recenzje / NOTKI I OPINIE

Poeci na Nowy wiek. Rocznik 2006

Roman Honet

Prezentacje najciekawszych debiutantów z rocznika 2006.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zofia Bałdyga, Passe-partout

Chwi­la / dotknię­ta far­bą musi pozo­stać lek­ka” – napi­sa­ła w debiu­tanc­kim tomie Zofia Bał­dy­ga i był­bym skłon­ny potrak­to­wać ten zapis jako pew­ne­go rodza­ju przed­sta­wie­nie jej książ­ki w skró­cie. Mógł­bym spró­bo­wać zaha­czyć go o to, co w tomie wier­szach Bał­dy­gi wyda­wa­ło mi się intry­gu­ją­ce, co deter­mi­no­wa­ło moją lek­tu­rę. O jej obra­zo­wa­nie, cza­sem pre­cy­zyj­ne, inten­syw­nie nasy­co­ne bar­wą o rów­no­mier­nym odcie­niu, jak choć­by tu, w wer­sach suge­ru­ją­cych zami­ło­wa­nie do okre­ślo­nych tech­nik malar­skich, ale rów­nież do opty­ki baśnio­wej: „tania pod­ło­ga, na któ­rej zosta­wia­my / kolo­ro­we szklan­ki z burzą”, „kol­czy­ki w kształ­cie papug. Różo­wo, nie­bie­sko” „Egzo­tycz­ne / psy cią­gną na lin­kach czer­wo­ne kobie­ty”. Cza­sem dla odmia­ny sub­tel­ne, nie­uchwyt­ne, wręcz post­im­pre­sjo­ni­stycz­nie dekla­ra­tyw­ne: „Nawet sobie nie wyśnisz ile moż­na wepchnąć / pomię­dzy bar­wy. Pomię­dzy czy­stą / a czy­stą bar­wę”.

W posło­wiu do tomu Joan­na Muel­ler zapi­sa­ła: „Zofia Bał­dy­ga wybie­ra mistrzów spoj­rze­nia, a nie pisa­nia”. Nie­wąt­pli­wie tak się dzie­je, Bał­dy­ga zda­je się zresz­tą na wyśmie­ni­te towa­rzy­stwo: Hono­ré Dau­mier, Édo­uard Manet, Jan Ver­me­er, Paul Gau­gu­in, Geo­r­ges-Pier­re Seu­rat. Ale oso­bi­ście wyda­je mi się, że Bał­dy­ga, choć pew­ne prze­słan­ki mogły­by wska­zy­wać na zasad­ność odmien­ne­go odczy­ta­nia, trzy­ma się dość dale­ko od tra­dy­cyj­nie rozu­mia­nej ekfra­zy, owszem, poda­je i trans­for­mu­je detal, spo­ra­dycz­nie całość, na ile to moż­li­we, ale nie znać po niej sku­pie­nia, po swo­ich gale­riach poru­sza się w pędzie, obłą­kań­czym tań­cu, co ja wzią­łem za poważ­ny atut tej liry­ki. Dla­te­go, że nie­ustan­ne prze­miesz­cza­nie się boha­ter­ki zesta­wio­ne ze sta­tycz­no­ścią zaj­mu­ją­cych ją obiek­tów oraz tego, co przed­sta­wia­ją, wyda­je mi się zabie­giem odkryw­czym. Bał­dy­ga spra­wia oży­wia­ją­ce wra­że­nie, jak­by nie oglą­da­ła obra­zów na bacz­ność, nie pada­ła przed swo­imi mistrza­mi na kola­na, nie snu­ła się po salach w pre­hi­sto­rycz­nych pan­to­flach, ale jeź­dzi­ła na łyż­wach, nawet – gdy­by rze­czy przed­sta­wia­ły się nie tak, jak tu sobie zakła­dam – z albu­mem malar­stwa w ręce. Wte­dy tytu­ło­we „Pas­se-par­to­ut”, zamiast for­my eks­po­no­wa­nia rysun­ku, czy­li dome­ny – co by nie powie­dzieć, nawet pusz­cza­jąc oko – ramia­rza, a nie mala­rza, wcho­dzi w swo­je dru­gie zna­cze­nie i sta­je się bile­tem wol­ne­go wstę­pu do muzeum, sta­łą prze­pust­ką do gale­rii-raju, z któ­rej wyno­si się tyle, ile wybie­ga się po kory­ta­rzach, a nie zaki­si w note­si­ku sto­jąc przed płót­nem czy gra­fi­ką. Ale być może prze­sa­dzam. Oprócz note­si­ka zawsze pozo­sta­ją oczy.

„przy­my­kam oczy, żeby lepiej widzieć” – zapi­sa­ła Zofia Bał­dy­ga i zno­wu może­my odbie­rać ten gest na dwa spo­so­by: może to kon­tem­pla­cja, zmru­że­nie powiek przez moment słu­żą­ce lep­sze­mu widze­niu, a może pró­ba zagląd­nię­cia w sie­bie – wte­dy, by spoj­rze­nie było dokład­niej­sze, trze­ba cza­sem zamknąć oczy. Pozwo­lić pro­wa­dzić się temu, co nie pod­le­ga wyja­śnie­niu, trwa nie­wy­ra­żal­ne w indy­wi­du­al­no­ści, pozwa­la „pró­bo­wać pięk­no w ciszy / naj­dźwięcz­niej kobie­ce”. Zofia Bał­dy­ga nie­wąt­pli­wie wybra­ła mistrzów spoj­rze­nia, zaufa­ła im, ale nie wyłącz­nie po to, by nam prze­kła­dać na sło­wo to, co przed­sta­wił malar­ski pędzel, rysik gra­fi­ka czy instru­men­ta­rium wir­tu­oza insta­la­cji. Przy spo­sob­no­ści wypo­sa­ży­ła swo­je wła­sne, wewnętrz­ne gale­rie. „Śni­łeś mi się, ale pamię­tam tyl­ko for­mę, / nie treść. Jaskra­we kolo­ry, krę­te linie. / Świecz­ki zapa­la­ne w pia­skow­ni­cy. Ogień prze­cho­dzi na wło­sy […]”. Oto nie­po­ko­ją­ce muzea, zagad­ko­we obra­zy, oni­rycz­ne insta­la­cje, któ­re Zofia Bał­dy­ga wznio­sła, nama­lo­wa­ła i skon­stru­owa­ła sama. Oto jej wła­sne, nie­po­wta­rzal­ne Pas­se-par­to­ut. Oczy­wi­ście o samym malar­stwie – podob­nie jak o liry­ce – moż­na mówić w nie­skoń­czo­ność, cho­ciaż roz­le­głość tema­tu nie wyklu­cza poin­ty. Przy­kła­dem Hen­ri de Toulo­use-Lau­trec.


Ryszard Będkowski, Gorzkie jezioro

„Moje sza­leń­stwo […] utkwi­ło głę­bo­ko, w przy­ro­dzo­nym lęku” – napi­sał Ryszard Będ­kow­ski. Gorz­kie jezio­ro jest tomem ofe­ru­ją­cych roz­ma­ite moż­li­wo­ści odczy­ta­nia, zawie­ra frag­men­ty wspo­mnie­nio­we, indy­wi­du­al­ne oraz osnu­te na tle rodzin­nych mito­lo­gii, poja­wia­ją się wujek Tadek, wujek Wacek, dzia­dek Marian, sio­stra Graż­ka z przej­mu­ją­ce­go wier­sza o śmier­ci ojca, zna­czą go śla­dy osa­mot­nie­nia, zapi­sy doty­czą­ce śmier­ci, poja­wia się dąże­nie do uzy­ska­nia suwe­ren­nej lirycz­nej auto­de­fi­ni­cji. Ale całość – choć podzie­lo­na na trzy czę­ści – wyda­je się skom­po­no­wa­na jak­by w poetyc­kim, nie wiem, może nawet kli­nicz­nym, sza­leń­stwie, zespa­wa­na w jakieś wszech­obej­mu­ją­cej neu­ra­ste­nii, otwie­ra­ją­cej roz­le­głe pola inter­pre­ta­cyj­ne i gwa­ran­tu­ją­cej ogrom­ną satys­fak­cję czy­tel­ni­czą. Radość lek­tu­ry – nie widzę potrze­by szu­ka­nia odmien­nych okre­śleń. Wystar­czy, że Będ­kow­ski zapi­sze: „prze­cho­dząc sły­sza­łem szum / skrzy­deł. w wer­sji mat­ki: skrzy­pie­nie zawia­sów. // dla­te­go muszę pły­nąć / stat­kiem zbu­do­wa­nym z paznok­ci zmar­łych” i już otrzy­mu­je­my, złą­czo­ne w paru krót­kich wer­sach, dwie dia­me­tral­nie nie­po­dob­ne wer­sje zda­rzeń wyni­ka­ją­ce z róż­nic w spoj­rze­niu dwóch, zda­wa­ło­by się, bli­skich sobie osób, czy­li brak zro­zu­mie­nia, w znacz­nie szer­szy i dotkliw­szy spo­sób eks­po­no­wa­ny zresz­tą w tomie Będ­kow­skie­go. Na dokład­kę do tego musu mamy nawią­za­nie do mito­lo­gii nor­dyc­kiej, więc też nie pierw­szej z brze­gu, obo­wiąz­ko­wo obtrza­ski­wa­nej po aka­de­miach, według któ­rej poja­wie­nie się owe­go okrę­tu, zwa­ne­go Nagl­far, zapo­cząt­ku­je dzień ragna­rök, czy­li bitwę i zmierzch bogów. Pory­wa­ją­cy i prze­ra­ża­ją­cy Arma­ged­don – i ten oso­bi­sty, wyni­ka­ją­cy z nie­moż­no­ści poro­zu­mie­nia się z oso­ba­mi z naj­bliż­sze­go oto­cze­nia i ten zaczerp­nię­ty z mito­lo­gicz­nych prze­ka­zów.

„wzią­łem się, jak wszyst­ko, / z przy­wi­dzeń i gło­du” – napi­sał Ryszard Będ­kow­ski jak­by w obli­czu odmien­ne­go, zewnętrz­ne­go sza­leń­stwa i cha­osu – nie­po­rząd­ku, złud­no­ści i przy­pad­ko­wo­ści świa­ta pra­gnął uza­sad­nić swo­ją obec­ność. Dla mnie to o tyle zna­czą­ce, że boha­ter Gorz­kie­go jezio­ra spra­wia wra­że­nie czło­wie­ka, któ­ry został oszu­ka­ny, czy mówiąc oględ­niej, przez pewien czas pozo­sta­wał nie­do­in­for­mo­wa­ny, przed któ­rym nie­uchron­ność fun­da­men­tal­nych zja­wisk pozo­sta­wa­ła w uta­je­niu – czy z powo­du jego wła­snych zapa­try­wań, czy z powo­du czy­je­goś dzia­ła­nia, nie mnie docie­kać. „dłu­go ukry­wa­no śmierć przede mną” – zapi­su­je Będ­kow­ski. Teraz musi nad­ro­bić. Musi się wpra­wiać i doko­nu­je tego w poru­sza­ją­cych fra­zach: „dłu­go ćwi­czy­li­śmy umie­ra­nie. tobie szło jak­by lepiej / dałeś się zjeść rośli­nom. teraz cho­dzisz taki mały, / maleń­ki. bez wymia­rów.” Ów zakres ćwi­czeń, obszar nie­pew­no­ści co do rze­czy zasad­ni­czych wyda­je się roz­cią­gać w nie­skoń­czo­ność, nie­mal w każ­dym momen­cie fra­pu­je i nie­po­koi. „wobec podej­rzeń, / że nam się to jed­nak nie śni, że umar­li­śmy // a przy­szłość zawsze jest zmy­ślo­na” – zapi­su­je Ryszard Będ­kow­ski – „a prze­cież mie­li­śmy się dzi­siaj naro­dzić. / w innym miej­scu, na innym brze­gu” – doda­je. Spró­buj odgad­nąć, czy­tel­ni­ku, skąd dobie­ga ten głos, z sar­ko­fa­gu czy z inku­ba­to­ra?

„dzie­li nas tyl­ko powie­trze – prze­strzeń // któ­rej nie moż­na zasy­pać” – Będ­kow­ski nie wycho­dzi ze swo­jej neu­ra­ste­nicz­nej spo­strze­gaw­czo­ści, ewo­ku­ją­cej obra­zy abso­lut­ne­go osa­mot­nie­nia. Obra­zy czło­wie­ka, przed któ­rym zawsze uchy­la się świat. Żeby go nie dotknął, nie poczuł, nie zaznał: „nic mi nie odpo­wia­da. wszyst­ko owo­cu­je zamie­ra­niem; / prze­są­cza przez mury, tyn­ki, zni­ka pod pod­ło­gą. gubi się / w nie­skoń­czo­ność. powta­rza jak okno lub jego odbi­cie / w innym odbi­ciu”. Wte­dy, w osa­mot­nie­niu, poja­wia się wiersz. A w wier­szu – w wier­szu może poja­wić się wszyst­ko: „we wszyst­kich sta­nach sku­pie­nia // wier­sze ukła­dam, jak cie­bie teraz, do snu”.


