recenzje / KOMENTARZE

„Pogodna starość najeźdźcy” – wiersz z komentarzem

Dariusz Sośnicki

Autorski komentarz Dariusza Sośnickiego w ramach cyklu „Wiersz w drodze”, towarzyszący premierze książki Po domu, wydanej w Biurze Literackim 1 listopada 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Co się pisa­ło o robi­nii aka­cjo­wej? Pisa­ło się na przy­kład:

„W oko­li­cach, gdzie głóg bia­ły wca­le się nie znaj­du­je, lub w małej tyl­ko ilo­ści, moż­na użyć na płot samo­rod­ny aka­cji, któ­ra pod wzglę­dem szyb­kie­go wzro­stu, ma nawet przed gło­giem bia­łym pierw­szeń­stwo. (…) Płot samo­rod­ny z aka­cji, i pod wzglę­dem gospo­dar­skim jest uży­tecz­ny. Liście bowiem tego drze­wa dają tak wybor­ny pokarm dla owiec, iż nie­miec­cy gospo­da­rze, pro­po­nu­ją sie­wać ją naumyśl­nie na ten cel w polu, i corocz­nie kosić na sia­no” (O pło­cie samo­rod­nym z Aka­cji. Robo­nia, „Zie­mia­nin Gali­cyj­ski. Pismo Poświę­co­ne Gospo­dar­stwu Kra­jo­we­mu”, wyda­ny przez Julia­na Alek­san­dra Kamiń­skie­go, 1837, nr 4, z. 1).

Pisa­ło się też:

„Rynek był pusty i żół­ty od żaru, wymie­cio­ny z kurzu gorą­cy­mi wia­tra­mi, jak biblij­na pusty­nia. Cier­ni­ste aka­cje, wyro­słe z pust­ki żół­te­go pla­cu, kipia­ły na nim jasnym listo­wiem, bukie­ta­mi szla­chet­nie uczłon­ko­wa­nych fili­gra­nów zie­lo­nych, jak drze­wa na sta­rych gobe­li­nach. Zda­wa­ło się, że drze­wa afek­tu­ją wicher, wzbu­rza­jąc teatral­nie swe koro­ny, aże­by w pate­tycz­nych prze­gię­ciach uka­zać wytwor­ność wachla­rzy ust­nych o sre­brzy­stym pod­brzu­szu, jak lustra szla­chet­nych lisic” (Bru­no Schulz, Sier­pień).

Co się pisze o robi­nii aka­cjo­wej? Pisze się na przy­kład:

„Natu­ral­nym rejo­nem wystę­po­wa­nia robi­nii aka­cjo­wej jest Ame­ry­ka Pół­noc­na (…). Głów­nym źró­dłem inwa­zji robi­nii aka­cjo­wej są drze­wo­sta­ny tego gatun­ku na tere­nach leśnych oraz zadrze­wie­nia w kra­jo­bra­zie otwar­tym (…). Owo­ce i nasio­na roz­prze­strze­nia­ją się na dro­dze baro­cho­rii (opa­da­nia pod wpły­wem siły gra­wi­ta­cji) i ane­mo­cho­rii (wia­tro­siew­no­ści), rza­dziej tak­że hydro­cho­rycz­nie (wodo­siew­nie) i endo­zo­ocho­rycz­nie (przez przej­ście wewnątrz orga­ni­zmu zwie­rzę­ce­go)” (Robi­nia pseu­do­aca­cia, stro­na inter­ne­to­wa pro­jek­tu Opra­co­wa­nie zasad kon­tro­li i zwal­cza­nia inwa­zyj­nych gatun­ków obcych wraz z prze­pro­wa­dze­niem pilo­ta­żo­wych dzia­łań i edu­ka­cją).

Pisze się też:

„Nie­ste­ty, popu­lar­na w Pol­sce ‘aka­cja’ (ta powszech­nie sto­so­wa­na nazwa jest błęd­na – praw­dzi­we aka­cje rosną w kra­jach tro­pi­kal­nych) to nasz wróg! Pocho­dzą­ce z Ame­ry­ki Pół­noc­nej kol­cza­ste drze­wa pano­szą się w naszym kra­ju i trud­no się ich pozbyć. Kwia­ty robi­nii są jadal­ne – moż­na np. usma­żyć je w cie­ście nale­śni­ko­wym – za to cała resz­ta rośli­ny jest nasą­czo­na tru­ci­zną, któ­ra po spo­ży­ciu może spo­wol­nić pra­cę ser­ca, dopro­wa­dzić do roz­stro­ju żołąd­ka i bólu gło­wy. Kora jest naj­bar­dziej tok­sycz­na jesie­nią” (J. Stra­dow­ski, Zie­lo­na inwa­zja, czy­li inwa­zyj­ne gatun­ki roślin, „Focus”, 07.09.2013).

