­ne­go zanu­rze­nia, do pisa­nia w śmier­ci, ale też nie prze­ja­wia inkli­na­cji do jej wyru­go­wa­nia. Przy­czy­nę tego sta­nu rze­czy wolał­bym zosta­wić w spo­ko­ju, tkwi zbyt bli­sko pew­nych nie­uchwyt­nych indy­wi­du­al­nych pre­dys­po­zy­cji, nad któ­ry­mi nie ma sen­su się roz­wo­dzić. Załóż­my, że sta­no­wi sta­ły ele­ment wypo­sa­że­nia talen­tu Bar­to­sza Kon­stra­ta.

„wszę­dzie tak samo mar­twa, bo pew­nie umar­łaś już wcze­śniej” – czy­ta­my już w otwie­ra­ją­cym tomik utwo­rze, pięk­nym i przej­mu­ją­cym wier­szu o dziew­czyn­ce z rekla­my hospi­cjum. Figu­ra śmier­ci w tomie Kon­stra­ta czę­sto zosta­je usta­wio­na bez­po­śred­nio wobec cza­su dzie­ciń­stwa, prze­waż­nie mito­lo­gi­zo­wa­ne­go: „czy mamy jesz­cze szan­sę wyobra­zić sobie, że umar­li / wró­cą nagle, wła­śnie z tego mro­ku, że sią­dzie­my / razem // obser­wu­jąc start radziec­kiej rakie­ty?”. Cza­sem sta­no­wi psy­cho­de­licz­ne tło dla natu­ra­li­stycz­ne­go deta­lu, tu nasu­wa mi się na myśl Got­t­fried Benn i jego tur­pi­stycz­ny kon­kret: „Aku­rat był wypa­dek na moście. Czter­na­ście gru­bych świń, / część już nie żyła. świa­tło odbi­ja­ło się w prze­krwio­nych oczach”. Poja­wia się w roz­mo­wach: „wciąż dzwo­nię do cie­bie z infor­ma­cją o jego śmier­ci, a ty się mylisz i odpo­wia­dasz mi / kwe­stią z zupeł­nie innej książ­ki: // roz­strze­lać wszyst­kich świad­ków”, sta­no­wi frag­ment oso­bi­stej obser­wa­cji i auto­dia­gno­zy: „mar­twy zając, nie żyje, pies / war­czy, nie żyjesz cho­ro­bo, nie / we mnie”. Roz­mno­żo­na i absor­bu­ją­ca, per­ma­nent­nie nasy­ca wier­sze Kon­stra­ta: „czy jest ci łatwiej, czy myślisz tyl­ko o / zdy­cha­niu, jest tyle powo­dów, tyle spo­so­bów, // czy myślisz tyl­ko jak nie zdech­nąć, jak zacząć oddy­chać?”, nie oszczę­dza nawet tytu­łów, w książ­ce znaj­du­je się wiersz zaty­tu­ło­wa­ny „Sta­cja ben­zy­no­wa ze śmier­cią”.

Kon­strat – pozo­sta­wia­jąc tema­ty­kę jego wier­szy uwi­kła­ną w śmier­tel­ne obse­sje – to tak­że zmy­sło­wy i wni­kli­wy obser­wa­tor. Potra­fi rze­czy­wi­sty epi­zod prze­kuć w zna­ko­mi­tą fra­zę, wyda­je mi się, że rów­nie efek­tow­nie potra­fi ją wykon­fa­bu­lo­wać. Znaj­du­je­my w jego utwo­rach żywe, sen­su­al­ne zapi­sy: „poka­za­łem jej mło­de koty / leżą­ce w trzy­ma­ją­cych cie­pło ple­wach” albo „jeden z leka­rzy ma brą­zo­we oczy, duże, oczy łagod­ne­go zwie­rzę­cia”, nie­kie­dy zabaw­ne obraz­ki, świad­czą­ce o dro­bia­zgo­wo­ści i cel­no­ści spoj­rze­nia: „Prze­wod­ni­kiem sta­da jest zawsze dziec­ko z naj­mniej­szym rowe­rem”. Cza­sem roz­wi­ja się to Kon­stra­to­wi w pojem­niej­sze kon­struk­cje, rów­nie pla­stycz­ne: „przy sta­rej sta­cji, któ­rej kon­struk­cja była jak szkie­let zepsu­tej para­sol­ki / spa­li­śmy przy­tu­le­ni do pochy­lo­nych kra­węż­ni­ków”.

Na mojej lek­tu­rze debiu­tanc­kie­go tomu Bar­to­sza Kon­stra­ta zawa­ży­ła wspo­mnia­na obec­ność śmier­ci. Ale nie musi tak być. Moż­na sku­pić się na wła­ści­wo­ściach języ­ka, zasob­ne­go, pra­cu­ją­ce­go przy zmie­nia­ją­cym się natę­że­niu dys­cy­pli­ny albo pochy­lić się nad baśnio­wą per­wer­syj­no­ścią jego świa­ta. Zwłasz­cza że Kon­strat lubi nie­do­po­wie­dze­nie, zaska­ki­wa­nie. Tak jak choć­by tu: „Odda­li­li się szyb­ko, tuż za domem jest zakręt, zeszłam po krę­tych scho­dach, / byłeś w kuch­ni, ubra­ny w nie­bie­ski far­tuch, / spoj­rza­łeś na mnie z lek­kim uśmie­chem, // filtr zapa­chów i sma­ków – pomy­śla­łam nagle”.


Szczepan Kopyt, yass

Szcze­pan Kopyt poka­zał rze­czy­wi­stość zdy­na­mi­zo­wa­ną i cha­otycz­ną, ata­ku­ją­cą ilo­ścią sys­te­mów świa­to­po­glą­do­wych, ilo­ścią zbęd­nych przed­mio­tów, media­mi oraz ludź­mi wraz z całym dobro­dziej­stwem inwen­ta­rza: nawy­ka­mi, obse­sja­mi, może nawet samą obec­no­ścią, prze­waż­nie dotkli­wą, spo­ra­dycz­nie sta­bi­li­zu­ją­cą. „czci­my frak­ta­le / prze­dłu­żo­ne sesje, grzęź­nie­my w poło­wie / nie tra­fia­my wejść: salvia divi­no­rum, aya- / huasca” – zapi­sy­wał Kopyt, raz po raz przy­wo­łu­jąc ten sam cha­os w odmien­nym wyda­niu: „NP, NΠ, cze­ko­la­da, her­ba­ta zie­lo­na, zamy­sły / trak­ta­tu pt. ‘o korzy­ściach z prze­żu­wa­nia wła­snej / śli­ny’, odkry­cie nie­zna­nych mocy, aura czy jaki grzyb, uda / chi­mer z mal­czew­skie­go, zabaw­na chęć spło­dze­nia”. Świat odsła­nia infer­nal­ne obli­cze, zamie­nia się w zbiór ludzi, idei i przed­mio­tów krą­żą­cych bez żad­ne­go porząd­ku: „zły super­mar­ket / śmierć w oło­wi­cy gazet / mistycz­ne kre­ski kodów / a spo­nad cza­szek domów / peł­zną po stru­gach myśli”. Natę­że­nie cha­osu czy absur­du wyda­je się tak wyso­kie, że w pew­nym momen­cie zmie­nia­ją się regu­ły rzą­dzą­ce rze­czy­wi­sto­ścią i w efek­cie otrzy­mu­je­my jej zde­for­mo­wa­ny w pew­nych waż­nych ele­men­tach obraz: „bruk, gwiz­da­nie, akor­de­on, tram­wa­je / nie­wi­dzial­ne psy pro­wa­dzą nie­wi­do­mych”.

Szcze­pan Kopyt, posta­wio­ny wobec tego zamę­tu, doma­ga się, nie wiem, na ile praw­dzi­wie, na ile iro­nicz­nie, okre­ślo­nej sys­te­ma­ty­za­cji, może jest to po pro­stu dąże­nie do praw­dy – fun­da­men­tal­nej war­to­ści, któ­ra w tej mag­mie wła­ści­wie nie wystę­pu­je. „żąda­my praw­dy o isto­cie / rze­czy z pla­sti­ku i drew­na” – zapi­su­je. Nie wiem, co przy­świe­ca auto­ro­wi w jego poszu­ki­wa­niach, nie wiem nawet, czy w ogó­le wyra­ża skłon­ność do poszu­ki­wań. Mogę zakła­dać, że praw­do­po­dob­nie tak, ale że robi to w spo­sób drwią­cy. Incy­den­tal­ny, nie per­ma­nent­ny. Jeże­li tak, to nie ma się co dzi­wić, że Kopyt – w pewien spo­sób pyta­jąc o mia­rę czło­wie­ka, sta­wia­jąc fun­da­men­tal­ne pyta­nie o to, kim ów czło­wiek jest – się­ga po far­sę i zada­je swo­je pyta­nie w świa­do­mie stry­wia­li­zo­wa­nej for­mie: „jakie są gra­ni­ce twej linii brze­go­wej? / zmierz fle­tem, suw­miar­ką, kalej­do­sko­pem / zapal­nicz­ką, luf­ką, czy strzy­kaw­ką? – i?”. Jaki czło­wiek, taka for­ma – moż­na by rów­nie try­wial­nie pod­su­mo­wać i też było­by tu spo­ro na rze­czy, bowiem boha­te­ro­wie yas­su, żar­łocz­nie oto­cze­ni przez przed­mio­ty, strzę­py świa­to­po­glą­dów, sło­wa, są masą upra­wia­ną, nie­au­ten­tycz­ną, w całej roz­cią­gło­ści pod­le­ga­ją­cą mani­pu­la­cji: „w tele­wi­zo­rze głód jest gumo­wy, ludzie – z cukru. / ich sło­wa są potem w tram­wa­jach. ich zapach / to auto­bus-szó­sta-rano”.

Na osob­ną uwa­gę zasłu­gu­je sto­su­nek Szcze­pa­na Kopy­ta do reli­gii, myślę, że moż­na ją rozu­mieć jako typo­wo pol­ski kato­li­cyzm, roz­bu­do­wa­ny dogma­tycz­nie, wido­wi­sko­wy, w swo­ich źró­dłach pusty. Jest kry­tycz­ny i szy­der­czy i tak też został przed­sta­wio­ny: „ksiądz zaczął / świę­cić samo­cho­dy od audi”, „kościół / jest czar­ny, ludzie śmier­dzą”. Reli­gia sama się deza­wu­uje, ośmie­sza­ją ją jej repre­zen­tan­ci: „gru­by ksiądz z gita­rą ma cukrzy­cę i lubi mło­dzież”. Tra­fio­ny opis tego, co nazwał­bym kel­ner­stwem wia­ry. Ale autor ma chy­ba pora­chun­ki z Bogiem natu­ry znacz­nie poważ­niej­szej, wycho­dzą­ce poza ten spe­cy­ficz­ny typ reli­gij­no­ści, sko­ro bluź­nier­czo dekla­ru­je: „cze­go chce­my? // dostę­pu do tru­pa boga – chce­my go powie­sić / za jaja”.

Szcze­pan Kopyt to sza­lo­ny demiurg, prze­twa­rza­ją­cy zasta­ny świat, stwa­rza­ją­cy swój wła­sny, i rów­no­cze­śnie ofia­ra tej prze­mia­ny. Ofia­ra nie­po­ko­na­na, sta­ją­ca do wal­ki. Jej tre­ścią – bunt, jej orę­żem – sło­wo. Uwa­żaj­cie poeci! Może zwłasz­cza na samych sie­bie, sko­ro „poezja nie­wol­ni­ków / to nowa ramów­ka tv. to pięk­ny blo­czek reklam / pisa­nych przez poetów”.


