recenzje / ESEJE

Poeta współczesny, uwikłany

Arkadiusz Morawiec

Recenzja Arkadiusza Morawca z książki Imię i znamię Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Na naj­now­szy, czter­na­sty tom poetyc­ki Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, zaty­tu­ło­wa­ny Imię i zna­mię, skła­da się pięć­dzie­siąt wier­szy. Po nich nastę­pu­je odau­tor­ski, pro­zą poda­ny „Przy­pis m.in. do cyklu sied­miu wier­szy pod tytu­łem »Gniaz­do«”. Owo zastrze­że­nie („mię­dzy inny­mi”) jest tu o tyle uza­sad­nio­ne, że treść przy­pi­su moż­na odnieść, fak­tycz­nie, do nie­mal całej książ­ki. Dowia­du­je­my się z nie­go, że wszy­scy człon­ko­wie rodzi­ny poety ze stro­ny mat­ki zwią­za­ni byli z Ukra­iń­ską Powstań­czą Armią, ojciec zaś, „ule­ga­jąc polo­ni­za­cji, stał się agre­syw­nym pol­skim nacjo­na­li­stą”. Mowa tutaj rów­nież o skut­kach akcji „Wisła”: roz­pro­sze­niu, znisz­cze­niu i wyna­ro­do­wie­niu. W takim – nacjo­na­li­stycz­nym, naro­do­wym, etnicz­nym – kon­tek­ście imię nie tyl­ko może, lecz nie­mal­że musi stać się zna­mie­niem.

„Zna­mię” to, jak poucza słow­nik języ­ka pol­skie­go, cecha cha­rak­te­ry­stycz­na, ele­ment wyróż­nia­ją­cy, ozna­ka, symp­tom, objaw cze­goś. Szcze­gól­nym zna­mie­niem poety jest, jak wie­my, jego język, a ści­ślej styl. Autor tomu Imię i zna­mię, pocho­dzą­cy z Wól­ki Kro­wic­kiej opo­dal Luba­czo­wa, wzbo­ga­ca swą pol­sz­czy­znę, przy­pra­wia­jąc ją – głów­nie w sfe­rze lek­sy­ki – tak zwa­nym języ­kiem cha­chłac­kim. Naj­now­sze wier­sze zawie­ra­ją licz­ne śla­dy owej, w róż­nym tego sło­wa zna­cze­niu, mar­gi­nal­nej – a prze­cież istot­nie wzbo­ga­ca­ją­cej mowę poety – pół­noc­no­ukra­iń­skiej gwa­ry. Znaj­du­je­my w nich, bywa­ło, że pięt­no­wa­ne przez „pol­skich nauczy­cie­li”, „hnił­ki bziucz­ki i buda­ki”, „ricz­ki kicz­ki i kiła­kicz­ki” – zna­mio­na toż­sa­mo­ści, zwią­za­ne­go z kon­kret­nym miej­scem, czło­wie­ka i poety. Naczel­nym tema­tem snu­tej w kolej­nych wier­szach opo­wie­ści jest wła­śnie toż­sa­mość. W ści­słym z nią związ­ku poja­wia­ją się moty­wy wyko­rze­nie­nia oraz nie­uda­nej – podej­mo­wa­nej w zwy­kle uda­nych wier­szach –pró­by powro­tu: „tak napraw­dę odkąd / wyje­cha­łem z prze­my­skie­go / nigdzie już nie byłem / u sie­bie tyt­ko na dwor­cu // tyl­ko na dwor­cu moż­na się / zatrzy­mać i uchwy­cić nagłej / myśli o powro­cie do domu / któ­ry według róż­nych źró­deł // spa­lił się (wraz z cho­ro­bą / mat­ki) a co naj­mniej zawa­lił”.