Zwa­żyw­szy na to, że sezon jesien­ny w peł­ni, a Pań­stwo po całym dniu pra­cy naj­chęt­niej sia­da­ją przed tele­wi­zo­ra­mi z solid­nym kawał­kiem kory na tale­rzu, zale­cam sta­ran­ny dobór gatun­ku. Nie mówię, że rodzi­me nie zaszko­dzą, ale przy­naj­mniej Pań­stwa ser­ce zatrzy­ma się w słusz­nej, patrio­tycz­nej spra­wie.

Gdy­by jed­nak wole­li Pań­stwo spę­dzić naj­bliż­szy wie­czór ina­czej, pro­po­nu­ję lek­tu­rę krót­kie­go wier­sza z mojej nowej książ­ki. Zmia­na per­spek­ty­wy bywa ożyw­cza, a może nawet potra­fi uod­por­nić na tok­sy­ny.

Pate­tycz­nie prze­gię­ty Dariusz Sośnic­ki


Pogodna starość najeźdźcy

Naj­grub­sza robi­nia aka­cjo­wa na tere­nie Lasów Pań­stwo­wych rośnie w miej­sco­wo­ści Łęgo­wo w gmi­nie Sule­chów. Ma 507 cm obwo­du i 20 metrów wyso­ko­ści.
Wiki­pe­dia

Naj­grub­sza, ale to wca­le nie zna­czy,
że naj­brzyd­sza w lesie
– śmie­ją się tęgie żony hur­tow­ni­ków. –
Czy to nie wokół niej tło­czą się chma­ry pod­nie­co­nych owa­dów?

Na tere­nie Lasów Pań­stwo­wych, ale prze­cież
nie jest przy­nie­sio­ną w tecz­ce
urzęd­nicz­ką nasze­go tek­tu­ro­we­go pań­stwa
– grzmią suwe­ren­ni oby­wa­te­le. – Sama potra­fi się utrzy­mać.

W miej­sco­wo­ści Łęgo­wo, a co wy macie
do Łęgo­wa, bie­da­ki z Janow­ca,
gang­ste­rzy z Buko­wa i fra­je­rzy z Klęp­ska?
– dobie­ga z krza­ków.

W gmi­nie, bo gmin ją przy­jął do sie­bie
– powia­da regio­na­li­sta. – Nad brze­giem morza
stał Edward ósmy, list­ki aka­cji obry­wa,
kocha, nie kocha, lubi, nie lubi, tak swo­ją Simp­son przy­zy­wa.

Pięć­set sie­dem cen­ty­me­trów obwo­du:
ile uczest­ni­czek szkol­nej wyciecz­ki z Sule­cho­wa
– pyta mate­ma­tycz­ka –
musi się chwy­cić za ręce, żeby ją objąć?

Dwa­dzie­ścia metrów wyso­ko­ści:
ilu uczest­ni­ków tej­że musi sta­nąć jeden na dru­gim,
żeby ten last but not least – pyta angli­sta –
a wręcz prze­ciw­nie – dopo­wia­da kate­che­ta –

mógł dory­so­wać z ojcow­ską dumą
kre­skę na futry­nie Nie­bie­skich Wrót?

O autorze

Dariusz Sośnicki

Urodzony w Kaliszu. Poeta. Absolwent filozofii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Laureat m.in. nagrody „Czasu Kultury” (1994) i Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych (2002), nominowany do Paszportu „Polityki” (2002) i Nagrody Literackiej „Gdynia” (2015). W latach 90. redagował pisma „Już Jest Jutro” i „Nowy Nurt”. W latach 2005–2013 prowadził dział polskiej prozy w Wydawnictwie W.A.B. Publikuje teksty o literaturze w „Dwutygodniku” i „Czasie Kultury”. Mieszka w Poznaniu.

Powiązania