Piotr Kuśmirek, Trio

„Wszyst­ko jest okre­ślo­ne: warun­ki naj­mu poko­ju, / czter­na­ście metrów kwa­dra­to­wych, / ja, pokrzy­ki­wa­nia z dołu, sta­ry kin­kiet. Zagad­ko­wy, / meta­licz­ny posmak w ustach. // Za moimi ple­ca­mi śpi kobie­ta. / Rano, na tym samym bal­ko­nie, to samo słoń­ce / wbi­ło w jej ple­cy poda­ru­nek ognia” – zapi­sał Piotr Kuśmi­rek w wier­szu otwie­ra­ją­cym Trio. Począt­ko­wo otrzy­mu­je­my obraz sta­bi­li­za­cji, nie­mal natych­miast zagro­żo­nej nie­bez­pie­czeń­stwem zni­we­cze­nia, nagły gest, ude­rze­nie zada­ne przez zewnętrz­ny obiekt-intru­za może w każ­dym momen­cie naru­szyć pozor­nie sta­bil­ną kon­struk­cję. I tak się dzie­je, nastę­pu­je sekwen­cja meto­dycz­nie poja­wia­ją­ca się w utwo­rach Pio­tra Kuśmir­ka. Zatem na począt­ku utwo­ru czę­sto otrzy­mu­je­my z memu­ary­stycz­ną przy­kład­no­ścią zde­fi­nio­wa­ne miej­sce i czas, jak gdy­by boha­ter zmie­rzał utwier­dzić się w okre­ślo­nych punk­tach rze­czy­wi­sto­ści. Zapi­su­je daty, poda­je pre­cy­zyj­ne namia­ry: „Bal­kon. Tym razem jede­na­ste pię­tro”, „Tam­tej nocy zasy­pia­ła myśląc o wszyst­kich / rze­czach”, „Listo­pad. Cia­ło przy­war­ło / do ubrań”, „Jesz­cze sie­dem minut. Dwie szyb­kie sta­cje”, „Pamię­tam dokład­nie tam­ten ponie­dzia­łek”. Jak­by przy­pusz­czał, że doko­nu­je swo­ich cza­so­wych i sytu­acyj­nych rachun­ków wobec nie­uchron­no­ści tego, co zaraz nastą­pi, zagra­ża­ją­ce i nie­obli­czal­ne. I nastę­pu­je: układ – z przy­czyn wła­ści­wie nie­uchwyt­nych – ule­ga zachwia­niu, poja­wia się nie­pew­ność, zdez­o­rien­to­wa­ny boha­ter zaczy­na szu­kać, nasłu­chi­wać, roz­my­ślać: „Zasta­na­wiam się, czy potra­fię / wytłu­ma­czyć ci świat w moim języ­ku”. Jest zagu­bio­ny, zapo­zna­na dotych­czas topi­ka, kla­sycz­na logi­ka przy­czy­no­wo-skut­ko­wa – wszyst­ko zaczy­na się mie­szać i defor­mo­wać: „Bie­gun jest bli­sko. Nie­mal na wycią­gnię­cie ręki”, a „Rze­ka puch­nie od koń­ca – / w śmier­tel­nych kon­ser­wach uło­żo­ne / ryby i bóg // w oku prze­rę­bli”. Cza­sem Kuśmi­rek, nagle posta­wio­ny wobec tego splą­ta­nia, kre­śli kata­stro­ficz­ne obra­zy podob­ne powyż­szym, cza­sem sku­pia się na sobie, wte­dy doko­nu­je ana­li­zy. Jej uza­sad­nie­niem nie jest plan, autor tu z czy­tel­ni­kiem w żaden spo­sób nie igra, ale zamiar wyja­śnie­nia wła­snej rezy­gna­cji: „To, o czym chcę napi­sać jest nie­ostre”.

W debiu­tanc­kim tomie Pio­tra Kuśmir­ka obec­ne jest coś, co mie­sza porząd­ki, pra­cu­je tam nie­wi­dzial­ny prze­śla­dow­ca i muszę przy­znać, że z przy­jem­no­ścią zatrzy­my­wa­łem się nad tą tajem­ni­czą figu­rą. „Coś stą­pa za mną po kru­chym lodzie” – zapi­sy­wał Kuśmi­rek. Coś for­mu­je świat na swo­ją nisz­czy­ciel­ską modłę. Dzia­ła pod naszą nie­obec­ność, pod­czas nasze­go snu. Pozo­sta­wia śla­dy: „obu­dził się rano / Nigdy nie zro­zu­miał skąd śla­dy, skąd piski”. Intruz nie daje się uchwy­cić naszej per­cep­cji, przy­po­mi­na złe duchy obec­ne w baśniach, dzia­ła­ją­ce regu­lar­nie, z pre­me­dy­ta­cją, nigdy przy­pad­ko­wo. Coś albo ktoś spra­wia, że „Czas jest gęsty od ucie­czek”, odbie­ra natu­ral­ne zdol­no­ści: „Za pierw­szym razem nie­mal nie­zau­wa­żal­nie, naj­pierw zwie­rzę­ta prze­sta­ją roz­po­zna­wać zapa­chy”. Kuśmi­rek usi­łu­je zlo­ka­li­zo­wać to zagro­że­nie: „Obce zaczy­na się za zakrę­tem. Jest nie­wi­docz­ne / dla oka. Trud­ne dla języ­ka. Pozba­wio­ne zna­czeń / i odci­sków pal­ców. Zacza­jo­ne kil­ka cen­ty­me­trów / pod powie­trzem”. Ale sta­ra­nia nie przy­no­szą ocze­ki­wa­nych skut­ków, moż­na odnieść wra­że­nie, że wobec tego i przede wszyst­kim wobec per­ma­nent­nej nie­pew­no­ści autor pro­wo­ku­je nie­zna­ną potę­gę: „cze­kam na prze­ciąg, drga­nia, / przy­pa­dek – cokol­wiek co roz­bi­je, / lub przy­naj­mniej potrzą­śnie, zmą­ci”.

Co jest ową potę­gą? Nie wiem. Chy­ba o to cho­dzi, żeby wobec wier­sza pew­nych rze­czy nie dopo­wia­dać. Może to w ogó­le nie intruz, ale oso­bi­ste poczu­cie obco­ści. Dotkli­we dla Kuśmir­ka, któ­ry orga­ni­zu­je rze­czy­wi­stość za pomo­cą zmy­słów: „pod wpły­wem doty­ku / zaczy­na się skó­ra”. Jeśli osią­ga spo­kój, to w bez­po­śred­niej bli­sko­ści: „Za chwi­le będę i będziesz ty. Wszyst­ko / inne jest wido­kiem z okna”. Może tak.


Piotr Mierzwa, Gościnne morze

Gościn­ne morze na pierw­szy rzut oka spra­wia wra­że­nie tomu przede wszyst­kim efek­tow­nie napi­sa­ne­go. Piotr Mierz­wa prze­ja­wia inkli­na­cje do flir­tu z róż­ny­mi gatun­ka­mi lite­rac­ki­mi, w rezul­ta­cie vila­nel­la sąsia­du­je z utwo­ra­mi struk­tu­ral­nie zbli­żo­ny­mi do haiku, a w efek­cie prze­pla­ta­nia się roz­ma­itych dyk­cji obok par­na­si­stow­skich obraz­ków i mani­fe­sta­cyj­nych gestów otrzy­mu­je­my wier­sze intym­ne i kon­fe­syj­ne. Akwen Pio­tra Mierz­wy jest pojem­ny. Przyj­mu­je prze­ja­wy afir­ma­cji życia: „niech odcho­dzą łodzie, zwi­nię­te jak listy / żagle dep­czą ich dna, niech sta­ją / na kotwi­cy tyl­ko maru­de­rzy”, nie odma­wia tytu­ło­wej gościn­no­ści zapi­som o trau­ma­tycz­nym wydźwię­ku: „Leży­my sku­le­ni w wła­snych cia­łach / jak kosmos w grud­ce dło­ni. Roz­kła­da­my się”.

Ale to świa­do­me i nie­obli­czal­ne róż­ni­co­wa­nie for­mu­ły mówie­nia, ta wędrów­ka po dyk­cjach, uta­jo­nych nawią­za­niach, ten rejs po odda­lo­nych od sie­bie rekwi­zy­to­riach, cały ten zmien­ny blichtr for­my ufun­do­wa­ny jest na klu­czo­wych tema­tach w liry­ce. Piotr Mierz­wa świet­nie to widzi, wie dosko­na­le, że zna­czą­cym odnie­sie­niem dla for­mal­ne­go wymia­ru języ­ka może być neu­tral­ne spoj­rze­nie na rze­czy­wi­stość. Otwar­cie okna, za któ­rym jest świat. W Gościn­nym morzu efekt tego gestu oka­zu­je się gorz­ki. Pora­ża­ją­cy. Sym­bol w kon­fron­ta­cji z natu­rą oka­zu­je się nie­ko­niecz­ny, jego zna­cze­nie – doraź­ne i pod­wa­żal­ne: „komen­tarz do morza, / […] jak met­ka po zdra­dze­niu ceny / zosta­nie zerwa­ny”. Mierz­wa zapi­su­je to jesz­cze dobit­niej: „tak­że to sło­wo, wysta­wić jak reli­kwiarz / na potę­gę wia­trów, któ­re roz­sy­pią / pro­chy, paznok­cie i wło­sy, / nie oglą­da­jąc się na nazwy wła­sne”.

W Gościn­nym morzu dostrze­głem trzy fun­da­men­tal­ne tema­ty. Pierw­szy był dom, nie­ko­niecz­nie w rozu­mie­niu tra­dy­cyj­nym. Dom – poj­mo­wa­ny jako okre­ślo­na trwa­łość i pew­ność okre­ślo­nych rela­cji, w wier­szach Mierz­wy jest obiek­tem nie­zisz­czal­nym. Nie­moż­li­wym. Autor nie budzi tu żad­nych złu­dzeń. Zapi­su­je cynicz­nie: „Dom? – gdzie miesz­ka ta pierw­sza / mar­twa kar­to­no­wa meta­fo­ra”. Dru­gim były pró­by odna­le­zie­nia obec­no­ści, wobec któ­rej moż­na oka­zać bez­gra­nicz­ne zaufa­nie, co może dowo­dzi posta­wy ide­ali­stycz­nej, ale w liry­ce zawsze pięk­nie i prze­ko­nu­ją­co wybrzmie­wa. „Cze­go pra­gnę naj­bar­dziej: ostrza / (dło­ni), prze­ni­kli­we­go łasko­ta­nia” – zapi­sał Piotr Mierz­wa. Tuż obok śmia­ło moż­na przy­wo­łać następ­ną fra­zę: „Zresz­tą nie szło / o sło­wa mię­dzy nami: pta­ki / otwie­ra­ły para­so­le, dzie­ci / bie­ga­ły, komin łykał dym – / na obraz­ku z obce­go dzie­ciń­stwa, / któ­ry zgu­bi­łem”. Temat trze­ci obej­mo­wał zapi­sy rezy­gna­cji wobec bra­ku two­rzy­wa zdol­ne­go do prze­ka­za­nia naszych śla­dów, do utrwa­le­nia pamią­tek po naszej tu obec­no­ści: „Nie patrzę przed sie­bie, zamy­kam oczy i obra­cam / gło­wę, otwie­ram i zno­wu zamy­kam – się w morzu, / zosta­wiam ślad tam, gdzie nie zosta­nie”. Dzia­ła­nie celo­wo nada­rem­ne? Nie­wy­klu­czo­ne.