Motyw mat­ki, cór­ki rezu­na, i jej obłę­du – „ciem­nej cho­ro­by”, prze­ży­tej przez nią trau­ma­tycz­nej depor­ta­cji (z rodzin­ne­go „gniaz­da” w oko­li­ce Giżyc­ka), a tak­że poda­ro­wa­nej przez nią dziec­ku mowy, pol­sz­czy­zny boga­tej nie tyl­ko w cha­chłac­kie „zakrę­ta­sy zawi­ja­sy”, nale­ży do wąt­ków klu­czo­wych w tomie. Wpraw­dzie w defi­ni­cji wyra­zu „zna­mię” słow­ni­ki nie przy­wo­łu­ją wyra­zu „pięt­no”, jed­nak wyja­śnia­jąc zna­cze­nie rze­czow­ni­ka „pięt­no”, infor­mu­ją, że jest to znak, zna­mię odbi­te, wyci­śnię­te czy wypa­lo­ne na czymś jako znak roz­po­znaw­czy. W naj­now­szych wier­szach Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go mat­ka – „ban­de­rów­ka” i „cha­chłacz­ka”, a przy tym oso­ba dotknię­ta cho­ro­ba umy­sło­wą – jawi się jako napięt­no­wa­na. Wraz z nią nazna­cze­niu pod­le­ga syn. Pomi­mo pod­kre­śla­nia w tomie ogra­ni­czeń, a nawet nie­przy­dat­no­ści poezji, sta­no­wi ona zara­zem jedy­ną for­mę obro­ny tego, co wyklu­cza­ne, oraz przy­wo­ły­wa­nia tego, co minio­ne i ska­za­ne na nie­pa­mięć: „od tego mamy poezję / aże­by nie roz­pa­dły się w proch daw­ne / imio­na”; „poezja (…) doma­ga się (niczym modli­twa / za zmar­łych) wciąż nowych imion”. Zna­mien­ne jest tak­że ujmo­wa­nie poezji jako (bodaj jedy­ne­go) domu, miesz­ka­nia, schro­nie­nia: „dokar­miam wszyst­kie obce // i nie­ob­ce sier­ściu­chy, któ­rych nikt nie chciał / lecz nie stwa­rzam im domu (oprócz / wier­sza)”. Bez­dom­ność i obcość jawią się w wier­szach Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go jako trwa­łe, nie­zmien­ne. Są też swo­iście przez poetę – tyleż „cho­ro­bli­wie”, co pro­wo­ku­ją­co – pie­lę­gno­wa­ne, wręcz cele­bro­wa­ne.

W Imie­niu i zna­mie­niu motyw sza­leń­stwa zwią­za­ny jest nie tyl­ko z mat­ką („mat­ce odbi­ło”), nie tyl­ko z „kum­pe­lą ze szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go”. Obja­wy cho­ro­by dostrze­ga­my rów­nież u boha­te­ra i zara­zem pod­mio­tu wier­szy. Wyzna­je on: „myśli mam cho­re”, i dekla­ru­je: „z sza­leń­stwa rzu­cę się / przed sie­bie w ogień jesz­cze więk­szej / cho­ro­by: niech to będzie poezja”. Z tema­tem obłę­du dosko­na­le współ­gra, roz­pi­sa­na na pięć­dzie­siąt utwo­rów, poetyc­ka nar­ra­cja, przy­po­mi­na­ją­ca gawę­dę, w nie­któ­rych par­tiach wysty­li­zo­wa­na na (cho­ro­bli­wy?) sło­wo­tok. Jej spe­cy­fi­kę wyzna­cza­ją: tok prze­rzut­nio­wy, dygre­sje, for­mu­ły takie jak „ale o tym kie­dy indziej” czy „mię­dzy nami mówiąc”, ponad­to – (obse­syj­ne) nawro­ty w kolej­nych wier­szach do tema­tów, a nawet sfor­mu­ło­wań obec­nych w utwo­rach wcze­śniej­szych (ist­ne, nomen omen, waria­cje), a tak­że zaska­ku­ją­ce (dyso­nan­so­we) przy­śpie­wy: „hej a hej wszyst­ko prze­mi­ja”, „ole”.

Oczy­wi­ście pomi­mo tych zabie­gów – pozor­ne­go roz­wi­chrze­nia ryt­mu wspo­mnień, zakłó­ceń poetyc­kiej fabu­ły – Imię i zna­mię jest książ­ką bar­dzo spój­ną tak pod wzglę­dem kom­po­zy­cyj­nym, jak i tema­tycz­nym. Zna­mie­niem tego jest nie tyl­ko nume­ra­cja kolej­nych wier­szy, lecz rów­nież ukła­da­nie ich w cykle, cyklów zaś – wią­za­nie w pry­wat­no-rodzin­ną histo­rię. Zatem z roz­rzut­no­ścią, z nie­spo­dzie­wa­ny­mi nawro­ta­mi, swo­istą fik­sa­cją zma­ga się w książ­ce, bar­dzo sku­tecz­nie, rygor for­my. Poeta usi­łu­je objąć nim tak­że reje­stry sty­li­stycz­ne. Obok wspo­mnia­ne­go inkru­sto­wa­nia pol­sz­czy­zny mową cha­chłac­ką, obok mowy wyszu­ka­nej (i wyso­kiej pró­by!) Tka­czy­szyn-Dyc­ki czer­pie z mowy potocz­nej („nikt mi nie pod­sko­czy”, „sęk w tym że”), się­ga­jąc przy tym po, wca­le licz­ne, wul­ga­ry­zmy i sek­su­ali­zmy. Wszak w jed­nym z wier­szy wyzna­je: „jestem poetą / współ­cze­snym uwi­kła­nym w nie­jed­no / brzyd­kie sło­wo”.