Magdalena Bielska, Brzydkie zwierzęta

Pamięć i czas – to połą­cze­nie zasad­ni­czych pojęć i tajem­nych zabie­gów Mag­da­le­ny Biel­skiej nad nimi zafa­scy­no­wa­ło mnie pod­czas czy­ta­nia Brzyd­kich zwie­rząt. Biel­ska zda­je się przede wszyst­kim akcen­to­wać darem­ność pamię­ci, wra­ca do tego tema­tu regu­lar­nie: „Falo­wa­nie skłę­bio­ne­go tłu­mu / obser­wo­wa­ne dzie­cię­cy­mi ocza­mi / jed­nym spoj­rze­niem, któ­re wchła­nia kolo­ry, / kształ­ty, ale wszyst­ko z dale­ka, / obo­jęt­nie, przy­pad­ko­wo / i od razu zapo­mi­na”. Ale nie poprze­sta­je na samym geście opi­su, ta pamięć bowiem – choć­by pra­gnę­ło się ją odda­lić czy zni­we­czyć – nie daje spo­ko­ju, usta­na­wia świat rów­no­le­gły, stwa­rza „wra­że­nie, że minio­ne dni, chwi­le / daw­no zapo­mnia­ne / roz­cią­ga­ją się, cią­gle trwa­ją gdzieś nie­za­koń­czo­ne.” Cze­go doty­czy ta pamięć? Co zawie­ra? Nie spo­sób tego prze­są­dzić defi­ni­tyw­nie, nie war­to niwe­lo­wać sen­su­al­nej osno­wy liry­ki Mag­da­le­ny Biel­skiej wyłącz­nie w celu sfor­mu­ło­wa­nia osą­du: zapew­ne jej treść może sta­no­wić rze­czy­wi­stość wymy­ślo­na, albo – co jest rów­nie moż­li­we – świat nie­gdyś ist­nie­ją­cy, ale teraz – przez swo­je odda­le­nie – nie­osią­gal­ny tak, że aż nie­re­al­ny: „I powie­trze – dzi­kie i pach­ną­ce solą. / I smak rabar­ba­ru. / Wresz­cie, jesteś pew­ny, uspo­ko­jo­ny – nigdy tam nie byłem – / nie widzia­łem, pamię­tam”. Dro­bia­zgo­wość przy­wo­ła­nia nie słu­ży Biel­skiej do pre­cy­zyj­ne­go opi­su zapa­mię­ta­ne­go świa­ta, ale świad­czy o poj­mo­wa­niu samej pamię­ci jako baga­żu. Nie­po­żą­da­ne­go. Oka­le­cza­ją­ce­go. W koń­cu: złud­ne­go, sko­ro bowiem pamięć nie wskrze­sza tego, co zacho­wa­ła, nie czy­ni tego na powrót nama­cal­nym, więc nie sta­no­wi żad­nej przy­sta­ni, żad­ne­go bło­go­sła­wień­stwa i Biel­ska zapi­su­je to nie­zwy­kle przej­mu­ją­co: „Zatrzy­ma­na, ta chwi­la z dzie­ciń­stwa przy­wo­dzi tyl­ko na myśl / nie­chęć do tego, co inni nazy­wa­ją bło­go­sła­wień­stwem ludz­kiej pamię­ci. / Wyda­je się, że nie jest to bło­go­sła­wień­stwo. / I waż­na była jedy­nie tam­ta chwi­la wte­dy, nie­waż­ne, czy zapa­mię­ta­na.”

Darem­na pamięć, cza­sem wyzwa­la­ją­ca nostal­gicz­ne, ale nie­prze­sło­dzo­ne, otrzeź­wia­ją­ce zapi­sy: „Daw­ne życie jest dale­ko, dale­ko.” A czas? Jeśli pięk­ny, to zawsze minio­ny, co jest szcze­gól­nie dostrze­gal­ne w zesta­wie­niu z teraź­niej­szo­ścią, zde­wa­lu­owa­ną i nużą­cą: „Codzien­nie ten sam: szum, brzęk, śmiech, zapach /oswojone ochła­py cza­su.” Być może rów­nież darem­ny, bole­sny; czas – nie­roz­po­zna­ny w odpo­wied­nim momen­cie – zawsze doskwie­ra: „Za póź­no jest na kolę­do­wa­nie / za póź­no, żeby bola­ło. / Teraz boli tyl­ko / ja sam.”.

W utwo­rach Mag­da­le­ny Biel­skiej domi­nu­je atmos­fe­ra prze­sy­tu, zmy­sło­we­go natę­że­nia: zja­wisk atmos­fe­rycz­nych, kolo­rów, zapa­chów. Fra­zy „Lip­co­wy wie­czór, słod­ko pach­nie maciej­ka, dzi­kie mali­ny” czy „wjazd do cen­trum / czer­wo­ne­go, żarzą­ce­go mia­sta” mogły­by tu sta­no­wić mode­lo­we dowo­dy żar­li­wo­ści tego świa­ta, gdzie pod pło­mien­nym obra­zem zewnętrz­ne­go prze­py­chu skry­wa się bez­ruch, tkwi sta­gna­cja i jej odbi­cie prze­nie­sio­ne na rela­cje mię­dzy­ludz­kie: obo­jęt­ność. Jak zapi­sa­ła Biel­ska: „Nie ma tu kon­flik­tu ani zgo­dy, jest tyl­ko wza­jem­ne / mija­nie się, obo­jęt­ne”. Na tej obo­jęt­no­ści, na pust­ce tego rodza­ju, na bra­ku złu­dzeń, praw­do­po­dob­nie i tak nie dość nie­wy­czer­pa­nym, powstał poru­sza­ją­cy świat Mag­da­le­ny Biel­skiej, gdzie panu­je „nie­prze­tłu­ma­czal­ny smu­tek / opusz­czo­nych miejsc, pustych ulic” i gdzie „Nie do wymó­wie­nia jest samot­ność / po ostat­nim czło­wie­ku”. Pięk­na jest ta samot­ność i ta pust­ka.


Krystyna Dąbrowska, Biuro podróży

Kry­sty­na Dąbrow­ska dys­po­nu­je poru­sza­ją­cą, natu­ral­ną umie­jęt­no­ścią odkształ­ca­nia rze­czy­wi­sto­ści. Weź­my przy­kła­do­wy frag­ment: „Wczo­raj widzia­łam psa na brze­gu morza /próbował prze­gryźć srebr­ną linę wody / zawra­cał w stro­nę wydm-wysy­pisk, galo­po­wał na par­king. / Już doga­niał papie­ro­wy kubek na pomo­ście / już wyła­wiał z pia­sku jakiś ciem­ny przed­miot – / i wte­dy morze ścią­ga­ło go szarp­nię­ciem / i pies był bły­ska­wicz­nie znów przy falach / szar­piąc obro­żę meta­lo­wych kro­pel.”. Otrzy­ma­li­śmy sekwen­cję przed­sta­wień, któ­re jeśli cho­dzi o este­ty­kę mogą być – w zależ­no­ści od gustu, prze­ze mnie są – uzna­ne za pięk­ne, ale bywa­ją alo­gicz­ne, lecz mimo to mogą zostać przy­ję­te bez zastrze­żeń, uwia­ry­god­nia­ją się w samo­ist­ny spo­sób. Nasu­wa mi się ana­lo­gia do ksią­żek o dok­to­rze Dolit­tle – miło­śni­ków Hugha Loftin­ga zdu­mie­wa, nie­kie­dy nawet szo­ku­je, że głów­ny boha­ter jego powie­ści, było nie było przy­ja­ciel zwie­rząt, z pasją poże­rał sar­dyn­ki, nato­miast nikt spe­cjal­nie nie zatrzy­mu­je się nad fak­tem, że ów star­szy jego­mość – tak samo jak z poli­cjan­ta­mi, kole­ga­mi po fachu czy sędzią – gada ze śli­ma­ka­mi, foka­mi i koń­mi. Podob­nie jest w przy­pad­ku wier­szy Dąbrow­skiej: jej kre­acja może być róż­nie odbie­ra­na ze wzglę­dów este­tycz­nych, ale nie budzi wąt­pli­wo­ści u samych pod­staw, nawet jeśli spo­czy­wa tam czy­sta fik­cja.

Prze­mia­ny tego typu, eks­pre­syw­ne, doko­ny­wa­ne nie­uchwyt­nie, ale efek­tow­nie, nawar­stwia­ją się w liry­ce Kry­sty­ny Dąbrow­skiej. Oto „Ta kobie­ta bie­rze pod rękę męż­czy­znę, któ­ry odszedł. / Ta wędru­je boso: pode­szwy jej stóp są gru­be i szorst­kie. / A tam – łyż­wiarz? Ciem­na figur­ka szu­su­je po bruz­dach i mul­dach / jak po gład­kim jezio­rze”, czy – w dal­szym wier­szu – „Kobie­ta w weł­nia­nej chu­ście w czar­no-bia­łe pasy. /Jej gło­wa i ramio­na łączą się w ozdob­ny romb / któ­ry dźwi­ga inną gło­wę: ze świa­tła i liści / gło­wę sło­necz­ne­go byka, bro­da­te­go tura.” War­to pod­kre­ślić, że wszyst­kie przy­wo­ła­ne tu frag­men­ty – i nie­przy­wo­ła­ne rów­nież – zosta­ły zapi­sa­ne nasy­co­ną szcze­gó­ła­mi, kom­plet­ną nar­ra­cją – to nie byle błysk-olśnie­nie budu­je świat Dąbrow­skiej, nie wzno­si go na moment zle­pek słów przy­pad­ko­wo dzi­wią­cych się sobie – trwa osa­dzo­ny sta­bil­nie na głę­bo­kich i roz­ło­ży­stych fun­da­men­tach, ofe­ru­je roz­le­głą prze­strzeń – moż­na w niej oddy­chać, poru­szać się, zanu­rzyć się w wier­szu jak w wie­lo­wy­mia­ro­wej bry­le.

Cza­sem Kry­sty­na Dąbrow­ska prze­cho­dzi w odmien­ne rejo­ny. Bliż­sze krwio­bie­gu. Raz oso­bi­ste, rów­nież nie­po­zba­wio­ne prze­kształ­ca­ją­cych inkli­na­cji: „Oczy mojej mamy były tak prze­zro­czy­ste /że codzien­nie w jej ręce spa­dał mar­twy ptak”, to zno­wu – w tonie kon­fe­syj­nym, bez wyobraź­nio­wych gestów – wspo­mi­na pew­ne epi­zo­dy, niby drob­ne, ale przej­mu­ją­ce: „Przez cały mie­siąc zwie­dzam wan­ny przy­ja­ciół /przypominam się ludziom kie­dyś bli­skim / żeby na chwi­lę zapo­mnieć o wszyst­kim […] Zanu­rzam się w wan­nach, któ­re gości­ły mnie w podró­ży: / w tej gdzie przed nadej­ściem hura­ga­nu gro­ma­dzo­no wodę pit­ną / i w wan­nie suchej, ciem­nej / i w tej gdzie po cho­ro­bie oddy­cha­łam jak w morzu”. Dąbrow­ska – oprócz prze­szcze­pia­nia kobie­tom byczych głów, roz­ka­zy­wa­nia morzu oraz podob­nych, fine­zyj­nych i nie­ocze­ki­wa­nych eks­ce­sów – zaj­mu­je się, tak mi się wyda­je, rów­nież cho­dze­niem po uli­cy. Po zwy­kłej uli­cy. Tam, gdzie – jak sama zapi­su­je – „Mija mnie czło­wiek z worem brzę­czą­cych puszek na ple­cach. /Jego zgar­bio­na twarz, zanim oddech ją zaćmi.”


Maciek Froński, Rozpoznanie bojem

Daw­no się tak nie uba­wi­łem nad książ­ką, a nad liry­ką tak per­ma­nent­nie, o ile pamię­tam, może nigdy się nie uba­wi­łem, jak nad debiu­tanc­kim tomem Mać­ka Froń­skie­go. Osob­na spra­wa, że incy­den­tal­nie tra­fia się moż­li­wość – liry­ka współ­cze­sna, i nie wyłącz­nie, nie dla śmie­chu powsta­wa­ła, wręcz prze­ciw­nie, a o uosa­bia­nym przez Dyla Sowi­zdrza­ła nur­cie lite­ra­tu­ry rybał­tow­skiej, do któ­re­go nawią­zu­je tom Froń­skie­go, nawet na tle rodzi­me­go Baro­ku wspo­mi­na się prze­lot­nie, zwra­ca­jąc uwa­gę na samo wystą­pie­nie zja­wi­ska, spo­ra­dycz­nie w towa­rzy­stwie kil­ku dyżur­nych nazwisk, nie­wie­le ponad­to.

Froń­ski żar­li­wie wysta­wia na urą­go­wi­sko, wyszy­dza bez­wa­run­ko­wo, sam chy­ba też wybor­nie się przy spo­sob­no­ści bawi. Obry­wa się wszyst­kim – poli­ty­kom, kato­lic­kie­mu Bogu, ryko­sze­tem dosta­je Allach, w arcy­za­baw­nej frasz­ce Froń­ski nie oszczę­dza rów­nież same­go sie­bie, nie boi się paro­dio­wać tego, co już tyle­kroć było paro­dio­wa­ne, jak choć­by „Świ­te­zian­ki” czy „Lau­ry i Filo­na”. „A gdym tam sikał, sło­wem: gdy tak lałem, / Gdym zra­szał gro­bu sza­cow­ne­go mury, / O wie­lu rze­czach prze­róż­nych myśla­łem, / Z krę­gu wyso­kiej – o dzi­wo! – kul­tu­ry. / O czym kon­kret­nie – nie pamię­tam, nie wiem, / Lecz że wyso­kiej – tego jestem pewien” – zapi­sał Froń­ski w utwo­rze pod kąśli­wie pom­pa­tycz­nym i maka­ro­nicz­nym tytu­łem „Kli­taj­me­stry tolos, czy­li roz­my­śla­nia mło­de­go inte­lek­tu­ali­sty o moral­nych aspek­tach sika­nia”. Poetom zstę­pu­ją­cym do gro­bu Aga­mem­no­na czy kla­sy­kom prze­strze­ga­ją­cym przed siu­sia­niem na gro­by powin­ni towa­rzy­szyć przed­sta­wi­cie­le tej samej ban­dy, zapra­wie­ni w bojach pió­rem, któ­rzy – dla odmia­ny, na złość – osten­ta­cyj­nie naszcza­ją na tolos albo wypną się na, powiedz­my, naczy­nia na won­no­ści w kształ­cie ryby, a kudur­ru Nabu­cho­do­no­zo­ra, wsa­dzą sobie, nie dopo­wiem, gdzie.