„zna­ki są samot­ne: peł­ne nadziei / kolo­nie po ogło­sze­niu nie­pod­le­gło­ści” – zapi­sał Piotr Mierz­wa. Oto dowód na samot­ność i nie­ade­kwat­ność sym­bo­li. I naszą też, bowiem Gościn­ne morze zna tak­że sztor­mo­wą pogo­dę, wte­dy sta­je się zmą­co­ne i nie­roz­po­zna­wal­ne. Rzą­dzą nim siły nie­obli­czal­ne: „(a wszyst­ko jest w nawia­sach w pustych rękach trzy­ma­ją­cych / świa­tło)”. Może tak wła­śnie jest dobrze. Świat zro­zu­mia­ły był­by pozba­wio­ny pięk­na i tajem­ni­cy. Jak napi­sał sam autor: „naj­krót­szą / dro­gą jest pro­sta łączą­ca dwa punk­ty, ale / to okrąg naj­pięk­niej je spa­ja”.


Artur Nowaczewski, Commodore 64

„tyle jest świa­tów ile ich znaj­dziesz / w pół­cie­niach i skraw­kach malo­wa­nej bru­dem szy­by” – napi­sał Artur Nowa­czew­ski w swo­im debiu­tanc­kim tomie, jak­by pro­wa­dził go dzie­cin­ny zachwyt, gdy owe świa­ty trwa­ły w urze­ka­ją­cej osob­no­ści, jesz­cze nie sprzę­gnię­te w całość. Taka ta jego książ­ka, opo­wia­da­ją­ca – w moim odczu­ciu – podwój­ną histo­rię dzie­ciń­stwa – tego osob­ne­go, ści­śle wła­sne­go, i tego podzie­la­ne­go. Pierw­sza zaczy­na się od wycho­dze­nia na zewnątrz, zata­cza­nia okrę­gu wokół punk­tu – począt­ko­wo jest to dom, potem podwór­ko, potem uli­ca Bato­re­go. Życie wte­dy pochła­nia, wzra­sta, bez­gra­nicz­ne absor­bu­je, jest świe­że, nie­po­wta­rzal­ne w swo­im rodza­ju. Powo­li pod­le­ga uwspól­nie­niu, ale wciąż jesz­cze upły­wa na grze w kap­sle w rówie­śni­ka­mi, oglą­da­niu Tele­ran­ka, wciąż pozo­sta­je chłon­ne, zmy­sło­wo obu­do­wu­je każ­dy ele­ment tego deli­kat­ne­go cza­su: „lan­dryn­ki / i oran­ża­dę w zie­lo­nej butel­ce”, „jabł­ka z tam­tej dział­ki”. Zapa­mię­ta­ne wte­dy, po latach powró­cą, cza­sem w towa­rzy­stwie pro­za­icz­nych sytu­acji, któ­re uświę­ca wyłącz­nie to, że jakimś nie­po­ję­tym zrzą­dze­niem losu zosta­ły w pamię­ci: „koło stra­ży pożar­nej na rogu Bato­re­go / i Sosno­wej opry­skał mnie żuk”.

Kto patrzy w prze­szłość, gdzie nie cze­ka na nie­go lęk, lecz obraz minio­ne­go szczę­ścia i spo­ko­ju, ten ma w oczach tęsk­no­tę i melan­cho­lię. Nowa­czew­ski – ośmie­lę się zary­zy­ko­wać – ma. Przed­sta­wił wizję dzie­ciń­stwa szczę­śli­we­go, poka­zał czas mło­do­ści bez­tro­skiej. Może to odpo­wied­ni moment, aby uchwy­cić dru­gą część jego dzie­cin­nej, wła­ści­wie już mło­dzień­czej histo­rii, któ­ra nada­je się do podzie­la­nia: sen­ty­men­tal­nych opo­wie­ści o świe­cie mikro­kom­pu­te­rów, legen­dar­nych maszyn: Ata­ri, ZX Spec­trum czy tytu­ło­we­go Com­mo­do­re 64, któ­re dla czę­ści moje­go poko­le­nia, a z tej per­spek­ty­wy jestem wła­ści­wie rów­no­lat­kiem Nowa­czew­skie­go, były tym, czym dla daw­niej­szych chłop­ców mapy odle­głych lądów albo książ­ki Ver­ne­’a. Moż­li­wo­ści tam­tych pro­ce­so­rów i moni­to­rów gene­ro­wa­ły „bursz­ty­no­we kom­na­ty sta­rych labi­ryn­tó­wek” czy „mono­chro­ma­tycz­ną zie­leń kan­cia­stych ogro­dów”, ale Nowa­czew­ski zda­je się przy­zna­wać, że osią­gnię­cia tam­tej tech­no­lo­gii, dziś roz­bra­ja­ją­co śmiesz­ne, mogły na pewien czas powstrzy­mać nadej­ście osta­tecz­ne­go odcza­ro­wa­nia świa­ta. „sła­ba gra­fi­ka była bli­żej // tego co nie­wi­dzial­ne” – zapi­su­je. Cała ta sfe­ra, pod­da­na mito­lo­gi­za­cji, nie tra­ci punk­tów zacze­pie­nia w rze­czy­wi­sto­ści, sta­je się for­mą kro­ni­ki: oto poja­wia się „Top Secret”, nie­za­po­mnia­ne pismo dla miło­śni­ków gier, pewien wiersz Nowa­czew­ski poświę­ca pamię­ci tra­gicz­nie zmar­łe­go Krzy­sia Kubecz­ki, malow­ni­czej i zabaw­nej posta­ci w kształ­tu­ją­cej się kom­pu­te­ro­wej spo­łecz­no­ści tam­tych lat i tech­no­lo­gii: bez inter­ne­tu, z taśmą magne­to­fo­no­wą jako pod­sta­wo­wym nośni­kiem danych, cza­sem z cichym wycho­dze­niem z poko­ju, gdy wgry­wał się pro­gram. Kto tego doświad­czył, ten wie, o co cho­dzi.

Może to jest swo­isty punkt odnie­sie­nia dla rocz­ni­ków 70.? Może nie Świe­tlic­ki, nie papież, ale wła­śnie minio­ny świat kart gra­ficz­nych Her­cu­les, pro­ce­so­rów Moto­ro­la, dys­kie­tek wiel­ko­ści tomi­ku poetyc­kie­go, i jego dziw­ni miesz­kań­cy – wspo­mnia­ny Krzyś Kubecz­ko czy, też już zresz­tą nie­ży­ją­cy, Marek Sell? Nie lubię kate­go­rii poko­le­nio­wych, więc nie zatrzy­mam się nad tą hipo­te­zą, rzu­cam ją żar­to­bli­wie, co nie zmie­nia fak­tu, że Artur Nowa­czew­ski uczy­nił z tego cza­su poru­sza­ją­ce two­rzy­wo dla swo­ich wier­szy. Dodaj­my, wier­szy nie zawsze poświę­co­nych wspo­mnia­nym zja­wi­skom, to pew­na domi­nan­ta, ale w Com­mo­do­re 64 moż­na zna­leźć spo­ro pięk­nych utwo­rów o odmien­nej tema­ty­ce. Jak choć­by ten, pt. „Żaba”, któ­re­go frag­ment pozwo­lę sobie zacy­to­wać na zakoń­cze­nie: „ze wszyst­kich Two­ich stwo­rzeń peł­za­ją­cych / naj­bar­dziej uko­cha­łem żabę. zna­la­złem ją / w nocy na środ­ku par­kin­gu – życie wil­got­ne / jesz­cze, dopie­ro co opię­te w kształt. // w dło­ni przy­po­mi­na­ła wystra­szo­ny mię­sień, / bez­bron­ny i nie­zdol­ny do pod­stę­pu”.


Dariusz Pado, Peryferie raju

W tomie Dariu­sza Pado waż­ne miej­sce zaj­mu­ją wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa, tak to bywa, że nale­ży się w debiu­cie z prze­szło­ścią roz­li­czyć, zwłasz­cza z wła­sną. W Pery­fe­riach raju znaj­du­je­my zatem śla­dy pierw­szych dzie­cin­nych zabaw w pia­skow­ni­cy, czy „pod­le­wa­nie brat­ków u dziad­ka Stasz­ka / z zie­lo­ną konew­ką z cmen­ta­rza”, potem poja­wia się prze­szłość bliż­sza, ale nadal zwią­za­na z miej­scem zamiesz­ka­nia: „tu mno­ży­li się pia­ska­rze któ­rych kobie­ty zabi­ja­ły / ryby goły­mi ręko­ma”. Jesz­cze potem mamy do czy­nie­nia z kla­sycz­ną retro­spek­cją, doko­ny­wa­ną przez czło­wie­ka już ufor­mo­wa­ne­go, nada­ją­ce­go na doj­rza­łych falach, patrzą­ce­go na wła­sne dzie­ciń­stwo jak na obcy, zaska­ku­ją­cy ele­ment: „dziś nie wiem […] czy sam w tych łanach płasz­czy w sno­pach / świa­teł zdo­łam zna­leźć pocho­wa­ne kie­dyś gołę­bie”. Nie­kie­dy pere­gry­na­cje w cza­sie Dariu­sza Pado przy­bie­ra­ją postać nie tak wid­mo­wą, obu­do­wu­je je kon­kret, nie­po­zba­wio­ny cząst­ki baśnio­wo­ści: „chłop­ca zdra­dza już sen i chu­dość nad­garst­ków / któ­ry­mi przy­ci­ska podusz­kę do twa­rzy tak moc­no / że milk­ną komo­ry pod powierzch­nią akwa­rium”.

„zgu­bie­ni jeste­śmy i szu­ka­my zie­mi / z któ­rej nie wyro­śnie nic wię­cej / niż nowy buk rzeź­ba dło­ni cień klo­nu” – zapi­su­je Pado i to rów­nież jest dla jego liry­ki zna­mien­ne: trzy­ma­nie się zasad­ni­czych sym­bo­li natu­ry: drze­wa, rze­ki, liście czy sta­wy zosta­ją zesta­wio­ne z ludz­ką nie­trwa­ło­ścią, może nie­od­twa­rzal­no­ścią ludz­kie­go życia w ogó­le, ta fizycz­na wła­ści­wość udzie­la się tak­że mowie. „sło­wa będą nam szkie­le­tem […] pło­mie­niem z nicze­go” – zapi­su­je Pado. Więk­szość wier­szy wyda­je się opi­sy­wać miej­sca auto­ro­wi dobrze zna­ne, opro­wa­dza czy­tel­ni­ka po rodzin­nym mie­ście, poka­zu­je kon­kret­ne kościo­ły, poko­je i kamie­ni­ce, nie­gdyś zamiesz­ki­wa­ne przez loka­to­rów – zna­nych może z dzie­ciń­stwa, może ze sły­sze­nia.

Zda­rza się, że Pado plą­cze dyk­cje, przy spo­sob­no­ści wypeł­nia­jąc prze­strzeń wier­sza nad­mier­ną ilo­ścią zróż­ni­co­wa­nych ele­men­tów, z któ­rych część jest roz­po­zna­wal­na wyłącz­nie dla nie­go same­go. Nie­trud­no odgad­nąć, że sta­je­my wte­dy wobec pyta­nia, co też autor wła­ści­wie chciał nam powie­dzieć. Się­ga – póki co nie­śmia­ło – rów­no­cze­śnie po odwo­ła­nia do Holo­kau­stu, mili­ta­ry­zmu ger­mań­skie­go i po sym­bo­le juda­izmu, nie­kie­dy z nie­złym skut­kiem, lecz cza­sem powsta­ły z tego musu brak auten­tycz­no­ści bie­rze górę nad dobry­mi inten­cja­mi. Dla­te­go wolę, gdy Dariusz Pado pozo­sta­je przy opi­sach dzie­ciń­stwa, wolę – mówiąc krót­ko – gdy jest pija­ny, niż gdy się modli do nie swo­ich bogów: „jestem na tyle pija­ny / by patrząc na twój krzyż przez szcze­li­ny swe­tra / wie­rzyć że wszy­scy wsta­nie­my razem ze swy­mi zgu­ba­mi”. Wte­dy mnie jakoś pro­ściej, jakoś natu­ral­niej do swo­jej liry­ki prze­ko­nu­je.


Justyna Radczyńska, Podmiana Joli Grosz

„tu jest – tru­ją­co” – zapi­sa­ła Justy­na Rad­czyń­ska w wier­szu pt. „T Tau­ri”. Sam tytuł odsy­ła do gwiaz­dy o tej nazwie, być może do całej kla­sy gwiazd o spe­cy­ficz­nych wła­ści­wo­ściach, ale trzy­ma­jąc się ziem­skie­go grun­tu, moż­na odnieść ten zapis do kli­ma­tu panu­ją­ce­go w Pod­mia­nie Joli Grosz. Tu, w wier­szach Justy­ny Rad­czyń­skiej rów­nież bywa tru­ją­co, a sama autor­ka nie ofe­ru­je pożyw­ki miło­śni­kom galak­tycz­nych opo­wie­ści, dość iro­nicz­nie zmie­rza­jąc do kon­kre­tu: „już tyl­ko esen­cja / przy­wo­łu­je wspo­mnie­nie infla­cji wszech­świa­ta”. Tu nie ma infla­cji. Nie ma pro­ce­su. Jest model, usta­lo­ny, już okrzepł, wypo­sa­żył się w ramy, wytwo­rzył for­mę i sumien­nie odci­ska jej kształt na życiu boha­ter­ki wier­szy. Ta, jak­by świa­do­ma bez­ce­lo­wo­ści bun­tu, nie­pew­nie arty­ku­łu­je swo­ją nie­zgo­dę, zre­zy­gno­wa­na, nie­uf­na wobec świa­ta, nie­zde­cy­do­wa­na do oka­za­nia czy­tel­ni­ko­wi zaufa­nia wprost, wypo­wia­da ją wobec sie­bie: „i znów zale­ga cisza, któ­rej reguł nie speł­nię / swym bez­bron­nym słu­cha­niem”.

„ale mówię prze­cież / otwar­tym tek­stem, że wysta­ję z kału­ży / tak tu rośnie lebio­da / i są gadzie wzor­ki. jest ogól­nie / jed­no­ręcz­nie i jaskra­wo / gra­ją jazz” – zapi­su­je Justy­na Rad­czyń­ska. Głos docho­dzą­cy jak­by z panop­ti­cum może brzmieć nawet szy­der­czo i może celo­wo został nasta­wio­ny na opis, nie na emo­cje, któ­re taka sytu­acja zapew­ne wyzwa­la w boha­ter­ce, ale czy­tel­nik mógł­by tego prze­ka­zu nie podzie­lić, nie unieść. Dla­te­go zosta­je dopusz­czo­ny wyłącz­nie do obra­zu; otrzy­mu­je go zamiast odczu­cia. W wier­szach Justy­ny Rad­czyń­skiej odbior­ca nie wyda­je się god­ny zaufa­nia, może nic dziw­ne­go, sko­ro sama autor­ka ma spo­ro wąt­pli­wo­ści co do wła­snej kon­dy­cji: jest skry­ta, akcen­tu­je nie­moż­ność utoż­sa­mie­nia się wobec miejsc i osób, czę­sto głę­bo­ką bez­rad­ność. „ja – naelek­try­zo­wa­ne chu­cher­ko / trą­ce gał­ki oczu ze zmę­cze­nia” – zapi­su­je. Zresz­tą Rad­czyń­ska nie wyda­je się dążyć do zna­le­zie­nia punk­tu odnie­sie­nia w czło­wie­ku, wobec tej alter­na­ty­wy zde­cy­do­wa­nie akcen­tu­je dystans: „odno­szę się do cie­bie jak nale­ży / z dale­ka”.

Z więk­szym zaan­ga­żo­wa­niem poszu­ku­je opar­cia w języ­ku, może on, zanim się zno­wu roz­pro­szy, na moment zdo­ła oży­wić zasty­gły świat. Sko­ro „nasze narzą­dy mowy są od przy­wo­ły­wa­nia / zja­wisk ist­nie­nia do sta­nu chwi­lo­wej uwa­gi”, może zdo­ła­my – wła­śnie na moment – w sku­pie­niu sta­nąć wobec jakiejś praw­dy, choć na chwi­lę sta­bil­nej. Ale samo sło­wo – tu na przy­kła­dzie lek­tu­ry – rów­nież nie roku­je nad­mier­nych nadziei: „prze­szka­dza to tro­chę w czy­ta­niu wier­szy, / któ­re pozna­ję po przy­jem­no­ści, // znie­wa­la­ją­cej i pozba­wia­ją­cej rozu­mu, / na czas jakiś szczę­śli­wy, // tak innej od tej, któ­rej szu­kam”.

Justy­na Rad­czyń­ska nie wyko­nu­je zde­cy­do­wa­nych gestów, roz­wa­ża je nie­śmia­ło, nie­pew­na efek­tu: „trze­ba zro­bić coś nie­moż­li­we­go, coś sprzecz­ne­go. / jak usta­mi doty­ka się żaby, / może – pogła­skać jeża do krwi?”. A może to sam nie odbior­ca, ale po pro­stu rze­czy­wi­stość nie zasłu­gu­je na to, żeby powie­rzyć jej swo­ją auten­tycz­ność: „noc­ni­ki z gwizd­kiem, przy­ci­ski do papie­ru / i na serio stra­szą­ce por­ce­la­no­we psy // wszyst­ko prak­tycz­ne / dla poże­ra­ją­cej nie­zbęd­no­ści”. To dotkli­we pro­ble­my, waż­ne zmar­twie­nia. I to – jak zapi­sa­ła Justy­na Rad­czyń­ska – „nie są zmar­twie­nia innych / to jest nasz świat”.


Dagmara Sumara, Dancing

„jak się / oglą­dam w poprzek – jakoś mi nagle peł­no krwi / we mnie i się poru­szam” – zapi­sa­ła Dag­ma­ra Suma­ra. Pięk­ne i ory­gi­nal­ne. Cza­sem war­to wyko­nać nie­obli­czal­ny ruch, zła­mać kon­wen­cję, poge­sty­ku­lo­wać, ale tak, żeby poprze­sta­wiać meble, doko­nać zama­chu na wła­sne przy­zwy­cza­je­nia. Dla liry­ki. Dla hecy. Dag­ma­ra Suma­ra robi to, zma­ga­jąc się nie tyle z kon­wen­cją, ile z wła­sną skłon­no­ścią do zwra­ca­nia na sie­bie uwa­gi – przede wszyst­kim swo­jej. Nar­cyzm to się nazy­wa, jeśli się nie mylę, ale nie wspo­mi­nał­bym o tego typu cha­rak­te­ry­sty­ce, gdy­by nie pew­ne spra­wy. Pierw­sza – liry­ka Suma­ry jest dla mnie cało­ścio­wo nar­cy­stycz­na i nie zdo­ła­łem dostrzec żad­nych symp­to­mów świad­czą­cych, że autor­ka nie­kom­for­to­wo się z tą ten­den­cją czu­je: prze­ciw­nie – auto­pre­zen­ta­cja i kre­owa­nie wła­sne­go wize­run­ku wyraź­nie jej słu­ży. Lubi przy­ku­wać uwa­gę do wyko­ny­wa­nych przez sie­bie czyn­no­ści: „(spraw­dzi­łam pocz­tę, / nie ma listu, spraw­dzi­łam pocz­tę, nie ma listu, / spraw­dzi­łam pocz­tę po raz trze­ci)”, nie stro­ni od sku­pia­nia uwa­gi na sobie samej jako oso­bie, cza­sem robi to dosad­nie i lapi­dar­nie: „Pomy­śla­łam, że wszyst­ko koń­czy się na mnie”, cza­sem w dłuż­szym opi­sie: „mówię, że w każ­dą sobo­tę / o godzi­nie ósmej wie­czo­rem zaczy­nam pisać / nowy wiersz i nie koń­czę. // Dziś jest nowa sobo­ta. Godzi­na dzie­więt­na­sta / czter­dzie­ści dwie, więc jesz­cze nie za póź­no, / żeby stwo­rzyć jakieś świa­to­we arcy­dzie­ło, / żeby zasłu­żyć na tytuł szla­chec­ki // żeby inni poeci z innych miast woje­wódz­kich / pisa­li do mnie listy gra­tu­la­cyj­ne, dla mnie ero­ty­ki”. W ostat­niej zacy­to­wa­nej fra­zie może pobrzmie­wać iro­nia w pew­nym spe­cy­ficz­nym guście, na któ­ry jestem dość sła­bo wyczu­lo­ny, taka już moja czy­tel­ni­cza przy­pa­dłość. Ale nastę­pu­ją­ce frag­men­ty nie wyglą­da­ją na iro­nicz­ne: „Mam dwa­dzie­ścia paznok­ci. To na całe życie” czy „Jacyś ludzie doma­ga­ją się dowo­du na moje ist­nie­nie”.

Spra­wa dru­ga: jeśli nar­cyzm połą­czy się z wyobraź­nią, efekt może oka­zać się intry­gu­ją­cy, cze­go dowo­dem cho­ciaż­by ten zapis:„Wczoraj uką­sił mnie komar, / mam na łyd­ce bąbel wiel­ko­ści kon­ty­nen­tu, w bąblu / miesz­ka cho­ro­ba i bia­li ludzie”. Za każ­dym razem, gdy Dag­ma­ra Suma­ra odwra­ca opty­kę od bez­po­śred­nie­go obser­wo­wa­nia wła­snej pry­wat­no­ści, rów­nież bywa inte­re­su­ją­co: „Śnił mi się pociąg-wid­mo, któ­ry wyla­tu­je w powie­trze, / a póź­niej wycho­dzą z nie­go zwy­kli wid­mo-ludzie, a ja / jestem wśród nich: rumia­na, przed obia­dem, nucę. // Nie budzę się. Taka jestem bez­piecz­na. Ktoś z tłu­mu / nazwał mnie piesz­czo­tli­wie rucho­mą / czę­ścią wid­mo-sce­no­gra­fii”. Zamiast sta­tycz­no­ści – dyna­mi­ka. Obraz fil­mo­wy zamiast atla­su ana­to­mii wła­snej.

Szcze­gól­nie cie­ka­we oka­zu­ją się wier­sze, w któ­rych autor­ka sygna­li­zu­ję utra­tę, a nie obec­ność. Nie brak w Dan­cin­gu zapi­sów tego rodza­ju, by przy­wo­łać choć­by fra­zę: „każ­da lite­ra ma na koń­cu maleń­ką żylet­kę i rani / mnie w pal­ce. Jasna krew zna­czy krop­kę, któ­rą trze­ba tu w koń­cu posta­wić”. Otrzy­mu­je­my sub­stan­cję, nie odbi­cie w lustrze. Ta natręt­na powło­ka zaczy­na się kru­szyć, poru­szać. A praw­dzi­wy Dan­cing jest wte­dy, kie­dy poru­sza się – i sobą – i czy­tel­ni­kiem, tak jak tu: „Wszyst­ko, czym / mogłam się bro­nić, prze­mo­kło. // Gdy­bym była prze­sąd­na, pomy­śla­ła­bym, / że ktoś nade mną pła­cze. / Niko­go nade mną nie ma. / Miesz­kam w prze­ma­ka­ją­cym miesz­ka­niu. / Miesz­kam w prze­ma­ka­ją­cej posta­ci”. Do sie­bie innej – zawsze moż­na wró­cić. Dag­ma­ra Suma­ra to robi. Kon­se­kwent­nie. Nie­wy­klu­czo­ne, że przy­świe­ca jej odmien­ny cel, że cała ta auto­ek­spo­zy­cja zosta­ła ufun­do­wa­na wobec pew­nych wła­ści­wo­ści świa­ta. Jak sama zapi­su­je: „Zosta­wiam śla­dy przy­na­leż­no­ści / na wszyst­kim, a wszyst­ko się bro­ni”. Może wła­śnie o to cho­dzi: o prze­ła­ma­nie opo­ru, o zosta­wie­nie pamią­tek – po nas, po naszych cechach nie zawsze naj­lep­szych, ale naj­bar­dziej trwa­łych.