Zarów­no w tym „uwi­kła­niu”, jak i w połą­czo­nym z nim w kil­ku utwo­rach śmia­łym uję­ciu tema­tu homo­sek­su­ali­zmu dostrzec moż­na pró­by zde­fi­nio­wa­nia, dode­fi­nio­wa­nia, wła­snej toż­sa­mo­ści, któ­rą prze­cież nie tyl­ko etnos kształ­tu­je. Ja jed­nak widział­bym w tym nade wszyst­ko pro­wo­ka­cję, do tego nie­uda­ną. War­to­ściu­ją­ce zde­rza­nie homo­sek­su­ali­zmu (i bun­tu prze­ciw­ko ojcu) z pol­skim patrio­ty­zmem, oczy­wi­ście na korzyść tego pierw­sze­go, zna­my choć­by – w lep­szym i głęb­szym wyda­niu – z pro­zy Gom­bro­wi­cza (Trans-Atlan­tyk), tak­że Pan­kow­skie­go (Rudolf). Koja­rze­nie sło­wa „ojczy­zna” z fra­zą „wyska­ki­wa­łem po flasz­kę i robi­łem laskę”, przy­wo­ła­nie „Roty” w kon­tek­ście „wód­ki i zagry­chy”, zesta­wie­nie Marii Konop­nic­kiej z nie­ja­kim „Konop­nic­kim Mariem”, „Skurcz Sieg­frie­dem” czy „rów­nie wyru­cha­nym Dyciem” (w „Pio­sen­ce o wyna­ro­do­wie­niu”) być może kogoś zaszo­ku­je; mnie wyda­je się infan­tyl­ne. Podob­nie jak pro­wo­ka­cyj­ne zesta­wie­nie (spo­lo­ni­zo­wa­ne­go) ojca ze wście­kłym psem – zwłasz­cza że znam słyn­ny (warsz­ta­to­wo bar­dzo uda­ny, pod wzglę­dem zaś moral­nym nie­sto­sow­ny) wiersz „Tata” Sylvii Plath. Sądzę, że z same­go sta­wia­nia sie­bie w roli Inne­go, nie tyl­ko syna ban­de­rów­ki i nie wyłącz­nie geja – w jed­nym z wier­szy znaj­du­je­my wyzna­nie „jestem Hebra­icus” – nawet jeśli jest to Inny buń­czucz­ny, nie­wie­le dla (dobrej) poezji wyni­ka, a na pew­no nie dla Imie­nia i zna­mie­nia. Dopraw­dy szko­da na tego typu gry (nie­prze­cięt­ne­go) talen­tu.


Arty­kuł uka­zał się w „Nowych Książ­kach” nr 12/2011, s. 16–17. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi i Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Arkadiusz Morawiec

Urodzony w 1969 roku. Literaturoznawca, krytyk literacki. Profesor w Katedrze Literatury Polskiej XX i XXI wieku Uniwersytetu Łódzkiego, współpracownik miesięcznika „Nowe Książki”. Wydał: „Poetyka opowiadań Gustawa Herlinga-Grudzińskiego” (2000), „Seweryna Szmaglewska (1916-1992). Bibliografia” (2007), „Literatura w lagrze, lager w literaturze. Fakt – temat – metafora” (2009). Mieszka w Łodzi.

Powiązania

Granica

recenzje / ESEJE Arkadiusz Morawiec

Recen­zja Arka­diu­sza Moraw­ca z Prze­kre­ślo­ne­go począt­ku Ryszar­da Kry­nic­kie­go.

Więcej

Dobre zawody

recenzje / ESEJE Arkadiusz Morawiec

Recen­zja Arka­diu­sza Moraw­ca z książ­ki Rtęć Bogu­sła­wa Kier­ca, któ­ra uka­za­ła się w listo­pa­dzie 2011 roku na łamach „Nowych Ksią­żek”.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się 23 grud­nia 2014 roku na stro­nie Art­Pa­pie­ru.

Więcej

Piękne imię własne

recenzje / ESEJE Dominika Kijek

Recen­zja Domi­ni­ki Kijek z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pochwała poezji polskiej w warunkach zagrożenia

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Nowe imiona

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anna Kału­ży z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Myśli o powrocie do domu

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eu(geniusz)

recenzje / IMPRESJE Maja Staśko

Recen­zja Mai Staś­ko z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Wnuk rezuna, syn banderówki

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pokątny pastuszek

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Pies z poezją w pysku, czyli o wierszu XVI. z Imienia i znamienia Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego

recenzje / IMPRESJE Marcin Jurzysta

Esej Mar­ci­na Jurzy­sty towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Eheu jak gwałtem obrotne obłoki!

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Świat podminowany

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Idiom i tajemnica

wywiady / o książce Krzysztof Hoffmann Marcin Jurzysta

Roz­mo­wa Krzysz­to­fa Hof­f­ma­na z Mar­ci­nem Jurzy­stą o książ­ce Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 29 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej