Człowiek, do którego figura językowa „pochyla się nad tekstem” pasuje doskonale. Krytykowano go za zbytnią pobłażliwość wobec adeptów trudnej sztuki składania słów, za opiekę nad duszyczkami, które nie rokują. A on po prostu uważał, że pisanie wierszy ma wartość samą w sobie – choćby tylko dla twórcy, bo niekoniecznie dla świata. Drwił z ustalonych hierarchii, z jednakową uwagą studiując poezję autorów przed debiutem i teksty literackich gwiazd. Pomagał zaistnieć żółtodziobom.
Karol Maliszewski, bo o nim mowa, wydał właśnie książkę z pogranicza gatunków – po części rzecz krytycznoliteracką, po części dziennik krytyka i poety. Ale także dokument epoki analizujący mechanizmy rządzące współczesnym poetyckim „rynkiem” w Polsce. Można by powiedzieć, że Maliszewski uprawia socjologię poezji lub psychologię poezji, gdyby nie to, że nie do końca się dystansuje, pozostając wewnątrz, uczestnicząc w tych wszystkich procesach i poddając się im. Nie ma wątpliwości – to największy mizantrop młodej poezji i jej dobry duch zarazem.
Dla wielu młodych poetów Maliszewski stał się pierwszym selekcjonerem do świata poetyckich środowisk czy prestiżowych czasopism literackich. „Będę Pana odkryciem” – piszą do niego w listach – „Niech Pan pokaże mnie światu. Wiem, że Pan może to zrobić”. Maliszewski daje duży kredyt zaufania, ma cierpliwość i szuka ciepłych słów. Wyszukuje w zestawie marnych wierszy chociaż jeden prześwit, zapowiedź czegoś większego, obraz, o którym będzie można napisać w zwrotnej korespondencji: „idź pan w tę stronę”.
Wierzy w terapeutyczną moc poezji. Tym trudniej mu pisać: „grafomania”, „niech Pan się zajmie czymś innym”. Bo przecież grafomanię uprawiają zawzięcie często wspaniali, mądrzy, wrażliwi ludzie. Część z nich podejmie walkę – czyta, pracuje, dopracowuje się czegoś. Niektórych młodych poetów, których można by nazwać uczniami Karola Maliszewskiego, czytamy w prasie literackiej. Ich książki można kupić w „dobrych księgarniach” w całej Polsce.
Właśnie ta korespondencja jest najciekawszą stroną Po debiucie. Ile bezczelności i odwagi trzeba, żeby się tak podawać na talerzu, jak ci młodzi ludzie. Ile wiary, żeby debiutować. A czy łatwo debiutować w Polsce? Za łatwo. Bowiem sztuka polega nie na tym, żeby jak najszybciej opublikować książkę, ale na tym, żeby zrobić to jak najpóźniej. Świadczą o tym książki trzech wybitnych poetów, którzy nie dojrzewali na naszych oczach – wypuścili w świat debiuty mocne, dojrzałe, znakomite: Marcin Świetlicki, Andrzej Sosnowski, Tadeusz Pióro. Ale cóż, każdy chciałby mieć tę wymarzoną książkę („wydać książkę i umrzeć”), wizytówkę czy przepustkę do świata wielkiej poezji. Ale to dopiero początek, bo – jak mawiają ‑najtrudniejsza jest druga książka. I tak dalej.
„Czy jesteś gotów / gotowa na ciąg dalszy zabawy w kotka i myszkę, ciąg dalszy zabawnych i tragicznych nieporozumień, na pasmo sprostowań już na zawsze i do końca?” – pyta Maliszewski twórcę „przed debiutem”. I zaraz dodaje: „Przede wszystkim szykuj się na zapomnienie, wykluczenie, opuszczenie. Każdy inny wariant przyjmuj z niedowierzaniem”.
Na pierwszy rzut oka książka Maliszewskiego może się wydać bezładna – szkice z różnych miejsc i czasów przemieszane z listami, własną refleksją, pamiętnikiem krytyka. Można jednak ją czytać jako szeroko zakrojoną opowieść o poezji. A skoro sam autor gra tak różne role – jest poetą, prozaikiem i krytykiem, animatorem, permanentnym członkiem rozmaitych jury, badaczem – różnorakość materiału może być atutem. Maliszewski jest odważny i pisze, co myśli, nie oglądając się na środowiskowe animozje. Z czułością dla wierszy i pokorą. Stara się otwierać je delikatnie, żeby nie uronić ich tajemnicy.
Tekst Agnieszki Wolny-Hamkało został po raz pierwszy opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. Dziękujemy za udostępnienie materiału.
O autorze
Agnieszka Wolny-Hamkało
Urodzona 24 lutego 1979 roku we Wrocławiu. Poetka, publicystka. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Polityką” i „Lampą”. Mieszka we Wrocławiu.
Rozmowa Artura Burszty z Agnieszką Wolny-Hamkało, towarzysząca premierze książki Ani mi się śni, wydanej w Biurze Literackim 19 października 2005 roku.