Anna A. Tomaszewska, Wiersze do czytania

„pod powie­ka­mi / zapa­la się czer­wień, jak­by Sisley malo­wał dla nas wie­wiór­ki” – zapi­sa­ła Anna Toma­szew­ska. Pozwo­li­łem sobie potrak­to­wać ów cytat jako leit­mo­tiv jej debiu­tanc­kie­go tomi­ku, wybra­łem go na moje­go pomoc­ni­ka w lek­tu­rze. Jej liry­ka nasu­wa mi inten­syw­ne i licz­ne sko­ja­rze­nia z impre­sjo­ni­zmem, wobec któ­re­go Alfred Sisley, fran­cu­ski malarz o angiel­skim rodo­wo­dzie, wytrwał w wier­no­ści i zapo­mnie­niu do koń­ca życia.

Opty­ka Anny Toma­szew­skiej zbie­ga się z pro­gra­mo­wy­mi zain­te­re­so­wa­nia­mi impre­sjo­ni­stów: powierzch­nio­wa, co nie zna­czy, że powierz­chow­na, zwró­co­na ku zmy­słom, skie­ro­wa­na na ulot­ność, nie wyra­ża pre­ten­sji poznaw­czych, nie dąży do sfor­mu­ło­wa­ne­go wprost prze­sła­nia. „ale mogła­bym napi­sać […] o sukien­kach, koszu­lach, prze­dzia­łach / słu­żą­cych do prze­mi­ja­nia w łopo­cie, w kolo­rach” – tak wła­śnie zapi­su­je Anna Toma­szew­ska, a tak – suge­styw­nie i malow­ni­czo – obra­zu­je: „za oknem pęcz­nie­ją łąki zim­nych sto­kro­tek / jak mroź­ne obło­ki do roz­dep­ta­nia”. Chwi­la­mi to obra­zo­wa­nie Toma­szew­skiej jest mistrzow­skie, zwróć­my uwa­gę na sam sen­su­al­ny wyraz, ale tak­że na roz­bu­do­wa­ną kon­struk­cję choć­by tej fra­zy: „kie­dy X unio­sła twarz ku górze […] / otwo­rzy­ła usta // jak w mięk­ką stud­nię wpadł w nią deszcz / cią­gnąc za sobą nie­bo i cały ten roz­gar­diasz / zsza­rza­łych cumu­lu­sów // zsu­wa­ły się po języ­ku po czer­wo­nej zjeż­dżal­ni / zagnież­dża­ły w niej a potem roz­pły­wa­ły / jak w rze­ce // jak w uner­wio­nej wan­nie”.

Obok frag­men­tów nasu­wa­ją­cych mi wspo­mnia­ne sko­ja­rze­nia z impre­sjo­ni­zmem, jak choć­by ten: „słoń­ce śpi pod korą ocię­ża­łych wiśni, słoń­ce / wszy­te w skó­rę, sól i miód i język roz­grza­ny. / Kie­sze­nie peł­ne pestek, szpa­le­ry sło­necz­ni­ków, / wciąż wil­got­na bie­li­zna – na wie­trze tuż pod nie­bem”. W Wier­szach do czy­ta­nia znaj­du­ją się utwo­ry odmien­ne w wyra­zie. Zaj­mu­je Toma­szew­ską miłość, bywa w jej utwo­rach okrut­na, wyma­ga­ją­ca poświę­ce­nia. „pal mnie, pal w nie­wi­dzial­nych ogni­skach, iskry zaszy­waj / w kie­sze­niach, popiół wcie­raj w skó­rę. wcie­laj mnie, wcie­laj / w sie­bie aż zosta­nie bli­zna” – zapi­su­je, a ja, kie­dy to czy­tam, mam wra­że­nie, że Anna Toma­szew­ska to jed­na z nie­licz­nych współ­cze­snych pol­skich poetek, któ­re potra­fią pisać o miło­ści ostro i sub­tel­nie zara­zem, bez zbla­zo­wa­nia, osten­ta­cyj­ne­go uda­wa­nia, że zmę­czy­ły się uczu­ciem, któ­rym nie mogły się zmę­czyć, sko­ro go nie prze­ży­ły. Może dla­te­go, że Toma­szew­ska – mówiąc krót­ko – wie­rzy w miłość. Tak jak nale­ży: sumien­nie. I zazdro­śnie, sko­ro przy­wo­łu­jąc obraz par­ku, gdzie spo­ty­ka spa­ce­ru­ją­ce pary mło­dych ludzi, uświa­da­mia sobie, że każ­da miłość posia­da swój czas, co daje jej asumpt do gniew­ne­go stwier­dze­nia: „Nic, odkąd w naszym par­ku zagnieź­dzi­li się obcy”. W podo­bień­stwie wro­gość. Oto pod­sta­wa zazdro­ści, waż­na, choć nie jedy­na.

W wier­szach Anny Toma­szew­skiej moż­na natra­fić na podob­nie wyra­zi­ste zapi­sy, cza­sem – powie­dział­bym – sub­stan­cjal­ne: „Krew wsią­ka w źre­ni­cę, / w lustro i w wiersz”. Este­ty­zo­wa­nie, nie­na­tręt­nie zresz­tą w tej liry­ce obec­ne, zaha­cza to, co naj­waż­niej­sze: pali­wo. Ener­gię. Hemo­glo­bi­nę. Nie­kie­dy tak­że o śmierć: „nocą sny mat­ki wwier­ca­ją się / w szcze­li­ny pomię­dzy klep­ka­mi pod­ło­gi, z mozo­łem / prze­ni­ka­ją piw­ni­ce, by dotrzeć do roz­mo­kłej gli­ny / – mosz­czą dla niej jam­kę w zie­mi”. Nie prze­no­si to punk­tu cięż­ko­ści moje­go odczy­ta­nia debiu­tanc­kie­go tomu Anny Toma­szew­skiej w rejo­ny mor­tu­al­ne czy tur­pi­stycz­ne. Zazna­czam to spo­strze­że­nie dla poka­za­nia wie­lo­wy­mia­ro­wo­ści jej książ­ki. Co nie zmie­nia domi­nu­ją­ce­go fak­tu, że w jej utwo­rach – mówiąc krót­ko – jest tak, jak sama zapi­sa­ła: „to co naj­istot­niej­sze / dzie­je się na sty­ku mil­cze­nia i doty­ku”.


Adam Zdrodowski, Przygody, etc.

Adam Zdro­dow­ski prze­ko­nu­je mnie zwłasz­cza tam, gdzie porzu­ca swój kunsz­tow­ny język, gdzie w miej­sce rygo­ru wkra­da się jakaś auten­tycz­na szcze­rość. Nad­świa­do­mość kie­ru­ją­ca par­na­si­stow­ski nacisk na for­mal­ne ukształ­to­wa­nie tek­stu, prze­sta­je cią­żyć nad wier­szem i otwie­ra się szcze­li­na dla pry­wat­ne­go wyzna­nia. Jak choć­by tu: „Pamię­tam, że pisa­łem coś / o wie­trze na two­ich policz­kach i teraz / chcę uści­ślić – to ja chciał­bym / być tym wia­trem, samym / powie­trzem w two­ich płu­cach”. Albo w tej fra­zie, gdzie włą­cza się jakaś zapo­bie­gli­wość, nie­po­wta­rzal­na czu­łość: „A ja będę pró­bo­wał prze­my­cić i prze­cho­wać / tro­chę wcze­sno­je­sien­ne­go świa­tła, dla cie­bie, / takie­go świa­tła, przy któ­rym daje się czy­tać, / żeby­śmy mogli sobie razem poczy­tać, / wyczy­tać coś z tych kar­tek, któ­re już / się kru­szą, roz­sy­pu­ją, a jesz­cze nie prze­sta­ją / mówić o tam­tych dniach, z któ­rych wyszli­śmy, / tak daw­no temu”.

Mogą uwo­dzić wie­lo­wy­mia­ro­we, sur­re­ali­stycz­ne obra­zy, gene­ro­wa­ne przez Zdro­dow­skie­go z maestrią: „Tań­czy­my na ana­na­sach – każ­dy pla­ster wyglą­da jak dziu­ra­we słoń­ce – / w socre­ali­stycz­nej tanc­bu­dzie. Bo świa­ta / chy­ba już nie ma i wszyst­ko wol­no / pły­nie dalej, w cie­niu papro­ci. Zgu­bio­ny pie­sek, / któ­ry o niczym nie wie, obszcze­ku­je lustra, / neo­ny, bły­skot­ki”, cza­sem dys­kret­nie zapra­wio­ne iro­nią: „Ale na razie śnię błę­kit­ny krę­go­słup węgo­rzy­cy / (a wła­ści­wie mor­ski i lek­ko fos­fo­ry­zu­ją­cy) i chmu­rę / men­to­lo­we­go dymu. A na dokład­kę sło­ik / kiszo­nych ogór­ków”. Mnie uwio­dły.

Debiu­tanc­ki tom Ada­ma Zdro­dow­skie­go prze­ko­nu­je, że autor posia­da ogrom­ne umie­jęt­no­ści. Nie trzy­ma świa­tła pod kor­cem: sesty­nę potra­fi napi­sać, pan­tum potra­fi napi­sać, tyle że – for­mal­nie sku­ty – nie zawsze wypeł­nia je istot­ną dla mnie tre­ścią. Moż­na napi­sać pan­tum o śmier­ci i pan­tum o młyn­ku do kawy – oby­dwa roz­wią­za­nia mają to do sie­bie, że mogą prze­wyż­szać pomysł na pan­tum o niczym. Dla­te­go wolę Zdro­dow­skie­go tam, gdzie nie porzu­ca­jąc for­mal­ne­go wyra­fi­no­wa­nia, doko­nu­je zapi­sów auten­tycz­nych: „Zwa­bi­ła cię tutaj che­mia, / któ­ra jak nic / inne­go potra­fi zbu­do­wać zmy­słom pomnik / i trans­por­to­wać cię łagod­nie z nocy / w noc”. Zapis cho­ro­by? A może opis wspo­ma­ga­nia, nie­ko­niecz­nie w przy­pa­dło­ści? Tu Zdro­dow­ski pozo­sta­wia dla czy­tel­ni­ka pole manew­ru, mówi rzecz znacz­nie waż­niej­szą niż patrz na mnie, na moje, zachwy­caj się. Mówi: czy­taj. Zapra­sza do wier­sza. I to cho­dzi. Lepiej pamię­ta się domy, w któ­rych się było, do któ­rych dało się wejść, niż te, któ­re podzi­wia­ło się, sto­jąc przed zamknię­ty­mi drzwia­mi. Choć­by dla­te­go, że tych dru­gich zawsze jest wię­cej.


Wiersze nominowanych autorów

Mag­da­le­na Komoń

(to może być papier)

pomię­te pudeł­ko: pro­sto­kąt mię­ty
po dru­giej stro­nie wszyst­ko
co chce­my robić póź­niej
bo jesz­cze trwa kawa na tra­wie
czas roz­pi­na się na grud­kach lata
tym­cza­sem liże­my nabie­ra­my
mamy mało i to mało od sie­bie
bie­rze­my


Bar­tosz Kon­strat

Linienie

Psy szcze­ka­ją w podwó­rzu, jest jesień
i wiatr wol­no prze­cho­dzi z cie­płe­go
w zim­ne,

cze­kam przy bra­mie z moim bra­tem, mamy razem
jede­na­ście lat,

czy mamy jesz­cze szan­sę wyobra­zić sobie, że umar­li
wró­cą nagle, wła­śnie z tego mro­ku, że sią­dzie­my
razem

obser­wu­jąc start radziec­kiej rakie­ty?

Trzy­ma­my się za ręce, pomię­dzy skó­ra­mi wil­goć, reszt­ki
psiej sier­ści i nie­zmy­ty obiad.

Czu­ję, jak pod moją orta­lio­no­wą kurt­kę dosta­je się
owad, błą­dzi przez chwi­lę,

instynkt lotu,

wte­dy tego nie myślę, jestem dziec­kiem.


Szcze­pan Kopyt

jeszcze o snach i porankach

nigdy nie śni­ły mi się pta­ki.
kasia oznaj­mia w liście z dale­ka,
że ją znu­dzi­ła już cier­pli­wość

i że zosta­wia tro­chę powie­trza
płyt cd, odpły­wa jak na zdję­ciu
w prze­świe­tlo­ną toń okna

rano

nie ma kawy. jest łóż­ko i miłość.
w jej śnie były pają­ki. mar­ta bie­gnie
do okna – patrz na śmie­ciar­kę na dole -

mały wie­lo­ry­bek – posłu­chaj – sły­szę:
w jej oczach jest całe teraz – (boże!) -
i jest taki świt, że oślep­nąć moż­na


Piotr Kuśmi­rek

Anatomia

Zima bie­rze się spod zie­mi -
z szorst­kich włó­kien mro­zu
wyple­cio­ne usta.

Rze­ka puch­nie od koń­ca -
w śmier­tel­nych kon­ser­wach uło­żo­ne
ryby i bóg

w oku prze­rę­bli.


Piotr Mierz­wa

Hermafrodyta

Wystar­czy umysł. Spa­łam
jesz­cze, kie­dy nagle się
obu­dzi­łem. Ten księ­życ
wzwie­dzio­ny w tę nie­bie­ską
niwę i ich dziec­ko
słoń­ce! Pochwa­lo­ne bądź­cie
pro­mie­niu i stru­go! Ty
dwo­iste świa­tło! Sta­łem
i chwa­li­łam rozum­ny kom­pro­mis
pór, roz­sąd­ną unię żywio­łów.
Roz­ło­żo­na jak cia­ło. Uchy­lo­ny
jak zasło­na, jak sprze­ciw.


Artur Nowa­czew­ski

Commodore 64

to że zwięk­sza się roz­dziel­czość,
wca­le nie ozna­cza, że widać wię­cej.
wczy­tu­ję się w dzie­ciń­stwo, a tam :
kom­pu­ter z pamię­cią 64 kilo­baj­ty

dziś kie­dy wszyst­ko jest mega,
nikt nie spoj­rzy na to, co kie­dyś było
cudem, nie tyl­ko tech­ni­ki. któż bowiem
poj­mie, że sła­ba gra­fi­ka była bli­żej

tego co nie­wi­dzial­ne.


Dariusz Pado

peryferie raju

żół­te punk­ty ukła­da­ją się w linie
rezo­nans majów­ki plą­cze pędy
w roz­pę­dzo­ne pal­ce w chwa­sty
prze­ci­ska­ją­ce się mię­dzy bla­cha­mi
zło­żo­ny­mi pod bra­mą kościo­ła i pło­tem
remi­zy: tutaj pod­pa­le­ni zgrze­szy­my

wpi­sze­my na liściach parę
wykre­ślo­nych dogma­tów popatrz:
mni­szek może być roz­dzia­łem
zamknię­ty w bun­kier traw siwie­je
nad mchem cze­ka­jąc na podmuch
o mocy wia­ry we wnie­bo­wzię­cie pył­ków

wiecz­ność ran­ka­mi roz­wie­wa wło­sy popatrz:
sło­wa moż­na połknąć jak nasio­na
a mar­twą ściół­kę pozbie­rać
jak zbie­ra­ją ją wró­ble na gniaz­da
kie­dy z moich kie­sze­ni wysy­pu­ją się pinez­ki
a ty grasz na mlecz­nej trąb­ce

kru­szy­my się


Justy­na Rad­czyń­ska

story telling

jedze­nie nie­do­pał­ków, zim­ny sen w piżam­ce w nie­to­pe­rze
taki duży chło­piec w raj­stop­kach i kole­żeń­skie ugry­zie­nie w szcze­pion­kę

uciecz­ki przed panem dozor­cą po palą­cej zie­mi traw­ni­ków
szko­ła cho­dze­nia cicho – jak praw­dzi­wy india­nin

wczo­raj – dziec­ko zna­le­zio­ne w ster­cie liści


Dag­ma­ra Suma­ra

Wybuchy

Bom­ba zmie­ni­ła kie­ru­nek, wszyst­ko sta­je się bom­bą,
resz­ta zaś eks­plo­du­je. Wczo­raj uką­sił mnie komar,
mam na łyd­ce bąbel wiel­ko­ści kon­ty­nen­tu, w bąblu
miesz­ka cho­ro­ba i bia­li ludzie, czar­ni. Szko­da, że

bąbel nie jest czę­ścią cia­ła, ale wie­lo­ma czę­ścia­mi.
Wciąż tyl­ko nara­sta, powięk­sza swo­je tery­to­rium,
zaj­mu­je miej­sce ser­cu. Jak moż­na nim czuć i co
sta­nie się póź­niej, gdzie moż­na uciec, czy odnaj­dą nasze
miesz­ka­nia, czy może bąbel to syno­nim ser­ca?

Mógł­by przy­naj­mniej mówić: coś spa­da na dach
domu. Bom­ba lub komar. Coś mię­so­żer­ne­go.
Wczo­raj nad jezio­rem było dużo ludzi. Ludzie są
jak koma­ry. Tam było dużo koma­rów. Wolę

tę ciszę, któ­ra nastą­pi. Lub też nie nastą­pi, jeśli
nastą­pi nalot. Śnił mi się mały Hitler, któ­ry miał małą
cza­pecz­kę w małe zie­lo­ne grosz­ki. Śnił mi się mój
przy­ja­ciel, któ­ry wra­cał z Anglii do Pol­ski, a Pol­ska
była Anglią.

Śnił mi się pociąg-wid­mo, któ­ry wyla­tu­je w powie­trze,
a póź­niej wycho­dzą z nie­go zwy­kli wid­mo-ludzie, a ja
jestem wśród nich: rumia­na, przed obia­dem, nucę.

Nie budzę się. Taka jestem bez­piecz­na. Ktoś z tłu­mu
nazwał mnie piesz­czo­tli­wie rucho­mą
czę­ścią wid­mo-sce­no­gra­fii.


Anna Toma­szew­ska

W barze

Widać nie ma umrzeć. Gdy­by miał umrzeć, był­by tu ksiądz
Ernest Hemin­gway

Jesz­cze pamię­tam

kwa­śny, zala­tu­ją­cy octem zapach kurt­ki,
któ­rą zdej­mo­wał, rzu­cał na sto­łek,

pro­sił o cytry­nę, nożyk, lód i poka­zy­wał
jak robi się Toma Col­lin­sa

Cza­sa­mi wycią­gał z kufra kapę, szpa­dę, mule­ty
i cał­kiem zgrab­nie wcie­lał się w cie­nie
mata­do­rów, któ­rych kie­dyś podzi­wiał

A ja podzi­wia­łam spo­sób, w jaki wycho­dził
z baru i wcho­dził do kościo­łów. Nie szu­kał w nich
nicze­go poza mro­kiem i chło­dem


Adam Zdro­dow­ski

Piosenka

To musia­ła być miłość,
Bo czu­łem nowy język w gar­dle,
Jak spuch­nię­ty mig­da­łek.

Ale dzi­siaj cię nie ma i śnię tyl­ko
Win­dy, szy­by nie­bie­skie, cięż­kie stem­ple snu.

I świt jak zada­nie
Do samo­dziel­ne­go opra­co­wa­nia
W domu (na osob­nych kart­kach).

Bo dzi­siaj cię nie ma i widzę tyl­ko
Win­dy, szy­by nie­bie­skie, cięż­kie stem­ple snu.

Czy­ta­łem. Tade­usz Pió­ro zabrał mi linij­kę.
Zabra­łem dwa sło­wa Tade­uszo­wi Pió­rze.
Tyl­ko tyle. Nie pamię­tam tych słów.

Dzi­siaj znów cię nie ma. Zosta­ły tyl­ko
Win­dy, szy­by nie­bie­skie, cięż­kie stem­ple snu
Win­dy, szy­by nie­bie­skie, etc.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania

pamięć niczyja, ciało moje

nagrania / transPort Literacki Malina Midera Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29. Muzy­ka Mali­na Mide­ra.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 34 Roman Honet

nagrania / transPort Literacki Antonina Tosiek Jakub Pszoniak Roman Honet

Trzy­dzie­sty trze­ci odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29.

Więcej

Chciałem przylgnąć do świata

wywiady / o książce Przemysław Suchanecki Roman Honet

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 23 Roman Honet

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty trze­ci odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

żal, może on

nagrania / transPort Literacki Resina Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki żal, może on z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Moje likwidacje

dzwieki / WYDARZENIA Krzysztof Siwczyk Marta Podgórnik Roman Honet

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Roma­na Hone­ta, Mar­ty Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Historia jednego wiersza, czyli ewangeliści przed hotelem Puro

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Raczej szarpnięcie niż chwyt

wywiady / o książce Roman Honet Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (2)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (1)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

nagrania / stacja Literatura Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki Pamięć roz­ma­wia z wia­trem z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Czysty układ

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Muel­ler, opu­bli­ko­wa­na w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pamięć roz­ma­wia z wia­trem Roma­na Hone­ta, któ­ra wkrót­ce uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Trzeba walczyć do końca

wywiady / o pisaniu Robert Rybicki Roman Honet

Zapis roz­mo­wy Roma­na Hone­ta z Rober­tem Rybic­kim, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Poezja z nagrodami: świat był mój

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Roman Honet odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki świat był mój, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 kwiet­nia 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 5 grud­nia 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

rzeczy używane

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Poeci: Roman HONET

nagrania / między wierszami Roman Honet

Pro­gram tele­wi­zyj­ny „Poeci”, w któ­rym Justy­na Sobo­lew­ska roz­ma­wia z Roma­nem Hone­tem.

Więcej

Symulacja świata

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22, w któ­rym udział wzię­li Kac­per Bart­czak, Mar­ty­na Buli­żań­ska, Roman Honet, Szy­mon Słom­czyń­ski i Maciej Jaku­bo­wiak.

Więcej

Tribute to John Ashbery

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Tri­bu­te to John Ash­be­ry” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Poczucie łączności

wywiady / o książce Joanna Roszak Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Przy­szli nie­do­ko­na­ni, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 5 lute­go 2018 roku.

Więcej

W literaturze zawsze zostaje się w tyle

wywiady / o książce Jakub Winiarski Roman Honet

Roz­mo­wa Jaku­ba Winiar­skie­go z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

matka współczesna

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki ciche psy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

jabłonie

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

[moja mała przyjaciółka…]

nagrania / złodzieje wierszy Roman Honet

Wiersz z książ­ki baw się. Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Ciche psy (2)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 4 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Ciche psy (1)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Wiersz na święta: kołyska dla króla

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Poemat pocho­dzi z książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Milczenie, powrót, śmierć, dzieciństwo

wywiady / o książce Grzegorz Czekański Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce baw się roz­ma­wia Grze­gorz Cze­kań­ski.