Kolos, patos i głu­po­ta, sam Froń­ski nie miał­by chy­ba nic prze­ciw­ko, żeby przed­sta­wi­cie­li tej ostat­niej nazwać po imie­niu, czy­li idio­ci, bowiem to zwłasz­cza prze­ciw­ko nim wymie­rzo­na zosta­ła iro­nia w Roz­po­zna­niu bojem. W moim ulu­bio­nym wier­szu (obok „O Mar­ku Jur­ku, co żuł sznu­rek i przez to zszedł na złą dro­gę”, napi­sa­nym wspól­nie z Jar­kiem Fej­dy­chem i Dawi­dem Jurasz­kiem), pt. „O tych, któ­rzy nie pra­gną sła­wy” Maciek Froń­ski natrzą­sa się z fili­ster­stwa i chci­wo­ści, drwi ze skost­nia­łej bigo­te­rii, wyszy­dza umy­sło­wą tępo­tę prze­ja­wia­ją­ca się w zaśle­pio­nym kul­ty­wo­wa­niu tra­dy­cji, na pół mar­twej, na pół uro­jo­nej. Żeby nie było wąt­pli­wo­ści: to fili­ster­stwo, ta bigo­te­ria i ta tępo­ta to przy­wa­ry żywe, wystę­pu­ją­ce współ­cze­śnie, tak, tu i teraz, w Pol­sce, obok nas. Nie sztu­ką jest drwić z por­tre­tów. Sztu­ką jest drwić z ludzi i Froń­ski mister­nie to wychwy­tu­je. Zresz­tą wystar­czy przy­wo­łać frag­ment: „Są tacy, co na lata z góry / Zapla­no­wa­li swa karie­rę, / Chcąc w rok nie­ca­ły od matu­ry / Być już area mana­ge­rem. / Są nawet, któ­rzy do sto­ly­cy / Ze swych prze­nie­śli się zadu­pi” / By tam z bogac­twa pić kry­ni­cy, / Lecz wszyst­ko to są ludzie głu­pi”. Liry­ka Froń­skie­go jest aktu­al­na, rzekł­bym nawet, że w pew­nych momen­tach zdo­ła­ła wyprze­dzić czas, wszak już w 1998 roku Froń­ski prze­strze­gał nie­ja­ką Basię „co by nie jecha­ła do Anglii”, przez wzgląd – jeśli moż­na tak zało­żyć – tak­że na spra­wy este­tycz­ne: „Rózo­wą skó­rę mają jak świ­nie, / Wod­ni­ste ocy, brzu­chy jak dynie, / Zęby i wło­sy bar­wy pse­ni­cy / Brzyd­cy Angli­cy!”

Roz­po­zna­nie bojem czy­ta się lek­ko, fine­zyj­nie, szyb­ko, zresz­tą nie może być odmien­nie, jeśli mamy się razem z auto­rem bawić, a nie nudzić. Ale na zakoń­cze­nie chcia­łem zwró­cić uwa­gę na pew­ną rzecz: pierw­szy wiersz Froń­skie­go jest dato­wa­ny na 1991 rok. Ostat­ni – na 2004. Kawał cza­su. Po Froń­skim nie znać, żeby pisał w tru­dzie. Ale pisał albo zbie­rał, nie zamie­rzam tu upra­wiać zga­dy­wac­twa – dłu­go. Wnio­sek nasu­wa się sam: na kamie­niu tomy tego rodza­ju nie rosną. Nawet jeśli – wybacz­cie Pań­stwo – na nie­go nasi­kać.


Maciej Gierszewski, Profile

„Podzie­lo­ny / na dwa mia­sta, w jed­nym miesz­kam a w dru­gim się // zja­wiam” – zapi­sał Maciej Gier­szew­ski. Owe dwa mia­sta, tu sytu­acyj­nie umiesz­czo­ne w wier­szu Gier­szew­skie­go, moż­na uznać za pewien model umoż­li­wia­ją­cy odczy­ta­nie jego tomu w posze­rzo­nej per­spek­ty­wie. Wte­dy to pierw­sze mia­sto wyda­wa­ło­by się abso­lut­nie zna­jo­me, oswo­jo­ne w każ­dym deta­lu: zosta­ło wypo­sa­żo­ne w szcze­gó­ło­wą topi­kę, jak­by na wiersz nało­żo­no pre­cy­zyj­nie wyko­na­ny frag­ment miej­skiej mapy i boha­ter poru­szał się w jego obrę­bie: „Sto­isz pod wia­tą na Wierz­bię­ci­cach naprze­ciw­ko / Zie­lo­nej Żab­ki”, „Wycho­dząc na Wyzwo­le­nia // omal nie potrą­ci­łem samo­cho­du”. Tak uję­ta prze­strzeń mogła­by suge­ro­wać, że towa­rzy­szy boha­te­ro­wi wier­szy Gier­szew­skie­go od lat, a ten, prze­mie­rza­jąc swój natu­ral­ny rejon, pamię­ta zwłasz­cza zja­wi­ska nie­co­dzien­ne, wpro­wa­dza­ją­ce poru­sze­nie do zwy­czaj­no­ści: „w następ­nych dniach [woda] zaczę­ła pod­cho­dzić / pod skar­pę Osie­dla Mło­dych z jed­nej / stro­ny i poma­rań­czo­wą sta­cję ESSO z dru­giej”.

„Ojco­wie mia­sta / wyda­li maski, butle tle­no­we i płe­twy. / Pod­wod­ne pro­my kur­su­ją regu­lar­nie. / Kar­to­gra­fo­wie szki­cu­ją już nową mapę” – nato­miast ten zapis mógł­by świad­czyć o funk­cjo­no­wa­niu dru­gie­go mia­sta, wła­ści­wie odmien­ne­go świa­ta, gdzie miesz­kań­cy sta­no­wią masę pod­le­ga­ją­cą kon­tro­li, spra­wu­ją­cą się wzglę­dem dyrek­tyw, narzu­ca­nych im przez wład­ców-pro­jek­tan­tów tego molo­cha. „Oni tam na górze cze­ka­ją” – zapi­su­je Maciej Gier­szew­ski jak­by w prze­ko­na­niu, że boha­ter jego wier­szy jest zarzą­dza­ny przez siły dzia­ła­ją­ce poza zakre­sem jego świa­do­mo­ści, że – mówiąc wprost – upra­wia się go. Już nie prze­miesz­cza się suwe­ren­nie po zapo­zna­nym tery­to­rium, któ­re może i bywa nużą­ce, lecz pozwa­la poczuć się wła­ści­cie­lem dane­go frag­men­tu prze­strze­ni. Zamiast tego jest umiesz­cza­ny w okre­ślo­nych miej­scach, gdzie zosta­je uprzed­mio­to­wio­ny i ubez­wła­sno­wol­nio­ny: „Wnie­sie­ni do wiel­kie­go maga­zy­nu. / Wyjść stąd może­my tyl­ko przez komin”.

Jeśli rze­czy­wi­stość w wier­szach Gier­szew­skie­go sta­no­wi kon­struk­cję, nale­ży przy­znać, że powsta­ła tu pew­na struk­tu­ra total­na, ale jej tajem­ni­czym archi­tek­tom z lep­szym rezul­ta­tem posłu­ży­ła posia­da­na siła niż solid­ność, swo­je dzie­ło bowiem wyko­na­li nie­zbyt for­tun­nie, co przy­zna­je sam autor: „Dzień się psu­je. Wyska­ku­ją sprę­żyn­ki, / wypa­da­ją nity”.
Jak widać, nie­roz­po­zna­ni stwór­cy wyszli poza wzno­sze­nie budyn­ków, wznie­śli się ponad zarzą­dza­nie samą prze­strze­nią, posia­da­ją pre­ro­ga­ty­wy znacz­nie potęż­niej­sze, ale żaden z tych przy­mio­tów nie czy­ni dosko­na­ły­mi dzie­ła, któ­re wyko­na­li. Zawy­ro­ko­wać, że to źli demiur­go­wie, było­by chy­ba na wyrost. Może war­to przy­mru­żyć oko i powie­dzieć, że
po pro­stu mają pecha. A boha­ter wier­szy Gier­szew­skie­go sam bory­ka się z efek­ta­mi tej świa­to­twór­czej fuszer­ki, kon­struk­to­rzy bowiem ulot­ni­li się i z nie­wia­do­mej odle­gło­ści spra­wu­ją wła­dzę nad pozo­sta­wio­ną nam nie­do­sko­na­ło­ścią, gdzie „nie­obec­ność syczy, / poka­zu­je roz­dwo­jo­ny język”. Ale może wystar­czy tego sekret­ne­go spraw­stwa, demiur­gicz­nych roz­wa­żań, to zale­d­wie moż­li­wość tro­pu, nie wyłącz­na. Zwłasz­cza że Gier­szew­ski zma­ga się rów­nież z rze­cza­mi dotkli­wie przy­ziem­ny­mi, cza­sem wpla­ta w wier­sze dia­lo­gi zasły­sza­ne na uli­cy, cza­sem wydo­sta­ją się z nie­go melan­cho­lij­ne zapi­sy: „Pamię­tasz może co robi­li­śmy wczo­raj? A przed / wczo­raj? A tydzień temu? Odnieść się, odwieść.” Przej­mu­ją­ce woła­nie o wła­sną pamięć zacho­wa­ną w innym: nie w stwór­cy. W czło­wie­ku.


Marta Grundwald, Ajajaj…!

Tom Mar­ty Grun­dwald poka­zał mi dwa obli­cza boha­ter­ki, wła­ści­wie dwie posta­ci, krań­co­wo odmien­ne. Ta pierw­sza była – w skró­cie – od rze­czy­wi­sto­ści, od jej pre­cy­zyj­ne­go reje­stro­wa­nia, nie­po­zba­wio­ne­go cza­sem sub­tel­nie cię­te­go, a cza­sem wprost wul­gar­ne­go osza­co­wa­nia. Odnio­słem wra­że­nie, że to wcie­le­nie Mar­ty Grun­dwald zdo­mi­no­wał przede wszyst­kim scep­ty­cyzm, zda­rza­ło się, że iro­nicz­nie poda­ny: „moja skó­ra pach­nie detergentami/ „pana skó­ra pach­nie publicz­nym sza­le­tem”. Intry­go­wa­ła mnie biją­ca od tej posta­ci pust­ka, jakiś typ pod­skór­nej i prze­wle­kłej obo­jęt­no­ści, gorycz: „kel­ner­ka w pary­skim bistro / […] poda­ła mi dwie kar­ty / zupeł­nie jak­bym / jesz­cze na kogoś cze­ka­ła”. Ta, jeśli moż­na tak powie­dzieć, towa­rzysz­ka rze­czy­wi­sto­ści, zabie­ga­ła o jej dość kon­se­kwent­ne odwzo­ro­wa­nie, prze­ka­zy­wa­ła obra­zy rytu­ałów, spi­sy­wa­ła ciąg spra­woz­dań z powsze­dnio­ści – skła­da­ły się na to wszyst­ko, czym obu­do­wa­ny jest świat, zapew­ne dla roz­draż­nie­nia co bystrzej­szych jego miesz­kań­ców, zapew­ne dla zdru­zgo­ta­nia co wraż­liw­szych odszcze­pień­ców od powszech­nie przy­ję­tej prze­wi­dy­wal­no­ści wyda­rzeń: „wszyst­kie mamy / pierw­szo­ko­mu­nij­nych dziew­czy­nek są te same: / aniel­sko prze­ję­te spoj­rze­nie i źle dopa­so­wa­na bluz­ka”. Może przez cyklicz­ność powta­rza­nia i wszę­do­byl­ski sche­ma­tyzm, zde­ze­lo­wa­ny był to świat, prze­ka­za­ny wier­nie – sam w sobie był zafał­szo­wa­ny i regu­la­mi­no­wo nużą­cy: „każ­de­go ran­ka budzisz się za wcze­śnie / – w mie­ście w któ­rym każ­dy ma obo­wią­zek / wywie­sić na pło­cie tablicz­kę z jakim­kol­wiek zaka­zem / z wszyst­kich okien paru­je wypa­czo­na namięt­ność / i wytar­ty fałsz sta­rych fran­cu­skich pio­se­nek”.

„robię z sie­bie film” – zapi­sa­ła Mar­ta Grun­wald. Lapi­dar­ne stwier­dze­nie suge­styw­nie opi­su­ją­ce cha­rak­ter jej dru­gie­go wcie­le­nia. Defor­ma­tor­ki rze­czy­wi­sto­ści, bie­głej w jej prze­kształ­ca­niu, mistrzy­ni prze­mian, cza­sem nagle, irra­cjo­nal­nie prze­ła­mu­ją­cych bieg tra­dy­cyj­nej nar­ra­cji w wier­szu. To ta, któ­ra mówi: „patrzę w kosmos i śpię w brud­nym wia­drze”, ta, któ­ra kre­śli kli­nicz­no-ero­tycz­ne obra­zy: „jestem lal­ka. bia­ła jak hostia. daj mi jeść”. Ona spo­ty­ka „pokrzy­wy z meta­lu”, wyry­wa z obsza­ru logicz­ne­go postrze­ga­nia i kon­wen­cjo­nal­ne­go rozu­mie­nia wła­sną cie­le­sność: „mia­łam takie pięk­ne zęby / i wszyst­kie roz­da­łam dzie­ciom”, ale jej znie­kształ­ca­ją­ce zabie­gi odci­ska­ją swo­je pięt­no tak­że na ota­cza­ją­cym ją świe­cie, gdzie „mia­sto uda­je zmy­war­kę do naczyń /ludzie cze­ka­jąc na tram­waj głasz­czą się po powie­kach /dzieci rzu­ca­ją ogryz­ka­mi w bezy-łabę­dzie poło­żo­ne na rze­ce”, a „kurz opa­da /jak zwy­kle / gło­wą w dół”.

Nie­sa­mo­wi­ta wyobraź­nia gene­ru­ją­ca splot osza­ła­mia­ją­cych trans­for­ma­cji. Wystę­pu­ją, co zazna­czy­łem, na ogół nie­ocze­ki­wa­nie, przez co efekt zasko­cze­nia zosta­je wzmoc­nio­ny, to, co mogło­by być nie­spo­dzian­ką, sta­je się nie­mal olśnie­niem. Jak choć­by tu: „naukow­cy w rosji dale­kiej /[pozamykani w futrach i małych śnie­go­wych chat­kach] /dumają czy gło­wy pod­pie­ra­ją­ce stół /to gło­wy ludz­kie czy psie”. War­to zauwa­żyć, że Mar­ta Grun­dwald nie epa­tu­je swo­imi ima­gi­na­cyj­ny­mi moż­li­wo­ścia­mi, sto­su­je je z natu­ral­ną czę­sto­ścią, nie­na­chal­nie, w odpo­wied­nich miej­scach, dzię­ki cze­mu nie spra­wia­ją wra­że­nia popi­sów ani nie rażą sztucz­no­ścią. Być może stoi za nimi rygor pra­cy nad wier­szem, a może – z całą pro­sto­tą – sta­no­wią eks­po­zy­cję kunsz­tu autor­ki.


Piotr Janicki, Nadal aksamit

Piotr Janic­ki w pew­nych miej­scach mnie zafa­scy­no­wał, w pew­nych zain­try­go­wał. Podzi­wiam umie­jęt­ność, któ­ra daje mu moż­li­wość posłu­gi­wa­nia się zwy­kłym języ­kiem tak auto­no­micz­nie, żeby nie mówić bana­łów. Nie­obu­do­wa­na w meta­fo­ry, nie­na­sy­co­na porów­na­nia­mi, pozba­wio­na sło­wo­twór­czych inkru­sta­cji, mowa Janic­kie­go pozo­sta­je rów­no­cze­śnie abso­lut­nie wol­na od auto­ma­tycz­nych zacią­gów z kolo­kwial­ne­go dys­kur­su, któ­re w tej sytu­acji łatwo mogły­by się w wier­szu zna­leźć. Może to sztu­ka wybo­ru, może dar, sądzę, że moż­li­we było­by tu połą­cze­nie świa­do­mej mecha­ni­ki powsta­wa­nia wier­sza z jego demiur­gicz­nym źró­dłem. „na nie­ostrej gra­ni­cy / mię­dzy czymś trwa­łym i czymś nie­pew­nym” – być może tam powsta­ją utwo­ry Pio­tra Janic­kie­go. Na ogół lapi­dar­ne, nio­są doświad­cze­nie czło­wie­ka. – tego, któ­ry je napi­sał. Odmien­nie rozu­mia­ne doświad­cze­nia zwy­kłem trak­to­wać z nie­uf­no­ścią. Ale gdy widzę choć­by ten krót­ki, sytu­acyj­ny obraz: „kulę się, wysia­da­jąc z samo­cho­du / i jesz­cze niżej, wycho­dząc z gara­żu w noc”, wiem, że wer­sy Janic­kie­go nie dają żad­ne­go powo­du, żeby mu nie ufać. Żeby nie pod­jąć pró­by uczest­nic­twa w jego świe­cie, choć jest to świat nie­go­ścin­ny i opu­sto­sza­ły.

Piotr Janic­ki – i tu mnie zain­try­go­wał – dzię­ki iro­nii, dys­kret­nie poda­nej, nie­mal nie­uchwyt­nej, potra­fi nadać sens wier­szo­wi zasad­ni­czo nostal­gicz­ne­mu, któ­ry – gdy­by został ufun­do­wa­ny na samym melan­cho­lij­nym spo­glą­da­niu w tył, roz­pa­mię­ty­wa­niu obfi­to­ści minio­ne­go cza­su, mógł­by stać się kiczo­wa­tym land­sza­ftem. „wczo­raj­szy smu­tek to było coś, / sze­dłem w nocy a od mojej uli­cy milk­nął dźwięk piły” – zapi­su­je Janic­ki i znaj­du­je­my tu oswo­jo­ny detal osa­dzo­ny na tle remi­ni­scen­cji, ale pierw­sza część utwo­ru efek­tyw­nie tonu­je gęstość tego wspo­mnie­nio­we­go zapi­su. Janic­ki cza­sem może spra­wiać wra­że­nie, jak­by dzie­ciń­stwo czy mło­dość były dla nie­go cza­sem waż­nym, ale świa­do­my ich nie­od­twa­rzal­no­ści, pozo­sta­wia je tam, gdzie muszą pozo­stać – w prze­szło­ści. Cza­sem rów­nież moż­na pomy­śleć, że boha­ter Nadal aksa­mit doświad­cza jakiejś esen­cjo­nal­nej samot­no­ści w dole­gli­wy spo­sób, ale nie daje jej odpo­ru, rów­no­cze­śnie nie robiąc sobie nad­mier­nych złu­dzeń. Tak dzie­je się choć­by w utwo­rze „Do dnia”: „z tego co robi­łem wcze­śniej i póź­niej bez zaan­ga­żo­wa­nia / zosta­ła tyl­ko nie­wy­raź­na postać. // Ale teraz przy­gnę­bia mnie myśl, / że może powi­nie­nem pozbie­rać te rysy / do kupy i skoń­czyć z tobą // two­ją robo­tę. Z ową samot­no­ścią Janic­ki cza­sem obcho­dzi się dość spek­ta­ku­lar­nie: „„Mię­to­li­łem w kie­sze­ni zapał­ki, / pacz­kę Świa­to­wi­dów. / Powie­dzia­łem: „Świa­to­wi­dzie, rzy­gam samot­no­ścią”. Cynizm – nie­wąt­pli­wie tak. Ale pozba­wio­ny nihi­li­zmu. Poru­sza­ją­cy.

Piotr Janic­ki wie świet­nie, że sło­wa, któ­re pozo­sta­ją nam do wypo­wie­dze­nia w pew­nych sytu­acjach, to grzecz­no­ści nie­unik­nio­ne, fra­ze­sy: „sadzam wuj­ka z tym jego prze­stra­szo­nym życiem / na wóz­ku i wio­zę na par­king mówiąc, że dobrze wyglą­da”. Wie, że – daj­my na to – pięk­no, samo w sobie względ­ne, może być redu­ko­wal­ne do indy­wi­du­al­nych sko­ja­rzeń; przed­sta­wia je swo­bod­nie w towa­rzy­stwie nie­na­chal­nie drwią­ce­go uśmie­chu. Z uwa­gą. Z biglem: ” o per­le z mał­ża powiesz, / ogar­nię­ta spo­ko­jem, tro­chę nawet nim prze­ję­ta: „chy­ba twój guzik” albo „zadaw­nio­ny katar”.

„umó­wi­li­śmy się na kościa­nej ster­cie, / z któ­rej gad mówi: „zobacz, wznie­sie­nie / to aku­rat two­je życie” – zapi­sał Piotr Janic­ki. Podo­ba mi się, jak wspi­na się na to wznie­sie­nie. Podo­ba mi się to, jak z nie­go zjeż­dża.


Łukasz Jarosz, Soma

Jeśli podej­mu­je się tema­ty eks­plo­ato­wa­ne, wyłącz­nie auten­tycz­ność prze­ka­za­nych tre­ści i talent twór­cy mogą obro­nić taką decy­zję. Łukasz Jarosz w debiu­tanc­kim tomie przed­sta­wił się jako na ogół osa­mot­nio­ny podróż­nik, wędru­ją­cy po lasach, nie­le­gal­nie roz­bi­ja­ją­cy namio­ty w par­kach naro­do­wych. Zatem, przy posze­rzo­nym spoj­rze­niu: odda­ny temu, co wyni­ka z natu­ry, przez co zapew­ne obda­rzo­ny wia­rą w okre­ślo­ny porzą­dek świa­ta. Już mi tu migo­czą: Tho­re­au, Emer­son, pan­te­izm, zwłasz­cza w wyda­niu Spi­no­zy, pod­kre­śla­ją­ce­go nie­zmien­ność zasad rzą­dzą­cych natu­rą, już się przy­po­mi­na­ją samot­nicz­ne wędrów­ki Whit­ma­na i Wie­cher­ta, a tak­że – się­ga­jąc po podo­bień­stwa leżą­ce w pol­skiej liry­ce współ­cze­snej – choć­by poezja Jac­ka Pod­sia­dły i Micha­ła Sobo­la. Potęż­ne opar­cie. Pokaź­ny bagaż, ale też poważ­na prze­szko­da – żeby dys­po­nu­jąc podob­nym świa­to­oglą­dem, zako­twi­czyć go w pobli­żu sobie podob­nych, ale nie wysta­wić się na powta­rzal­ność, pod­jąć po zaprzy­się­głych admi­ra­to­rach natu­ry, zmar­łych i żyją­cych, myśl, nie samo sło­wo, gdyż pozo­sta­nie przy samym sło­wie ozna­cza­ło­by epi­go­nizm.

Łuka­szo­wi Jaro­szo­wi się uda­ło. Napi­sał tom intry­gu­ją­cy, auten­tycz­ny, spro­stał wspo­mnia­ne­mu dzie­dzic­twu w spo­sób sumien­ny i twór­czy: zamiast wyłącz­nie czer­pać, doło­żył do nie­go swój wkład, nie­po­wta­rzal­ny. „słoń­ce jest jesz­cze wyso­ko, wcho­dzi­my do lasu – / ojciec i syn na tle rdza­wej jesie­ni. / Nakru­szy­ła wokół, roz­rzu­ci­ła pod noga­mi / poła­ma­ne liście, suchy tytoń. Przy­pad­kiem znaj­du­je­my / drze­wo, na któ­rym zatrzy­mał się pio­run. / Wzdłuż kory prze­bie­ga szra­ma, podob­na do tej, / któ­ra kie­dyś prze­kre­śli i nasze twa­rze” – oto frag­ment wier­sza, mistrzow­sko spu­en­to­wa­ne­go, mówią­cy o kil­ku deter­mi­nan­tach liry­ki Jaro­sza. Obra­zo­wa­nie, z regu­lar­nie powta­rza­ją­cym się moty­wem jesie­ni albo zimy, domi­nu­ją­cy czas, czy­li na ogół godzi­ny popo­łu­dnio­we, czę­sto tak­że noc, zmierzch, i w koń­cu samo miej­sce, czy­li las – nie­po­mier­nie waż­ny żywioł w utwo­rach Jaro­sza. Cze­go poeta szu­ka w owym lesie? Być może odpo­wied­nie­go porząd­ku, zgod­ne­go z jego wła­snym, wewnętrz­nym, być może – po pro­stu – wytchnie­nia i zapo­mnie­nia: „Gdzie pój­dzie­my, / by na chwi­lę zna­leźć uko­je­nie? / Może ukoi nas szum w koro­nach drzew lub widok / pokry­te­go krą jezio­ra?”

Jarosz w swo­ich natu­ra­li­stycz­nych utwo­rach opi­su­je świat nie­emo­cjo­nal­nie, twar­do, weź­my na przy­kład opis świ­nio­bi­cia: „Przez okien­ko spo­glą­dam, co robi /ojciec – wiszą­ce jeli­ta zapy­cha mię­sem, kroi w kost­kę i wrzu­ca / do paru­ją­ce­go garn­ka wiel­kie, bor­do­we ser­ce. Pod sufi­tem peł­ga / w kagań­cu żarów­ka, w jej świe­tle koci język obli­zu­je ostrze.” Albo: „roz­ba­wio­ne dziec­ko pom­pu­je świń­ski pęcherz”. Od czy­tel­ni­ka zale­ży, co dostrze­że w owych opi­sach – ja widzę przede wszyst­kim praw­dę. Jeśli Jarosz bywa czu­ły, to jest to czu­łość w pew­nych zakre­sach nasy­co­na ero­ty­zmem, ale też sta­no­wi rodzaj bru­tal­no­ści, z jaką natu­ra obcho­dzi się z czło­wie­kiem: „Nasze nagie, mato­we cia­ła obej­mu­ją się w ciem­no­ściach. / Drżą jak przed ope­ra­cją, jak­by cze­ka­ły na dłu­to, klesz­cze, tre­pan” albo: „Ostroż­nie po śli­skich kamie­niach wcho­dzi­my do wody. / Rze­ka obej­mu­je nas, zim­ne dłu­to przy­kła­da do skro­ni”.

Soma to zapis wędró­wek i myśli skre­ślo­ny przez czło­wie­ka, któ­ry zaufał temu, co dostęp­ne jego wła­snym zmy­słom i skłon­no­ściom. Co jest nie­za­kła­ma­ne, ale też nie­wy­ide­ali­zo­wa­ne. Poprzed­ni­ków w samot­nych pere­gry­na­cjach i roz­my­śla­niach ma zacnych, ale Jarosz prze­mie­rza swo­je wła­sne lasy, dep­cze swo­ją tra­wę, zaglą­da w swo­je jezio­ra, więc moż­na mu wie­rzyć, nawet jeśli jego praw­da oka­że się „ster­tą kamie­ni, któ­re towa­rzy­szą nam od zawsze”. Może zwłasz­cza wte­dy.


Marcin Orliński, Mumu humu

„porzą­dek w świe­cie / nie­trwa­łych rze­czy” – zapi­sał Mar­cin Orliń­ski w debiu­tanc­kim Mumu humu. Nie­wie­le stron tego tomu trze­ba prze­wró­cić, by się prze­ko­nać, że gwa­ran­tem owe­go porząd­ku w utwo­rach Orliń­skie­go jest przede wszyst­kim miłość. Speł­nio­na, odwza­jem­nio­na, nagra­dza­ją­ca sta­ra­nie. Budu­ją­ca napię­cie mię­dzy dwoj­giem ludzi, lecz z nie­po­rów­ny­wal­ną czę­sto­ścią i potę­gą zno­szą­ca je, przy­no­szą­ca wytchnie­nie, popy­cha­ją­ca wybrań­ców ku sobie. Miłość szczę­śli­wa? Wszyst­ko wska­zu­je na to, że tak. W opi­sy­wa­nym miej­scu, w opi­sy­wa­nym cza­sie szczę­śli­wa i dopa­so­wa­na: „Pomię­dzy świa­tłem i świa­tłem. Odbi­ja­my się / od sie­bie. Jak dwie ide­al­ne tafle w gale­rii luster. / Dwa owo­ce. Dwa sło­wa. Dwa echa. A nawet / dwie epo­ki o tej samej nazwie”.

Orliń­ski zapi­su­je swo­je „Trak­ta­ty o kocha­niu. Tra­jek­to­rie. / Cere­mo­nie. Wiel­kie, Nie­win­ne, Nie­wy­po­wie­dzia­ne, / Noc­ne, Dorzecz­ne, Wyostrzo­ne. Być może sny. / Być może” na ogół na zna­jo­mym tery­to­rium, może nawet jest to obszar domu, zamiesz­ki­wa­ne­go przez psa Wol­te­ra, nie­zwy­kłe Wyjąt­ko i oczy­wi­ście Magę – boha­ter­kę wywyż­szo­ną nad wszyst­ko i wszyst­kich
z zasad­ni­cze­go powo­du. To wła­śnie ona jest dopeł­nie­niem. Miło­ścią. Cza­sem to uczu­cie roz­gry­wa się w pry­wat­nej sce­ne­rii, jak choć­by tu: „cza­sa­mi budzi­my się w nocy i czy­ta­my wier­sze /ze swo­ich twa­rzy”, cza­sem jest to ero­ty­ka sub­tel­na, loko­wa­na w obra­zach sto­no­wa­nych i jak­by wyide­ali­zo­wa­nych wobec spo­ko­ju o to, co nastą­pi: „Gdzieś wyso­ko, w bez­list­nych gałę­ziach // zakwi­ta­ły nie­śmia­łe lata, wio­sny i zimy.”

Ale utwo­ry Orliń­skie­go nie zawsze bywa­ją tak nie­po­ru­szo­ne, jeśli cho­dzi o wspo­mnia­ne fun­da­men­tal­ne uczu­cie. Wysu­bli­mo­wa­ne zapi­sy cza­sem oka­zu­ją się wstę­pem do przed­sta­wień nie­po­ko­ją­cych: „A póź­niej zeszli­śmy pod wodę i jesz­cze więk­sza / cisza zle­pi­ła nam dło­nie”, zda­rza się, że wyra­żo­nych dosad­nie, wprost – i jak­że praw­dzi­wie, przej­mu­ją­co – opi­su­ją­cych to, co za spra­wą rze­czy­wi­sto­ści roz­gry­wa się pomię­dzy dwoj­giem ludzi złą­czo­nych odwza­jem­nio­nym uczu­ciem: „Dwa pyski i prze­ra­żo­ne śle­pia. Oswa­ja­my /to, co moż­na oswo­ić ze świa­ta. Codzien­nie”. Jeśli bowiem w wier­szach Orliń­skie­go moż­na wychwy­cić zagro­że­nie dla pary kochan­ków, widział­bym je jako nie­bez­pie­czeń­stwo o rodo­wo­dzie zewnętrz­nym, nie­pew­ność nad­cho­dzą­cą stam­tąd, gdzie są „przy­mknię­te oczy. Roz­war­te / usta. Nie­bo. – Kwia­to­stan śmier­ci.” Może wte­dy rze­czy­wi­ście „lepiej nie wie­dzieć, że mknie­my / poprzez cichy, pusty, obłą­ka­ny wszech­świat.” Zresz­tą w tego typu oko­licz­no­ściach żad­na wie­dza nicze­mu nie słu­ży, choć cza­sem opła­ca się pod­kre­ślić jej darem­ność.

W liry­ce Mar­ci­na Orliń­skie­go nie­wąt­pli­wie nale­ży zwró­cić uwa­gę na wąt­ki miło­sne, nie­słod­kie i nie­eg­zal­to­wa­ne, popro­wa­dzo­ne tak, że sta­no­wią wyraz natu­ral­ne­go zawie­rze­nia, na ogół wyzwa­la­ją­ce­go od lęku i nie­pew­no­ści. Ale same­go auto­ra war­to tak­że doce­nić na kil­ku odmien­nych polach. Choć­by dla­te­go, że spo­ro inwe­stu­jąc w ide­alizm, uda­ło mu się obro­nić swój wła­sny wiersz i przed bana­łem, i przed popi­so­wą kon­fa­bu­la­cją. Moim zda­niem przede wszyst­kim dla­te­go, że – spo­ra­dycz­nie spo­ty­ka się ten typ roz­łą­cze­nia – Mar­cin Orliń­ski stwo­rzył świat na znacz­nym obsza­rze zde­for­mo­wa­ny, ale nie zło­wiesz­czy: „Żarów­ki rosną­ce na gru­szy. Fan­ta­stycz­ne neo­ny /oplatające miej­skie baoba­by. Ekra­ni­za­cje. Aryt­mia stu­ko­tu / pal­ców o kla­wia­tu­rę. Lin­ki i ban­ne­ry. Zapach wie­czo­ru / i smak minut, któ­re dopie­ro nadej­dą. Przy­cią­ga­nie od stro­ny / bor­do­we­go bły­sku na samym dnie nocy. Pły­wa­ją­cy por­tal / o potrój­nym dnie. Jasność. Nie­koń­czą­ca się opo­wieść.”


Tomasz Pułka, Rewers

„Jesz­cze się gubię, widzisz to, praw­da? Ale już coraz / prze­stron­niej jest w tym gubie­niu” – zapi­sał Tomasz Puł­ka. Tak wła­śnie pro­wo­ku­je czy­tel­ni­ka ten prak­tyk mowy wie­lo­ra­kiej, dyk­cji wie­lo­uj­ścio­wej, apo­lo­ge­ta pisa­nia wszyst­ko­żer­ne­go, zdol­ny wło­żyć każ­dy ele­ment rze­czy­wi­sto­ści do wier­sza w dowol­nym porząd­ku, a rów­no­cze­śnie zbu­do­wać wiersz opar­ciu o dowol­ny ele­ment tej rze­czy­wi­sto­ści. Zbu­do­wać w bły­sku. W oka­mgnie­niu. Nie napi­sać, ale wznie­cić wiersz. Natu­ral­nie: „Tak się topi / w sło­wach tak moczy się nogi w ujściu źre­ni­cy”. Sko­ro mowa o natu­ral­nym powsta­wa­niu wier­sza, war­to wspo­mnieć, że natu­ra liry­ki jest zasad­ni­czo sta­tycz­na, sta­no­wi zare­je­stro­wa­ny i utrwa­lo­ny okre­ślo­ny porzą­dek rze­czy czy zja­wisk. Tomasz Puł­ka sta­ra trzy­mać się od owej sta­tycz­no­ści tak dale­ko, jak to moż­li­we: „teraz będzie ostry zakręt” – zapo­wia­da i rze­czy­wi­ście, nie brak w Rewer­sie ostrych zakrę­tów – nagłe prze­sko­ki akcji, nie­ocze­ki­wa­ne zmia­ny miejsc, pod­mia­ny osób – cała ta nie­ustan­na fluk­tu­acja tre­ści sta­no­wi waż­ny atry­but jego liry­ki i świad­czy o jej lek­tu­ro­wej atrak­cyj­no­ści, nie zawsze ozna­cza­ją­cej przy­stęp­ność, ale współ­cze­sna liry­ka cza­sem już tak ma. Jak zapi­sał sam Puł­ka: „każ­da chwi­la ma swój wła­sny nie­re­gu­la­mi­no­wy sens” w wier­szu pt. – nomen omen – „żywo”.

„Zmień obiek­tyw, trze­ba będzie popa­trzeć od spodu” – Puł­ka to spe­cja­li­sta od dyrek­tyw,
kie­ro­wa­nych przede wszyst­kich do same­go sie­bie. „Poroz­ma­wiaj­my o cza­sie” – zapra­sza do roz­mo­wy, po czym natych­miast rzu­ca: „ale był­bym wdzięcz­ny gdy­byś to ty mówi­ła”, lecz w osta­tecz­nym – i rów­no­cze­śnie bły­ska­wicz­nym – roz­ra­chun­ku wyrę­cza swo­ją inter­lo­ku­tor­kę; już jej nie potrze­bu­je, już poczuł się w żywio­le i mówi – tak jak przy­pusz­czam, pla­no­wał albo tak jak ma w natu­rze – sam: „opo­wiem / ci o wczo­raj jecha­łem rowe­rem przez mia­sto i nie uwie­rzysz /ale goni­ło mnie dziec­ko taki mały brzdąc z nie­zasz­nu­ro­wa­ny­mi / buta­mi w rękach (też się zdzi­wi­łem) biegł przez par­king / i krzy­czał stać stać tędy nie wol­no ucie­kać”. Dyk­ta­tor­skie to zapę­dy, arty­stycz­ny tupet, przy­zna­ję, że uro­kli­wy, sko­ro Puł­ka ma odwa­gę, by – zapew­ne mru­żąc oko, ale nie zdej­mu­jąc nogi z gazu – zapy­tać czy­tel­ni­ka: „Wsią­kasz w to, praw­da? Więc wybacz, że pytam, / że cię pod­pusz­czam, kory­gu­ję tor lotu, ergo: spa­da­nia”

W wier­szach Toma­sza Puł­ki zaska­ku­je rów­nież roz­chwia­nie topo­gra­ficz­ne, jest zwod­ni­cze, ale zmy­sło­we: „Tu sto­isz, tam gęst­nie­je las, pośrod­ku tyl­ko skraw­ki mchu, / poje­dyn­cze kro­ple krwi”, tak samo zadzi­wia­ją oni­rycz­ne obra­zy z sub­tel­nym, nigdy nie­do­peł­nio­nym posma­kiem ero­ty­zmu: „Więc sen, pro­sto­kąt snu niby tape­ta / powiek, roz­kro­jo­na ryba i per­ła w brzu­chu morza. Tam cię // zabio­rę, ale zosta­wię ubra­ną.” Zresz­tą połą­cze­nie zapi­sów o cha­rak­te­rze intym­nym z echa­mi sen­nych wizji wycho­dzi Puł­ce impo­nu­ją­co: „mój sen jest kształ­tem świa­tło­wo­du więc jest / i dwor­cem ręka­wicz­ką kokard­ką lub jabł­kiem / frag­men­tem mar­twej natu­ry z two­im spoj­rze­niem / bo nie ma cię na zewnątrz więc tyl­ko we mnie”.

Cza­sem moż­na odnieść wra­że­nie, jak­by w wier­szach Toma­sza Puł­ki ta dobie­ga­ją­ca zewsząd mowa tra­ci­ła uży­tecz­ność, ustę­po­wa­ła gestom: „popatrz / przez den­ko gaśnie ten sło­wo­tok świe­cą latar­nie / mię­dzy drzwia­mi a nie­bem gubi się szron”. Ale to zda­rza się spo­ra­dycz­nie – Puł­ka zde­cy­do­wa­nie przy­go­to­wał ucztę z dań dla sło­wo­żer­ców. „zosta­nie popiół i moj­żesz. Skó­ra i brzeg.” Sko­ro tak, to zna­czy, że szy­ku­je się porząd­na wyżer­ka.


Wiersze nominowanych autorów

Zofia Bał­dy­ga 

Bruksela, Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych.

Zwie­dza­ją­ca budzi Mara­ta.
Sprząt­nij te papie­ry, zasło­ni­ły sed­no.
Dzi­siaj nie potrze­bu­jesz kur­ty­ny, jesteś abso­lut­ny,
szep­ta­ny w cia­snej ulicz­ce wciąż jesz­cze
zna­czysz wię­cej niż szty­let o wybi­tym
pod­tek­ście ero­tycz­nym albo przy­ja­ciel­ski pre­zent
z gru­bo cio­sa­ną dedy­ka­cją.
Tak, krew spie­ra się w ręku, ale nie myśl o tym.
Sła­wa błysz­czy z dwóch stron, dowo­dzi dłu­go­wiecz­ny­mi
odpo­wie­dzia­mi, zmie­nia ide­ały w fak­ty
foto­gra­ficz­nie przy­szy­te do nazw.
Mogę cię tam wysłać nawet pocz­tą,
w tłu­mie. Coraz mniej miejsc śmier­tel­nych,
zda­rze­nia i roz­mo­wy tlą się jak­by jaśniej.
Popatrz za okno, wszyst­ko jest dzi­siaj doty­kal­ne.
Popatrz na wan­nę, two­je płó­cien­ne życie
może się jesz­cze prze­śli­zgnąć.


Mag­da­le­na Biel­ska

***

Powrót do mia­sta w upal­ny dzień,
w jeden z tych dni w poło­wie sierp­nia,
kie­dy lato jest już zmę­czo­ne, przej­rza­łe.
We wnę­trzu auto­bu­su oddy­cha­nie jest nie­moż­li­we;
pasa­że­ro­wie zasy­pia­ją nie­praw­dzi­wym snem
z otwar­ty­mi usta­mi, któ­re nie zaczer­pu­ją powie­trza.
Jest to raczej jak prze­rwa w ist­nie­niu,
kie­dy nie upły­wa ani minu­ta snu.
Za oknem poja­wia­ją się zna­jo­me uli­ce i budyn­ki,
nie od razu roz­po­zna­wa­ne,
jak­by wró­ci­ło się ze świa­ta, w któ­rym nie ma nicze­go
i cały nad­miar mate­rii form boga­te­go mia­sta
nie zachwy­ca, budzi raczej zdzi­wie­nie i nie­smak
nad pie­czo­ło­wi­to­ścią i mozo­łem, z któ­ry­mi te for­my były budo­wa­ne.


Ryszard Będ­kow­ski

List z tamtego świata

Czas sta­nął w miej­scu, w któ­rym świa­tło
pod pozo­rem cie­nia, spię­trzy­ło się igli­cą
wymie­rzo­ną w nie­bo wprost w nie­le­gal­ne
zgro­ma­dze­nie chmur obser­wu­ją­cych popi­sy

nie­ja­kie­go Ryszar­da Będ­kow­skie­go
na drew­nia­nych sanecz­kach zręcz­nie omi­ja­ją­ce­go
komi­ny na dachu kamie­ni­cy przy Kowal­skiej dwa
uli­cy mia­sta kom­plet­nie roz­pusz­czo­ne­go we krwi.

I gdy­by jesz­cze bar­dziej się sku­pić moż­na
by zoba­czyć przed­wcze­śnie roz­wi­nię­te
w amor­ficz­nej posta­ci zalą­żek rymu, embrion
rytm, roz­dę­te fał­szy­wą wio­sną, kafta­nem śnie­gu

spię­te, śnią­ce i nie­przy­tom­ne, cia­ło kar­ko­łom­ne.
Jak każ­dy poeta, Cygan, śpie­wak, Żyd, nie mogłem
powstrzy­mać się od śnie­że­nia świa­ta minus czte­ry
i pół diop­trii: bara­ku po daw­nej szko­le żydow­skiej

powi­do­ków wybu­rzo­nej cer­kwi, ludzi wplą­ta­nych
w zawi­łe koali­cje ulic; zna­ne mi tyl­ko z foto­gra­fii
kru­che kobie­ty ze szkła oce­ana­rium foto­pla­sty­ko­nu
wymie­nia­ją­ce spoj­rze­nia z mane­ki­na­mi

z wystaw przy uli­cy Modrze­jew­skiej
ane­micz­ne, roz­dmu­cha­ne złu­dze­nia­mi
i poczu­ciem klę­ski, obar­czo­ne dzieć­mi, przez sen
liżą­cy­mi pół­noc na skrzy­pią­cych bie­gu­nach

sanek, któ­ry­mi zjeż­dża­li­śmy w głąb podwó­rek
przez bra­my, pomię­dzy żeliw­ne pachoł­ki, bijąc
łba­mi o kocie łby wobec podej­rzeń,
że nam się to jed­nak nie śni, że umar­li­śmy

a przy­szłość zawsze jest zmy­ślo­na.


Kry­sty­na Dąbrow­ska

Kobieta w wełnianej chuście

Kobie­ta w weł­nia­nej chu­ście w czar­no-bia­łe pasy.
Jej gło­wa i ramio­na łączą się w ozdob­ny romb
któ­ry dźwi­ga inną gło­wę: ze świa­tła i liści
gło­wę sło­necz­ne­go byka, bro­da­te­go tura.
Zgar­bio­ne cia­ło kobie­ty jest jego stroj­nym tuło­wiem
byk tań­czy na jej cien­kich nogach aż puch­ną jej kost­ki
zgi­na ją w pół szar­żu­jąc i zaraz pod­ry­wa w górę
bry­ka­jąc wokół wień­ców żół­tych iskier.
Cza­sem zadzie­ra łeb tak nagle
że wzdry­ga­ją się frędz­le czar­no-bia­łej chu­s­ty.
A czo­ło kobie­ty bły­ska w jego pier­si.


Maciej Froń­ski

O tych, którzy nie pragną sławy

Są tacy, co nie pra­gną sła­wy,
Nie chcą być zna­ni dzie­ciom w szko­le,
Lecz wolą żywot wieść cie­ka­wy
W weso­łym wier­nych kum­pli kole.
Są tacy, któ­rych pro­blem gry­zie,
Gdzie się zaba­wić, z kim się upić,
Komu poka­zać nową cizię,
Lecz wszyst­ko to są ludzie głu­pi.
Są tacy, co na lata z góry
Zapla­no­wa­li swą karie­rę,
Chcąc w rok nie­ca­ły od matu­ry
Być już area mana­ge­rem.
Są nawet, któ­rzy do sto­ly­cy
Ze swych prze­nie­śli się zadu­pi,
By tam z bogac­twa pić kry­ni­cy,
Lecz wszyst­ko to są ludzie głu­pi.
Są, co w zadu­mie modli­tew­nej
Się­ga­ją wyżyn Abso­lu­tu,
Choć Bóg nad nimi szlo­cha rzew­nie,
Aż im wysta­je sło­ma z butów.
Są, co w koście­le krzy­żem leżą
(Już trud­no bar­dziej się wygłu­pić)
I cen­ty­me­trem nie­bo mie­rzą,
Lecz wszyst­ko to są ludzie głu­pi.
Są, co w rodzin­nym cie­płym gro­nie
Hodu­ją tępe swe pocie­chy,
By te ponio­sły dalej ogień,
Co ma sło­mia­nej siłę wie­chy.
Są, co nazwi­ska chcą dzie­dzi­ca,
By razem sie­dzieć z nim w cha­łu­pie
I zdję­ciem dziad­ka się zachwy­cać,
Lecz wszyst­ko to są ludzie głu­pi.

Prze­sła­nie:

Basiu, chęć jed­na nimi wła­da:

By z objęć śmier­ci się wyku­pić,
Lecz śmierć nie zechce z nimi gadać,
Bo są to prze­cież ludzie głu­pi.

Gli­wi­ce, 12 stycz­nia 2001 roku.


Maciej Gier­szew­ski

Plejady

Paź­dzier­nik. Ple­ja­dy. Nowy mie­siąc. Dni led­wo dyszą,
liście śpie­wa­ją i opa­da­jąc krą­żą. Proch się sypie.
Papie­ros dopa­la się w popiel­nicz­ce (zna­czy? to śla­dy?).
Pamię­tasz może co robi­li­śmy wczo­raj? A przed
wczo­raj? A tydzień temu? Odnieść się, odwieść.
Nocą przy­by­wa mi cia­ła. Czar­ny dyszy w ucho.
Budzą mnie sny: śni się jakieś jasne cia­ło.
Wsta­ję. Za ścia­ną doga­sa impre­za. Alex
znów zmar­twych­wsta­ła. Pod­cho­dzę do okna.
Wszyst­ko się zga­dza: czte­ry dziew­czy­ny oba­la­ją
wino w cie­niu ogro­du, nie­bie­ska „Ella. Hur­tow­nia
bie­li­zny”, gwiaz­dy maja. Popiół zosta­je w dło­ni.
Nie chcę tu być. Nie chcę być nigdzie. Już nic:
odpo­wia­dam resz­tę, dopo­wia­dam koń­ców­kę.
Jutro będzie­my się kochać, bo tak się umó­wi­li­śmy.


Mar­ta Grun­dwald

respective

dla­cze­go nie żyje­my dłu­żej ajna­la­in?
tyle powiedz­my co archi­tek­tu­ra
zdą­żył­by nas poznać Bóg – sate­li­ta
pod­ry­wał­by nas na oczko i tani kwe­stio­na­riusz:
mój ide­ał męż­czy­zny: bez­za­pa­cho­wy
żebym nie pła­ka­ła tak strasz­nie
pio­rąc jego ostat­nią koszul­kę
mój ide­ał świa­tła: jasne i cią­głe
„życia“: żeby móc je pociąć na fil­my
i w razie cze­go zmie­nić kanał
czy two­je skrzyp­ce zamo­kły ajna­la­in?
czy two­je świe­ce skra­dzio­no?
dokąd pobie­gły jelon­ki któ­re kąpa­łeś w nocy?
dosta­łam lekar­stwo na miłość żeby mniej bola­ło
podob­no poma­ga w począt­ko­wej fazie
mówię nie bój się do psa zamia­ta­jąc pod­ło­gę
nie ma się cze­go bać… nie ma się cze­go bać
kto mi powie? maleń­ki szkie­le­cik myszy
w topo­lo­wym puchu. mój maleń­ki szkie­le­cik.
od paru dni sią­pi mi w gło­wie
nic tyl­ko pta­ki i nie­zno­śny świt
gdy­by­śmy mie­li wię­cej cza­su może
nauczy­li­by­śmy się oddy­chać bez sie­bie
ajna­la­in – sło­wo uży­wa­ne w Paki­sta­nie jako zwrot do oso­by,
kie­dy chce jej się powie­dzieć: okrą­żam cię, zdej­mu­ję z cie­bie cho­ro­by
i wszyst­ko co złe, kocham cię i jestem gotów za cie­bie umrzeć.


Piotr Janic­ki

I nas wybawi

Ta sta­ra od lat nawle­ka pacior­ki,
za każ­dym razem powsta­je naszyj­nik jedy­ny w swo­im rodza­ju.
Patrzy tak, jak­by roz­gar­nę­ła żar w pie­cu
jakiejś pod­upa­dłej huty
i mówi gło­sem cie­płym, tro­chę zachryp­nię­tym:
Te po trzy, te po czte­ry, a tam­te po czte­ry pięć­dzie­siąt.


Łukasz Jarosz

***

Opie­ra­jąc się o szla­ban, liczy­my wago­ny.
Za ple­ca­mi tir wypeł­nio­ny mil­czą­cym bydłem.
Słoń­ce jest jesz­cze wyso­ko, wcho­dzi­my do lasu -
ojciec i syn na tle rdza­wej jesie­ni.
Nakru­szy­ła wokół, roz­rzu­ci­ła pod noga­mi
poła­ma­ne liście, suchy tytoń. Przy­pad­kiem znaj­du­je­my
drze­wo, na któ­rym zatrzy­mał się pio­run.
Wzdłuż kory prze­bie­ga szra­ma, podob­na do tej,
któ­ra kie­dyś prze­kre­śli i nasze twa­rze.


Mar­cin Orliń­ski

W Kazimierzu nad Wisłą

Cere­mo­nie. Wyjaz­dy za mia­sto. Wiel­kie
sło­wa i roz­le­głe pla­ny. Wydat­ki. Dzi­kie słoń­ce
roz­łu­pu­je histo­rycz­ne kamie­nie, bru­ko­wą kost­kę.
Za zakrę­tem jest nasza ulicz­ka: sło­dy­cze, łóż­ko
i łazien­ka. Cere­mo­nie. Chwi­le pisa­ne wier­szem.
Trakt nad Wisłą. Trak­ta­ty o kocha­niu. Tra­jek­to­rie.
Cere­mo­nie. Wiel­kie, Nie­win­ne, Nie­wy­po­wie­dzia­ne,
Noc­ne, Dorzecz­ne, Wyostrzo­ne. Być może sny.
Być może.


Tomasz Puł­ka

Punkty papilarne (accelerando)

Potrze­ba żyle­tek i snu, ta gra jest jed­no­oso­bo­wa
jak two­ja pierw­sza dziew­czy­na któ­rej szu­ka pio­ru­no­chron.
Tu sto­isz, tam gęst­nie­je las, pośrod­ku tyl­ko skraw­ki mchu,
poje­dyn­cze kro­ple krwi. Gra­li­śmy już wczo­raj,
oby­ło się bez miejsc. Jest tak: o żylet­kach zapo­mnij, nie
będą potrzeb­ne; nie pytaj cze­mu i po co, po pro­stu. Mamy
dwie stro­ny na któ­rych odbi­ja się wszech­rzecz, jak­kol­wiek
mogła by się nazy­wać. Więc sen, pro­sto­kąt snu niby tape­ta
powiek, roz­kro­jo­na ryba i per­ła w brzu­chu morza. Tam cię
zabio­rę, ale zosta­wię ubra­ną. Jest bur­ta sto­łu i jest
pokład krze­sła więc pro­szę: bez uogól­nień, po pro­stu
graj­my. Mój ruch, mój palec, pole z cho­rą­giew­ką. Tra­dy­cja
mówi, że wcho­dzisz we mnie pierw­sza, panie mają pierw­szeń­stwo,
pano­wie whi­sky lub wąsy. O, widzisz: dogo­ry­wa krzew,
liście krzep­ną i rodzą się mia­sta. Znak czy regu­ła? – nie wiem,
bo nie uwa­ża­łem, teraz muszę uda­wać. Widzisz: jestem tutaj,
a tam nas nie ma. Nigdy nas tam nie będzie, bo są gra­ni­ce
sma­ku; to nami kie­ru­je i kie­dyś zabi­je. A śmierć jest
taką małą dziew­czyn­ką z luź­nym war­ko­czy­kiem i ona ten
war­ko­czyk co noc musi zja­dać.

O autorze

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania

pamięć niczyja, ciało moje

nagrania / transPort Literacki Malina Midera Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29. Muzy­ka Mali­na Mide­ra.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 34 Roman Honet

nagrania / transPort Literacki Antonina Tosiek Jakub Pszoniak Roman Honet

Trzy­dzie­sty trze­ci odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29.

Więcej

Chciałem przylgnąć do świata

wywiady / o książce Przemysław Suchanecki Roman Honet

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 23 Roman Honet

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty trze­ci odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

żal, może on

nagrania / transPort Literacki Resina Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki żal, może on z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Moje likwidacje

dzwieki / WYDARZENIA Krzysztof Siwczyk Marta Podgórnik Roman Honet

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Roma­na Hone­ta, Mar­ty Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Historia jednego wiersza, czyli ewangeliści przed hotelem Puro

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Raczej szarpnięcie niż chwyt

wywiady / o książce Roman Honet Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (2)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (1)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

nagrania / stacja Literatura Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki Pamięć roz­ma­wia z wia­trem z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Czysty układ

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Muel­ler, opu­bli­ko­wa­na w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pamięć roz­ma­wia z wia­trem Roma­na Hone­ta, któ­ra wkrót­ce uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Trzeba walczyć do końca

wywiady / o pisaniu Robert Rybicki Roman Honet

Zapis roz­mo­wy Roma­na Hone­ta z Rober­tem Rybic­kim, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Poezja z nagrodami: świat był mój

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Roman Honet odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki świat był mój, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 kwiet­nia 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 5 grud­nia 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

rzeczy używane

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Poeci: Roman HONET

nagrania / między wierszami Roman Honet

Pro­gram tele­wi­zyj­ny „Poeci”, w któ­rym Justy­na Sobo­lew­ska roz­ma­wia z Roma­nem Hone­tem.

Więcej

Symulacja świata

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22, w któ­rym udział wzię­li Kac­per Bart­czak, Mar­ty­na Buli­żań­ska, Roman Honet, Szy­mon Słom­czyń­ski i Maciej Jaku­bo­wiak.

Więcej

Tribute to John Ashbery

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Tri­bu­te to John Ash­be­ry” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Poczucie łączności

wywiady / o książce Joanna Roszak Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Przy­szli nie­do­ko­na­ni, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 5 lute­go 2018 roku.

Więcej

W literaturze zawsze zostaje się w tyle

wywiady / o książce Jakub Winiarski Roman Honet

Roz­mo­wa Jaku­ba Winiar­skie­go z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

matka współczesna

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki ciche psy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

jabłonie

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

[moja mała przyjaciółka…]

nagrania / złodzieje wierszy Roman Honet

Wiersz z książ­ki baw się. Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Ciche psy (2)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 4 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Ciche psy (1)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Wiersz na święta: kołyska dla króla

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Poemat pocho­dzi z książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Milczenie, powrót, śmierć, dzieciństwo

wywiady / o książce Grzegorz Czekański Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce baw się roz­ma­wia Grze­gorz Cze­kań­ski.

Więcej

otworzyłem sen nie mój, lato 1991. golden boy

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­szy „otwo­rzy­łem sen nie mój” i „lato 1991. gol­den boy” z tomu baw się, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie 9 czerw­ca 2008 roku.

Więcej

Otworzyłem sen nie mój

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

baw się

nagrania / między wierszami Roman Honet

Joan­na Orska, Agniesz­ka Wol­ny-Ham­ka­ło i Rado­sław Wiśniew­ski o czwar­tym tomie poetyc­kim Roma­na Hone­ta; roz­mo­wa z Auto­rem oraz klip do wier­sza „Koro­na” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

[moja mała przyjaciółka…]

nagrania / złodzieje wierszy Roman Honet

Wiersz z książ­ki baw się (2008). Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czytajcie sami

recenzje / ESEJE Roman Honet

Recen­zja Roma­na Hone­ta z książ­ki Dia­log w ciem­no­ści Wła­dy­sła­wa Seby­ły w wybo­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Opisywanie pobytów w kolejnych systemach wartości i systemach obłudy

recenzje / ESEJE Roman Honet

Połów 2011. Frag­ment ese­ju Roma­na Hone­ta Nie łączyć, nie dzie­lić – o poezji Szy­mo­na Doma­ga­ły-Jaku­cia.

Więcej

Odsiecz

nagrania / z fortu do portu Filip Zawada Marta Podgórnik Roman Honet

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Odsiecz” z Roma­nem Hone­tem, Mar­tą Pod­gór­nik i Fili­pem Zawa­dą w ramach 20. edy­cji festi­wa­lu Port Lite­rac­ki 2015.

Więcej

Cztery razy (o) Naraz

recenzje / KOMENTARZE Różni autorzy

Komen­ta­rze Mar­ty Pod­gór­nik, Kata­rzy­ny Fetliń­skiej, Anny Kału­ży, Roma­na Hone­ta do wier­szy z książ­ki Julii Szy­cho­wiak Naraz, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Kobieta, muzyka, liryka i pies

wywiady / o książce Artur Burszta Roman Honet

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kiem 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Myśląc o zmienności

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

miesiąc nieśmiertelnych

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu świat był mój, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Żeby wrzał

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Pieśń o powrotach, całości i częściach

dzwieki / RECYTACJE Roman Honet

Wiersz z tomu baw się, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Moje likwi­da­cje” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Komentarz do wiersza „nikt nie zaśnie”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „nikt nie zaśnie ” z tomu świat był mój

Więcej

Gorycz bliskości niechcianej

wywiady / o książce Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce świat był mój roz­ma­wia Kon­rad Woj­ty­ła.

Więcej

Nie ze względu na piękne obrazy, ale na moc słowa

wywiady / o książce Martyna Buliżańska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Mar­ty­ną Buli­żań­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Moja jest ta zie­mia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 26 wrze­śnia 2013 roku.

Więcej

Spacerów jestem głodny, niech zima się skończy!

wywiady / o pisaniu Maciej Kulis Roman Honet

Z Macie­jem Kuli­sem o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Macieja Kulisa

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Macie­ja Kuli­sa.

Więcej

Jakby w kamieniu

wywiady / o pisaniu Patryk Czarkowski Roman Honet

Z Patry­kiem Czar­kow­skim o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Patryka Czarkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Patry­ka Czar­kow­skie­go.

Więcej

Połów

wywiady / o pisaniu Marta Podgórnik Roman Honet

Redak­tor według mnie nie powi­nien ogry­wać żad­nej roli. Ma być czy­tel­ni­kiem. Sam tak trak­to­wa­łem auto­rów, któ­rzy tra­fi­li do mnie w Poło­wie.

Więcej

Nie łączyć, nie dzielić

recenzje / IMPRESJE Roman Honet

Roman Honet współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011 o twór­czo­ści Kami­la Bre­wiń­skie­go, Macie­ja Bur­dy, Szy­mo­na Doma­ga­ły-Jaku­cia i Grze­go­rza Jędr­ka.

Więcej

Czytajcie sami

recenzje / IMPRESJE Roman Honet

Esej Roma­na Hone­ta towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dia­log w ciem­no­ści Wła­dy­sła­wa Seby­ły w wybo­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

„dla mgły, dla pustyni”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „dla mgły, dla pusty­ni” z książ­ki pia­te kró­le­stwo, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 27 stycz­nia 2013 roku.

Więcej

„ptak już nigdy”

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta do wier­sza „ptak już nigdy” z książ­ki pią­te kró­le­stwo.

Więcej

To ja posadziłem palmy i wybrałem małpy

wywiady / o książce Roman Honet

Z Roma­nem Hone­tem o książ­ce pią­te kró­le­stwo roz­ma­wia Kon­rad Woj­ty­ła.

Więcej

O poezji Przemysława Witkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O poezji Sławomira Elsnera

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Boha­ter Elsne­ra przy­po­mi­na czło­wie­ka znaj­du­ją­ce­go się na skra­ju wyczer­pa­nia, zatem jeśli mia­ła tu miej­sce kon­fron­ta­cja, to wła­śnie jego zmu­szo­no do kapi­tu­la­cji. Do życia uta­jo­ne­go: na dnie, w piw­ni­cy…

Więcej

O poezji Konrada Góry

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Poeta, któ­ry mówi swo­ją praw­dę, nie ma potrze­by oglą­da­nia się wstecz, nie pro­wa­dzi go koniecz­ność kon­fron­to­wa­nia swo­je­go komu­ni­ka­tu wobec inne­go.

Więcej

Czuję się zdecydowanie nieświadomy swojego pisania

wywiady / o pisaniu Roman Honet Tomasz Pułka

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Toma­szem Puł­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 kwiet­nia 2010 roku.

Więcej

Zapis niepewności

wywiady / o książce Jacek Dehnel Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Jac­kiem Deh­ne­lem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­ne w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

Obecnie jestem panterą

wywiady / o pisaniu Justyna Bargielska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

O poezji Roberta Rybickiego

recenzje / ESEJE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O wierszach Urszuli Kulbackiej

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Wyda­je mi się, że w wier­szach Kul­bac­kiej szcze­gól­nie waż­ne jest nie­prze­rwa­ne zacho­wy­wa­nie czuj­no­ści, tyle że powo­dy tego sta­nu – odwrot­nie niż w poprzed­nim wypad­ku – prze­nio­sły się z ludzi, (któ­rzy, ile­kroć by się w liry­ce Kul­bac­kiej nie spo­tka­li, nie­mal zawsze krzy­czą, prze­kli­na­ją, narze­ka­ją) na rze­czy mar­twe i dla­te­go teraz nawet w zetknię­ciu z nimi trze­ba zdać się na obse­syj­ną ostroż­ność…

Więcej

O wierszach Martyny Buliżańskiej

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Buli­żań­ska pisze non­sza­lanc­ko, ale to typ non­sza­lan­cji, któ­ry odno­si się nie do igno­ran­cji, ale do waria­cji powsta­łych dzię­ki jako­ści wyko­na­nia.

Więcej

O wierszach Krzysztofa Dąbrowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Krzysz­tof Dąbrow­ski ujął mnie swo­ją zachłan­no­ścią na życie. Na świat. Prze­ni­ka­ją­ca pazer­ność. Żar­li­wość. Nie­ocze­ki­wa­ne, bła­he zda­rze­nie, przy­pad­ko­wy epi­zod potę­gu­je głę­bię tego nie­na­sy­ce­nia.

Więcej

Połów 2010 okiem Romana Honeta

wywiady / o książce Roman Honet

Cza­sem tra­fia­ły się zesta­wy ory­gi­nal­ne, świad­czą­ce o goto­wo­ści, ale tak­że o zdol­no­ści do pod­ję­cia ryzy­ka przez auto­ra, zda­rza­ło się to spo­ra­dycz­nie, zresz­tą nie spo­dzie­wa­łem się odwrot­nych pro­por­cji, i to wła­śnie owe zesta­wy sta­no­wi­ły dla mnie punkt odnie­sie­nia…

Więcej

O wierszach Dominika Piotra Żyburtowicza

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Dale­ko – to mia­ra z nasze­go świa­ta, mogły­by dosko­na­le wid­nieć na niej dokład­niej­sze i wymier­niej­sze stop­nie, ale tu nie cho­dzi o rachu­nek, ale o wysła­nie pew­ne­go sygna­łu: moż­li­wość osta­tecz­ne­go zni­we­cze­nia – może bez­pow­rot­nej śmier­ci, może roz­sta­nia na zawsze – zosta­je wyklu­czo­na.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Suplement

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Kie­ro­wa­ło mną wyłącz­nie prze­ko­na­nie, że wier­sze przy­wo­ła­nych auto­rów, to, co wnie­śli oraz wnieść mogą do liry­ki pol­skiej, doma­ga się – z racji mojej roli w całym pro­jek­cie – zde­cy­do­wa­nej reak­cji.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2009

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2009. Wśród wyróż­nio­nych: Wal­de­mar Jocher, Mał­go­rza­ta Leb­da, Joan­na Lech, Dawid Majer, Agniesz­ka Mira­hi­na, Tere­sa Radzie­wicz, Bian­ka Rolan­do, Anna Wie­ser.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2008

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2008. Wśród wyróż­nio­nych: Szy­mon Bira, Mar­cin Czer­ka­sow, Sła­wo­mir Elsner, Kon­rad Góra, Iwo­na Kac­per­ska, Iza­be­la Kaw­czyń­ska, Grze­gorz Kwiat­kow­ski, Moni­ka Mosie­wicz, Kami­la Paw­luś, Boh­dan Sła­wiń­ski.

Więcej

Poeci na Nowy wiek. Rocznik 2007

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2007. Wśród wyróż­nio­nych: Kami­la Janiak, Prze­my­sław Owcza­rek, Mar­cin Per­kow­ski, Jakub Przy­by­łow­ski, Jaro­sław Spu­ła, Julia Szy­cho­wiak i Marek Woj­cie­chow­ski.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2005

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2005. Wśród wyróż­nio­nych: Mag­da­le­na Komoń, Bar­tosz Kon­strat, Szcze­pan Kopyt, Piotr Kuśmi­rek, Piotr Mierz­wa, Artur Nowa­czew­ski, Dariusz Pado, Justy­na Rad­czyń­ska, Dag­ma­ra Suma­ra, Anna A. Toma­szew­ska, Adam Zdro­dow­ski.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2004

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2004. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Deh­nel, Tomasz Ger­szberg, Tomasz Jam­ro­ziń­ski, Roman Kaź­mier­ski, Joan­na Wajs.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2003

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2003 (Justy­na Bar­giel­ska, Juliusz Gabry­el, Michał Kasprzak, Paweł Kozioł, Robert Król, Joan­na Muel­ler, Robert Rybic­ki, Rado­sław Wiśniew­ski), towa­rzy­szą­ce pro­jek­to­wi „Poeci na nowy wiek”.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2002

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2002. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Bie­rut, Ryszard Chło­pek, Grze­gorz Gie­drys, Mał­go­rza­ta Jur­czak, Tobiasz Mela­now­ski, Anna Pie­ka­ra, Paweł Sar­na, Mar­cin Siwek.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2001

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2001. Wśród wyróż­nio­nych: Mar­cin Cec­ko, Agniesz­ka Kuciak, Paweł Lek­szyc­ki, Piotr Macie­rzyń­ski, Mar­cin Ożóg, Edward Pase­wicz, Michał Sobol, Mał­go­rza­ta Sochoń.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2000

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2000. Wśród wyróż­nio­nych: Woj­ciech Brzo­ska, Julia Fie­dor­czuk, Krzysz­tof Gedroyć, Anna Pod­cza­szy, Adam Plusz­ka.

Więcej

Żadnego pokolenia nie było

wywiady / o książce Roman Honet

Jeśli ist­nie­je coś takie­go, jak poezja rocz­ni­ków 70., to moż­na być nawet kró­lo­wą angiel­ską, ale lepiej się z tym nie obno­sić, żeby nie wzbu­dzać zain­te­re­so­wa­nia psy­chia­trów. Ale ja tam nie wiem, czy ist­nie­je…

Więcej

[dzień na wyścigach. rzeka niosąca kubły], echa jednego głosu

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Natych­mia­sto­we roz­strzy­gnię­cia w pisa­niu cza­sem są dla mnie rów­no­cze­śnie tak osta­tecz­ne, że sto­ję wobec koniecz­no­ści uzna­nia ich za nie­na­ru­szal­ne, choć powsta­ły za moją przy­czy­ną.

Więcej

O baw się

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Komen­ta­rze Joan­ny Muel­ler, Kon­ra­da Woj­ty­ły, Macie­ja Mila­cha, Bar­to­sza Sadul­skie­go, Jaku­ba Mom­ry, Bar­tło­mie­ja Maj­zla.

Więcej

Poeci na nowy wiek

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Justy­ny Bar­giel­skiej, Mag­da­le­ny Biel­skiej, Jac­ka Deh­ne­la, Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Julii Fie­dor­czuk, Kon­ra­da Góry, Łuka­sza Jaro­sza, Bar­to­sza Kon­stra­ta, Szcze­pa­na Kopy­ta, Joan­ny Lech, Agniesz­ki Mira­hi­ny, Joan­ny Muel­ler, Edwar­da Pase­wi­cza, Anny Pod­cza­szy, Toma­sza Puł­ki, Bian­ki Rolan­do, Rober­ta Rybic­kie­go, Paw­ła Sar­ny, Julii Szy­cho­wiak, Joan­ny Wajs, Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go i Indi­go Tree pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Czysty układ

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Muel­ler, opu­bli­ko­wa­na w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Trzeba walczyć do końca

wywiady / o pisaniu Robert Rybicki Roman Honet

Zapis roz­mo­wy Roma­na Hone­ta z Rober­tem Rybic­kim, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Opierając się o szlaban liczymy wagony

dzwieki / RECYTACJE Łukasz Jarosz

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Paralaksa w weekend

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Najpiękniejszej dziewczynie

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Elegia dla Teresy Radziewicz

dzwieki / RECYTACJE Tomasz Pułka

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Szczątki kosmosu

dzwieki / RECYTACJE Robert Rybicki

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Przez frontowe okno

dzwieki / RECYTACJE Konrad Góra

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

mijanie

dzwieki / RECYTACJE Joanna Lech

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Będą kwiaty

dzwieki / RECYTACJE Julia Fiedorczuk

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Hotel Rzeszów

dzwieki / RECYTACJE Jacek Dehnel

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Oko

dzwieki / RECYTACJE Łukasz Jarosz

Wiersz z tomu Poeci na nowy wiek, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

O poezji Przemysława Witkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

O poezji Sławomira Elsnera

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Boha­ter Elsne­ra przy­po­mi­na czło­wie­ka znaj­du­ją­ce­go się na skra­ju wyczer­pa­nia, zatem jeśli mia­ła tu miej­sce kon­fron­ta­cja, to wła­śnie jego zmu­szo­no do kapi­tu­la­cji. Do życia uta­jo­ne­go: na dnie, w piw­ni­cy…

Więcej

O poezji Konrada Góry

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Poeta, któ­ry mówi swo­ją praw­dę, nie ma potrze­by oglą­da­nia się wstecz, nie pro­wa­dzi go koniecz­ność kon­fron­to­wa­nia swo­je­go komu­ni­ka­tu wobec inne­go.

Więcej

Nowe sposoby

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czuję się zdecydowanie nieświadomy swojego pisania

wywiady / o pisaniu Roman Honet Tomasz Pułka

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Toma­szem Puł­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 kwiet­nia 2010 roku.

Więcej

Zapis niepewności

wywiady / o książce Jacek Dehnel Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Jac­kiem Deh­ne­lem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­ne w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

Obecnie jestem panterą

wywiady / o pisaniu Justyna Bargielska Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze anto­lo­gii Poeci na nowy wiek, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2010 roku.

Więcej

O poezji Roberta Rybickiego

recenzje / ESEJE Roman Honet

Lau­da­cja Roma­na Hone­ta, pro­wa­dzą­ce­go pro­jekt Poeci na nowy wiek.

Więcej

Widzenie księdza Romana? Antologia Poeci na nowy wiek

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Przeżywanie czasu w twórczości poetyckiej młodych i najmłodszych

recenzje / IMPRESJE Marcin Malczewski

Roman Honet – redak­tor tomu, któ­ry doko­nał wybo­ru poetów i ich utwo­rów – zapre­zen­to­wał dwa­dzie­ścia jeden syl­we­tek poetów, któ­rych zda­je się łączyć jedy­nie zawar­ty w tytu­le akt mia­no­wa­nia. Jed­nak­że wybór skła­da­ją­cy się zawsze w zbiór zachę­ca przy­naj­mniej do posta­wie­nia pyta­nia o moż­li­we powi­no­wac­twa…

Więcej

Dwadzieścia dwa

recenzje / ESEJE Bartosz Sadulski

Recen­zja Bar­to­sza Sadul­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Suplement

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Kie­ro­wa­ło mną wyłącz­nie prze­ko­na­nie, że wier­sze przy­wo­ła­nych auto­rów, to, co wnie­śli oraz wnieść mogą do liry­ki pol­skiej, doma­ga się – z racji mojej roli w całym pro­jek­cie – zde­cy­do­wa­nej reak­cji.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2009

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2009. Wśród wyróż­nio­nych: Wal­de­mar Jocher, Mał­go­rza­ta Leb­da, Joan­na Lech, Dawid Majer, Agniesz­ka Mira­hi­na, Tere­sa Radzie­wicz, Bian­ka Rolan­do, Anna Wie­ser.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2008

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2008. Wśród wyróż­nio­nych: Szy­mon Bira, Mar­cin Czer­ka­sow, Sła­wo­mir Elsner, Kon­rad Góra, Iwo­na Kac­per­ska, Iza­be­la Kaw­czyń­ska, Grze­gorz Kwiat­kow­ski, Moni­ka Mosie­wicz, Kami­la Paw­luś, Boh­dan Sła­wiń­ski.

Więcej

Poeci na Nowy wiek. Rocznik 2007

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2007. Wśród wyróż­nio­nych: Kami­la Janiak, Prze­my­sław Owcza­rek, Mar­cin Per­kow­ski, Jakub Przy­by­łow­ski, Jaro­sław Spu­ła, Julia Szy­cho­wiak i Marek Woj­cie­chow­ski.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Kamień pełen poezji

recenzje / ESEJE Ryszard Chłopek

Szkic Ryszar­da Chłop­ka o poezji Toma­sza Puł­ki.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2005

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2005. Wśród wyróż­nio­nych: Mag­da­le­na Komoń, Bar­tosz Kon­strat, Szcze­pan Kopyt, Piotr Kuśmi­rek, Piotr Mierz­wa, Artur Nowa­czew­ski, Dariusz Pado, Justy­na Rad­czyń­ska, Dag­ma­ra Suma­ra, Anna A. Toma­szew­ska, Adam Zdro­dow­ski.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2004

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2004. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Deh­nel, Tomasz Ger­szberg, Tomasz Jam­ro­ziń­ski, Roman Kaź­mier­ski, Joan­na Wajs.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2003

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2003 (Justy­na Bar­giel­ska, Juliusz Gabry­el, Michał Kasprzak, Paweł Kozioł, Robert Król, Joan­na Muel­ler, Robert Rybic­ki, Rado­sław Wiśniew­ski), towa­rzy­szą­ce pro­jek­to­wi „Poeci na nowy wiek”.

Więcej

Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2002

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2002. Wśród wyróż­nio­nych: Jacek Bie­rut, Ryszard Chło­pek, Grze­gorz Gie­drys, Mał­go­rza­ta Jur­czak, Tobiasz Mela­now­ski, Anna Pie­ka­ra, Paweł Sar­na, Mar­cin Siwek.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2001

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2001. Wśród wyróż­nio­nych: Mar­cin Cec­ko, Agniesz­ka Kuciak, Paweł Lek­szyc­ki, Piotr Macie­rzyń­ski, Mar­cin Ożóg, Edward Pase­wicz, Michał Sobol, Mał­go­rza­ta Sochoń.

Więcej

Poeci na nowy wiek. Rocznik 2000

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Pre­zen­ta­cje naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów z rocz­ni­ka 2000. Wśród wyróż­nio­nych: Woj­ciech Brzo­ska, Julia Fie­dor­czuk, Krzysz­tof Gedroyć, Anna Pod­cza­szy, Adam Plusz­ka.

Więcej

Taki jeden, na naszych oczach (zdefiniuj „taki”, zdefiniuj „oczy” itd.)

recenzje / ESEJE Karol Maliszewski

Recen­zja Karo­la Mali­szew­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki pamięć niczy­ja, cia­ło moje Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Wiersz na święta: kołyska dla króla

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Poemat pocho­dzi z książ­ki Ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

„Każde ma na szyi psa”, czyli o nowej książce Romana Honeta

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Kędzierska

Recen­zja Kata­rzy­ny Kędzier­skiej z książ­ki Roma­na Hone­ta świat był mój.

Więcej

Kłębowiska sensu

recenzje / ESEJE Jerzy Madejski

Recen­zja Jerze­go Madej­skie­go z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła we wrze­śniu 2014 roku się w mie­sięcz­ni­ku „Nowe Książ­ki”.

Więcej

Podróż wstecz

recenzje / ESEJE Krzysztof Sztafa

Recen­zja Krzysz­to­fa Szta­fy z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się 9 lip­ca 2014 roku na stro­nie Literatki.com.

Więcej

Świat był mój

recenzje / ESEJE Roksana Obuchowska

Recen­zja Rok­sa­ny Obu­chow­skiej z książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się 12 listo­pa­da 2014 roku na na stro­nie inter­ne­to­wej DOKiS: Dol­no­ślą­ska Kul­tu­ra i Sztu­ka.

Więcej

Jaki jest świat według Romana Honeta?

recenzje / ESEJE Dominik Borowski

Recen­zja Domi­ni­ka Borow­skie­go z książ­ki świat był mój Roma­na hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w lip­cu 2014 roku w Kie­lec­kim Maga­zy­nie Kul­tu­ral­nym „Pro­jek­tor”.

Więcej

Intymna tanatologia serca

recenzje / ESEJE Marianna Kijanowska

Recen­zja Marian­ny Kija­now­skiej z książ­ki ali­cja Roma­na Hone­ta.

Więcej

Genetycznie sensualna fantazja Honeta

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na por­ta­lu wywrota.pl.

Więcej

Ręce i psy. O przywracaniu ciała w poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Jacek Mączka

Recen­zja Jac­ka Mącz­ki z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku w kwar­tal­ni­ku „Fra­za”.

Więcej

„Ostre fale głęboko w nas” — obrazy przejścia w piątym królestwie Romana Honeta

recenzje / ESEJE Monika Kocot

Recen­zja Moni­ki Kocot z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku w kwar­tal­ni­ku „Fra­za”.

Więcej

Ewangelia odwrócona

recenzje / IMPRESJE Magdalena Rabizo-Birek

Esej Mag­da­le­ny Rabi­zo-Birek towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki świat był mój Roma­na Hone­ta.

Więcej

Można znaleźć siebie

recenzje / ESEJE Magdalena Bartnik

Recen­zja Mag­da­le­ny Bart­nik z pią­te­go kró­le­stwa Roma­na Hone­ta.

Więcej

Podróż pośmiertna

recenzje / ESEJE Andrzej Franaszek

Recen­zja Andrze­ja Fra­nasz­ka z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Czarne Tęcze

recenzje / ESEJE Przemysław Witkowski

Recen­zja Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta.

Więcej

piąte królestwo – pięć uwag

recenzje / NOTKI I OPINIE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go do książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 stycz­nia 2011 roku.

Więcej

Dlaczego potrzebny jest nam Honet?

recenzje / ESEJE Michał Larek

Recen­zja Micha­ła Lar­ka z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta.

Więcej

Nowe sposoby

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Widzenie księdza Romana? Antologia Poeci na nowy wiek

recenzje / ESEJE Marcin Jurzysta

Recen­zja Mar­ci­na Jurzy­sty z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Dwadzieścia dwa

recenzje / ESEJE Bartosz Sadulski

Recen­zja Bar­to­sza Sadul­skie­go z anto­lo­gii Poeci na nowy wiek przy­go­to­wa­nej przez Roma­na Hone­ta.

Więcej

Jeśli zabawa, to własnym kosztem

recenzje / ESEJE Marta Baron

Recen­zja Mar­ty Baron z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Zabawy Honeta

recenzje / ESEJE Alina Świeściak

Recen­zja Ali­ny Świe­ściak z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Robię rock’n’rolla w pustce i kostnicach

recenzje / ESEJE Sylwia Omiotek

Recen­zja Syl­wii Omio­tek z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej

Honet „dziecko” i dzieci Honeta – nieustanna mediacja

recenzje / ESEJE Przemysław Owczarek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Owczar­ka z książ­ki baw się Roma­na Hone­ta.

Więcej