Więcej

otworzyłem sen nie mój, lato 1991. golden boy

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­szy „otwo­rzy­łem sen nie mój” i „lato 1991. gol­den boy” z tomu baw się, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie 9 czerw­ca 2008 roku.

Więcej

Otworzyłem sen nie mój

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

baw się

nagrania / między wierszami Roman Honet

Joan­na Orska, Agniesz­ka Wol­ny-Ham­ka­ło i Rado­sław Wiśniew­ski o czwar­tym tomie poetyc­kim Roma­na Hone­ta; roz­mo­wa z Auto­rem oraz klip do wier­sza „Koro­na” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

[moja mała przyjaciółka…]

nagrania / złodzieje wierszy Roman Honet

Wiersz z książ­ki baw się (2008). Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czytajcie sami

recenzje / ESEJE Roman Honet

Recen­zja Roma­na Hone­ta z książ­ki Dia­log w ciem­no­ści Wła­dy­sła­wa Seby­ły w wybo­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Opisywanie pobytów w kolejnych systemach wartości i systemach obłudy

recenzje / ESEJE Roman Honet

Połów 2011. Frag­ment ese­ju Roma­na Hone­ta Nie łączyć, nie dzie­lić – o poezji Szy­mo­na Doma­ga­ły-Jaku­cia.

Więcej

Odsiecz

nagrania / z fortu do portu Filip Zawada Marta Podgórnik Roman Honet

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Odsiecz” z Roma­nem Hone­tem, Mar­tą Pod­gór­nik i Fili­pem Zawa­dą w ramach 20. edy­cji festi­wa­lu Port Lite­rac­ki 2015.

Więcej

Cztery razy (o) Naraz

recenzje / KOMENTARZE Różni autorzy

Komen­ta­rze Mar­ty Pod­gór­nik, Kata­rzy­ny Fetliń­skiej, Anny Kału­ży, Roma­na Hone­ta do wier­szy z książ­ki Julii Szy­cho­wiak Naraz, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Kobieta, muzyka, liryka i pies

wywiady / o książce Artur Burszta Roman Honet

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kiem 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Myśląc o zmienności

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

miesiąc nieśmiertelnych

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Żeby wrzał

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Pieśń o powrotach, całości i częściach

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Komentarz do wiersza „nikt nie zaśnie”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „nikt nie zaśnie ” z tomu świat był mój

Więcej

Gorycz bliskości niechcianej

wywiady / o książce Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce świat był mój roz­ma­wia Kon­rad Woj­ty­ła.

Więcej

Nie ze względu na piękne obrazy, ale na moc słowa

wywiady / o książce Martyna Buliżańska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Mar­ty­ną Buli­żań­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Moja jest ta zie­mia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 26 wrze­śnia 2013 roku.

Więcej

Spacerów jestem głodny, niech zima się skończy!

wywiady / o pisaniu Maciej Kulis Roman Honet

Z Macie­jem Kuli­sem o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Macieja Kulisa

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Macie­ja Kuli­sa.

Więcej

Jakby w kamieniu

wywiady / o pisaniu Patryk Czarkowski Roman Honet

Z Patry­kiem Czar­kow­skim o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Patryka Czarkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Patry­ka Czar­kow­skie­go.

Więcej

Połów

wywiady / o pisaniu Marta Podgórnik Roman Honet

Redak­tor według mnie nie powi­nien ogry­wać żad­nej roli. Ma być czy­tel­ni­kiem. Sam tak trak­to­wa­łem auto­rów, któ­rzy tra­fi­li do mnie w Poło­wie.

Więcej

Nie łączyć, nie dzielić

recenzje / IMPRESJE Roman Honet

Roman Honet współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011 o twór­czo­ści Kami­la Bre­wiń­skie­go, Macie­ja Bur­dy, Szy­mo­na Doma­ga­ły-Jaku­cia i Grze­go­rza Jędr­ka.

Więcej

Czytajcie sami

recenzje / IMPRESJE Roman Honet

Esej Roma­na Hone­ta towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dia­log w ciem­no­ści Wła­dy­sła­wa Seby­ły w wybo­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

„dla mgły, dla pustyni”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „dla mgły, dla pusty­ni” z książ­ki pia­te kró­le­stwo, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 27 stycz­nia 2013 roku.

Więcej

„ptak już nigdy”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „ptak już nigdy” z książ­ki pią­te kró­le­stwo.

Więcej

To ja posadziłem palmy i wybrałem małpy

wywiady / o książce Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce pią­te kró­le­stwo roz­ma­wia Kon­rad Woj­ty­ła.

Więcej

O poezji Przemysława Witkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O poezji Sławomira Elsnera

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Boha­ter Elsne­ra przy­po­mi­na czło­wie­ka znaj­du­ją­ce­go się na skra­ju wyczer­pa­nia, zatem jeśli mia­ła tu miej­sce kon­fron­ta­cja, to wła­śnie jego zmu­szo­no do kapi­tu­la­cji. Do życia uta­jo­ne­go: na dnie, w piw­ni­cy…

Więcej

O poezji Konrada Góry

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Poeta, któ­ry mówi swo­ją praw­dę, nie ma potrze­by oglą­da­nia się wstecz, nie pro­wa­dzi go koniecz­ność kon­fron­to­wa­nia swo­je­go komu­ni­ka­tu wobec inne­go.

Więcej

Czuję się zdecydowanie nieświadomy swojego pisania

wywiady / o pisaniu Roman Honet Tomasz Pułka

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Toma­szem Puł­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 kwiet­nia 2010 roku.

Więcej

Zapis niepewności

wywiady / o książce Jacek Dehnel Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Jac­kiem Deh­ne­lem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­ne w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

Obecnie jestem panterą

wywiady / o pisaniu Justyna Bargielska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

O poezji Roberta Rybickiego

recenzje / ESEJE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O wierszach Urszuli Kulbackiej

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Wyda­je mi się, że w wier­szach Kul­bac­kiej szcze­gól­nie waż­ne jest nie­prze­rwa­ne zacho­wy­wa­nie czuj­no­ści, tyle że powo­dy tego sta­nu – odwrot­nie niż w poprzed­nim wypad­ku – prze­nio­sły się z ludzi, (któ­rzy, ile­kroć by się w liry­ce Kul­bac­kiej nie spo­tka­li, nie­mal zawsze krzy­czą, prze­kli­na­ją, narze­ka­ją) na rze­czy mar­twe i dla­te­go teraz nawet w zetknię­ciu z nimi trze­ba zdać się na obse­syj­ną ostroż­ność…

Więcej

O wierszach Martyny Buliżańskiej

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Buli­żań­ska pisze non­sza­lanc­ko, ale to typ non­sza­lan­cji, któ­ry odno­si się nie do igno­ran­cji, ale do waria­cji powsta­łych dzię­ki jako­ści wyko­na­nia.

Więcej

O wierszach Krzysztofa Dąbrowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Krzysz­tof Dąbrow­ski ujął mnie swo­ją zachłan­no­ścią na życie. Na świat. Prze­ni­ka­ją­ca pazer­ność. Żar­li­wość. Nie­ocze­ki­wa­ne, bła­he zda­rze­nie, przy­pad­ko­wy epi­zod potę­gu­je głę­bię tego nie­na­sy­ce­nia.

Więcej

Połów 2010 okiem Romana Honeta

wywiady / o książce Roman Honet

Cza­sem tra­fia­ły się zesta­wy ory­gi­nal­ne, świad­czą­ce o goto­wo­ści, ale tak­że o zdol­no­ści do pod­ję­cia ryzy­ka przez auto­ra, zda­rza­ło się to spo­ra­dycz­nie, zresz­tą nie spo­dzie­wa­łem się odwrot­nych pro­por­cji, i to wła­śnie owe zesta­wy sta­no­wi­ły dla mnie punkt odnie­sie­nia…

Więcej

O wierszach Dominika Piotra Żyburtowicza

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Dale­ko – to mia­ra z nasze­go świa­ta, mogły­by dosko­na­le wid­nieć na niej dokład­niej­sze i wymier­niej­sze stop­nie, ale tu nie cho­dzi o rachu­nek, ale o wysła­nie pew­ne­go sygna­łu: moż­li­wość osta­tecz­ne­go zni­we­cze­nia – może bez­pow­rot­nej śmier­ci, może roz­sta­nia na zawsze – zosta­je wyklu­czo­na.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Suplement

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Kie­ro­wa­ło mną wyłącz­nie prze­ko­na­nie, że wier­sze przy­wo­ła­nych auto­rów, to, co wnie­śli oraz wnieść mogą do liry­ki pol­skiej, doma­ga się – z racji mojej roli w całym pro­jek­cie – zde­cy­do­wa­nej reak­cji.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2009

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2009. Wśród wyróż­nio­nych: Wal­de­mar Jocher, Mał­go­rza­ta Leb­da, Joan­na Lech, Dawid Majer, Agniesz­ka Mira­hi­na, Tere­sa Radzie­wicz, Bian­ka Rolan­do, Anna Wie­ser.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2008

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2008. Wśród wyróż­nio­nych: Szy­mon Bira, Mar­cin Czer­ka­sow, Sła­wo­mir Elsner, Kon­rad Góra, Iwo­na Kac­per­ska, Iza­be­la Kaw­czyń­ska, Grze­gorz Kwiat­kow­ski, Moni­ka Mosie­wicz, Kami­la Paw­luś, Boh­dan Sła­wiń­ski.

Więcej

Poeci na Nowy wiek. Rocznik 2007

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2007. Wśród wyróż­nio­nych: Kami­la Janiak, Prze­my­sław Owcza­rek, Mar­cin Per­kow­ski, Jakub Przy­by­łow­ski, Jaro­sław Spu­ła, Julia Szy­cho­wiak i Marek Woj­cie­chow­ski.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2004

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2004. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Deh­nel, Tomasz Ger­szberg, Tomasz Jam­ro­ziń­ski, Roman Kaź­mier­ski, Joan­na Wajs.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2003

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2003 (Justy­na Bar­giel­ska, Juliusz Gabry­el, Michał Kasprzak, Paweł Kozioł, Robert Król, Joan­na Muel­ler, Robert Rybic­ki, Rado­sław Wiśniew­ski), towa­rzy­szą­ce pro­jek­to­wi „Poeci na nowy wiek”.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2002

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2002. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Bie­rut, Ryszard Chło­pek, Grze­gorz Gie­drys, Mał­go­rza­ta Jur­czak, Tobiasz Mela­now­ski, Anna Pie­ka­ra, Paweł Sar­na, Mar­cin Siwek.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2001

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2001. Wśród wyróż­nio­nych: Mar­cin Cec­ko, Agniesz­ka Kuciak, Paweł Lek­szyc­ki, Piotr Macie­rzyń­ski, Mar­cin Ożóg, Edward Pase­wicz, Michał Sobol, Mał­go­rza­ta Sochoń.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2000

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2000. Wśród wyróż­nio­nych: Woj­ciech Brzo­ska, Julia Fie­dor­czuk, Krzysz­tof Gedroyć, Anna Pod­cza­szy, Adam Plusz­ka.

Więcej

Żadnego pokolenia nie było

wywiady / o książce Roman Honet

Jeśli ist­nie­je coś takie­go, jak poezja rocz­ni­ków 70., to moż­na być nawet kró­lo­wą angiel­ską, ale lepiej się z tym nie obno­sić, żeby nie wzbu­dzać zain­te­re­so­wa­nia psy­chia­trów. Ale ja tam nie wiem, czy ist­nie­je…

Więcej

[dzień na wyścigach. rzeka niosąca kubły], echa jednego głosu

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Natych­mia­sto­we roz­strzy­gnię­cia w pisa­niu cza­sem są dla mnie rów­no­cze­śnie tak osta­tecz­ne, że sto­ję wobec koniecz­no­ści uzna­nia ich za nie­na­ru­szal­ne, choć powsta­ły za moją przy­czy­ną.

Więcej

O baw się

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Komen­ta­rze Joan­ny Muel­ler, Kon­ra­da Woj­ty­ły, Macie­ja Mila­cha, Bar­to­sza Sadul­skie­go, Jaku­ba Mom­ry, Bar­tło­mie­ja Maj­zla.

Więcej

Poeci na nowy wiek

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Justy­ny Bar­giel­skiej, Mag­da­le­ny Biel­skiej, Jac­ka Deh­ne­la, Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Julii Fie­dor­czuk, Kon­ra­da Góry, Łuka­sza Jaro­sza, Bar­to­sza Kon­stra­ta, Szcze­pa­na Kopy­ta, Joan­ny Lech, Agniesz­ki Mira­hi­ny, Joan­ny Muel­ler, Edwar­da Pase­wi­cza, Anny Pod­cza­szy, Toma­sza Puł­ki, Bian­ki Rolan­do, Rober­ta Rybic­kie­go, Paw­ła Sar­ny, Julii Szy­cho­wiak, Joan­ny Wajs, Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go i Indi­go Tree pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Czysty układ

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Muel­ler, opu­bli­ko­wa­na w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Trzeba walczyć do końca

wywiady / o pisaniu Robert Rybicki Roman Honet

Zapis roz­mo­wy Roma­na Hone­ta z Rober­tem Rybic­kim, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Opierając się o szlaban liczymy wagony

dzwieki / RECYTACJE Łukasz Jarosz

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Paralaksa w weekend

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Najpiękniejszej dziewczynie

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Elegia dla Teresy Radziewicz

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Szczątki kosmosu

dzwieki / RECYTACJE Robert Rybicki

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Przez frontowe okno

dzwieki / RECYTACJE Konrad Góra

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

mijanie

dzwieki / RECYTACJE Joanna Lech

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Będą kwiaty

dzwieki / RECYTACJE Julia Fiedorczuk

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Hotel Rzeszów

dzwieki / RECYTACJE Jacek Dehnel

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Oko

dzwieki / RECYTACJE Łukasz Jarosz

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

O poezji Przemysława Witkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O poezji Sławomira Elsnera

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Boha­ter Elsne­ra przy­po­mi­na czło­wie­ka znaj­du­ją­ce­go się na skra­ju wyczer­pa­nia, zatem jeśli mia­ła tu miej­sce kon­fron­ta­cja, to wła­śnie jego zmu­szo­no do kapi­tu­la­cji. Do życia uta­jo­ne­go: na dnie, w piw­ni­cy…

Więcej

O poezji Konrada Góry

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Poeta, któ­ry mówi swo­ją praw­dę, nie ma potrze­by oglą­da­nia się wstecz, nie pro­wa­dzi go koniecz­ność kon­fron­to­wa­nia swo­je­go komu­ni­ka­tu wobec inne­go.

Więcej

Nowe sposoby

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czuję się zdecydowanie nieświadomy swojego pisania

wywiady / o pisaniu Roman Honet Tomasz Pułka

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Toma­szem Puł­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 kwiet­nia 2010 roku.

Więcej

Zapis niepewności

wywiady / o książce Jacek Dehnel Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Jac­kiem Deh­ne­lem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­ne w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

Obecnie jestem panterą

wywiady / o pisaniu Justyna Bargielska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

O poezji Roberta Rybickiego

recenzje / ESEJE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

Widzenie księdza Romana? Antologia Poeci na nowy wiek

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Przeżywanie czasu w twórczości poetyckiej młodych i najmłodszych

recenzje / IMPRESJE Marcin Malczewski

Roman Honet – redak­tor tomu, któ­ry doko­nał wybo­ru poetów i ich utwo­rów – zapre­zen­to­wał dwa­dzie­ścia jeden syl­we­tek poetów, któ­rych zda­je się łączyć jedy­nie zawar­ty w tytu­le akt mia­no­wa­nia. Jed­nak­że wybór skła­da­ją­cy się zawsze w zbiór zachę­ca przy­naj­mniej do posta­wie­nia pyta­nia o moż­li­we powi­no­wac­twa…

Więcej

Dwadzieścia dwa

recenzje / ESEJE Bartosz Sadulski

Recen­zja Bar­to­sza Sadul­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Suplement

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Kie­ro­wa­ło mną wyłącz­nie prze­ko­na­nie, że wier­sze przy­wo­ła­nych auto­rów, to, co wnie­śli oraz wnieść mogą do liry­ki pol­skiej, doma­ga się – z racji mojej roli w całym pro­jek­cie – zde­cy­do­wa­nej reak­cji.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2009

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2009. Wśród wyróż­nio­nych: Wal­de­mar Jocher, Mał­go­rza­ta Leb­da, Joan­na Lech, Dawid Majer, Agniesz­ka Mira­hi­na, Tere­sa Radzie­wicz, Bian­ka Rolan­do, Anna Wie­ser.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2008

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2008. Wśród wyróż­nio­nych: Szy­mon Bira, Mar­cin Czer­ka­sow, Sła­wo­mir Elsner, Kon­rad Góra, Iwo­na Kac­per­ska, Iza­be­la Kaw­czyń­ska, Grze­gorz Kwiat­kow­ski, Moni­ka Mosie­wicz, Kami­la Paw­luś, Boh­dan Sła­wiń­ski.

Więcej

Poeci na Nowy wiek. Rocznik 2007

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2007. Wśród wyróż­nio­nych: Kami­la Janiak, Prze­my­sław Owcza­rek, Mar­cin Per­kow­ski, Jakub Przy­by­łow­ski, Jaro­sław Spu­ła, Julia Szy­cho­wiak i Marek Woj­cie­chow­ski.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Kamień pełen poezji

recenzje / ESEJE Ryszard Chłopek

Szkic Ryszar­da Chłop­ka o poezji Toma­sza Puł­ki.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2004

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2004. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Deh­nel, Tomasz Ger­szberg, Tomasz Jam­ro­ziń­ski, Roman Kaź­mier­ski, Joan­na Wajs.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2003

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2003 (Justy­na Bar­giel­ska, Juliusz Gabry­el, Michał Kasprzak, Paweł Kozioł, Robert Król, Joan­na Muel­ler, Robert Rybic­ki, Rado­sław Wiśniew­ski), towa­rzy­szą­ce pro­jek­to­wi „Poeci na nowy wiek”.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2002

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2002. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Bie­rut, Ryszard Chło­pek, Grze­gorz Gie­drys, Mał­go­rza­ta Jur­czak, Tobiasz Mela­now­ski, Anna Pie­ka­ra, Paweł Sar­na, Mar­cin Siwek.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2001

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2001. Wśród wyróż­nio­nych: Mar­cin Cec­ko, Agniesz­ka Kuciak, Paweł Lek­szyc­ki, Piotr Macie­rzyń­ski, Mar­cin Ożóg, Edward Pase­wicz, Michał Sobol, Mał­go­rza­ta Sochoń.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2000

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2000. Wśród wyróż­nio­nych: Woj­ciech Brzo­ska, Julia Fie­dor­czuk, Krzysz­tof Gedroyć, Anna Pod­cza­szy, Adam Plusz­ka.

Więcej

Taki jeden, na naszych oczach (zdefiniuj „taki”, zdefiniuj „oczy” itd.)

recenzje / ESEJE Karol Maliszewski

Recen­zja Karo­la Mali­szew­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Wiersz na święta: kołyska dla króla

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Poemat pocho­dzi z książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

„Każde ma na szyi psa”, czyli o nowej książce Romana Honeta

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Kędzierska

Recen­zja Kata­rzy­ny Kędzier­skiej z książ­ki Roma­na Hone­ta świat był mój.

Więcej

Kłębowiska sensu

recenzje / ESEJE Jerzy Madejski

Recen­zja Jerze­go Madej­skie­go z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła we wrze­śniu 2014 roku się w mie­sięcz­ni­ku „Nowe Książ­ki”.

Więcej

Podróż wstecz

recenzje / ESEJE Krzysztof Sztafa

Recen­zja Krzysz­to­fa Szta­fy z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się 9 lip­ca 2014 roku na stro­nie Literatki.com.

Więcej

Świat był mój

recenzje / ESEJE Roksana Obuchowska

Recen­zja Rok­sa­ny Obu­chow­skiej z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się 12 listo­pa­da 2014 roku na na stro­nie inter­ne­to­wej DOKiS: Dol­no­ślą­ska Kul­tu­ra i Sztu­ka.

Więcej

Jaki jest świat według Romana Honeta?

recenzje / ESEJE Dominik Borowski

Recen­zja Domi­ni­ka Borow­skie­go z książ­ki świat był mój Roma­na hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w lip­cu 2014 roku w Kie­lec­kim Maga­zy­nie Kul­tu­ral­nym „Pro­jek­tor”.

Więcej

Intymna tanatologia serca

recenzje / ESEJE Marianna Kijanowska

Recen­zja Marian­ny Kija­now­skiej z książ­ki ali­cja Roma­na Hone­ta.

Więcej

Genetycznie sensualna fantazja Honeta

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na por­ta­lu wywrota.pl.

Więcej

Ręce i psy. O przywracaniu ciała w poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Jacek Mączka

Recen­zja Jac­ka Mącz­ki z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku w kwar­tal­ni­ku „Fra­za”.

Więcej

„Ostre fale głęboko w nas” — obrazy przejścia w piątym królestwie Romana Honeta

recenzje / ESEJE Monika Kocot

Recen­zja Moni­ki Kocot z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku w kwar­tal­ni­ku „Fra­za”.

Więcej

Ewangelia odwrócona

recenzje / IMPRESJE Magdalena Rabizo-Birek

Esej Mag­da­le­ny Rabi­zo-Birek towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta.

Więcej

Można znaleźć siebie

recenzje / ESEJE Magdalena Bartnik

Recen­zja Mag­da­le­ny Bart­nik z pią­te­go kró­le­stwa Roma­na Hone­ta.

Więcej

Podróż pośmiertna

recenzje / ESEJE Andrzej Franaszek

Recen­zja Andrze­ja Fra­nasz­ka z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czarne Tęcze

recenzje / ESEJE Przemysław Witkowski

Recen­zja Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta.

Więcej

piąte królestwo – pięć uwag

recenzje / NOTKI I OPINIE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go do książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 stycz­nia 2011 roku.

Więcej

Dlaczego potrzebny jest nam Honet?

recenzje / ESEJE Michał Larek

Recen­zja Micha­ła Lar­ka z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta.

Więcej

Nowe sposoby

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Widzenie księdza Romana? Antologia Poeci na nowy wiek

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Dwadzieścia dwa

recenzje / ESEJE Bartosz Sadulski

Recen­zja Bar­to­sza Sadul­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Jeśli zabawa, to własnym kosztem

recenzje / ESEJE Marta Baron

Recen­zja Mar­ty Baron z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Zabawy Honeta

recenzje / ESEJE Alina Świeściak

Recen­zja Ali­ny Świe­ściak z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Robię rock’n’rolla w pustce i kostnicach

recenzje / ESEJE Sylwia Omiotek

Recen­zja Syl­wii Omio­tek z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Honet „dziecko” i dzieci Honeta – nieustanna mediacja

recenzje / ESEJE Przemysław Owczarek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Owczar­ka z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej